POV's Lee
Był drugi tydzień września. Dokładniej ostatni piątek dla niektórych
osób, które wkrótce wyjadą na studia. Ewentualnie zostaną w domu lub
Londynie. Tak, jak ja. Tak, czy inaczej z tego powodu była organizowana
ostatnia impreza naszego rocznika z liceum na którą nawet się cieszyłam.
Pomalowałam się ładnie. To znaczy użyłam tuszu do rzęs, bordowej
pomadki, a nawet kredki do oczu. Ubrałam za dużą koszulę w kratę, mojego
brata, czarne obcisłe rurki i ciężkie buty motocyklowe, które niedawno
kupiłam.
Ostatnio rozmawiałam z Harry'm o Louis'ie. To nie tak, że byłam
ciekawa. Po prostu Harry uznał, że chce mnie powiadomić o fazach
chłopaka, kiedy dowiedział się, że będzie ojcem. Na początku było nie do
wierzenie i chęć wyparcia. Podobno zażądał nawet testów na ojcostwo.
Potem naszła faza zapomnienia. Znikał na całe dnie. Gdy wracał po jakimś
czasie to przeważnie lądował u Styles'a pod drzwiami. Wyglądał wtedy,
jak bezdomny pijak po ciężkiej bójce. Ostatecznie nastało zaakceptowanie
faktu, że zostanie ojcem.
Czułam się wtedy źle, bo miałam głupią nadzieję, że Louis zachowa
się, jak dupek. Zostawi ją. Chociaż czego się spodziewałam? Długiego i
szczęśliwego życia. Wiedziałam przecież, że wbrew pozorom on taki nie
jest. Louis miał w sobie dobro i była dla niego nadzieja. Mimo tego że
próbował upozorować się na bezduszną kreaturę.
- Hailey! - usłyszałam krzyk Jennifer, kiedy stałam w kuchni i
rozmawiałam z Mary. Uwiesiła się na moim lewym ramieniu. - Pięknie
wyglądasz. Tak rockowo!
- Yep. - przytaknęłam lekko. - Dziękuję. Ty również jesteś niczego
sobie, czyżbyś dla kogoś się tak wystroiła? - spytałam lekko się
uśmiechając.
- Przestań! - pisnęła. - Oczywiście, że nie. - posłała mi firmowy
uśmiech i obróciła się przez ramię, gdzie stał Harry. Rozmawiał z
Louis'em w progu drzwi. - Aż tak to widać?
- Tak. - powiedziałyśmy równo z Mary po czym zaczęłyśmy się śmiać.
- Idę poszukać Fletcher'a. - oświadczyła dziewczyna zostawiając nas same.
- Uważasz, że to poprawne?
- W sensie Ty i Harry?
- Mhm.
- Dlaczego nie? Jeśli tak ma być, to tak będzie. - wzruszyłam bezproblemowo ramionami.
- Czy Blue już wie? - spytała niepewnie patrząc gdzieś w przestrzeń.
- Tak.
Na tym nasza rozmowa się skończyła, ponieważ podszedł do nas Harry.
Widziałam, że Louis patrzył w naszą stronę. Nawet złapaliśmy kontakt
wzrokowy. Jednak on tylko uniósł jeden kącik ust do góry. Odwzajemniłam
ten gest. Chłopak odwrócił się i zniknął gdzieś w głębi domu.
Skończyłam na kanapie z drinkiem w jednej dłoni i Liam'em obok, który
był najwyraźniej zaciekawiony postacią małej blondynki tańczącej na
stole. Była to dziewczyna, która zaczynała karierę modelki i nie
dziwiłam się temu.
- Przestań wreszcie zgrywać moją niańkę. - westchnęłam mieszając słomką w kubku. - Weź idź i oszczędź jej upokorzenia.
- Dostałem polecenie od Lou-Caitlin. - odchrząknął niezręcznie na co ja jedynie lekko się uśmiechnęłam.
- Nigdzie nie ucieknę. - obiecałam. - Chociaż w sumie to idę na dwór
zapalić papierosa. - stwierdziłam podnosząc się z kanapy. Liam też
wstał. - Ty idziesz do Rose. Powodzenia.
Pilnowali mnie cały czas, a to nie tak, że chciałam się zabić. Na
prawdę czułam się dobrze. Nawet, gdy słyszałam zmysłową piosenkę Lo Air,
a w moich płucach krążył nikotynowy dym. Nie przejmowałam się, gdy
Louis oparł się obok mnie o ścianę domu. Nie miałam się czym przejmować.
