POV's Lee
Dupek. Autentyczny opanowany dupek popijający lemoniadę z
denerwującym uśmiechem na twarzy. Przez całą kolację czułam pieprzony
rollercoaster w brzuchu, który rozjeżdżał fruwające motylki. Louis
wywołał w ciągu naszego trochę późnego posiłku minimum trzy zawały
mojego serca. Obserwowałam go uważnie próbując przewidzieć jego myśli.
Wiedziałam, że go tym denerwowałam, ale byłam ciekawa i nie pewna tego
co mi powie.
Mały płomyk nadziei tlił się w moim wnętrzu. Wierzyłam, że skoro
poszliśmy na kolację, która mogłaby być randką to może jednak jest
minimalna szansa na to, że on ma uczucia. Jednak obecnie drażnił się ze
mną tak, jak jego język, który wolno sunął po dolnej, malinowej
wardze. Chcąc specjalnie przedłużyć kolację zamówił jeszcze na deser
tiramisu, które pachniało kawą. Ohyda.
- Możesz przestać już odwalać tą szopkę? - spytałam trochę za wysokim głosem.
- Nie rozumiem o co Ci chodzi. - wzruszył ramionami specjalnie oblizując łyżeczkę.
- Oczywiście, że nie rozumiesz. - prychnęłam zagryzając wnętrze policzków.
Dobre piętnaście minut później usiedliśmy przy fontannie di Trevi
patrząc się w wodę. Dobrze wiedziałam, że czeka, aż zacznę rozmowę. W
końcu to ja go poganiałam nie dając mu do kończyć deseru.
- Możesz mi już powiedzieć, że niepotrzebnie zrobiłam sobie nadzieję?
- Hailey... - westchnął cicho chłopak.
- No co?
- Chciałem Ci powiedzieć, że Cię lubię. - otworzyłam szeroko oczy, a on uśmiechnął się prawdopodobnie patrząc na moją minę.
- Lubisz?
- To właśnie powiedziałem. - zaśmiał się lekko odchylając głowę do tyłu.
- I musiałeś odwalić to całe przedstawienie?
- Lubię również Cię denerwować.
- Czyli chcesz się bawić w friendzone? - spytałam chcąc się upewnić.
- Nie. - zaprzeczył kładąc rękę na moim kolanie. - Chcę żebyś w pewnym stopniu była moja.
- Mówiłam Ci już, że Cię nie rozumiem?
- Nie zrozum mnie źle, ale nie potrzebuję oficjalnego związku. Po
prostu chcę żebyś wiedziała, że jesteś moja. - wytłumaczył wyjmując w
międzyczasie paczkę papierosów. Zapalił jednego, a dym nikotynowy
uderzył w moją twarz.
- A czy Ty jesteś mój? - spytałam patrząc na jego kciuka, który zataczał małe kółeczka.
- A chcesz żebym był Twój?
- Zadałeś najgłupsze pytanie świata. - oznajmiłam podnosząc wzrok na jego twarz.
- Ty też. - wzruszył ramionami. - To oczywiste, że jestem Twój.
Nie umiałam powstrzymać uśmiechu, który powiększał się z każdą
sekundą. Praktycznie rzuciłam mu się na szyję. Usłyszałam tylko
zduszony śmiech Louis'a, a po chwili poczułam jego dłonie obejmujące
moje ciało. I przysięgam, że było to najlepsze uczucie i miejsce na
świecie.
&&&
Resztę wycieczki po Włoszech było niesamowicie. Byliśmy w Wenecji i
na plaży w San Marino. Jednak przez większość wycieczki zwracałam uwagę
na Louis'a, który niby był urokliwszy niż zwykle, ale coś go
zadręczało. Czułam to. Jednak za każdym razem zostałam zbyta
machnięciem ręki i zapewnieniami, że coś sobie ubzdurałam.
Następnie po siedemnastu godzinach w autokarze z Harry'm obok, który
śpiewał minimum połowę drogi byłam absolutnie wykończona. Gdy
podjechaliśmy pod trochę dziwny motel w którym mieliśmy się zatrzymać
na dwie nocy to od razu wyszłam z autokaru. Zabrałam swój bagaż, który
prawie pomyliłam, ponieważ było ciemno, a ja byłam praktycznie ślepa.
Caitlin poszła po kluczyk do naszego pokoju, a ja czekałam przy
schodach.
- Numer trzydzieści trzy. - zawyrokowała.
Jęknęłam lekko bo byłam prawie pewna, że to ostatnie piętro.
