sobota, 2 kwietnia 2016

13. Potrzebujemy tylko właściwej osoby.

POV's Lee

Połowa stycznia minęła zadziwiająco szybko i zarazem leniwie. Autentycznie nie robiłam nic produktywnego oprócz dobierania odpowiednich zdjęć do albumu naszego rocznika. Zdjęcie moje i Louis'a zostało pod etykietką najsłodszej pary. Siedzieliśmy na stołówce obok siebie, a chłopak karmił mnie swoimi frytkami, ponieważ uznał, że specjalnie głoduje.
Jednak teraz egzystowałam na lekcji sztuki, gdzie pani omawiała poszczególne prace, które mieliśmy sami stworzyć już bardzo dawno temu. Jednak nasza nauczycielka jest nieokiełznana, więc dopiero teraz sobie o tym przypomniała.  Trochę się spięłam, gdy zaczęła mówić o moim obrazie.
- Widać tutaj niepewność i chęć ucieczki przed problemami. - opowiadała kobieta mocno gestykulując. Na płótnie była baletnica w czarnej sukience, która właśnie wykonywała jedną ze swoich popisowych pozycji. - Osoba, która to namalowała miała trudny okres w swoim życiu widać to po stonowanych, ciemnych barwach.
Najdziwniejsze było to, że miała absolutną rację. Malowałam to, gdy miałam problemy z Jessicą i swoją wagą, którą staram kontrolować. Jednak po tamtych miesiącach zostały ślady w psychice. Gdy kupuję coś do jedzenia to od razu sprawdzam ilość kalorii. Jeżeli nie ma tego napisanego to nie kupię danego produktu.
Dzwonek jasno oświadczył, że czas na przerwę. Wyszłam z klasy po drodze prawie gubiąc książki do literatury, którą zaraz miałam. Uwielbiałam zajęcia z literatury prawie tak samo, jak wolną godzinę. Pani O'Connor opowiadała niezwykle interesująco, a jej lekcje dawały do myślenia. Stereotyp, że szkoła niczego nas nie uczy moim zdaniem był bez sensu. Wyjątkiem na pewno była literatura.
Usiadłam obok Hannah, która już rozłożyła na stole materiały do lekcji. Mieliśmy przerabiać teraz książkę pod tytułem " Duma i uprzedzenie." Nauczycielka weszła do sali i oparła się o biurko biorąc do ręki książkę.
- Każdy kto nie przeczytał książki może już teraz wyjść z sali i dostać jedynkę. - zapowiedziała na samym początku lekcji. Wyszły dwie osoby. Ku mojemu zaskoczeniu Louis został. - Panna Lizzy i Pan Darcy byli skomplikowani. Było to już widać od ich pierwszego spotkania. Jak myślicie co zawiniło bardziej: duma czy uprzedzenie? - spytała rozglądając się po klasie. Zgłosiło się kilka osób, ale pani O'Connor podeszła do Louis'a, który nie był zaciekawiony lekcją, jak zwykle. Oparła z hukiem dłonie o blat jego ławki. - Jak myślisz Louis?
- Nie wiem. Nie słuchałem pani. - wzruszył ramionami. Jednak pani Meredith nachyliła się bliżej niego.
- Nie okłamuj mnie. Zawsze słuchasz nieważne, jakie bzdury bym mówiła, więc?
- Uprzedzenie. - wyszeptał cicho.
- Dlaczego? - spytała nauczycielka na nowo opierając się o swoje biurko. Na jej ustach krążył prawie niewidoczny uśmiech.
- Elżbieta słuchając jakiś bredni nabrała uprzedzeń nie znając pana Darcy'ego. Postąpiła lekkomyślnie, ale w końcu jest kobietą. - prychnął Louis wiercąc się na stołku.
- Nie zgadzam się. - oświadczyła energicznie CoCo wstając ze swojego miejsca. - Pan Darcy uraził ją bez powodu nie znając jej, więc to on pierwszy nabrał uprzedzeń, a potem jego duma nie pozwoliła mu na przeproszenie. Dopiero później zorientował się co stracił. Głupiec. - splunęła Charming siadając na nowo na swoim miejscu.