Byliśmy tylko byłymi przyjaciółmi.
- Cześć.
- Hej. - odpowiedziałam cicho kątem oka na niego patrząc. - Fajnie
jest, prawda? - dodałam chcąc podtrzymać rozmowę. Nie miałam ochoty na
niezręczną ciszę.
- Jeśli tak uważasz. - wzruszył lekko
ramionami chcąc pokazać swą obojętną postawę na cały świat. - Wiedziałaś
o Jessice, prawda?
- Prawda. - przytaknęłam, bo nie
widziałam powodu dla którego miałabym zaprzeczać. - Będziesz dobrym
ojcem. - powiedziałam po chwili.
Prychnął pod nosem z
lekkim rozbawieniem. Wiedziałam, że teraz w to nie wierzy, ale wkrótce
to się zmieni. Chociaż jeden raz w coś uwierzy.
- Sprawia
Ci to przyjemność? - spytał, a ja spojrzałam na niego nie wiedząc o co
mu chodzi. - Czy sprawia Ci przyjemność mówienie o mnie w ten sposób.
-
Uhmm, nie. - wypuściłam głośno powietrze z ust. - Naprawdę mnie to nie
bawi. Ale taka jest rzeczywistość. Jak to znosi Jessica?
- Chyba dobrze. - odpowiedział lekko się ociągając. - Obecnie się pakuję. Jutro wyjeżdżamy do Manchesteru.
Czułam,
jak moje serce na nowo się łamie. Mimo to szeroko się uśmiechnęłam.
Louis wiedział, że to nie szczere. Nic nie powiedział. Tylko zmarszczył
lekko nos.
- Czyli nie rezygnujecie ze studiów. -
stwierdziłam odwracając od niego wzrok. Patrzyłam na drugą stronę ulicy.
- Wykształcenie ważna rzecz.
- Wybaczyłaś mi? - wtrącił się, a niedopałek rzucił na ziemię i przygniótł swoim białym butem. - Pytam z ciekawości.
- Och. - westchnęłam z lekkim zawodem. - Teoretyczni Ci wybaczyłam, ale...
-
Ale praktycznie niesmak pozostał. - zakończył z gorzkim uśmiechem na
ustach, które miałam ochotę pocałować. - Uwierz, rozumiem. Sam chętnie
skopałbym sobie dupę.
Cicho się zaśmiałam i pokręciłam
lekko głową z rozbawieniem. Milczeliśmy chwilę, gdy ja dopalałam
papierosa. Wbrew pozorom ta cisza nie była zła. Nawet w pewnym sensie
przyjemna.
- Louis? Czy myślisz co by było, gdyby? -spytałam przygryzając lekko wargę.
-
Staram się tak nie myśleć. - powiedział, a ja poczułam się głupio, że w
ogóle odważyłam się mu zadać takie pytanie. - To powoduje, że chciałbym
walić głową o mur.
Uśmiechnęłam się do niego słabo, a on
ten uśmiech odwzajemnił. Poczułam się tak, jakby nic się nie wydarzyło,
a my nadal byliśmy ze sobą w jakiś sposób. Louis przerwał to
odchrząknięciem. Razem wróciliśmy na imprezę do środka domu.
-
Co tu się dzieję? - spytał mnie Zayn, gdy siedzieliśmy wszyscy razem w
salonie okupując kanapy. - Wszystko jest tak, jak było? Jesteś z
Louis'em?
Nie odpowiedziałam mu, ponieważ Zayn był
obecnie zjarany i nie kontaktował z rzeczywistością. Resztę imprezy
pamiętam, jak przez mgłę. Dużo piliśmy, jaraliśmy, tańczyliśmy i się
śmialiśmy. Jestem prawie pewna, że był to na prawdę udany dzień.
Pamiętam,
że o piątej nad ranem siedzieliśmy w parku na rampie pijąc tanie wino
ukradzione z barku rodziców Josh'a, ale może nam to jakoś wybaczy.
Rozejrzałam się w około.
Blondynka, która kilka godzin
temu tańczyła na stole teraz siedziała na kolanach Liam'a. Rozmawiali ze
sobą co chwilę się uśmiechając. Harry leżał na kolanach Jennifer, która
bawiła się jego włosami. Blue rozmawiał z Zayn'em, który pomału
odzyskiwał świadomość. Niall spał na murku obok. Koło mnie siedział
Louis, który nie pił już taniego wina w przeciwieństwie do tańczących
Caitlin i CoCo.
