" Oryginalność."
Zoey
Wigilia
to czas przyjemny i rodzinny, prawda? Więc czemu moja wyglądała jakbym
oglądała rodzinę Adamów, komisariat oraz American Horror Story w
jednym? Cóż może dlatego, że sami jesteśmy rodziną Adamsów tylko, że z
innym nazwiskiem. Mój ojciec od trzech tygodni przesłuchuje mnie na
temat Tomlinson'a o czym nie zapomniał zrobić przy stole. Najlepsza była
Daisy, gdy spytała się czy nadal przychodzi do mnie w nocy, bo
słyszała, jak ostatnio wchodził. Wtedy mój ojciec dostał szału, który nieumiejętnie
zakrył. American Horror Story zrobiło się wtedy, gdy w wiadomościach
puścili, że Alison Cook podcięła sobie żyły w swoim pokoju w Vermood, ukradzionym
nożem ze stołówki. Na ścianie wydrapała przepiękny koślawy napis, że
nadal kocha Louis'a. Z mojego życia oficjalnie można zrobić
najdziwniejszy serial świata. Dodając do tego jeszcze psychicznych
przyjaciół oraz wulgaryzmy i pornografię.
Wracając mój ojciec łaskawie wreszcie puścił mnie do Tomlinson'a, gdzie wszyscy spotykamy się, aby upić się i obdarować siebie nawzajem prezentami. Rodzice chłopaka uznali, że święta spędzą we Francji, a Rachel zostawią u dziadków w Londynie. Louis uznał, więc że można upić się u niego.
Razem z pudełkami opakowanymi w ten sam papier wparowałam do domu obok i od razu zostawiłam pudełka pod choinką.
- Miło, że jesteś. - usłyszałam głos Louis'a, więc podniosłam głowę i spojrzałam na niego przez ramię. - Miło, że nadal się schylasz, bo Twój tyłek wyglądała całkiem nieźle.
- Całkiem nieźle? - spytałam prostując się oraz odwracając do niego przodem.
- Reszty jeszcze nie ma, a Ty weszłaś bez pukania, więc chociaż pomóż mi naszykować alkohol i przekąski. - mruknął odwracając się w stronę kuchni do której wszedł.
- Zmianę tematu masz opracowaną, jak widzę. - westchnęłam wywracając oczami. - Uroczo.
- Nie gadaj. Rób.
- Robię. - syknęłam i weszłam do kuchni, gdzie Louis ustawiał alkohol, głównie wino na blacie. Uznałam, że nasypię przeróżnych przekąsek do misek. Cały czas milczeliśmy, a jedynie cicha świąteczna piosenka grała w tle. W przeciwieństwie do nastroju, który nie był ani trochę świąteczny.
- Przepraszam. - usłyszałam głos Louis'a, ale uznałam, że nie warto reagować. - Słyszysz?
- Nie gadaj. Rób. - zacytowałam go uśmiechając się pod nosem, bo dobrze wiedziałam, że go to zdenerwowało. Usłyszałam jak butelka wina przeturlała się trochę po blacie, aż w końcu się zatrzymała.
Odwróciłam głowę w kierunku chłopaka, który stał z rękami zawiniętymi w koszyczek na klatce piersiowej. Jego twarz była mocno zaciśnięta, dzięki czemu jego kości policzkowe, były jeszcze bardziej wydatne.
- Nie pogrywaj ze mną. - warknął ostro na co ja powstrzymywałam się, aby nie wybuchnąć śmiechem, ale w końcu nie wytrzymałam. - Śmieszy Cię to? - spytał z błyskiem w swoich niebieskich oczach.
- Nie w ogóle. - zakpiłam wywracając oczami. Chwilę potem moje biodra były chwycone przez ręce Louis'a i dociśnięte do blatu kuchennego.
- Nadal Cię to bawi? Nie sądzę. - dopowiedział i nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć to pocałował mnie w usta. Oparłam głowę na jego ramieniu delikatnie przymykając oczy i w tym momencie zadzwonił dzwonek.
- Idź i otwórz gospodarzu. - uśmiechnęłam się i z powrotem odwróciłam w stronę przekąsek.
- Jasne. - powiedział i wyszedł z kuchni uprzednio klepiąc mnie w tyłek za co chciałam go zabić, ale na to jeszcze jest czas, prawda?
Wszyscy siedzieliśmy koło dużej choinki i rozpalonym kominku, a w dłoniach trzymaliśmy po kieliszku wina. Zayn właśnie mówił, że bardzo się cieszy, że Jake przyjedzie na Sylwestra. O wiele mniej cieszył się Nick, który leżał na moich kolanach.
