" Wspomnienia."
Katie
Minęło dokładnie siedem lat, sześć miesięcy i trzy dni odkąd Zoey wyjechała wcześniej niż nam mówiła. Zebrała się z babcią od razu pierwszego stycznia i odleciała do słonecznego LA. Oczywiście zmieniła numer telefonu i nie pozostawiła po sobie żadnego śladu, a przynajmniej taką wersję zna Louis, który nie raz kłócił się z jej ojcem lub nawet bratem, aby czegokolwiek się dowiedzieć. Tak na prawdę piszemy maile, listy, smsy, wysyłamy sobie paczki oraz gadamy przez skype'a lub telefon.
Siedziałam z filiżanką kawy w dłoni i rozmyślałam co teraz robi Zoey. Oczywiście to wszystko wina filiżanki, ponieważ nadal pamiętam, jak brunetka krzywiła się na samo słowo o tym napoju.
Mój spokój, jak zawsze nie trwał długo, bo usłyszał odgłos tłuczonego szkła, a po chwili ujrzałam mojego sześcioletniego syna, który miał całą twarz wymazaną w nutelli. Ręce uniósł w geście obronnym, a jego duże niebieskie oczy miały ten charakterystyczny błysk radości i ciekawości.
- Barney ja nie mam już do Ciebie sił. Gdzie twój ojciec? - spytałam odkładając filiżankę na stolik i podchodząc do chłopczyka.
- Tato! - krzyk małego rozniósł się po całym mieszkaniu, a po chwili zobaczyłam swojego męża, który również miał wymazaną twarz w czekoladowym przysmaku. Schowałam bezradna twarz w dłoniach i naprawdę nie wiedziałam, czy płakać, czy się śmiać.
- Mamo patrz jestem czekoladowym potworem. - chichot naszej najmłodszej pociechy załamał mnie do końca. Uchyliłam palce, aby zobaczyć małą Rose całą w czekoladzie.
- Niall, czy Ty mógłbyś zachowywać się odpowiedzialnie? - spytałam z nadzieją opuszczając bezradnie dłonie.
- Mógłbym, ale to nie byłoby zabawne. - zachichotał, jak Rosalie po czym podszedł i cmoknął mnie w usta, dzięki czemu poczułam smak nutelli.
- Eww, przestańcie. - fuknął Barney zakrywając oczy i wystawiając język na znak ochydy.
- Kiedyś będziesz lubił się całować. - wzruszył jedynie ramionami Niall bezproblemowo.
- Wątpię. Kto lubi sobie pluć do ust. - powiedział mały i cały umorusany w czekoladzie usiadł przed telewizorem, aby pooglądać bajki. Zaraz za nim pobiegła Rose i również wczołgała się na beżową kanapę.
- Niall z racji tego, że to Ty dałeś im nutellę to Ty ich wymyjesz i siebie też nie wspominając już o podłodze w kuchni, a teraz również tej jasnej kanapie. - stwierdziłam i wziąwszy niedokończoną kawę poszłam na górę do naszej sypialni, gdzie zasiadłam za laptopem po czym zaczęłam pisać maila do Zoe.
" Właśnie sobie o Tobie myślałam, gdy trójka moich dzieci wparowała cała umorusana w nutelli. Teraz oni sprzątają, a ja zastanawiam się nad tym, abyśmy się niedługo spotkały. Tak mi Cię brakuję. Wreszcie poznałabyś Barney'a i Rose, Caitlin, Free i Delilah, oraz Thomas'a no i jeszcze Arię. Tyle o nich Ci opowiadałam, że musisz ich już nieźle znać. Spotkalibyśmy się wszyscy tak, jak dawniej tylko, ale bez zioła. Przemyśl to, proszę.
Twoja przyjaciółka
Katie. "
Zamknęłam laptopa i dopiłam zimną kawę z myślą, że gdyby nie Zoey to możliwe, że nie byłoby mnie i Niall'a, ani naszych dzieciaków. Żałuję, że nie było jej nawet na naszym ślubie, ale nie chciała wracać do Londynu.
Każdy z naszej paczki dorósł. Wiele się pozmieniało. Na przykład ja zostałam nauczycielką angielskiego i teraz uczę w tym specyficznym liceum do którego kiedyś chodziliśmy i narzekaliśmy. Taka miła odmiana, gdy jesteś po drugiej stronie biurka. Niall natomiast prowadzi studio nagraniowe wraz z Harry'm i Louis'em, a w międzyczasie jest trenerem drużyny piłki nożnej naszego syna, który uwielbia ten sport.
Mam nadzieję, że uda nam się spotkać po latach z tą wariatką, która tak naprawdę nas połączyła.
Każdy z naszej paczki dorósł. Wiele się pozmieniało. Na przykład ja zostałam nauczycielką angielskiego i teraz uczę w tym specyficznym liceum do którego kiedyś chodziliśmy i narzekaliśmy. Taka miła odmiana, gdy jesteś po drugiej stronie biurka. Niall natomiast prowadzi studio nagraniowe wraz z Harry'm i Louis'em, a w międzyczasie jest trenerem drużyny piłki nożnej naszego syna, który uwielbia ten sport.
Mam nadzieję, że uda nam się spotkać po latach z tą wariatką, która tak naprawdę nas połączyła.
Niall
Posprzątawszy wszystkie szkody wyrządzone przez jeden, niewinny i słodki słoik nutelli poszedłem na górę do mojej cudownej żony, która jest nią od pięciu lat. Objąłem Katie i położyłem głowę na jej ramieniu. Uwielbiałem właśnie z tego powodu soboty. Nie musiałem iść do pracy i odwalać całej szopki z dyrektorem. Z resztą tylko jedna osoba zawsze miała czas, aby w sobotę pracować. Tą osobą był Louis wiecznie zapracowany podrywacz Tomlinson.
- Zróbmy takie zebranie po latach. Co Ty na to? - spytała nagle w pewnym momencie Kat.
- W sumie niezły pomysł. Można zaprosić całą naszą ekipę no z dzieciakami, żeby się nie nudziły. - powiedziałem uznając, że to naprawdę fajny pomysł zwłaszcza teraz, gdy jest początek wakacji.
- Myślałam jeszcze, że gdyby Zoe się zgodziła... - pani Horan niepewnie westchnęła. Na prawdę nie cierpiałem patrzeć na to, jak Katie tęskni za swoją przyjaciółką. Pamiętam, że pierwsze tygodnie po jej wyjeździe szatynka przepłakiwała w łóżku, a ja do niej przychodziłem z pizzą i dennymi komediami.