- Pamiętasz, jak siedzieliśmy tutaj we dwoje, a Ty byłaś upita?
-
Ugh, nie przypominaj. - jęknęłam zakrywając twarz dłońmi. - Wtedy
dowiedziałam się, że będziesz ojcem i nawet nie wiem, dlaczego chciałam
się z Tobą spotkać. Chyba tylko po to, aby raz na zawsze uświadomić
sobie, że Cię straciłam.
- Nigdy mnie nie stracisz
sweetie. - wyszeptał do mojego ucha, a swoje czoło oparł o moje ramię.
Na prawdę chciałam powstrzymać uśmiech, ale nie mogłam. Czułam, jak chcę
mi się płakać. - Nieważne co będzie się działo. W jakimś stopniu zawsze
będę Twój.
- A może nie chcę?
- Nie
oszukuj się. - odpowiedział i w tym samym momencie szybko się podniósł z
mego ramienia. Spojrzał na mnie po czym pocałował mnie w policzek.
Uśmiechnęliśmy
się do siebie w ten specyficzny sposób i obydwoje odwróciliśmy wzrok
akurat w momencie gorliwego pocałunku CoCo i Caitlin. Nie byłam pewna
czy to alkohol, czy uczucia, więc nie skomentowałam tego.
- Też to widzisz?
- Tak.
- To dobrze. - odetchnął chłopak. - Myślałem, że opary z Malik'a przeszły na mnie.
- Nie jarasz już? - zdziwiłam się spoglądając na niego.
-
Od trzech miesięcy jestem czysty. - oznajmił unikając mojego wzroku.
Trzy miesiące temu spotkaliśmy się właśnie na tej samej rampie, co
teraz.
Gdy o szóstej byliśmy na naszym osiedlu widziałam
wzrok naszych starszych sąsiadów, którzy nas osądzali. Wyglądaliśmy
fatalnie to fakt, ale bez przesady. Zatrzymaliśmy się pod domem Louis'a.
- Cóż to pa. - odezwałam się pierwsza. Obejmowałam się ramionami, ponieważ było mi trochę zimno.
-
Tak, cześć. - pożegnał się chłopak. Mimo to staliśmy na przeciw
wpatrując się w siebie. - Mogę? - spytał patrząc na moje usta. I
wiedziałam, że będę to rozpamiętywać przez kilka tygodni, ale skinęłam
lekko głową.
Louis szybko do mnie podszedł i chwycił w
pasie. Zlustrował całą moją twarz i dopiero po chwili delikatnie
przycisnął swoje idealne, malinowe usta do moich. Od dawna znaleźliśmy
wspólny rytm i tak cholernie mi się podobało. Po chwili objęłam jego
szyję dłońmi. Pozwoliłam sobie nawet dotknąć jego włosów. Mimo że po
kilku minutach brakowało nam powietrza to żadne z nas nie chciało tego
kończyć.
- Będę tęsknić. - wysapałam nabierając
powietrza. - Do zobaczenia Lou. - uśmiechnęłam się krzywo i czułam jak w
moich oczach stają łzy.
- Też będę tęsknić Lee. -
wymamrotał i przytulił mnie mocno. Jedną ręką gładził moje plecy, a ja
tak okropnie nie chciałam go puszczać, ale wiedziałam, że wbrew jego
słowom już nie należał do mnie. Teraz był Jess i jej dziecka. - Do
zobaczenia sweetie.
W ten sposób pożegnałam swoją
pierwszą miłość. Chłopaka, który znaczył dla mnie wiele. Nic dziwnego,
że gdy tylko doczołgałam się do domu, a drzwi się za mną zamknęły to
zsunęłam się na podłogę i zaczęłam płakać rozmazując tym mój makijaż.
Nie miałam wiele do stracenia biorąc pod uwagę, że po całej nocy i tak
wyglądał tragicznie.
&&&
Nie
zobaczyłam więcej Louis'a. Wyjechał pozostawiając w moim sercu pustkę i
szarą bluzę w mojej szafie. W połowie studiów poznałam faceta. Miał na
imię Lucas i można było powiedzieć, że z początkowych niechętnych
spotkań stał się dla mnie ważnym mężczyzną. Dlatego nie powinien nikogo
zdziwić fakt, że gdy tylko mi się oświadczył przyjęłam pierścionek bez
zastrzeżeń.
Jennifer z Harry'm stworzyli wbrew pozorom
dobry związek. Zamieszkali razem na początku drugiego roku studiów. Byli
zaręczeni, ale do ślubu długo nie mogło dojść z powodu matki chłopaka,
która nie mogła zaakceptować Jennifer. W końcu po kilku długich
miesiącach skapitulowała, a ta dwójka mogła się sobą w pełni cieszyć, co
niestety okazywali bardzo często. Szczególnie drażniło mnie to, gdy
mieszkałam jeszcze z Jen.
Caitlin razem z CoCo
postanowiły spróbować, co zdziwiło co najmniej połowę osób, które je
znało. Na początku układało im się świetnie, ale po połowie roku
stwierdziły, że wolą się tylko przyjaźnić. W ten sposób CoCo znalazła
bogatego doktorka, który ją utrzymuje. Natomiast Caitlin związała się z
Darcy. Przemiłą brunetką, która prowadziła własne studio tańca. Myślą o
zaadoptowaniu córeczki i stworzeniu prawdziwej rodziny.
Liam
związał się z Rose, dziewczyną z ostatniej wspólnej imprezy. Blondynka
robiła zaskakująco szybką karierę modelki, a Payne był nie tylko jej
wymarzonym księciem, ale również managerem. Założył nawet początkującą
firmę modelingu, gdzie Harry był fotografem.
Niall nadal
pozostawał wolnym strzelcem szukając wybranki swojego serca. Przez
pewien czas mieszkaliśmy razem, ale gdy zaręczyłam się z Lucas'em to
wyprowadziłam się od niego. Z resztą chłopak sprzedał swoje mieszkanie i
postanowił podróżować po świecie. Gdy po dwóch latach wrócił z powrotem
do Londynu to można było zauważyć, jak wydoroślał. Dzięki temu Liam
zaproponował mu pracę modela u niego w firmie. Biedak nie wiedział co
robił, ponieważ w ten sposób Horan był stałym bywalcem na kanapie w jego
domu.
Zayn dostał się do Akademii sztuk pięknych.
Podobno nie zaprzestał z ziołami. Twierdził, że po tym ma lepszą wenę, a
artysta nie może jej stracić. Na jednej z imprez organizowanych przez
Liam'a poznał jakąś dziewczynę i są razem szczęśliwi. Założył własne
studio tatuażu, które było opłacalne. Blue pracował u niego przez pewien
czas robiąc kolczyki w różnych miejscach.
Propo Blue.
Chłopak w końcu zerwał z Savannah. Pracował u Malik'a, ale w pewnym
momencie rzucił to i wyjechał do Manchester'u na studia. Uznał, że nie
warto zmarnować stypendium. Obecnie wyjechał do Australii, gdzie
programuje jakieś rzeczy. Tłumaczył mi to, ale naprawdę nie wiem co on
wtedy do mnie mówił.
Wreszcie Louis. Z opowieści
Harry'ego dowiedziałam się, że z powodu kontuzji porzucił marzenie o
byciu zawodowym piłkarzu. Miał własną sieć hoteli i nawet mnie to nie
dziwiło. Wziął z Jessicą ślub i wychowywał swoje dziecko. Harry nic
więcej nie chciał mi powiedzieć. Stwierdził, że skoro mam Luke'a to nie
powinnam rozdrapywać starych ran. Cicho przyznałam mu nawet rację.
Właśnie
tak potoczyło się moje życie. Wszystko zaczęło się od niezręcznego
spotkania w szkolnym areszcie. Była tam irytująca dziewczyna, która
chciała spokojnie przeżyć ostatnią klasę i zły chłopiec, który nie miał
za grosz nadziei.
***
Cześć kochani!
Przedstawiam Wam ostatni rozdział AMID!
Uważam,
że założenie było dobre, ale wykonanie mnie trochę złamało. Nieważne.
To było moje pierwsze ff, które doprowadziłam do końca. Dosłownie! Na
dniach spodziewajcie się Epilogu, który był napisany już bodajże przy
siódmym rozdziale.
Co mogę dodać?
Nie
zdarzyło mi się napisać szczęśliwego zakończenia jakiejkolwiek historii i
nie wiem, czy kiedykolwiek do nastąpi. Postaram się nad tym popracować
przy następnym fanfiction z niegrzecznym Louis'em w roli głównej.
DYSFUNCTIONAL HIGHWAY TO NEVER ------> SERDECZNIE ZAPRASZAM, BĘDZIE NA TYM BLOGU!!!
Do zobaczenia w Epilogu ♥
Taka szkoda myślałam że im się uda
OdpowiedzUsuń