- Daję dziesięć dolców, że oni w końcu się połkną. - zaśmiał się Liam i skinął głową w stronę Katie, która siedziała na kolanach swojego chłopaka albo przyjaciela od macania, Niall'a.
- Ja daję piętnaście, że nawet jeśli się połkną to potem wyplują i nadal będę wymieniać ślinę. - dodałam, a Black rzuciła we mnie poduszką po omacku.
- Nie prawda. - zaprotestowała, gdy wreszcie oderwała się od Horana.
- Czyżby? Ślinicie się cały czas. - zauważyła Libby.
- Harry przeleć Star, bo zaczyna gwiazdorzyć. Brakuje jej porządnego seksu. - powiedział Niall marszcząc brwi i patrząc na Loczka z otwartymi ustami udawał orgazm.
- Czas na prezenty. - ucieszył się Zayn przerywając wrogie spojrzenie Styles'a i głupie uśmieszki Niall'a.
Louis podszedł do choinki i zaczął roznosić podpisane prezenty, które były skromne no, ale sorry niektórzy z nas nie śpią na pieniądzach. Uznaliśmy, że liczy się gest.
Wyszło na to, że dostałam czarną czapkę beanie od Liam'a, bransoletkę ze srebrną koniczynką od Katie, sukienkę oraz onesie od Libby i Brie, obudowę na telefon od Zayn'a, płytę 5SOS od Harry'ego oraz słuchawki do telefonu i paczkę prezerwatyw od Niall'a. Louis natomiast każdemu dał koszulkę z głupim tekstem. Tak, mój napis głosił " Cierpię na KLTKCMPNASNP." Pod napisem było zdjęcie Louis'a.
- Co to znaczy? - spytałam patrząc na niego z uniesioną brwią.
- Kocham Louis'a Tomlinsona, który cholernie mnie pociąga no, ale się nie przyznam. - od powiedział patrząc na mnie z cieniem uśmiechu, jakby to było oczywiste. Wywróciłam jedynie oczami na jego głupotę.
Później każdy ubrał koszulkę od Tomlinsona i z winem oraz krążącym ziołem po pokoju spędzaliśmy święta i czuliśmy ten klimat świąt. Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi to oczywiście, że ja musiałam iść otworzyć.
Uchyliłam drewnianą powłokę i zobaczyłam Alison. Zawrot głowy był widoczny i w pierwszej chwili chciałam krzyknąć po resztę, ale brązowowłosa położyła palec na ustach, które rozciągnęły się w półuśmiechu, kiedy zobaczyła moją bluzkę. Odruchowo założyłam ręce na piersi.
- To twoje prawdziwe włosy? - spytałam choć na usta cisnęło mi się inne pytanie. Jakim cudem Ty do cholery żyjesz?
- Tak. Przyszłam po coś innego. - odpowiedziała, a z jej ust nadal nie schodził uśmiech.
- Po co?
- Chciałam porozmawiać, ale tylko z Tobą. - oznajmiła i oparła się o framugę drzwi. Uniosłam zdziwiona brwi. - Wiesz, że miłość zamienia się w chorobę, gdy jest w niej za dużo szantażu...
- Nie wiem o czym Ty bredzisz.
- Wiem. Jesteś za głupia.
- Dobra. Jakim cudem Ty kurwa nadal żyjesz, przecież w wiadomościach było, że podcięłaś sobie żyły. - wypaliłam w końcu i przyjrzałam się jej uważnie.
- Sfałszowałam własną śmierć. Od dzisiaj jestem Kiera Fannenberg. - uśmiechnęła się.
- Dobra, czego chcesz?
- Skoro wróciłam, a Ty wyjeżdżasz to powiem Ci, żebyś zapomniała o swoim chłopaczku, bo zamierzam zająć Twoje miejsce, słońce. Nie będzie to trudne skoro będziesz na innym kontynencie. - powiedziała z kpiącym uśmieszkiem. Wtedy przyplątał się do przedpokoju Louis, gdy zobaczył Alison to promiennie się uśmiechnął.
- Witaj Kiera. - zaczął. Oh, czyli wszystko słyszał. - Dobrze wiesz, że nie zajmiesz jej miejsca, jej chłopaczek zadzwonił już po gliny. - dokończył Tomlinson z promiennym uśmiechem.
- Jak nie tutaj to najwyżej wyjadę do LA. - mrugnęła do mnie okiem, a następnie odwróciła się i odeszła w sobie tylko znanym kierunku.
- To było cholernie dziwne. - odezwałam się wreszcie. Louis wzruszył tylko ramionami i wszedł z powrotem do środka, a ja za nim zamykając drzwi na trzy spusty.
- Czuję Ducha Ziołowych Świąt. - zaśmiał się Niall i spadł z fotela, a Black położyła na nim swoje nogi, jak na podnóżku.