- Akurat z nią to nie wiem, czy to jest dobry pomysł. - zacząłem niepewnie drapiąc się po karku. Kat automatycznie odwróciła się w moją stronę. - Po pierwsze potem będzie Ci jej brakować jeszcze bardziej, a po drugie no wiesz... Louis ją teraz nienawidzi. Ten człowiek potrafi chować tak długo urazę.
- Mam to gdzieś. - syknęła dziewczyna obejmując się ramionami. - Chcę ją zobaczyć.
- Jak sobie życzysz. - wywróciłem w końcu oczami. - Tylko nie bądź znowu zawiedziona, gdy Zoey nie będzie chciała nawet się pokazać. - dodałem, a Katie odskoczyła ode mnie i spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach.
- Jak śmiesz Niall? Jak śmiesz!? - spytała podnosząc ton głosu. - To moja najlepsza przyjaciółka.
- Ja jestem twoim mężem, a Louis to mój najlepszy przyjaciel. - broniłem siebie i szatyna.
- Wiem, przepraszam. - westchnęła cicho i usiadła na łóżku. - Może lepiej, żebyśmy się tak to nie widziały. - dodała. Nienawidziłem patrzyć, jak Katie traci tą radość życia. Jestem prawie pewien, że jednak wizyta Zoey byłaby dobra. Pocałowałem ją w głowę i wyszedłem z pokoju, aby ustalić wszystko z Libby oraz Brie oraz upewnić się, że przyjęcie będzie idealne na urodziny mojej żony, które już niedługo się odbędą.
Libby
Zmęczona odebrałam telefon jedną ręką, a drugą zaczęłam mieszać sałatkę na obiad, aby każdy był zadowolony i najedzony. Otarłam jedną dłonią czoło i wsłuchiwałam się w głos Niall'a. Prawie się oplułam, gdy usłyszałam, że Katie chce, aby Zoe wróciła do Londynu.
- Żartujesz sobie chyba. - wydukałam. - Znaczy to świetnie, ale Zoey odmawiała już chyba z tysiąc razy powrotu do Europy.
- Wiem, właśnie. Za każdym razem mówiła, że to studia, że to praca, a to babcia albo inne pierdoły, aby nie spotkać się już więcej z nami, a może tutaj nadal chodzi o Tomlinsona? - żalił się Niall przez telefon.
- Może. Moim zdaniem to się nie uda, ale można spróbować, znowu. - westchnęłam po czym pożegnałam się z Niall'em i wróciłam do przygotowywania obiadu dla mojej niesfornej rodzinki. Za jakie grzechy mam, aż trójkę dzieci i to bliźniaczki.
- Kochanie, wróciłem. - usłyszałam głos mojego męża, więc od razu poszłam do drzwi, aby go przywitać całusem. Po chwili na dół zbiegły trzy potworki Caitlin, Free i Delilah, które wskoczyły na plecy Liam'a.
- Co porabiały dzisiaj moje panie? - spytał, gdy zasiadaliśmy wszyscy do stołu.
- Niall dzwonił. Wiesz chodzi o urodziny Katie. - powiedziałam. - Ona chce, żeby Zoey przyjechała. - dodałam obserwując reakcję Liam'a.
- Świetnie. - prychnął. - Zoey zwiastuje problemy. - Ja też miałam przecież problemy. Przejechałam delikatnie palcami po moich nadgarstkach na których widnieją jeszcze białe ryski.
- Jesteś dupkiem. - mruknęłam pod nosem.
- Mamusiu co to znaczy dupek? - spytała Free bawiąc się widelcem.
- Coś czego nie będziesz mogła powtarzać. - oznajmiłam jej patrząc na mojego męża, który miał zwężone oczy. - Jest to też bardzo niefajna osoba. - dodałam unosząc brwi do góry, aby rzucić wyzwanie mojemu mężowi.
- Jesteś dupką Caitlin, bo zabrałaś mi moją lalkę. - powiedziała nagle Delilah, a ja po prostu wybuchłam śmiechem do którego dołączył się Liam.
- Żartujesz sobie chyba. - wydukałam. - Znaczy to świetnie, ale Zoey odmawiała już chyba z tysiąc razy powrotu do Europy.
- Wiem, właśnie. Za każdym razem mówiła, że to studia, że to praca, a to babcia albo inne pierdoły, aby nie spotkać się już więcej z nami, a może tutaj nadal chodzi o Tomlinsona? - żalił się Niall przez telefon.
- Może. Moim zdaniem to się nie uda, ale można spróbować, znowu. - westchnęłam po czym pożegnałam się z Niall'em i wróciłam do przygotowywania obiadu dla mojej niesfornej rodzinki. Za jakie grzechy mam, aż trójkę dzieci i to bliźniaczki.
- Kochanie, wróciłem. - usłyszałam głos mojego męża, więc od razu poszłam do drzwi, aby go przywitać całusem. Po chwili na dół zbiegły trzy potworki Caitlin, Free i Delilah, które wskoczyły na plecy Liam'a.
- Co porabiały dzisiaj moje panie? - spytał, gdy zasiadaliśmy wszyscy do stołu.
- Niall dzwonił. Wiesz chodzi o urodziny Katie. - powiedziałam. - Ona chce, żeby Zoey przyjechała. - dodałam obserwując reakcję Liam'a.
- Świetnie. - prychnął. - Zoey zwiastuje problemy. - Ja też miałam przecież problemy. Przejechałam delikatnie palcami po moich nadgarstkach na których widnieją jeszcze białe ryski.
- Jesteś dupkiem. - mruknęłam pod nosem.
- Mamusiu co to znaczy dupek? - spytała Free bawiąc się widelcem.
- Coś czego nie będziesz mogła powtarzać. - oznajmiłam jej patrząc na mojego męża, który miał zwężone oczy. - Jest to też bardzo niefajna osoba. - dodałam unosząc brwi do góry, aby rzucić wyzwanie mojemu mężowi.
- Jesteś dupką Caitlin, bo zabrałaś mi moją lalkę. - powiedziała nagle Delilah, a ja po prostu wybuchłam śmiechem do którego dołączył się Liam.