- Wiesz, że przyznałaś mi rację? - spytał złośliwie Louis. - Uprzedzenie jest gorsze, prawda? - spytał już nie tak pewnie naszej nauczycielki literatury.
- Jest? - zdziwiła się Meredith rozglądając się po klasie. - Czy nie?
- Pytam się właśnie. - jęknął szatyn odchylając głowę do tyłu.
- Chcę żebyście to Wy mi odpowiedzieli na to pytanie. - wzruszyła ramionami pani Meredith O'Connor.
- Jednak Darcy połknął swoją dumę dużo wcześniej niż Lizzy pozbyła się swoich uprzedzeń. - odezwała się jakaś dziewczyna z trzeciej ławki.
- HA. - wykrzyknął głośno Louis i pokazał palcem w stronę CoCo, która przewróciła tylko oczami.
W klasie nawiązała się gorąca dyskusja co jest gorsze, a ja chyba jako jedyna się nie odzywałam. Myślałam nad tym po cichu zastanawiając się nad prawidłowym rozwiązaniem. Nauczycielka zrzuciła z biurka kilka książek, a wszyscy zamilkli.
- Hailey byłaś cicho, więc powiedz co wymyśliłaś. - poprosiła pokazując na mnie dłonią. Uwaga wszystkich skupiła się na mojej osobie.
- Uważam, że nie można wybrać co jest gorsze. - powiedziałam cicho. - Może chodzi o to, że nie ważne kto zawinił bardziej, ale o to, że każdy może pokonać przeciwności, aby w końcu być szczęśliwym tak, jak Lizzy i pan Darcy?
- Masz rację. - przyznała pani Meredith. - Duma i uprzedzenie zawiniły w takim samym stopniu. Tak, jak bohaterowie, którzy nie umieli odnaleźć swojego błędu. Dopiero na samym końcu widzimy, że gdy pozbędziemy się czegoś co nas ściąga w dół to możemy osiągnąć prawdziwe szczęście.
- Coś, jak uciążliwy balast? - spytał Louis drapiąc się po karku.
- Tak. - przytaknęła kobieta. - Każdy z nas ma uciążliwy balast i każdy z nas może się go pozbyć. Potrzebujemy tylko właściwej osoby.
Nim się zorientowałam lekcja dobiegła końca, a my mieliśmy napisać tylko wniosek, jaki wyciągnęliśmy z tej lekcji. Wyszłam z klasy, a na moje barki spadła ręką Louis'a. Uniosłam głowę do góry posyłając mu uśmiech na przywitanie, ponieważ nie widzieliśmy się od rana. To była nasza pierwsza wspólna lekcja.
Gdy przechodziliśmy koło klasy od matematyki to chłopak pocałował mnie w usta co zostało przyjęte z głośnym okrzykiem pana Richard'a Dickson'a, który już wypisywał nam papierki do zostania po lekcjach w areszcie szkolnym.
- Do końca tygodnia. - oznajmił wręczając nam kartki i pokiwał palcem w celu grożenia. - Będą mi się migdalić na środku korytarza. - mamrotał pod nosem, gdy szedł do pokoju nauczycielskiego.
Razem z Louis'em tylko cicho się zaśmialiśmy i wyszliśmy przed szkołę na papierosa, ponieważ zaraz miałam mieć fizykę na którą nic nie umiałam. Prawie się udusiłam dymem, kiedy znowu zobaczyła mojego brata z jakimś chłopakiem z którym się całował.
Oczywiście na początku myślałam, że tylko testuje swoją orientację i szczerze miałam to gdzieś, ale wiedziałam, że nasz ojciec rozpęta z tego prawdziwą wojnę. Mogę się założyć, że powie coś w stylu: " Moja córka chodzi z gówniarzem, który powinien gnić w poprawczaku, a mój syn obściskuje się z jakimś fagasami po kątach. Anthea przynieś mi moją wiatrówkę." Lub coś w tym stylu.
Reszta lekcji jakoś minęła, a potem po prostu czekałam w sali numer trzy razem z Louis'em na nauczyciela, który dzisiaj będzie nas pilnować. Na nasze nieszczęście był to pan Dickson, który patrzył na nasze splecione dłonie podejrzanym wzrokiem. Cóż Louis usiadł za mną i pod ławką gładził swoim kciukiem mojego. Była to nie do końca wygodna pozycja, ale bardzo przyjemna.