Zaczęłyśmy pomału szamotać się z naszymi bagażami po schodach. Obydwie
nie miałyśmy ani siły, ani chęci. W pewnym momencie uznałyśmy, że
możemy nawet spać na schodach.
- Pomóc Ci w czymś? - usłyszałam obok siebie głos Louis'a, który bez problemu szedł ze swoją walizką.
- Dam sobie radę. - odpowiedziałam ignorując jego sarkastyczny
uśmiech. Jednak w tym momencie puściłam walizkę, która stoczyła się na
drugie piętro. - Chociaż jeśli nadal oferujesz swoją pomoc to chętnie
ją przyjmę. - dodałam szybko.
Louis się tylko zaśmiał i odniósł swoją walizkę do pokoju. Za chwilę
wrócił i wziął mój bagaż wspinając się po schodkach. Gdy postawił to
dziadostwo przy moim tymczasowym łóżku to lekko się uśmiechnęłam w
ramach podziękowania.
- Może jakaś nagroda chociaż? - spytał przybierając swoją niegrzeczną minę, która mimo wszystko była pociągająca.
- Jak mogłam zapomnieć. - udałam zaskoczoną i podeszłam do niego.
Lekko stanęłam na palcach po czym polizałam językiem jego szorstki
policzek. - Dziękuję. - oznajmiłam opadając stopami na podłogę.
- Lizanie przybiera nowy wymiar. - zaśmiał się po czym pocałował mnie w usta. - Dobranoc.
- Dobranoc.
Zatrzasnęłam za nim drzwi i rezygnując z prysznica po prostu
przebrałam się w piżamę. Uznałam, że lepiej będzie, gdy rano wstanę
wcześniej i na spokojnie się ogarnę. Usnęłam natychmiastowo.
Szykowanie się na zwiedzanie miasta jest niesamowicie trudne.
Zwłaszcza, gdy zaspałaś na śniadanie i obudziło Cię pięciu chłopaków
dobijając się do drzwi. Nadal zastanawiam się, czy dziękować za to
Niall'owi, Harry'emu, Zayn'owi, Blue i Liam'owi. Niestety moje myśli
podczas dziesięciominutowego prysznica krążyły tylko w okół tego, gdzie
może podziewać się Louis. Gdy wyszłam już ubrana z mokrymi włosami
owiniętymi ręcznikiem to zobaczyłam Caitlin, która pakowała swoją
torebkę.
- Ciebie też spakowałam. - oznajmiła uśmiechając się do mnie lekko. - I wzięłam aparat fotograficzny.
- Aparat to podstawa. - zaśmiałam się wyjmując suszarkę z mojej walizki.
- Na moją obronę mogę powiedzieć, że mój instagram świeci pustkami. - powiedziała z wyrzutem odwracając przez ramię głowę.
- A zdjęcia z Włoszech? - spytałam wyłączając wtyczkę z kontaktu. Okazało się, że odcięłam telewizor.
- To było w tamtym tygodniu. - wzruszyła ramionami.
Nie odezwałam się, ale lekko zaśmiałam pod nosem. Starałam się
znaleźć sposób, aby moje włosy były suche jak najszybciej. Gdy wreszcie
uzyskałam odpowiedni efekt to tylko szybko przeczesałam je szczotką do
włosów. Zebrałam swoją torebkę i dżinsową kurtkę. Razem z Caitlin
urządziłyśmy wyścig, która szybciej będzie na dole przy autobusie.
Przegrałam.
Na szczęście nasi znajomi zajęli nam miejsca w tylnej części
autokaru. Cały dzień poświęciliśmy na Paryż. I może podobał mi się
długi spacer Polami Elezijskimi z Louis'em obok. I prawdopodobnie
skłamałam, gdy zapytał się, czy chcę coś zjeść, a na koniec wykręciłam
się z obiadokolacji tłumacząc się, że jestem zmęczona i absolutnie nie
głodna.
Mój spokój nie trwał długo, ponieważ do pokoju przyszedł Harry z
Niall'em, którzy zajęli moje łóżko. Spojrzałam na nich chcąc wyjaśnień,
ale jedyne co dostałam to poduszką prosto w twarz.
- Co jest kurwa? - spytałam odrzucając poduszkę, którą Niall złapał w locie.
- Po pierwsze Blue wywalił mnie z pokoju. - wyjaśnił Harry. - Jest z
Jennifer, a ja nie chciałem tego widzieć. Po drugie Louis kazał
przekazać naszej ekipie, że idziemy na maraton po klubach i spotykamy
się o dwudziestej drugiej pod tylnym wejściem.