Liam
Uwielbiałem patrzeć na Libby. Uwielbiałem jej śmiech, jej zapach, jej dotyk. Uwielbiałem ją. Pod koniec liceum tak jakoś wyszło, że obydwoje się upiliśmy i zaczęliśmy całować, aż w końcu Super Star zerwała z Harry'm. Poza tym, że miałem złamany nos to miałem też również dziewczynę na której naprawdę mi zależało. Nawet skończyłem dla niej z hazardem, a ona z cięciem się. Po jakimś czasie Harry mi wybaczył tak samo, jak Libby, która obecnie
zajmuje się trójką bliźniaczek, ale również pHrojektuje wnętrza. Natomiast ja przestałem tracić pieniądze, a zamiast tego otworzyłem własne kasyno z barem obok, aby to ludzie zostawiali swoje pieniądze, a nie ja.
- Przepraszam Libby. Lubię Zoey, ale ona zawsze zapowiada problemy. - powiedziałam obejmując blondynkę w pasie, gdy ta myła naczynia przy zlewie.
- Czasem tak bywa, że problemy są fajne. - odpowiedziała bezproblemowo i odsunęła się ode mnie. Warknąłem gardłowo rozdrażniony. Libby uwielbiała ze mną pogrywać. Możliwe nawet, że było to jej ulubione zajęcie. Mimo wszystko mogłem z siebie robić głupca dla niej. - Poza tym tego co pamiętam to była wina Louis'a, ponieważ zaczął umawiać się z wariatką. - dodała obracając się przez ramię.
- Libbs, przestań. - syknąłem. - Wszyscy byli winni, ale gdyby nie Zoey to nic by się nie stało. Chciałbym nawet się dowiedzieć co u niej, ale boję się, że wszystko się popsuję, rozumiesz?
- Nie.
- Boję się o nas. Boję się, że to my się popsujemy. - wyjaśniłem jej dobitnie skoro inaczej nie mogłem.
- Aww słodki jesteś, co nie zmienia faktu, że przesadzasz. - powiedziała i dała mi całusa w policzek. - Idź z bliźniaczkami na plac zabaw, proszę. - dodała z uśmiechem.
Wiedziałem, że chcę mieć chwilę dla siebie, więc zgodziłem się choć miałem przeczucie, że wrócimy z rykiem, bo Caitlin pokłóci się z Freyą lub Delilah pokłóci się z Freyą. Free była dziwnym i dość specyficznym dzieckiem. Kłótliwym, ale również zamkniętym w sobie.
- Libbs, przestań. - syknąłem. - Wszyscy byli winni, ale gdyby nie Zoey to nic by się nie stało. Chciałbym nawet się dowiedzieć co u niej, ale boję się, że wszystko się popsuję, rozumiesz?
- Nie.
- Boję się o nas. Boję się, że to my się popsujemy. - wyjaśniłem jej dobitnie skoro inaczej nie mogłem.
- Aww słodki jesteś, co nie zmienia faktu, że przesadzasz. - powiedziała i dała mi całusa w policzek. - Idź z bliźniaczkami na plac zabaw, proszę. - dodała z uśmiechem.
Wiedziałem, że chcę mieć chwilę dla siebie, więc zgodziłem się choć miałem przeczucie, że wrócimy z rykiem, bo Caitlin pokłóci się z Freyą lub Delilah pokłóci się z Freyą. Free była dziwnym i dość specyficznym dzieckiem. Kłótliwym, ale również zamkniętym w sobie.
Harry
Siedziałem w firmie na wygodnej kanapie, a dokładniej w gabinecie Louis'a, który rzucał rzutki w tarczę. Soboty wyglądały przeważnie tak samo. Niall nie przychodził do pracy. Ja byłem do szesnastej, a potem wychodziłem gdzieś z moją narzeczoną, Arią. Była niesamowitą dosyć wysoką, ciemnowłosą blondynką o dużych szarych oczach i idealnej figurze. Gdyby nie ona to skończyłbym w jakimś obskurnym barze, gdzie piłbym piwo, a Louis pieprzyłby laski w kiblu obok.
- Przychodzisz na imprezę urodzinową Katie za trzy dni? - spytałem odczytując sms'a Niall'a. Oczywiście, że do Tomlinson'a nie dało się dodzwonić, bo pewnie znowu zgubił telefon na jakieś super imprezie z której ledwo co wrócił.
- Pewnie tak. Znowu będę demoralizować dzieciaki. - zaśmiał się i rzucił kolejną rzutkę, która trafiła w dziesiątkę. Nie wiedziałem, czy miałem mu wspomnieć o tym, że być może Zoey się pojawi.
- Może będzie Rev. - powiedziałem i widziałem, jak Lou zamarzł na chwilę, a następnie rzucił rzutką, która nawet nie trafiła w tarczę.
- Za trzy dni to ja mam coś bardzo ważnego do roboty. - powiedział sucho zasiadając za biurkiem.
- Znowu będziesz kogoś pieprzył? - zadrwiłem unosząc brwi do góry przy okazji zakładając nogę na nogę i rozkładając ręce na kanapę.
- Wiem, że zazdrościsz prawiczku. - odpowiedział zadziornie na co przewróciłem oczami.
- Nie jestem już prawiczkiem, pierdolony playboy'u. - syknąłem. - Lecę na randkę, bo umówiłem się z Arią. - dodałem i wyszedłem z gabinetu Tomlinson'a, który stał się nagle dziwnie zamyślony.
Po drodze do restauracji w której mieliśmy zjeść trochę późny obiad i bardzo wczesną kolację wpadłem jeszcze do kwiaciarni, gdzie kupiłem fioletowego tulipana.
- Przepraszam za spóźnienie. - powiedziałem cmokając blondynkę w policzek i wręczając jej ulubionego kwiatka. Aria uśmiechnęła się i automatycznie powąchała tulipana.
- Nie szkodzi. Przyzwyczaiłam się. - zaśmiała się. - Już zamówiłam to co lubisz. - dodała na co nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Przyjrzałem się jej twarzy i od razu zauważyłem, że coś jest nie tak.
- Mów o co chodzi. - przeszedłem od razu do sedna bez owijania w bawełnę.
- Harry, jestem w ciąży. - powiedziała lekko drżącym głosem. Nie wiedziałem czy ma płakać, czy się śmiać.
Brie
Czekałam na Libby w parku, gdzie miała przyjść ze swoimi słodkimi dziećmi. Nie rozumiem, czemu ona tak narzeka. Przecież to takie słodkie dzieci. Chciałabym zajść w ciążę z Nathan'em, ale on cały czas jest w szpitalu. Pieprzony, przystojny lekarz.
- Cześć Brie, przepraszam za spóźnienie. - przywitała się ze mną i usiadła obok mnie na zielonej ławce. Delilah była moją ulubienicą, ponieważ była taka delikatna i dziewczęca, a jej blond loczki były po prostu urocze. Caitlin razem z Deli poszła na huśtawki. Natomiast Freya poszła na rampę, gdzie jeździła na deskorolce.