- Co wam odbiło dzieciaki? - spytał w pewnym momencie nauczyciel. - Obydwoje się zmieniliście i nadal nie wiem czy na lepsze, czy wręcz przeciwnie. Jednak bardziej zastanawia mnie jakim cudem?
- Widzi pan. - zaczął dyplomatycznie Louis. - Potrzebujemy tylko właściwej osoby.
- Rozumiem. Przerabialiście "Dumę i uprzedzenie" z tą wariatką O'Connor. - prychnął matematyk najwidoczniej nie lubiąc pani od literatury. - Nigdy nie rozumiałem toku myślenia tej kobiety. - dodał potwierdzając moje przypuszczenia. - Ale skoro trafiła do tego idioty to jestem pełen podziwu. - zaśmiał się lekceważąco pokazując ręką Louis'a.
- Do mnie dochodzi wiele rzeczy i nie tylko. - powiedział szatyn z podtekstem, który pan Richard wyłapał.
Odwróciłam się przez ramię i puściłam oczko chłopakowi. Zaczynało mnie irytować to, że tak wiele osób nie widziało w nim nic dobrego. Podczas, gdy rzeczywistość była zupełnie inna. Nie był tylko przystojnym chłopakiem, który umie grać w piłkę nożną. Był mądry, ale ukrywał to pod maską debilizmu, a widziało to  tylko kilka osób. Między innymi nasza nauczycielka literatury.
Dickson po półgodzinnej ciszy wyszedł z klasy do pokoju obok, gdzie pewnie zostanie do końca naszej kary. Od razu wstałam z krzesła i podeszłam do Louis'a, który tępo wpatrywał się w blat ławki.
- Louis. - powiedziałam widząc, że nie za bardzo na mnie reaguje. Usiadłam na blacie tuż przed jego twarzą, którą chwyciłam w dłonie i uniosłam do góry. - Nie jesteś idiotą.
- Sama tak myślałaś jakiś czas temu. - warknął wyrywając policzki z moich dłoni.
- Ponieważ Cię nie znałam. - chciałam się obronić, ponieważ teraz trochę mi głupio z tego powodu.
- Po prostu zaczynam mieć dosyć tego całego mówienia, że sobie w życiu nie poradzę. - westchnął przeczesując ręką swoje już i tak rozwalone włosy.
- Poradzisz sobie. Lepiej niż myślisz. - pocieszyłam go i rezygnując z przekonania go, że naprawdę ma ogromne szanse na życie lepsze niż połowa osób, zeszłam z ławki.
- Hailey? - odwróciłam się, gdy wypowiedział moje imię. Nadal brzmiało to niezwykle w jego ustach. - Po prostu bądź.
- Jestem. - uśmiechnęłam się na nowo siadając na jego stoliku.
- Świetnie.
- Świetnie.
&
Wyszłam z domu przed którym stał już samochód, a w nim siedział Louis. Od razu wskoczyłam na miejsce pasażera. Mieliśmy jechać sama do końca nie wiem, gdzie. Po prostu szatyn zadzwonił do mnie kilka minut temu, żebym wyszła z domu, bo mnie potrzebuje. Nie wiedziałam o co chodzi, ale od razu się zgodziłam.
- Louis wszystko w porządku? - spytałam cicho patrząc, jak niebieskooki zaciska usta w wąską linie. Jego policzki były czerwone, a oddech nierównomierny.
- Nic nie jest w porządku. - wyszeptał zaciskając mocniej dłonie na kierownicy.
Gwałtownie skręcił w jedną z uliczek, a po chwili zorientowałam się, że jedziemy na jego stare osiedle, gdzie wszystko było łatwiejsze dla niego. Zatrzymaliśmy się obok placu zabaw. Samochód zgasł.
- Co się stało?
- Rodzice się pokłócili, a ja wariuję. - odpowiedział po kilku minutach. - Każdy ma problemy, ale nie każdy umie sobie z nimi radzić. Gubię się w tym wszystkim.
Po prostu położyłam rękę na jego dłoni i lekko ją ścisnęłam, bo wiedziałam, że słowa dużo nie dadzą. Louis był złamanym człowiekiem, któremu brakowało nadziei.