Wracając mój ojciec łaskawie wreszcie puścił mnie do Tomlinson'a, gdzie wszyscy spotykamy się, aby upić się i obdarować siebie nawzajem prezentami. Rodzice chłopaka uznali, że święta spędzą we Francji, a Rachel zostawią u dziadków w Londynie. Louis uznał, więc że można upić się u niego.
Razem z pudełkami opakowanymi w ten sam papier wparowałam do domu obok i od razu zostawiłam pudełka pod choinką.
- Miło, że jesteś. - usłyszałam głos Louis'a, więc podniosłam głowę i spojrzałam na niego przez ramię. - Miło, że nadal się schylasz, bo Twój tyłek wyglądała całkiem nieźle.
- Całkiem nieźle? - spytałam prostując się oraz odwracając do niego przodem.
- Reszty jeszcze nie ma, a Ty weszłaś bez pukania, więc chociaż pomóż mi naszykować alkohol i przekąski. - mruknął odwracając się w stronę kuchni do której wszedł.
- Zmianę tematu masz opracowaną, jak widzę. - westchnęłam wywracając oczami. - Uroczo.
- Nie gadaj. Rób.
- Robię. - syknęłam i weszłam do kuchni, gdzie Louis ustawiał alkohol, głównie wino na blacie. Uznałam, że nasypię przeróżnych przekąsek do misek. Cały czas milczeliśmy, a jedynie cicha świąteczna piosenka grała w tle. W przeciwieństwie do nastroju, który nie był ani trochę świąteczny.
- Przepraszam. - usłyszałam głos Louis'a, ale uznałam, że nie warto reagować. - Słyszysz?
- Nie gadaj. Rób. - zacytowałam go uśmiechając się pod nosem, bo dobrze wiedziałam, że go to zdenerwowało. Usłyszałam jak butelka wina przeturlała się trochę po blacie, aż w końcu się zatrzymała.
Odwróciłam głowę w kierunku chłopaka, który stał z rękami zawiniętymi w koszyczek na klatce piersiowej. Jego twarz była mocno zaciśnięta, dzięki czemu jego kości policzkowe, były jeszcze bardziej wydatne.
- Nie pogrywaj ze mną. - warknął ostro na co ja powstrzymywałam się, aby nie wybuchnąć śmiechem, ale w końcu nie wytrzymałam. - Śmieszy Cię to? - spytał z błyskiem w swoich niebieskich oczach.
- Nie w ogóle. - zakpiłam wywracając oczami. Chwilę potem moje biodra były chwycone przez ręce Louis'a i dociśnięte do blatu kuchennego.
- Nadal Cię to bawi? Nie sądzę. - dopowiedział i nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć to pocałował mnie w usta. Oparłam głowę na jego ramieniu delikatnie przymykając oczy i w tym momencie zadzwonił dzwonek.
- Idź i otwórz gospodarzu. - uśmiechnęłam się i z powrotem odwróciłam w stronę przekąsek.
- Jasne. - powiedział i wyszedł z kuchni uprzednio klepiąc mnie w tyłek za co chciałam go zabić, ale na to jeszcze jest czas, prawda?
Wszyscy siedzieliśmy koło dużej choinki i rozpalonym kominku, a w dłoniach trzymaliśmy po kieliszku wina. Zayn właśnie mówił, że bardzo się cieszy, że Jake przyjedzie na Sylwestra. O wiele mniej cieszył się Nick, który leżał na moich kolanach.
- Daję dziesięć dolców, że oni w końcu się połkną. - zaśmiał się Liam i skinął głową w stronę Katie, która siedziała na kolanach swojego chłopaka albo przyjaciela od macania, Niall'a.
- Ja daję piętnaście, że nawet jeśli się połkną to potem wyplują i nadal będę wymieniać ślinę. - dodałam, a Black rzuciła we mnie poduszką po omacku.
- Nie prawda. - zaprotestowała, gdy wreszcie oderwała się od Horana.
- Czyżby? Ślinicie się cały czas. - zauważyła Libby.
- Harry przeleć Star, bo zaczyna gwiazdorzyć. Brakuje jej porządnego seksu. - powiedział Niall marszcząc brwi i patrząc na Loczka z otwartymi ustami udawał orgazm.
- Czas na prezenty. - ucieszył się Zayn przerywając wrogie spojrzenie Styles'a i głupie uśmieszki Niall'a.
Louis podszedł do choinki i zaczął roznosić podpisane prezenty, które były skromne no, ale sorry niektórzy z nas nie śpią na pieniądzach. Uznaliśmy, że liczy się gest.