- Spokojnie nic się nie stało. - odpowiedziałam biorąc łyk truskawkowego koktajlu, który miałam w dłoni.
- Jutro są już urodziny Katie. Więc co jej kupujemy jako prezent? - spytała pani Payne odchylając głowę ku słońcu.
- Tydzień w SPA z jej przyjaciółkami? - spytałam z nadzieją. Chętnie bym tam pojechała i zrelaksowała swoje ciało. Ta, no i swoją duszę też.
- To nawet nie jest taki zły pomysł. Kupimy pięć karnetów. Dla Kat, Ciebie, mnie, Arii i może Zoe?
- Genialny miałam pomysł. - uśmiechnęłam się.
- Co tam u Ciebie i Nat'a? - Libby ukradła mi koktajl i siorbnęła przez słomkę.
- Dobrze, świetnie, genialnie. Eh, niefajnie niby jesteśmy ze sobą tak długo, a nawet nie jesteśmy zaręczeni. Mam już całe dwadzieścia cztery lata. - wyżaliłam się.
- Spokojnie. Lepsze to niż pięcioletnie trojaczki, które się tak różnią, że idzie dostać szału.
- Kpisz sobie chyba. One są takie słodkie. Zwłaszcza Delilah i Caitlin. Free jest trochę zamknięta w sobie. - powiedziałam patrząc na małą czarnowłosą dziewczynkę, która właśnie zjeżdżała z rampy.
- Nawet nie wiem czemu. Rzadko się odzywa, a nawet bardzo rzadko.
- Uroki dzieci. - westchnęłam. Usłyszałam dźwięk telefonu, więc go odebrałam. - Eh, idę już, bo Nathan dzwonił, że skończył wreszcie zmianę. Widzimy się jutro, Libbs.
- Cześć Brie, przepraszam za spóźnienie. - przywitała się ze mną i usiadła obok mnie na zielonej ławce. Delilah była moją ulubienicą, ponieważ była taka delikatna i dziewczęca, a jej blond loczki były po prostu urocze. Caitlin razem z Deli poszła na huśtawki. Natomiast Freya poszła na rampę, gdzie jeździła na deskorolce.
- Spokojnie nic się nie stało. - odpowiedziałam biorąc łyk truskawkowego koktajlu, który miałam w dłoni.
- Jutro są już urodziny Katie. Więc co jej kupujemy jako prezent? - spytała pani Payne odchylając głowę ku słońcu.
- Tydzień w SPA z jej przyjaciółkami? - spytałam z nadzieją. Chętnie bym tam pojechała i zrelaksowała swoje ciało. Ta, no i swoją duszę też.
- To nawet nie jest taki zły pomysł. Kupimy pięć karnetów. Dla Kat, Ciebie, mnie, Arii i może Zoe?
- Genialny miałam pomysł. - uśmiechnęłam się.
- Co tam u Ciebie i Nat'a? - Libby ukradła mi koktajl i siorbnęła przez słomkę.
- Dobrze, świetnie, genialnie. Eh, niefajnie niby jesteśmy ze sobą tak długo, a nawet nie jesteśmy zaręczeni. Mam już całe dwadzieścia cztery lata. - wyżaliłam się.
- Spokojnie. Lepsze to niż pięcioletnie trojaczki, które się tak różnią, że idzie dostać szału.
- Kpisz sobie chyba. One są takie słodkie. Zwłaszcza Delilah i Caitlin. Free jest trochę zamknięta w sobie. - powiedziałam patrząc na małą czarnowłosą dziewczynkę, która właśnie zjeżdżała z rampy.
- Nawet nie wiem czemu. Rzadko się odzywa, a nawet bardzo rzadko.
- Uroki dzieci. - westchnęłam. Usłyszałam dźwięk telefonu, więc go odebrałam. - Eh, idę już, bo Nathan dzwonił, że skończył wreszcie zmianę. Widzimy się jutro, Libbs.
Zayn
Razem z Nick'iem cieszyliśmy się, że pobraliśmy się oraz zaadoptowaliśmy dziecko, a dokładniej chłopca, który obecnie ma sześć lat i na imię Tomhas. Mimo wszystkich zawirowań to jesteśmy razem i cieszymy się naszym życiem.
- Wyglądasz dobrze. - powiedział Nick stojąc za mną. Byłem ubrany w zwykłe dżinsy i biały podkoszulek. Na moje usta wkradł się mimowolnie uśmiech.
- Dziękuje. - odparłem odwracając się w jego kierunku. Tommy był już ubrany, więc razem wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę rezydencji państwa Horan.
- Myślisz, że Katie spodoba się ta sukienka? - spytał mnie mój mąż.
- Jasne, że tak. Brie pomogła mi ją wybrać. - odpowiedziałem pewny swego. - Wiesz, że dziewczyny pojadą sobie do SPA? Fajny pomysł.
- Nawet bardzo fajny. - przyznał Summer.
- Cześć Tommy! - usłyszeliśmy wesołe krzyki Delilah i Caitlin, które podbiegły do nas, a za nimi przyszli Libby, Liam, Brie, Nathan i cichutka Freya, która tylko przewróciła oczami na co lekko się uśmiechnąłem. Najbardziej lubiłem tą dziewczynkę. Nie była taka roztrzepana, jak jej troszkę starsze siostry.
Gdy wszyscy się przywitaliśmy to nasz syn został otoczony przez jego dwie wierne fanki. Musieliśmy to przyznać, że Thomas był bardzo ładnym dzieckiem, a dodatkowo uwielbiał grać w piłkę nożną razem z Barney'em.
- Będzie Zoey? - spytał Nick patrząc na nas z nadzieją. Zachowywał się, jak Katie, a nikt nie miał serca mu powiedzieć, że wątpimy w to, iż jeszcze kiedykolwiek ją zobaczymy.
- Napisała, że może da radę się pojawić. - odpowiedziała miło Libby choć widziałem po jej minie, że to prawie niemożliwe.
- Chciałbym ją wreszcie spotkać. - westchnął Nick, a ja go objąłem pocieszająco ramieniem.
- Wyglądasz dobrze. - powiedział Nick stojąc za mną. Byłem ubrany w zwykłe dżinsy i biały podkoszulek. Na moje usta wkradł się mimowolnie uśmiech.