- W końcu będzie lepiej.
- To już się nie naprawi. Ojciec złożył papiery rozwodowe. - westchnął przecierając dłońmi swoją twarz. Od razu zabrałam swoją rękę, która została sama.
- Nie umiem pocieszać ludzi. - powiedziałam szczerze.
- Pamiętasz? Po prostu bądź. - poprosił, a ja nie miałam nic przeciwko.
- Nienawidzę, gdy jesteś smutny. - mruknęłam najciszej, jak mogłam.
- Dlaczego?
- Bo wtedy ja też jestem smutna.
- Nie powinnaś.
- Ty też.
Spojrzał na mnie i wiedziałam, że zastanawiał się nad tym co my właściwie robimy. Przejmowałam się jego problemami i to było dla niego nowe. Wszystko to co robiliśmy było dla nas nowe i może nie do końca umieliśmy to interpretować. Jednak nie umiałam go sobie odpuścić. Nieważne ile osób mówiło, że jest samym problemem i będę przez niego cierpieć. Uważałam, że warto, bo jest w nim coś co warto uratować.
- Nie pytaj. - wtrąciłam mu, gdy otworzył usta. - Też nie wiem.
- Jesteś przerażająca, gdy czytasz mi w myślach.
- Gdy lepiej się Cię pozna to jesteś trochę przewidywalny. - wzruszyłam ramionami prawdopodobnie przejmując ten nawyk od niego.
- Dobrze wiedzieć. - uśmiechnął się sztucznie. Jego oczy nadal były zamroczone.
- Może pojedziemy gdzieś i obejrzymy jakiś film? - spytałam. Miałam nadzieję, że jeśli odciągnę go na chwilę od problemów poczuje się lepiej.
- Może być. - westchnął. - Tylko do mnie nie pojedziemy.
- Możemy do mnie. - zaproponowałam niepewnie, ponieważ byłam prawie pewna, że mój ojciec go wyrzuci, jeśli postawi tylko nogę na progu naszych drzwi. - Ale nie ręczę za swojego ojca. - uprzedziłam od razu.
- Przeżyję.
Podjechaliśmy jeszcze do sklepu po jakieś przekąski, którymi przeważnie był chrupki i na moją prośbę żelki, które kochałam. Zaraz po tym zaparkowaliśmy przed domem Louis'a i podeszliśmy do mnie. Na szczęście w pomieszczeniu była tylko moja babcia, która szeroko uśmiechnęła się na widok naszego sąsiada.
Zaprowadziłam go do mojego pokoju, a sama zrobiłam nam dwie herbaty w dużych kubkach, ponieważ i tak zamarzałam. Babcia Zoey przyglądała mi się z nutką rozbawienia.
- O co chodzi? - spytałam w końcu zalewając torebki herbaty wodą.
- O nic skarbie, o nic. - odpowiedziała z uśmiechem. Oczywiście, że kłamała.
- Właśnie widzę. - wywróciłam oczami.
- Ja też widzę dużo rzeczy. Ojciec wróci o dwudziestej pierwszej. - dodała wychodząc w z kuchni.
Zaniosłam kubki na górę prawie wylewając ich zawartość na schodach. Louis siedział na moim łóżku z laptopem na kolanach. Postawiłam herbatę na szafce nocnej i położyłam się obok chłopaka, który właśnie wybierał film.
- Mogą być Szybcy i wściekli? - spytał po chwili. - Nadal zapominam to obejrzeć.
Przytaknęłam tylko na jego propozycję mimo że widziałam to już co najmniej trzy razy, ale zawsze mogłam obejrzeć to po raz kolejny.
- Ale potem obejrzysz ze mną I że Cię nie opuszczę. - postawiłam warunek, który Louis niechętnie przyjął.
Leżałam pomiędzy nogami Louis'a i oglądałam film w międzyczasie pijąc herbatę. Rozkoszowałam się tym, że był ze mną i pachniał tak dobrze. Zawsze chciałam mieć kogoś kto będzie po prostu od tak. Zapyta się, jak minął mi dzień, czy poleży ze mną bez powodu. Podobało mi się to, jak jest teraz, ale paraliżował mnie strach, że to tylko tymczasowe. A kwestią czasu jest to, gdy pójdziemy w dwie różne strony świata.