Wyszło na to, że dostałam czarną czapkę beanie od Liam'a, bransoletkę ze srebrną koniczynką od Katie, sukienkę oraz onesie od Libby i Brie, obudowę na telefon od Zayn'a, płytę 5SOS od Harry'ego oraz słuchawki do telefonu i paczkę prezerwatyw od Niall'a. Louis natomiast każdemu dał koszulkę z głupim tekstem. Tak, mój napis głosił " Cierpię na KLTKCMPNASNP." Pod napisem było zdjęcie Louis'a.
- Co to znaczy? - spytałam patrząc na niego z uniesioną brwią.
- Kocham Louis'a Tomlinsona, który cholernie mnie pociąga no, ale się nie przyznam. - od powiedział patrząc na mnie z cieniem uśmiechu, jakby to było oczywiste. Wywróciłam jedynie oczami na jego głupotę.
Później każdy ubrał koszulkę od Tomlinsona i z winem oraz krążącym ziołem po pokoju spędzaliśmy święta i czuliśmy ten klimat świąt. Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi to oczywiście, że ja musiałam iść otworzyć.
Uchyliłam drewnianą powłokę i zobaczyłam Alison. Zawrot głowy był widoczny i w pierwszej chwili chciałam krzyknąć po resztę, ale brązowowłosa położyła palec na ustach, które rozciągnęły się w półuśmiechu, kiedy zobaczyła moją bluzkę. Odruchowo założyłam ręce na piersi.
- To twoje prawdziwe włosy? - spytałam choć na usta cisnęło mi się inne pytanie. Jakim cudem Ty do cholery żyjesz?
- Tak. Przyszłam po coś innego. - odpowiedziała, a z jej ust nadal nie schodził uśmiech.
- Po co?
- Chciałam porozmawiać, ale tylko z Tobą. - oznajmiła i oparła się o framugę drzwi. Uniosłam zdziwiona brwi. - Wiesz, że miłość zamienia się w chorobę, gdy jest w niej za dużo szantażu...
- Nie wiem o czym Ty bredzisz.
- Wiem. Jesteś za głupia.
- Dobra. Jakim cudem Ty kurwa nadal żyjesz, przecież w wiadomościach było, że podcięłaś sobie żyły. - wypaliłam w końcu i przyjrzałam się jej uważnie.
- Sfałszowałam własną śmierć. Od dzisiaj jestem Kiera Fannenberg. - uśmiechnęła się.
- Dobra, czego chcesz?
- Skoro wróciłam, a Ty wyjeżdżasz to powiem Ci, żebyś zapomniała o swoim chłopaczku, bo zamierzam zająć Twoje miejsce, słońce. Nie będzie to trudne skoro będziesz na innym kontynencie. - powiedziała z kpiącym uśmieszkiem. Wtedy przyplątał się do przedpokoju Louis, gdy zobaczył Alison to promiennie się uśmiechnął.
- Witaj Kiera. - zaczął. Oh, czyli wszystko słyszał. - Dobrze wiesz, że nie zajmiesz jej miejsca, jej chłopaczek zadzwonił już po gliny. - dokończył Tomlinson z promiennym uśmiechem.
- Jak nie tutaj to najwyżej wyjadę do LA. - mrugnęła do mnie okiem, a następnie odwróciła się i odeszła w sobie tylko znanym kierunku.
- To było cholernie dziwne. - odezwałam się wreszcie. Louis wzruszył tylko ramionami i wszedł z powrotem do środka, a ja za nim zamykając drzwi na trzy spusty.
- Czuję Ducha Ziołowych Świąt. - zaśmiał się Niall i spadł z fotela, a Black położyła na nim swoje nogi, jak na podnóżku.
Katie
Wyszliśmy od Louis'a przed północą, aby mógł posprzątać w czym niby pomoże mu Zoey co oczywiście skończy się pewnie dzikim seksem na kuchennym blacie, ale nie ważne. Szłam z najaranym Horan'em do domu co było niezmiernie trudne.
- Katie chodź do mnie. Rodzice pojechali na pasterkę, więc nikt nie będzie o nic pytał. - powiedział Niall, gdy przeszliśmy już na drugą stronę ulicy.
- Czemu nie. Lepsze to niż słuchanie jaki to Wayne jest idealny. - wzruszyłam ramionami i poszliśmy razem do domu blondyna.
Zrobiłam dwie gorące herbaty i poszłam do pokoju chłopaka, gdzie Horan wracał już do siebie. Dobra może nie wracał do siebie, ale sam umiał sobie podpalić papierosa, co znaczyło, że jest lepiej niż gorzej.
- Czuję wszystkie dźwięki. - zaśmiał się blondyn kładąc się na łóżku.
- Jak tak dalej pójdzie to powinieneś chyba wylądować na jakimś odwyku. - powiedziałam unosząc wysoko brwi i kiwając lekko głową. Niall zgasił peta i pociągnął mnie za rękę, abym położyła się obok niego.
- Nie przesadzaj. - machnął lekceważąco ręka. Leżeliśmy chwilę w ciszy, a jedynym źródłem światła były lampki choinkowe porozwalane na parapecie Niall'a. Zastanawiałam się, jak to będzie gdy Zoey wyjedzie do tej
- Wiesz, że w nowym roku wszystko wróci do normalności? Ty znowu będziesz spoza mojej ligi, a ja zostanę sama. Nawet bez Zoey. - powiedziałam smutno i zagryzłam dolną wargę. - Słyszysz?
Jedyne co mi odpowiedziało to chrapanie. Normalnie już wszystko zaczyna wracać do tego, co było. Mam nadzieje, że chociaż ta blondowłosa dziewczynka się wyśpi.
- Czuję wszystkie dźwięki. - zaśmiał się blondyn kładąc się na łóżku.
- Jak tak dalej pójdzie to powinieneś chyba wylądować na jakimś odwyku. - powiedziałam unosząc wysoko brwi i kiwając lekko głową. Niall zgasił peta i pociągnął mnie za rękę, abym położyła się obok niego.
- Nie przesadzaj. - machnął lekceważąco ręka. Leżeliśmy chwilę w ciszy, a jedynym źródłem światła były lampki choinkowe porozwalane na parapecie Niall'a. Zastanawiałam się, jak to będzie gdy Zoey wyjedzie do tej
- Wiesz, że w nowym roku wszystko wróci do normalności? Ty znowu będziesz spoza mojej ligi, a ja zostanę sama. Nawet bez Zoey. - powiedziałam smutno i zagryzłam dolną wargę. - Słyszysz?
Jedyne co mi odpowiedziało to chrapanie. Normalnie już wszystko zaczyna wracać do tego, co było. Mam nadzieje, że chociaż ta blondowłosa dziewczynka się wyśpi.
***
Nie miałam pojęcia, że Louis na prawdę wynajmie jeden z lepszych klubów i tam urządzi świetną imprezę, aby pożegnać stary rok. Oh, no i również Zoey, która za dwa dni ma samolot.
Muzyka dudniła przyjemnie w uszach, a basy było można wyczuć nie tylko w swoim ciele, ale także w powietrzu. Neonowe kolory świecił w mrokach klubu, który był już przesiąknięty zapachem nikotyny oraz alkoholu. Nie wspominając już o zapachu spoconych ciał i hormonów przesiąkniętych seksem. O Boże, chyba właśnie zmieniam się w Louis'a lub Liam'a.
- Wreszcie przyszedł nasz organizator! - wykrzyczał Horan, który od razu wstał z kanapy z kieliszkiem wódki i podszedł do szatyna się przywitać. Zoey wyjęła kieliszek z dłoni Niall'a i szybko wypiła jego zawartość.
- Miło Cię widzieć. - powiedziałam, gdy Green podawała mi szklankę, która stała na stole wypełniona na pewno jakimś trunkiem. Natomiast dla siebie zatrzymała inną szklankę.
- Serio? - spytała kpiąco. - Mi jakoś nie chce się Ciebie widzieć po raz ostatni. - dodała i bez zawahania wypiła szklankę krzywiąc się lekko.
- Hej, idiotko. Przecież się mnie tak łatwo nie pozbędziesz. Wiem, że to brzmi banalnie, chujowo i prawie, jak związek na odległość, ale będziemy do siebie pisać i rozmawiać na skype.
- Faktycznie brzmi banalnie i chujowo. - zaśmiała się po chwili Zoey. - Zamierzam się dzisiaj upić, upalić i wytańczyć, więc na początek chodźmy tańczyć. - dodała ciągnąc mnie za rękę w stronę parkietu.
Muzyka dudniła przyjemnie w uszach, a basy było można wyczuć nie tylko w swoim ciele, ale także w powietrzu. Neonowe kolory świecił w mrokach klubu, który był już przesiąknięty zapachem nikotyny oraz alkoholu. Nie wspominając już o zapachu spoconych ciał i hormonów przesiąkniętych seksem. O Boże, chyba właśnie zmieniam się w Louis'a lub Liam'a.
- Wreszcie przyszedł nasz organizator! - wykrzyczał Horan, który od razu wstał z kanapy z kieliszkiem wódki i podszedł do szatyna się przywitać. Zoey wyjęła kieliszek z dłoni Niall'a i szybko wypiła jego zawartość.
- Miło Cię widzieć. - powiedziałam, gdy Green podawała mi szklankę, która stała na stole wypełniona na pewno jakimś trunkiem. Natomiast dla siebie zatrzymała inną szklankę.
- Serio? - spytała kpiąco. - Mi jakoś nie chce się Ciebie widzieć po raz ostatni. - dodała i bez zawahania wypiła szklankę krzywiąc się lekko.
- Hej, idiotko. Przecież się mnie tak łatwo nie pozbędziesz. Wiem, że to brzmi banalnie, chujowo i prawie, jak związek na odległość, ale będziemy do siebie pisać i rozmawiać na skype.
- Faktycznie brzmi banalnie i chujowo. - zaśmiała się po chwili Zoey. - Zamierzam się dzisiaj upić, upalić i wytańczyć, więc na początek chodźmy tańczyć. - dodała ciągnąc mnie za rękę w stronę parkietu.
Louis
Energia Zoey była wymuszona i praktycznie wyczuwalna na każdym możliwym kroku. Mimo, że obecnie tańczyła razem z Katie na parkiecie do utraty tchu nadal dało się to wyczuć. Nie wspomnę już o tym, że większość kolesiów patrzyła się na ich tyłki i biust dzięki czemu nie tylko ja dostawałem szału, ale również Niall. To miłe, że nie byłem sam.
- Idę do Kat. - syknął blondyn i poleciał, jak na skrzydłach do dziewczyny, aby klepnąć ją w tyłek i pocałować w szyję. Zoey widząc to od razu podeszła do grupki jakiś innych dziewczyn i zaczęła ruszać biodrami. Jednak po chwili tańczyła z jakimś kolesiem. Uznałem, że nie będę gorszy, więc od razu wziąłem jakąś dziewczynę do tańca. Dziewczyna ruszała się naprawdę dobrze i wiedziała co robić na parkiecie.
Piosenka zmieniła się na wolniejszą, więc postanowiłem teraz z czystą premedytacją poobmacywać Zoey na parkiecie, więc szybko odnalazłem krótką granatową sukienkę w której była panna Green, a następnie położyłem moje dłonie na jej tali i mocno ją do siebie przyciągnąłem. Brunetka odwróciła się w moją stronę i automatycznie założyła swoje dłonie na mój kark.
- Cześć. - uśmiechnęła się szeroko przy okazji zbliżając nasze ciała do siebie. Westchnąłem tylko i
zacząłem się bujać razem z nią w rytm muzyki.
- Jesteś taka oryginalna Zoey. - zaśmiałem się cicho pod nosem i wręcz mentalnie przywaliłem sobie w twarz. - Żałuję, że musisz wyjechać na inny kontynent. - dodałem i mocniej ją objąłem. - Gdzie ja znajdę jeszcze taką dzikuskę, jak Ty? - westchnąłem nawiązując do naszej pierwszej z mocniejszych wymian zdań.
- Oryginalność. - prychnęła pod nosem brunetka z nutką ironii. - Każdy chce być oryginalny. I wiesz co z tego wychodzi? Nic. Absolutnie nic. - powiedziałam dobitnie patrząc w moje oczy. - Każdy dąży do oryginalności, więc tak na prawdę każdy jest podobny i nieoryginalny. Na pewno znajdziesz jeszcze nie jedną dziewczynę, która będzie Ci przypominać taką jedną psychopatyczną brunetkę z lekcji chemii.
Nie odezwałem się. Nie wiedziałem co mógłbym w ogóle powiedzieć. Wolałem zamilknąć i po prostu tańczyć.
- Idę do Kat. - syknął blondyn i poleciał, jak na skrzydłach do dziewczyny, aby klepnąć ją w tyłek i pocałować w szyję. Zoey widząc to od razu podeszła do grupki jakiś innych dziewczyn i zaczęła ruszać biodrami. Jednak po chwili tańczyła z jakimś kolesiem. Uznałem, że nie będę gorszy, więc od razu wziąłem jakąś dziewczynę do tańca. Dziewczyna ruszała się naprawdę dobrze i wiedziała co robić na parkiecie.
Piosenka zmieniła się na wolniejszą, więc postanowiłem teraz z czystą premedytacją poobmacywać Zoey na parkiecie, więc szybko odnalazłem krótką granatową sukienkę w której była panna Green, a następnie położyłem moje dłonie na jej tali i mocno ją do siebie przyciągnąłem. Brunetka odwróciła się w moją stronę i automatycznie założyła swoje dłonie na mój kark.
- Cześć. - uśmiechnęła się szeroko przy okazji zbliżając nasze ciała do siebie. Westchnąłem tylko i
zacząłem się bujać razem z nią w rytm muzyki.
- Jesteś taka oryginalna Zoey. - zaśmiałem się cicho pod nosem i wręcz mentalnie przywaliłem sobie w twarz. - Żałuję, że musisz wyjechać na inny kontynent. - dodałem i mocniej ją objąłem. - Gdzie ja znajdę jeszcze taką dzikuskę, jak Ty? - westchnąłem nawiązując do naszej pierwszej z mocniejszych wymian zdań.
- Oryginalność. - prychnęła pod nosem brunetka z nutką ironii. - Każdy chce być oryginalny. I wiesz co z tego wychodzi? Nic. Absolutnie nic. - powiedziałam dobitnie patrząc w moje oczy. - Każdy dąży do oryginalności, więc tak na prawdę każdy jest podobny i nieoryginalny. Na pewno znajdziesz jeszcze nie jedną dziewczynę, która będzie Ci przypominać taką jedną psychopatyczną brunetkę z lekcji chemii.
Nie odezwałem się. Nie wiedziałem co mógłbym w ogóle powiedzieć. Wolałem zamilknąć i po prostu tańczyć.
Nick
Siedziałem ze szklanką tequili w dłoni, którą popijałem, aby nie patrzeć z jednej strony na Gabrielle, która przyszła z jakimś Nathan'em, który chyba bardzo ją zauroczył. Z drugiej strony był Zayn Malik, czyli mój ideał, który teraz słucha o pierdolonych kangurach i innych historyjkach z Australii, które teraz z fascynacją opowiada Jake. Cieszę się, że przyjechał, bo naprawdę go nawet lubię, ale chciałbym, żeby Zaynie zainteresował się choć trochę moją osobą. Wstałem i dosiadłem się do Liam'a, który siedział samotnie i obserwował wszystkich dookoła.
- Co stary? Nudzi Ci się? - spytał, a ja tylko pokiwałem głową i z westchnięciem przyznałem mu rację.
- Nie wiedziałem, że Australia może być tak fascynującym kontynentem. - fuknąłem lekko urażony tym, że Malik całkowicie mnie zlewa.
- Uspokój się ziom. Za kilkanaście minut wychodzimy na balkon i witamy Nowy, ale tak samo pieprzony Rok pod milionem fajerwerków, więc wtedy się pocałujecie i wszystko będzie cacy. Propo idę poszukać jakieś laski desperatki, którą będę mógł przelecieć w tych cudnych pokojach na drugim piętrze.
Zaśmiałem się na jego słowa i zobaczyłem, jak Payne kieruje się do jakieś dziewczyny, która siedziała przy barze popijając marthini w niewyzywającej sukience, a jej rude do pasa włosy były poskręcane w urocze loczki.
Z parkietu wróciła większość ekipy i gdy Liam wrócił ze swoją nową koleżanką to Tomlinson zaprowadził nas schodami na dach skąd mogliśmy podziwiać te kolorowe światełka, które zawsze lubiliśmy oglądać jako dzieci, chodź z trudem nam to przychodziło, ponieważ trzeba było nie spać do dwudziestej czwartej. Na balkonie, który był o wiele niżej widzieliśmy, jak ludzie wychodzą, aby również oglądać petardy. Harry rozdał nam do ręki sztuczne ognie, a Louis przygotował zapalniczkę, żeby podpalić je przed dosłownie kilka sekund przed północą.
- 10, 9, 8 ... - usłyszeliśmy odliczanie, więc Tomlinson podpalił ognie, które zaczęły fajnie się jarzyć. Podszedł do mnie Zayn, który szeroko się uśmiechał. Co z tego, że wyglądał idealnie? Nadal mogę poudawać obrażoną panienkę.
- 4, 3, 2, pocałuj mnie Summer. - wyszeptał do mojego ucha, więc niewiele się zastanawiając spełniłem od razu jego prośbę.Oczywiście fajerwerki rozbłysły na niebie, więc mogłem czuć się, jak nastolatka, która ma swój wymarzony pocałunek z wymarzonym chłopakiem, gdzie obok nich stoi jego były zazdrosny chłopak. Dobra może nie mogło to wyglądać tak, jak w filmie, ale życie to w końcu nie film.
Niall
Obejmowałem Katie jedną dłonią, a w drugiej trzymałem sztuczny ognień. Nadal patrzyliśmy, jak jeszcze wybuchają fajerwerki tworząc ten niezwykły nastrój.
- Katie. - mruknąłem cicho do jej ucha. Szatynka poruszyła się i spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami.
- Tak? - spytała dosyć cicho i niepewnie.
- Mam prośbę. - powiedziałem odwracając swój wzrok od nieba na jej twarz. Dziewczyna zmarszczyła brwi i patrzyła na mnie niezrozumiałym wzrokiem. Czułem, jak chłodny wiatr rozwiewa moje włosy i lekkie wątpliwości. - Bądź moja, Katie.
Black rozszerzyła swoje usta w uśmiechu i przylgnęła całym swoim ciałem do mojego. Pogłaskałem ją jedną dłonią po jej miękkich włosach. Nie powiem ulżyło mi, że się zgodziła, a ja nie zostałem odrzucony. Wręcz czułem, jak ogromny kamień spada mi z serca.
Na widok Louis'a, który nie znacznie drapie się po szyi i wyciąga z kurtki małe pudełeczko, które wręcz Zoey to mało nie zacząłem robić zdjęć. Nigdy nie sądziłem, że tak bardzo się zmienimy przez dwie zwykłe, lecz jednak nie do końca normalne dziewczyny.
Mimo całego zamieszania z Plotkarą, Albą, Alison, Courtney czy Madelaine cieszę się, że właśnie tak to wszystko się potoczyło. Szczerze będę tęsknić za tą cholernie pyskatą brunetką, która prawie wyjedzie na drugi koniec świata, ale z drugiej strony cieszę się, że moja Katie nigdzie się nie wybiera i zamierza zostać tutaj. Właśnie przy mnie. Przy nikim innym.
- Wiesz, że będziemy ze sobą jeszcze tylko kilka miesięcy, a potem będziemy musieli iść na studia i zgaduję, że pójdziemy w dwie zupełnie inne strony. Ja chce studiować filologię angielską, a Ty chcesz grać w jakieś drużynie piłki nożnej. Uważasz, że warto, abym się do Ciebie przywiązała, a potem ... no wiesz. - powiedziała niepewnie, jakby bojąc się mojej odpowiedzi, więc, aby ją uspokoić to tylko lekko musnąłem jej usta.
- Taka odpowiedź powinna Cię zadowolić.
- Zadowala.
*********************
Cześć?
Na początek chcę Wam powiedzieć, że tytuł tego rozdziału nie jest bez powodu. Trudno jest napisać coś fajnego i oryginalnego, a tym bardziej żeby nie było to również banalne tak max.
Uszanujcie więc, ze się starałam i dlatego to tak długo trwało.
Nie będę mówić, że przepraszam, bo to na pewno wiecie.
Nie miałam kiedy pisać, bo jestem w ostatniej klasie gimnazjum i koniec roku, komers i wyniki egzaminów. Dodatkowo bardzo trudno pisało mi się ten rozdział wiedząc, że to już ostatni rozdział. Teraz tylko epilog, który dodam prawdopodobnie za tydzień.
Komentujcie i wyrażajcie swoją opinie.
Do następnego.
Wasza znienawidzona Lucky.
Jpd genialny rozdział naprawdę nie wiem co napisać, więc czekam na następny!! :D
OdpowiedzUsuńOjej, jak to minęło... Tyle czasu.. ;d
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to już koniec. ;c
Cudowny rozdział. Jak zwykle zresztą. Wszyscy oprócz Liama byli tacy uroczy. Ale mam nadzieję, że Zoey nie wyjedzie i będzie szczęśliwa razem z Louisem. Czekam z niecierpliwością na Epilog (niestety). Weny.
OdpowiedzUsuńNie ran has I pozwol zoey byc z Louisem;(
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie;(((((((((( czemu to już koniec? to takie świetne ff.. Nie chcę końca;/ Weny życzę..
OdpowiedzUsuń*Piszę jako CookieMonster bo nie mg się zalogować na moje konto ;-;*
OdpowiedzUsuńA więc bardzo przyjemnie czytało się twój blog,kiedy pierwszy raz weszłam na niego i zaczęłam czytać to pomyślałam/Wow to jest naprawdę świetne!/
Boże naprawdę żałuję że to już będzie koniec... Mam nadzieje że zawszę będziesz pod ręką i będę mogła czytać twoje następne blogi.A dotyczące tego że kończysz bloga to chcę Tobie życzyć jak najlepszych wakacji z przyjaciółmi i rodziną,żebyś dostała na koniec świadectwo z paskiem, jak najlepszego żarcia w te wakacje, żeby telefon Tobie nie spadał na beton i żebyś zżarła tyle nutelli żebyś się zrzygała xD. Ale coś czuje że to nie będzie twoje ostatnie dzieło które będę mogła przeczytać :).To był i jest najbardziej poruszający i najbardziej zajeb*sty blog jaki czytałam! Naprawdę kocham to ff i ciebie że wymyśliłaś tak zaje*istą historię.Specjalne pozdrowienia od CookieMonster.
Ps:Pod epilogiem też coś specialnego dla Ciebie napiszę :*
Chciałabym żeby ona była Louis'em
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać epilogu
Kiedy next???
OdpowiedzUsuńStaram się to napisać i was zaskoczyć co nie jest łatwe ani trochę, ponieważ nie podoba mi się to co piszę. Mogę dać Wam spoiler i powiem, że przenosimy się w przyszłość o siedem lat, sześć miesięcy i trzy dni ;)
Usuń