- Dziękuje. - odparłem odwracając się w jego kierunku. Tommy był już ubrany, więc razem wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę rezydencji państwa Horan.
- Myślisz, że Katie spodoba się ta sukienka? - spytał mnie mój mąż.
- Jasne, że tak. Brie pomogła mi ją wybrać. - odpowiedziałem pewny swego. - Wiesz, że dziewczyny pojadą sobie do SPA? Fajny pomysł.
- Nawet bardzo fajny. - przyznał Summer.
- Cześć Tommy! - usłyszeliśmy wesołe krzyki Delilah i Caitlin, które podbiegły do nas, a za nimi przyszli Libby, Liam, Brie, Nathan i cichutka Freya, która tylko przewróciła oczami na co lekko się uśmiechnąłem. Najbardziej lubiłem tą dziewczynkę. Nie była taka roztrzepana, jak jej troszkę starsze siostry.
Gdy wszyscy się przywitaliśmy to nasz syn został otoczony przez jego dwie wierne fanki. Musieliśmy to przyznać, że Thomas był bardzo ładnym dzieckiem, a dodatkowo uwielbiał grać w piłkę nożną razem z Barney'em.
- Będzie Zoey? - spytał Nick patrząc na nas z nadzieją. Zachowywał się, jak Katie, a nikt nie miał serca mu powiedzieć, że wątpimy w to, iż jeszcze kiedykolwiek ją zobaczymy.
- Napisała, że może da radę się pojawić. - odpowiedziała miło Libby choć widziałem po jej minie, że to prawie niemożliwe.
- Chciałbym ją wreszcie spotkać. - westchnął Nick, a ja go objąłem pocieszająco ramieniem.
Louis
Gdy Harry wyszedł z mojego biura od razu przypomniałem sobie, jak poleciałem do LA i na spotkanie biznesowe poszedłem do jakieś restauracji w której była Zoey z jakimś chłopakiem, a bardziej mężczyzną. Brunetka, gdy tylko mnie zauważyła to od razu zmyła się z knajpki. Nawet się nie przywitała.
Może właśnie dlatego teraz stoję, jak idiota przed drzwiami Niall'a i zastanawiam się, czy w ogóle mam zadzwonić do drzwi. Usłyszałem głosy z ogrodu, więc tam poszedłem chodnikiem, aż zobaczyłem ich wszystkich. Szczęśliwi z rodziną. Bądź z narzeczonymi, a ja sam, jak jakiś cholerny idiota, który nadal poszukuje tego czegoś. Czegoś czego już nigdy nie znajdzie.
- Cześć wujku Lou. - usłyszałem głos Free z góry, więc tam spojrzałem i zobaczyłam czarnowłosą dziewczynkę, która zwisa z drzewa.
- Cześć młoda. Co tam robisz? - spytałem ściągając ją z rośliny i biorąc na swoje barki. Każdy uważał, że Freya była dziwna, a tak naprawdę nie lubiła mówić do ludzi, którzy jej nie słuchali. Dlatego ja ją lubiłem. Przypominała mi Zoey.
- Ukrywam się. - odpowiedziała tajemniczo. Spojrzałem na nią ze zmarszczonymi brwiami, aby wyjaśniła. - Przed Delilah i Caitlin oraz Thomas'em. Nie lubię ich. - fuknęła, a ja się zaśmiałem.
- To może pobaw się z Rose? - zaproponowałem, a ona uśmiechnęła się lekko i zeskoczyła z moich pleców biegnąc do małej roześmianej blondynki.
- Hej chodź do nas! - usłyszałem krzyk Katie.
- Podobno miałeś demoralizować dzieci, a nie bawić się w ojczulka. - zakpił Styles na co jedynie wywróciłem oczami.
- Lubię ją, a poza tym jej nie mogę bardziej zdemoralizować. - uśmiechnąłem się zadziornie i poszedłem przywitać się ze wszystkimi, a Katie złożyć życzenia i dać piękny prezent urodzinowy, którym był nowy telefon, bo ostatnio narzekała, że co chwilę traci zasięg.
- Loooouuuuuisss! - usłyszałem krzyk Tommy'ego, więc od razu przygotowałem się na skok na plecy.
- Cześć młody. - powiedziałem i przybiłem z nim piątkę. Lubiłem być ich wujkiem, który ich rozpieszcza i ma czas dla nich wtedy, kiedy ich rodzice muszą coś zrobić ważnego. Nie chciałem, by czuli się, jak ja, gdy moi rodzice się mną w ogóle nie interesowali.
Usiadłem na krześle obok nich i obserwowałem. Nawet nie miałem humoru, aby wtrącić się w ich rozmowę. Może nadal miałem cichą nadzieję, że tym razem zobaczę Zoey. W końcu miałem z nią tyle wspomnień. Jednak dzieciaki miały inne plany, ponieważ zmusiły mnie do zabawy w której to cierpiały moje plecy.
Zoey
Odczytywałam maila Katie po raz któryś z kolei i nadal nie wiedziałam czy powinnam wrócić. Może wolałam się ukrywać przed nimi. Tak, jak wtedy, gdy zobaczyłam Louis'a. Od razu spanikowałam.
- Powinnaś jechać. - doradził mi Stanley, który był tutaj moim najlepszym przyjacielem i również gejem. Nie wiem czemu, ale homoseksualiści to naprawdę nieźli kumple.
- Czy ja wiem?
- Jesteś na studiach, piszesz książkę, masz pracę i najlepszego przyjaciela pod słońcem, ale nadal brakuje Ci Katie. Posłuchaj starszego i mądrzejszego Stanley'a. Poza tym, gdybyś to już wszystko miała gdzieś to nadal nie nosiłabyś tego tandetnego łańcuszka z napisem lucky. - stwierdził upijając łyk kawy.
- Ej, on nie jest tandetny. Dostałam go od kogoś ważnego. Wtedy kiedy wylatywałam z Anglii.
- Czy ja wiem?
- Jesteś na studiach, piszesz książkę, masz pracę i najlepszego przyjaciela pod słońcem, ale nadal brakuje Ci Katie. Posłuchaj starszego i mądrzejszego Stanley'a. Poza tym, gdybyś to już wszystko miała gdzieś to nadal nie nosiłabyś tego tandetnego łańcuszka z napisem lucky. - stwierdził upijając łyk kawy.
- Ej, on nie jest tandetny. Dostałam go od kogoś ważnego. Wtedy kiedy wylatywałam z Anglii.