Odchyliłam głowę do tyłu patrząc na twarz Louis'a, który też na mnie spojrzał. Zrobiłam dzióbek ustami, a on się schylił i mnie pocałował. Chciałabym zatrzymać ten moment na jakiś czas.
- Kiedy masz urodziny? - spytał nagle.
- Dwudziestego trzeciego lutego. - odpowiedziałam patrząc na niego.
- Tydzień po feriach wiosennych. - przyznał, a ja skinęłam głową.
- Ale wycieczka akurat wypada nam w jeden tydzień ferii.
- Wiem.
- Film Ci się znudził? - spytałam marszcząc brwi.
- Skończył się dobre piętnaście minut temu, ale nie zauważyłaś. - zaśmiał się, a ja spojrzałam na ekran laptopa i miał rację.
- Oh. - wydusiłam tylko. Nie wiedziałam, że potrafię, aż tak się zamyślić.
- Oglądamy drugi film?
- Nie. I tak nie umiem się skupić. - odpowiedziałam szerze z prawdą.
- Zauważyłem. - przytaknął mi. - Co zajmuje twoje myśli?
- Jeśli powiem, że Ty to będzie to bardzo dziwne? - mruknęłam pod nosem po kilku dłuższych sekundach.
- Nie. - poczułam, jak wzrusza ramionami. - Ale przestań mi schlebiać.
- Tak wiem. Twoje ego jest już wystarczająco duże. - prychnęłam wywracając oczami.
- Ała. Zabolało. - powiedział, ale nie przejęłam się tym, bo wiedziałam, że żartował. - Zaraz będę się zbierać, bo jest już dwudziesta czterdzieści pięć.
- Zostań. - poprosiłam mocniej się o niego opierając, żeby nie mógł wstać.
- A co jeśli twój ojciec mnie zobaczy? - spytał.
- Najwyżej przerobi Cię na mielonkę.
- Pocieszające.
- Poproszę babcię o alibi. - westchnęłam wstając z łóżka. - Nie ruszaj się nigdzie. - dodałam pokazując w jego kierunku palcem.
Zeszłam na dół, gdzie jak zwykle siedziała starsza kobieta z kieliszkiem wina i hiszpańskim telenowelami. Usiadłam obok niej.
- Mam Cię kryć, prawda?
- Kocham Cię. - uśmiechnęłam się w jej stronę.
- Oczywiście. - pokręciła głową z rozbawieniem, kiedy ją przytulałam. - Ale nic nie obiecuję. - krzyknęła za mną, gdy szłam już z powrotem do Louis'a na górę.
- Okej. Załatwione. - powiedziałam wchodząc do swojego pokoju.
- Co będziemy robić? - spytała przewracając się na brzuch.
- Co chcesz. - wzruszyłam ramionami.
Usiadłam na tyłku Louis'a i zaczęłam wyklepywać jakiś rytm na jego plecach. Potem zaczęłam masować jego ramiona. Louis w tym czasie wyjął swój telefon i mi go podał. Miałam włączyć jakąś piosenkę. Włączyłam Katy Perry, ponieważ uwielbiałam jej głos.
- Wygodnie mi tak. - przyznał po jakimś czasie Louis. - Ale obydwoje mamy korzyści. Ty dotykasz tych zajebistych ramiona. Wiele osób zazdrościłoby Ci z tego powodu.
- Dziękuję. - prychnęłam schodząc z niego.
- Nie obrażaj się. - westchnął. - Wiele osób zazdrościłoby mi z tego powodu, że tak zajebiste dłonie mnie dotykają. - dodał podnosząc się i pocałował mój policzek. Natomiast jego jedna dłoń jeździła po moim udzie.
Louis opierał się na swoich kolanach w rozkroku, a ja byłam pod nim. Zdjął swój czarny podkoszulek i na nowo się nachylił, a gdy chciał mnie pocałować to położyłam mu palec na ustach. Na schodach słyszałam kroki.
- Hailey! - głos mojego ojca rozniósł się po całym domu.
- Pod łóżko. - szepnęłam w kierunku Louis'a.