- A co z nauczycielami?
- Cóż Louis może, a może nie widział, jak pani od francuskiego
pieprzyła się z wicedyrektorem, więc mamy wolny wieczór. - wzruszył
ramionami Niall biorąc z mojej półki lokówkę. - To dlatego Harry ma
takie ładne włosy?
- Spierdalaj. - fuknął Styles uderzając blondyna ręką w tył głowy.
- Mamy do wyjścia jeszcze dobre trzy godziny. - westchnęłam patrząc na ekran telefonu. - Co niby mam robić przez ten czas?
- Jestem w pokoju z Louis'em, więc tam się pieprzyć nie będziecie! - wykrzyknął Niall podnosząc rękę w geście, który mówił stop.
- Ha. ha. ha. W życiu się tak nie uśmiałam. - prychnęłam
przewracając oczami. - Znajdź sobie dziewczynę albo chłopaka, Niall. -
dodałam odkładając telefon na półkę.
- Ha. ha. ha. W życiu się tak nie uśmiałem. - zacytował mnie blondyn ocierając spod oka niewidzialną łezkę.
- Nie bądź taki mądry. - ostrzegłam go wstając z łóżka. - A teraz
nie chcę wyjść na niekulturalną, ale tam są drzwi. - uśmiechnęłam się
uroczo pokazując dłonią wyjście.
- Wyrzucasz nas? - załkał Harry wydymając dolną wargę. - Chodź Ni
znajdziemy sobie kogoś lepszego od tej wrednej dziewuchy! - wziął
blondyna za ramię i mocno pociągnął do góry.
- Powodzenia! - krzyknęłam za nimi, gdy byli już na korytarzu.
Wróciłam do pokoju i zamknęłam delikatnie drzwi. Odwróciłam się i
prawie dostałam zawału, gdy zobaczyłam, jak Louis wchodzi do pokoju
przez okno. Podeszłam i od razu mu pomogłam.
- Na litość boską istnieje coś takiego, jak drzwi. - oświadczyłam zamykając za nim okno.
- To nudne. - wzruszył lekceważąco ramionami.
- Oczywiście. Przecież lepiej utrudniać sobie życie.
- Nie przesadzaj.
Machnął ręką i położył się na moim łóżku. Założyłam ręce na
wysokości klatki piersiowej i spojrzałam na niego z wyrzutem, bo hej to
obecnie mój pokój, a nie lotnisko, żeby każdy sobie wchodził i
wychodził. Chociażby oknem.
- Louis?
- No nie patrz się tak. - jęknął przeciągle. - Tylko chodź się połóż. - dodał kiwając zachęcająco ręką.
- Czy ja wiem... - uniosłam jedną brew do góry. - Moje łóżko jest zajęte. Jakiś dziwny typ włamał mi się do pokoju przez okno.
- Nie dramatyzuj Lee.
- Okey. - przytaknęłam podchodząc do łóżka i z pełną satysfakcją
rzuciłam się na Louis'a. Jęknął z bólu i mojego ciężaru. - To teraz
powiedz mi jakim cudem zobaczyłeś panią od francuskiego i
wicedyrektora. - zaśmiałam się widząc zniesmaczoną minę Tomlinson'a.
- Niall chciał coś do jedzenia, więc poszedłem po jakieś chrupki do
automatu, bo miałem dość jego zrzędzenia. - przyznał Louis na chwilę
milknąc i marszcząc brwi. - I burczenia w brzuchu. - dodał, a ja po
prostu musiałam się zaśmiać, bo to idealnie opisywało blondyna.
- No tak. - wtrąciłam z uśmiechem i może trochę zaciągnęłam się jego zapachem z podkoszulka.
- Wracając automat się zepsuł, więc poszedłem do składziku
konserwatora, ale zastałem tam nauczycieli. Nie wiedziałem, że pani od
francuskiego umie tak głośno krzyczeć. - uśmiechnął się krzywo.
Prawdopodobnie przed oczami stanęła mu scena ze składziku.
- A co z Niall'em? - spytałam prawie płacząc ze śmiechu. - Dostał chrupki?
- Nah, zamówiłem mu pizzę, żeby nie jęczał.
- Fajnie. - ziewnęłam i zamrugałam kilka razy oczami tracąc prawidłowy zarys obrazu. - Obrazisz się, jeśli się trochę prześpię?
- Nie. Chętnie popatrzę. - uśmiechnął się lekko, a mi zrobiło się miło.
- Brzmi to przerażająco, ale podoba mi się.
&&&
Trafiliśmy do pierwszego klubu, który napotkaliśmy na drodze. Jego
francuska nazwa i kolorowe neony przyciągały większość nastolatków, więc
postanowiliśmy wejść tylko na chwilę. Blue poszedł zamówić drinki.
Natomiast Louis objął mnie ramieniem, gdy zajęliśmy jedną z
niezarezerwowanych lóż.
- Ładna bluzka. - skomentowała CoCo patrząc na moje odkryte ramiona.
Czarna opięta bluzka z długimi rękawami i ładnie wyeksponowanym
dekoltem. - Gdzie kupiłaś? Chciałam znaleźć podobną, ale nigdy nie
mogłam jej znaleźć.
- W naszej galerii na pierwszym piętrze. - odpowiedziałam z nieśmiałym uśmiechem. Było mi miło, że jej się podoba.
- Jest cudowna, ale wisi na Tobie. - szepnął mi do ucha Louis.
Otwarłam usta w geście oburzenia. Zamierzałam się bronić przed tym jakże
bezsensownym atakiem.
- Chyba sobie kpisz.
Rozejrzałam się dookoła patrząc, czy ktoś się nam przygląda, a co
gorsze przysłuchuje. Na szczęście każdy zajmował się sobą lub
przynajmniej nie nami. Od razu powróciłam do lustrowania twarzy Louis'a,
który za to nie spuścił ze mnie wzroku ani przez chwilę.
- Problem w tym, że nie kpię. - mruknął i zmrużył lekko oczy. - Ale w tym, że Ty nadal się odchudzasz.
- Nie prawda! - podniosłam ton głosu. - Absurdalny jesteś. - odebrałam od Blue drinka i od razu przystawiłam go do ust.
- Ile ważysz? - spytał przyglądając mi się.
- Co? - zakrztusiłam się kaszląc niemiłosiernie. Odstawiłam kieliszek na stół.
- Nie przesłyszałaś się. - odezwał się powoli i dobitnie. Od kiedy
jest z niego taki opanowany i opiekuńczy człowiek. - Ile ważysz?
- Wiesz, że nie należy pytać o to kobiety. - skarciłam go i spojrzałam z litością w oczach.
- Tak, jak o wiek, a mimo to pytamy. - warknął nieprzyjemnym głosem,
co oznaczało, że już go zdenerwowałam. Przewrócił oczami i sztucznie się
uśmiechnął. - Więc ile ważysz?
- Pięćdziesiąt trzy. - skłamałam. - Zadowolony? - prychnęłam wiercąc się. Czułam, jak jego ręka na moim barkach mnie pali.
- Kłamiesz Lee. - westchnął do mojego ucha cicho. Dla reszty
wyglądało pewnie to, jak gra wstępna. - Widziałem Twoje notatki w
telefonie. Serio, potrafisz zjeść tylko trzysta kalorii?
- To, aż trzysta kalorii. - mruknęłam zirytowana. Przymknęłam
delikatnie oczy i skrzywiłam się wiedząc, że jestem na przegranej
pozycji, a Louis wszystko wie.
- Miałaś zacząć jeść.
- Oh, nie patrz na mnie z wyrzutem podczas, gdy sam coś ukrywasz. -
fuknęłam oburzona zakładając dłonie na klatce piersiowej w
charakterystyczny, sukowaty sposób.
- Hailey...
- Tak, teraz to Hailey. - zaśmiałam się ukazując zęby. - Nie wiem
czym dla siebie jesteśmy i mam to gdzieś póki jesteś obok. Ale miejmy
jedną zasadę. Jeśli Ty nie jesteś wobec mnie okey to nie oczekuj tego
ode mnie.
- Lee...
- Idę zapalić. - stwierdziłam. - Ty możesz się chrzanić, kochanie.
Podeszłam do barierki z której był świetny widok na parkiet na dole,
gdzie przewijał się ciasny tłum ludzi. Odpaliłam papierosa w tym dusznym
miejscu i przysunęłam sobie bliżej białą popielniczkę. Czułam się podle
okłamując Louis'a, ale fakt, że on nie był lepszy poprawiał mi nastrój.
Chłopak podszedł do mnie i oparł się łokciami o barierkę. Nic nie mówił
po prostu wyjął z moich palców papierosa, a ja mu na to pozwoliłam.
Do następnego klubu dostaliśmy się chwilę przed północą, tak myślę.
Ilość wypitych shotów została już dawno zapomniana tak, jak ostatnie
zahamowania. Może właśnie dlatego razem z Caitlin tańczyłyśmy zaraz obok
DJ'a, który swoją drogą był nawet spoko. Jednak uznałyśmy, że trochę mu
potowarzyszymy.
Reszta zajęła się sobą. Dosłownie. Jen i Blue zniknęli zaraz po tym,
gdy mieli iść na chwilę do baru. Prawdopodobnie zniknęli w jednej z
kabin w łazience. Zayn razem z Liam'em, Louis'em i CoCo palili zioło
przed lokalem. Jedynie Harry z Niall'em bawili się z nami lub wyrywali
francuskie damy, jak to określili. Nawet się założyli, któremu
pierwszemu francuska piękność obciągnie.
- Idziemy się napić? - krzyknęła Cat w moją stronę. Pokiwałam twierdząco głową. Nie było sensu drzeć gardła.
Przepchnęłyśmy się do baru przez tłum nastolatków. Ja poprosiłam o
sok pomarańczowy, a Caitlin zaczęła prowadzić flirt z jakimś kolesiem,
który łudząco przypominał Harry'ego. Jedynie jego tatuaż wystający spod
podkoszulka i brązowe oczy były dowodem, że to nie nasz Harry. Gdy
dostałam swój napój to pomału go sączyłam. Chwila odpoczynku dobrze mi
zrobi.
- Poradzisz sobie sama? - spytałam dokładnie
patrząc na chłopaka obok mojej przyjaciółki. - Muszę iść do Louis'a. -
dodałam widząc go w towarzystwie znajomej brunetki o imieniu Jessica.
- Jasne, dokop jej. - zaśmiała się i pokazała mi uniesiony kciuk.
Wstałam
z miejsca zabierając mój sok pomarańczowy i skierowałam się do loży
którą zajmowaliśmy. Moje oczy dokładnie lustrowały moment, kiedy ta
cholerna wywłoka, która zrujnowała moją psychikę kładła swoją dłoń na
klatce mojego Louis'a. Oh, już prawie zapomniałam o tym, że ona również pojechała na tą wycieczkę.
Zignorowałam
faceta, który chciał ze mną zatańczyć oraz to, że potknęłam się o jakąś
dziewczynę, która była już w kiepskim stanie. Zayn widząc mój wzrok
ustąpił mi miejsca co dobrze się składało, ponieważ siedział zaraz koło
Tomlinson'a. Lekko się uśmiechnęłam do mulata po czym z pełną
premedytacją i chorą satysfakcją usiadłam okrakiem na kolanach Louis'a.
Zaczęłam go całować niechlujnie, zachłannie i absolutnie gorąco.
Odsunęłam się szybko patrząc najpierw na dyszącego chłopaka, a po chwili
na Jessicę Campbell, która była co najmniej zdziwiona moim zachowaniem.
-
Spływaj stąd póki nie ma CoCo, która nie powstrzyma mnie od tego, żebym
wyrwała Ci połowę włosów z głowy. - wysyczałam przez zęby patrząc się
dokładnie w głąb jej oczu.
- To słodkie. - zachichotała po chwili przybierając minę typowej dziuni. - Chodź na chwilę pogadać, kotku. - dodała prowokująco.
Obydwie
wstałyśmy z miejsc gotowe wyjść na taras, gdzie nie musiałybyśmy na
siebie wrzeszczeć, żeby cokolwiek usłyszeć. Widziałam zaniepokojony, jak
i zjarany wzrok Louis'a, który również podniósł się z czarnej kanapy.
- Hailey, nie rób tego. - ostrzegł mnie chcąc położyć swoją dłoń na moim ramieniu.
- Zamknij się i nawet nie waż się za nami iść. - warknęłam w jego stronę. - Załatwię to sama.
Od
razu zapaliłyśmy papierosa, gdy tylko chłodne powietrze w nas uderzyło.
Tutaj było zdecydowanie zimniej niż we Włoszech. Mierzyłyśmy się
wzrokiem co chwilę.
- Zdziwiło mnie to, że jesteście
ze sobą. - stwierdziła po dwóch minutach. - W życiu nie
podejrzewałabym, że Louis ustatkuje się. I to z Tobą. - dodała i mimo
jej uroczego uśmiechu, czułam kpinę w jej głosie.
- Mnie dziwiło jaką suką trzeba być, żeby sypiać z chłopkiem, który podoba się Twojej najlepszej przyjaciółki, huh?
-
Oh, złotko nie bądź śmieszna. - zaśmiała się poprawiając swoje ładne,
długie brązowe włosy. - Louis podoba się co najmniej połowie lasek od
nas ze szkoły. To ten typ faceta, który zwraca na siebie uwagę samym
tym, że istnieje. Dobrze o tym wiesz.
- Wiem. -
przyznałam, bo cóż miała rację. - Powiedz mi o czym chciałaś ze mną
dokładnie porozmawiać? Nie uśmiecha mi się marnować czasu na Twoje
gierki.
- No tak. - uśmiechnęła się. Nie lubiłam tego, że
cały czas się przy mnie śmiała. Było to nadzwyczaj irytujące. -
Ostatnio kochałaś moje gierki.
- Tak, były cudowne. - parsknęłam nie powstrzymując się od przewrócenia gałkami ocznymi.
-
Hey, powinnaś mi dziękować. - stwierdziła, a ja zdziwiona otworzyłam
szerzej oczy i uniosłam brwi. - Przynajmniej schudłaś i wyglądasz
nieźle.
I nie powinnam z tego powodu się cieszyć, ale poczułam się lepiej.
- Dzięki.
-
Tak, czy inaczej. - machnęła lekceważąco dłonią w ten swój wyrachowany
sposób. - Louis mi się podoba i czy chcesz, czy nie kiedyś go zdobędę.
Nie ważne jakim i czyim kosztem. Zrobię to, więc ciesz się teraz póki
możesz swoim szczęściem.
- Aww. - uśmiechnęłam się słodko
w jej sposób. Uznałam, że najlepiej jest grać jej własną bronią. - To
słodkie, że tak uważasz, kochanie. Ale wiesz, że Louis'owi znudziły się
łatwe dziwki. I musiałabyś go nieźle upić, żeby chociaż na Ciebie
spojrzał.
- Może tak zrobię. - mrugnęła mi i z uśmiechem upuściła niedopałek na beton, a dym wypuściła w moją twarz.
- Powodzenia. - prychnęłam odwracając się na pięcie i wracając do środka lokalu.
Usiadłam
obok Louis'a, który przyglądał mi się badawczo, ale nic nie powiedział.
Po prostu wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę parkietu. Nie byłam
chętna do tańczenia, ale on miał na to sposób. Stanął za moim plecami,
które docisnął do swojej klatki piersiowej. Jego usta znajdowały się na
mojej szyi co było cholernie dobrym uczuciem.
- Co Ci powiedziała? - wyszeptał wystarczająco głośno, że usłyszałam.
- A czy to ważne? - spytałam ocierając się o niego.
-
Nie. - sapnął. - Nie teraz. - dodał, a jego dłonie znalazły się na
moich biodrach powodując przyjemne dreszcze i uczucie w podbrzuszu.
Odwróciłam się do niego przodem. Nie przeszkadzało mu to, gdy jego ręce
zsunęły się na tyłek, a moje usta zetknęły się z jego malinowymi
wargami.
- Po prostu obiecaj, że jeśli mnie zostawisz to
nie dla Jess. - poprosiłam, gdy zahaczyłam ręce na jego szyi, a moje
palce bawiły się jego włosami.
- Nie lubię obietnic.
- Tą musisz polubić. - wzruszyłam bezproblemowo barkami.
- Niech Ci będzie, obiecuję Lee.
- Cieszy mnie to.
- Świetnie.
- Świetnie.
Znów poczułam się, jak w szkolnym areszcie myśląc, że przecież znany Louis Tomlinson nie może być, aż taki zły, jak każdy mówi.
###
Cześć, wybaczcie, ale moja wen lubi brać wolne.
Mam nadzieję, że Wam się podoba, a następny rozdział dodam szybciej.
Kocham Was!
#Lucky.
A już myślałam że umarłaś kobieto :P
OdpowiedzUsuńRozdział zarąbisty i czekam na next :*
Jak zawsze świetny rozdział...
OdpowiedzUsuńJa ich już nie rozumiem, ale ok 😂
Czekam na next z niecierpliwością!
*Od kilku tygodni fanka tw bloga*
Pozdrawiam i życzę weny..
Kocham ♥
OdpowiedzUsuńHello rozdział teraz bo nie mogę się doczekać!! :P ;D
OdpowiedzUsuń