Więc właśnie, dlatego teraz stałam pod drzwiami Katie i Niall'a zastanawiając się, czy powinnam zadzwonić do drzwi. Gdy usłyszałam głosy z ogrodu to automatycznie skierowałam się w tamtą stronę, gdzie schowałam się za ścianą domu, aby poobserwować ich trochę. Katie nadal wyglądała świetnie.
Nie miałam na tyle odwagi, aby do nich podejść, więc tylko patrzyłam mnąc w dłoniach różową wstążkę na białym pudełeczku, które miało być prezentem dla pani Horan. Przed moimi oczami pojawił się Louis, który biegał z jakimś chłopczykiem na jego plecach. Nie wiem kim było to dziecko, ale mógł to być jego syn. W końcu Tomlinson jest nadpobudliwy seksualnie. Podbiegła do mnie mała czarnowłosa dziewczynka.
- Ty musisz być ciocią Zoey. - powiedziała analizując każdy milimetr mojej twarzy.
- Tak. - zająknęłam się. - Skąd wiesz? - spytałam patrząc na nią.
- Podobno jestem do Ciebie podobna. - wzruszyła ramionami. Oderwałam wzrok od uśmiechniętego chłopaka i przerzuciłam go na dziewczynkę.
- Jak masz na imię?
- Freya! Gdzie jesteś? - usłyszałam krzyki Libby, a po chwili blondynka stała obok nas.
-Um, cześć. - przywitałam się niepewnie uśmiechając.
- Zoe! - krzyk Katie rozniósł się, a zaraz poczułam uścisk szatynki na swoim ciele. Przywitałam się ze wszystkimi, a jubilatce wręczyłam srebrną bransoletkę z koniczynką oraz z palmą. Koniczynka od kilku lat mnie już prześladowała przez panią Horan. Właśnie podobną bransoletkę jej podkradałam.
- Wszystkiego najlepszego Katie. - powiedziałam stając naprzeciw jej.
- Zoey. - usłyszałam swoje imię z jego ust, wiec się odwróciłam.
- Louis. - odpowiedziałam patrząc w jego niebieskie oczy.
- Tęskniłem. - mruknął patrząc na moją szyję, a potem w moje oczy.
- Co jeśli powiem, że ja też? - chwyciłam w palce naszyjnik, który dostałam od niego siedem lat sześć miesięcy i sześć dni temu.
Nie miałam na tyle odwagi, aby do nich podejść, więc tylko patrzyłam mnąc w dłoniach różową wstążkę na białym pudełeczku, które miało być prezentem dla pani Horan. Przed moimi oczami pojawił się Louis, który biegał z jakimś chłopczykiem na jego plecach. Nie wiem kim było to dziecko, ale mógł to być jego syn. W końcu Tomlinson jest nadpobudliwy seksualnie. Podbiegła do mnie mała czarnowłosa dziewczynka.
- Ty musisz być ciocią Zoey. - powiedziała analizując każdy milimetr mojej twarzy.
- Tak. - zająknęłam się. - Skąd wiesz? - spytałam patrząc na nią.
- Podobno jestem do Ciebie podobna. - wzruszyła ramionami. Oderwałam wzrok od uśmiechniętego chłopaka i przerzuciłam go na dziewczynkę.
- Jak masz na imię?
- Freya! Gdzie jesteś? - usłyszałam krzyki Libby, a po chwili blondynka stała obok nas.
-Um, cześć. - przywitałam się niepewnie uśmiechając.
- Zoe! - krzyk Katie rozniósł się, a zaraz poczułam uścisk szatynki na swoim ciele. Przywitałam się ze wszystkimi, a jubilatce wręczyłam srebrną bransoletkę z koniczynką oraz z palmą. Koniczynka od kilku lat mnie już prześladowała przez panią Horan. Właśnie podobną bransoletkę jej podkradałam.
- Wszystkiego najlepszego Katie. - powiedziałam stając naprzeciw jej.
- Zoey. - usłyszałam swoje imię z jego ust, wiec się odwróciłam.
- Louis. - odpowiedziałam patrząc w jego niebieskie oczy.
- Tęskniłem. - mruknął patrząc na moją szyję, a potem w moje oczy.
- Co jeśli powiem, że ja też? - chwyciłam w palce naszyjnik, który dostałam od niego siedem lat sześć miesięcy i sześć dni temu.
***
- Czemu dałaś takie zakończenie? - spytała mnie moja wydawczyni. Zastanowiłam się chwilę zanim odpowiedziałam.
- To moje wspomnienia. Niektóre wspomnienia wolę zostawić dla siebie.
- Ale co z Zoey i z Louis'em? Są razem, czy też nie? Czy Brie jest z Nathan'em i mają dzieci? Czemu dałaś metaforę Free i Thomas'a?
- Zoey i Louis mają bardzo długą historię, której nikt tak naprawdę nie znał w całości i nikt nie pozna. Brie i Nathan są szczęśliwi, a to się liczy. Metafora Free i Thomas'a służy podkreśleniu tego, że historia lubi się powtarzać.
- Myślę, że może być z tego nawet nawet dobra książka, ale zmieniłabym kilka rzeczy. Na przykład wyrzuciła wątek homoseksualny. - wtrąciła swoje kilka groszy.
- Na to się nie zgodzę mogą być inne poprawki, ale bohaterowie mają być tacy, jak w moich wspomnieniach. - zadecydowałam.
- Niech będzie. Opowiesz kiedyś, jak to się wszystko skończyło?
- Raczej nie. Nie będzie takiej potrzeby.
************************************************************
Ostatnia notka na tym blogu i MAM PROŚBĘ, ABY KAŻDY KTO TO PRZECZYTAŁ NAWET W 2017 ROKU NAPISAŁ KOMENTARZ :D
Epilog jest taki, żeby każdy dopisał sobie resztę
Chciałabym podziękować naszej Katie, która mimo, iż nie pisała do końca to nadal podawała mi pomysły i kazała dalej to pisać. Dziękuję jej za to, że była, jest i mi pomaga w tworzeniu czegoś co Wam się podoba.
Kolejne osoby to te, które najczęściej kojarzę z komentarzy to:
Kasia, Edzia, Cookie Monster, Crazy Kitty, Beata Janosz, Edyta Horan, Lola xd
Dziękuję Wam i wszystkim czytelnikom, że poświeciliście czas na to fanfiction.