- Chyba sobie żartujesz. - zaśmiał się.
- A wyglądam?
Chłopak ze mną nie dyskutował tylko wsunął się pod mebel, a ja otworzyłam pierwszą lepszą książkę i udawałam, że czytam. Zrzuciłam jeszcze z łóżka podkoszulek chłopaka.
- Dobrze, że jesteś. - westchnął Benjamin otwierając drzwi od mojego pokoju.
- Mówiłam Ci, że dzisiaj nigdzie nie wychodzę. - powiedziałam zamykając książkę.
- Upewniam się po prostu. Cóż nie przeszkadzam. Czytaj dalej.
Zamknął drzwi, a ja głęboko odetchnęłam. Podeszłam do nich i zamknęłam je na klucz na wszelki wypadek. Natomiast Louis wyszedł spod łóżka i na nowo wróciliśmy na łóżko.
- Twój ojciec umie zabić nastrój. To bez wątpienia. - zachichotał Louis.
- Bardzo śmieszne. - wywróciłam oczami.
- Cóż dla mnie nie do końca. - powiedział kładąc się na łóżko. - Możesz na nowo mnie masować. To było przyjemne. - przyznał przeciągając się. W jego kręgosłupie strzyknęło kilka kręgów.
- Mam plan awaryjny na przyszłość. - parsknęłam siadając na jego tyłku. - Zostanę masażystką.
- Zawsze mogłabyś otworzyć salon w Manchesterze. - wyszeptał cicho.
- Czemu nie w Londynie? - spytałam masując jego ramiona. Mruknął przyjemnie i rozluźnił mięśnie.
- Bo ja będę w Manchesterze. - westchnął.
Zeszłam z niego i położyłam się obok niego na plecach. Obróciłam głowę w stronę Louis'a, a on zrobił to samo. Patrzyliśmy tak na swoje twarze przez dłuższą chwilę w ciszy. Starałam się zapamiętać każdy kawałeczek jego twarzy. Odcień jego oczu, kształt malinowych ust, czy choćby sposób w jaki się uśmiechając.
- Wiesz przecież, że nasze drogi się rozejdą. - oznajmiłam to jako pierwsza. - Możemy udawać, że tak nie będzie, że na zawsze będziemy razem, ale wiemy, że to bardzo złe kłamstwo. - dodałam starając się zachować neutralny wyraz twarzy.
- Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, czy aby nie wepchnąć sobie do gardła tą całą swoją szczerość? - spytał unosząc jeden kącik ust do góry.
Odpowiedziałam mu uśmiechem i lekkim kręcenie głowy.
- A szkoda.
- Mogłabym co innego wepchnąć do gardła, ale z pewnością jest za małe. - odgryzłam się.
- Nie wierzę, że to powiedziałaś. - zaśmiał się Louis z mojej marnej próby zniewagi.
- Cóż ja też. - odpowiedziałam szczerze.
- Mogę Cię przytulić? - spytał podnosząc się na rękach w taki sposób, że wyprostował łokcie.
- Po co pytasz skoro znasz odpowiedź?
- Dla pewności. - odparł i przybliżył się bliżej mniej.
Objął mnie ramieniem, a ja do niego przylgnęłam bez żadnych oporów. Schowałam głowę pod jego podbródkiem i przerzuciłem jedną nogę przez jego biodro. Włożył swój nos w moje włosy.
- Wąchasz moje włosy? - spytałam.
- Nie. - odpowiedział. - Ale powiedz czemu pachną jabłkiem?
Zaśmiałam się pod nosem z jego głupoty. Leżeliśmy tak przez jakiś czas, ale w końcu Louis'owi się znudziło i zaczął mnie całować w suta. Potem zaczął schodzić na moją szyję i dekolt. Zdjął moją bluzkę, więc zostałam w czarnym staniku.
Zadrżałam, gdy jego nos jeździł delikatnie po mojej skórze. Pocałował mój mostek pomiędzy piersiami, a potem zaczął całować mój brzuch i to był ten moment, kiedy chciałam się zakryć, ponieważ nadal nie osiągnęłam idealnej wagi, a Louis widzi ten tłuszcz. Przekręciłam się i chciałam zakryć kołdrą, ale chłopak przytrzymał moją dłoń.