Podsumowując w liczbach:
27 postów
54 obserwatorów
574 wszystkich komentarzy
58746 wyświetleń
Rok i cztery miesiące, dziękuję i do zobaczenia na innych opowiadaniach :)
Już teraz zapraszam na BIAM ---->
Oh, nie... to już koniec? Troche... poprawka- bardzo mi smutno, że to już koniec. To opowiadanie było naprawdę świetne. Pomysł bardzo oryginalny. Najbardziej lubiłam żarty i riposty w tym blogu, bo sprawiały, że miałam wielkiego banana na twarzy. Bohaterowie byli super wykreowani, można było odnaleźć swoją bratnią duszę :D Powiem szczerze, że uwielbiam to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńMasz talent do pisania. Nie wolno Ci go zmarnować. Życze weny na następne blogi (które będę czytać :D).
Jest mi też niezmiernie miło, że zostałam wymieniona w osobach, ktore najczęściej komemtowały, bo ta czynność sprawiała mi przyjność i nie było to z przymusu.
Pozdrawiam,
Edzia :*
;'( szkoda, że to już koniec, tak bardo lubiłam to story ;( nie mogę uwierzyć, że to już epilog - jest piękny ♥
OdpowiedzUsuńO matko :) Świetny <3 Szkoda ze to juz koniec :'(
OdpowiedzUsuńFajne zakończenie :) biorąc pod uwagę fakt, że Zoey i Louis nie rzucili się sobie do gardeł, to chyba skończyli razem :P
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znalazłam tego bloga, dziękuję za miłą lekturę :***
Pozdrawiam i zapraszam do mnie <3
Jedno z lepszych epilogów jakie czytałam na bloggerze. Ten rozdział jest oryginalny i wyjątkowy, tak samo jak całe ff :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWiesz? Nienawidzę Cię kobieto!
OdpowiedzUsuńWłaśnie jeden z moich ukochanych blogów zakończył się, a ja od sześciu godzin zadręczam się co było z Louis'em i Zoey, ale mimo wszystko cieszę się, że nie wszystko zostało wyjaśnione 8)
Z bohaterami przeżywałam wszystkie chwile, czasem kogoś nienawidziłam, a później zyskiwał moją sympatię. Niestety żegnamy się z tą historią, ale z miłą chęcią poznam inne twojego autorstwa ^^
Dziękuję za wspaniałą lekturę i pozdrawiam <3
Hey^^ uwielbiam tego bloga < 3 szkoda że to już koniec : / ~ L.P
OdpowiedzUsuńSzkoda że to już koniec. Epilog jest świetny, taki inny od wszystkich.
OdpowiedzUsuńA.
Cóż , tak jak to mam w zwyczaju przy epilogach popłakałam się . Uwielbiam , uwielbiam i jeszcze raz uwielbiam , a nawet kocham to . Chciałabym ci bardzo podziękować za pracę , którą wykonałaś . Dziękuje i serdecznie pozdrawiam . ♥
OdpowiedzUsuńSzkoda że to koniec!
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że to już koniec.
OdpowiedzUsuńBędzie mi bardzo brakować tego opowiadania.
Nie jestem dobra w pisaniu długich komentarzy.
Po prostu będę tęsknić i życzę powodzenia na innych blogach
Ola 😘
och taka szkoda że to już koniec :( będę tęsknić za tym opowiadaniem przywiązałam się do niego :)
OdpowiedzUsuńNo nic idę czytać BIAM ♥
Coś we mnie pękło 😢 Mam ochotę się rozpłakać CO JA WYGADUJE JA JUŻ PŁACZE! Poprostu nie moge jpd chyba mnie popieprzyło, ale przecież z kończył się mój ulubiony blog więc co się dziwić. Nie mam pomysłu co jeszcze napisać, ale mam nadzieje, że tobie tych pomysłów nie zabraknie 😘❤❤
OdpowiedzUsuńO nie. To się skończyło za szybko! A to zakończenie! Nie no... płakać się chce. ! Dziękuję, blog świetny, pomysł, uwielbiam! A tak super mi się to czytało ;ccc Dziękuję za ten rok i cztery miesiące < 3
OdpowiedzUsuńUfff... Co moge napisac? Troche przytlacza mnie to, ze juz moj ulubiony blog sie skonczyl. Wracalam dwa razy do tego bloga i na pewno przeczytam go jeszcze raz i jeszcze i jeszcze... Nigdy mi sie nie znudzi. Boze, tak mi smutno, ze to juz sie skonczylo. Nie moge w to uwierzyc. Tak bardzo pokochalam tgo bloga. <3 Ale wszystko co dobre kiedys sie konczy. :'( Ten blog sie juz skonczyl, ale nie twoje pisanie. Mam nadzieje, ze nigdy nie przestaniesz pisac, bo masz do tego talent. Zycze powodzenia w przyszlosci.
OdpowiedzUsuńCaluje :*
Natalia. :*
Szkoda że koniec ale muszę przyznać: Niesamowity blog ! Czytając wszystkie rozdziały mogłam wczuć się w historię jak nigdy dotąd <3 Jeszcze nigdy w życiu nie przeczytałam tak świetnego ff, gratuluję :* A co mogę powiedzieć o zakończeniu ? Wspaniałe ! Oczekiwałam mocnego zakończenia i właśnie takie zastałam ;) Wspaniale będzie za pół roku znów znaleźć te fanfiction i przeczytać z myślą że będzie to wspaniała historia... Dziękuję za rok i cztery miesiące; za wspaniałą lekturę; za te mega dobre rozdziały; za wzbudzanie takich emocji jakich nie wzbudza we mnie najlepsza książka oraz dziękuję ci również za to że nigdy mnie nie zawiodłaś <3 Jestem pewna że inne ff będą tak samo dobre jak to i pamiętaj: Nigdy nie kończ z pisaniem bo jesteś świetna w tym co robisz :*
OdpowiedzUsuńPowodzenia <3
KiKi ^^
Szkoda, że to już koniec, epilog jest świetny. Bardzo lubiłam to ff.
OdpowiedzUsuńNie bede sie jakos rozpisywała, powiem jedno, świetna robota :)
OdpowiedzUsuń~ viki
Świetny blog. LOVE <3
OdpowiedzUsuńjeden dzień, przeczytałam w niecały jeden dzień
OdpowiedzUsuńświetny blog, wolałabym inne zakończenie, ale cóż xx
Tak Cię przepraszam, że nie odzywałam się tutaj ostatnio. Na jakiś czas zerwałam z bloggerem i wszystkimi blogami, które czytam, ale teraz staram się nadrabiać zaległości.
OdpowiedzUsuńCo mam Ci powiedzieć? Jest mi cholernie przykro, że ten blog już się kończy, ale o tym już wiesz.
Epilog wyszedł Ci idealnie, lepszego zakończenia tej historii nie mogłaś wymyślić. Podoba mi się nagły zwrot akcji w związku Libby - Harry i teraz dziewczyna jest z Liamem. Bardzo polubiłam Freye i nawet zanim napisałaś, że jest podobna do Zoey, ja ją już od razu z nią skojarzyłam. Cieszę się, że Zoey wróciła, tylko zastanawiam się, jak się to wszystko w końcu zakończyło.
Ten komentarz nie może nawet w 1% oddać tego, co czułam podczas czytania każdego rozdziału. Zżyłam się z bohaterami i tą historią i nie wyobrażam sobie tego, że nie będzie kolejnych rozdziałów. Że to już koniec. Nie mniej jednak, dziękuję Ci z całego serca za to, że tak cholernie się starałaś i genialnie pisałaś każdy rozdział.
Pozdrawiam,
Kasia.
Wczoraj zaczęłam, a dzisiaj skończyłam czytać Waszego bloga. Powiem szczerze - jestem zszokowana, poieważ dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania. Chciałabym wiedzieć, czy Zoey wróci do Europy, czy będą parą z Louis'em, czy Anthony znajdzie dziewczynę, czy Plotkarę znajdzie policja, co tak naprawdę się zdarzyło, że Libby po tym jak wycięła sobie żyletką na ręce Harry, przestała go kochać, czy Brie nadal cierpi na bulimię... Tak wiele pytań na które nie znam odpowiedzi...
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za każde słowo naposane na tym blogu.
Pozdrawiam
Asia
No co bu tu napisać myślałam że będzie inne zakończenie ale to też jest spoko opłacało się siedzieć do 3 w nocy żeby ten cały blog przeczytać ale potem już nie miałam siły komentować xd no ale teraz pisze no i nie wiem co pisać zajebisty był ten blog. Dziękuję za niego był cudowny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gabrysia :)*
Zakochałam się w tym blogu.. szkoda że takie zakończenie ale przynajmniej sama mogłam je sb wyobrazić. Dziękuję za to że napisałaś tego bloga do końca // Ronnie xx
OdpowiedzUsuńSwietne opowiadanie! W wiekszosci lekkie i przyjemne! Chociaz ja jednak wole wiedziec jak zakonczyla sie historia z perspektywy autora. Jednak to opowiadanie jest wspaniale. xx
OdpowiedzUsuńTa historia jest CUDOWNA !!!!! Miałaś bardzo dobry pomysł z tym dokończeniem
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńChce mi się płakać... ale że szczęścia to jest takie ondnsvkxkdlebdkfjd... kocham to *-*
OdpowiedzUsuńJeju *-* czemu takie zakończenie?? Ja chce wiedzieć czy się ułożyło noo...! Niesamowite opowiadanie, popłakałam sie na końcu xD w sumie to ja cały czas ryczałam ale ciii xD xD Życzę ci dużo takich pomysłów <3
OdpowiedzUsuńTak sobie czytałam twoje nowe opowiadanie i czekając na nowy rozdział zajrzałam do epilogu tego opowiadania... I mnie ruszyło. Uwielbiam kiedy opowiadanie mnie poruszy.
OdpowiedzUsuńNie jakoś tandetnie jak pierwszy lepszy wyciskacz łez, tylko tak naturalnie, po prostu. I zapewne znając zakończenie nie skuszę się na czytanie tego od początku :) A szkoda. Jednakże wystarczył mi tylko epilog i to nie cały... (bo czytałam tylko Katie,zoey i Lou) żebym utorzsamiła się z postaciami Szkoda, że zostawiłaś tam tzw. furtkę. Osobiście tego nie znoszę :D gdy czytam. Jednak sama tak robię pisząc :'D
Wydaje mi się że przez to powieść jest jedyna w swoim rodzaju, autentyczna i pobudza wyobraźnię czytelnika. Życzę Ci weny i powodzenia w dalszym tworzeniu ;).
Jest prawie 6. Nieśpię od 3
OdpowiedzUsuńI Bardzo spodobała mi się ta historia
Bloga odkrylam dwa dni temu i co noc czytalam az do teraz. Podziwiam cie za ten talent i czas jaki poswiecilas na pisanie rozdzialow. Historia jest... Jakby to powiedziec? ZAJEBIŚCIE ZAJEBISTA! Musze sie przyznac ze pare lez splnelo po moich policzkach. Epilog jest <3 A moje zakonczenie jest takie ze Zoey i Lou po paru dnich kiedy Zoey jest w Londynie rozstają sie raz na zawsze. Oboje cierpiom ale z czasem poznają swoich partnerow i ukladają sobie zycie na nowo bez siebie. Jednak mimo wlsnych rodzin nadal sie kochają na odleglosc ale jednak. Urodziny Kate to pierwsze po kilku latch i ostanie spotkanie calej paczki w komplecie. Zoey juz nigdy nie odzywa sie do przyjaciol. Urywa kontakt nawet z Kate.
OdpowiedzUsuńWiem ze dziwne ale to moje zakonczenie *.* Takie mi pasuje chociaz nie chcialabym wcielic sie w Rev. Mimo ze jest boska ale za duzo bolu....
Nie takiego zakończenia się spodziewałam ;-) to fanfiction bardzo mnie wciągnęło i poruszyło. Piszę w 2016 roku ;-)
OdpowiedzUsuńNie chce końca tej historii i nie umiem sobie tego tak łatwo i ładnie wyobrazić tego zakończenia . Te ff było świetne ! Pokochałam je mocno i zaliczam je do najlepszych ff jakie kiedykolwiek przeczytałam :)
OdpowiedzUsuńWow... tyle mogę powiedziec po przeczytaniu tego opowiadania!! przeczytałam je jednym tchem! Doskonałe opisy i akcja.Jest ono jednym z lepszych jakie czytalam ;3 ale szkoda ze nie dowiemy co dalej stalo się z Zoey i Luisem.:c A tym opowiadaniem zdobyłaś moje serce !!! <3
OdpowiedzUsuńBoże to jest piękne.
OdpowiedzUsuńPłacze
JESTEM TU DRUGI RAZ.
OdpowiedzUsuńI komentarz z pierwszego lutego jest mój.
Kuźwa Mega no. Drugi raz ci to mówię.
DRUGI.
A no i jestem w 2017 roku więc zmieniaj myk myk na 2018.
Mega historia zakochałam się w niej!
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie co stało się z Louisem i Zoey! Uwielbiam twoje historie <3