- Przestań. - fuknął na mnie. - Jesteś piękna. - powiedział, a moje serce się rozpłynęło.
- Jesteś dobrym kłamcą. - zaśmiałam się chcąc wyjść z tej niezręcznej sytuacji.
- Nie lubię kłamać. - oznajmił i swoimi dłońmi zaczął rozpinać moje czarne spodnie, które zsunął z bioder.
Pocałował moją kobiecość przez materiał bielizny, a ja zadrżałam, bo to było takie nowe i inne. Po tym, jak wycałował moje uda to zdjął również moje majtki, a ja na pewno się zaczerwieniłam, bo był pierwszy i w pewien sposób cieszyłam się z tego, ale wstyd był zdecydowanie większy.
Louis spojrzał w moje oczy i nagle polizał długi pasek po mojej łechtaczce zahaczając o ten guziczek. Sprawiło to, że cała zadrżałam, ponieważ to było bardzo dobre. Louis robił swoje, a moje biodra zaczęły żyć własnym życiem i rwały się do góry. Więc chłopak położył swoje zimne dłonie na mojej skórze trzymając ją kurczowo, żebym się nie wierciła. Jego niebieskie oczy cały czas patrzyły w moje.
- Jesteś tak cholernie mokra. - mruknął wkładając we mnie jeden palec. Zgiął go kilka razy co sprawiło mi cholernie dużo przyjemności. - Tylko dla mnie. - dodał wkładając drugi palec.
Nie umiałam powstrzymać jęku i wplątałam swoje dłonie w jego miękkie włosy. Poczułam, jak w dole mojego brzucha buduje się napięcie, a mięśnie się zaciskają. Jego język rytmicznie poruszał się z jego palcami.
- Moja. - szepnął przyspieszając swoje ruchy, a ja po prostu jęknęłam może trochę za głośno i mocno wypchnęłam swoje biodra do góry.
- Lou kurwa. - wymamrotałam, gdy chłopak włożył swoje palce do ust i patrzył na mnie z uśmiechem. Naciągnęłam na siebie bieliznę i spodnie, a przez głowę włożyłam podkoszulek. Podeszłam do chłopaka i pocałowałam go w policzek.
Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam bardzo szybki prysznic, załatwiłam swoją potrzebę i umyłam zęby. Ubrałam czystą bieliznę i moją piżamę, którą był zwykły szary podkoszulek i czarne dresy. Wróciłam do swojego pokoju, a Louis poszedł do ubikacji obiecując, że będzie cicho.
Ja w tym czasie rozczesałam swoje włosy i spięłam je w kucyka wypuszczając kilka pasm włosów, abym nie wyglądała beznadziejnie. Odpisałam na WhatsApp w konferencji w której byli Jennifer, Blue, Caitlin i Niall. Pisali o orgazmach, a ja się zarumieniłam, bo właśnie przeżyłam swój pierwszy i to dzięki Louis'owi.
W tym momencie chłopak wrócił i zamknął za sobą drzwi na klucz. Położyliśmy się w łóżku, a ja nawet nie pamiętałam do końca, kiedy zasnęłam.
###
Hej kochani :)
Interpretacja książki "Duma i uprzedzenie" jest tylko moim wyobrażeniem, które prawdopodobnie jest nietrafne, ale cóż.
Tak czy inaczej mam nadzieję, że Wam się podoba, a co do rozdziału 14 to zaczęłam go pisać, ale idzie mi, jak krew z nosa, więc trochę chyba zaczekacie zwłaszcza, że dwa najbliższe tygodnie mam zawalone testami...
Przepraszam, zapraszam na It's only message honey! i miłego czytania xx

3 komentarze:

  1. Jej! W końcu się doczekałam! Rozdział świetny (z resztą jak zawsze ;P)👏👏👏
    Weź nawet nie pisz, że będę musiała długo czekać na 14! Może dostaniesz jakieś weny podczas nauki(mam nadzieję,że tak będzie) ;)
    Powodzenia z testami ;*. Trzymam kciuki, aby ci dobrze poszły ✊✊✊

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział ♥ Czekam na następny ^^ Z tymi testami to rozumiem, u mnie to samo :/ Powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń