POV's Lee
Ten dzień na prawdę
szedł nie po mojej myśli, ponieważ musiałam czekać godzinę jeszcze, abym
mogła spędzić kolejną godzinę w areszcie, którego znowu pilnowała
nauczycielka od wf'u pani O'Brian. Tak, jak wczoraj spojrzała tylko kto
jest, a potem wyszła. Louis siedział na swoim miejscu, a ja na swoim.
Teraz był bez swojej kurtki w zwykłym białym podkoszulku z jakimś
czarnym napisem na nim.
- Zapomniałaś mi wczoraj odpowiedzieć, czy jesteś dziewicą. - zaczął przeciągle z chytrym uśmiechem.
- Zapomniałeś mi wczoraj
odpowiedzieć, czy zawsze jesteś dupkiem. - zaironizowałam, a po chwili
dodałam. - Może trudno Ci w to uwierzyć, ale są jeszcze dziewczyny w tej
szkole, które są dziewicami i nie przeleciały się z Tobą w męskiej
ubikacji lub kantorku woźnego.
- Zabawna jesteś
sweetie. - zaśmiał się, a wokół jego niebieskich oczu powstało kilka
zmarszczek. - Kto teraz pieprzy się w kantorku woźnego? Lepszy jest
areszt. - dodał, a ja wiedziałam, że powiedział to celowo, aby zobaczyć
moją reakcję, która za pewne była bardzo ciekawa, gdyż moje oczy wypadły
na wierzch. - Spokojnie nie musisz się bać. - wiedziałam to. Nawet by
nie podszedł, bo spójrzmy prawdzie w oczy. On to wow, a ja to uh, a
teraz znowu on i ja. Jaki wniosek? Nigdy w życiu.
- Świetnie.
- Świetnie. -
odpowiedział. Siedzieliśmy tak w niezręcznej ciszy. On chyba kochał
wprowadzać ludzi w stan niepewności i zażenowania. Sam nie miał tego
czegoś, co kazałoby mu przestać. Taki mały guziczek pod tytułem "zamknij
się idioto." - Byłaś kiedyś na imprezie?
- Tak. - mruknęłam pod
nosem wpatrując się w blat stołu. - Wbrew pozorom nie jestem, aż tak
zacofana, Tomlinson. - dodałam lekko złośliwie.
- Po nazwisku? - spytał zaskoczony. - Niegrzecznie. Tatuś nie uczył Cię, aby do starszych zwracać się z szacunkiem.
- Skąd wiesz, że jesteś starszy? Może urodziłam się w styczniu?
- Cudownie, ale ja
urodziłem się w grudniu i poszedłem rok później do przedszkola. -
oznajmił mi z chytrym uśmieszkiem. Cieszył się z tego, że miał rację.
- Niemożliwe, taki geniusz? - spytałam z sarkazmem, którego nie umiałam powstrzymać.
- Chciałem być miły, a ty jesteś nadal taka irytująca. - oznajmił przewracając oczami. Nie rusza Cię to Lee.
- Proszę Cię. -
sapnęłam z nutką śmiechu w głosie. - Ty nie masz w swoim aroganckim
słowniku takiego słowa, jak "miły". - dodałam spoglądając na niego.
- Masz rację sweetie. -
stwierdził po chwili. - Jestem dupkiem, bo mówię i robię to co chcę nie
patrząc na normy społeczne. Wiesz, że z takich ludzi rodzą się
autorytety?
- Wiem. Taki był Hitler, Stalin lub Mussolini. - odpowiedziałam z uprzejmym uśmiechem na twarzy.
- Fanka historii, huh?
Nie cierpię historii. Mówi o czymś co było, a to nie jest ważne skoro to
już było. - wyjaśnił, a ja myślałam, że go zaraz uderzę książką od
historii w głową. Mocno. Bardzo mocno.
- Historia jest cudowna,
ponieważ uświadamia nam jakich głupich błędów nie powinniśmy popełniać.
- oznajmiłam mu, a gdyby moje oczy mogły ciskać pioruny to Louis
pieprzony Tomlinson leżałby na ziemi martwy. Dostałabym za to pokojową
nagrodę Nobla.
- Cokolwiek. Wracając do tematu robię imprezę w piątek. - zaczął.
- Wiem tak, jak cała szkoła. - mruknęłam pod nosem.
- Przyjdź. - rozkazał.
- Hmm kuszące... -
zaczęłam podpierając brodę ręką. - ... ale jednak nie. - dodałam robiąc
skwaszoną minę.- Moje życie opiera się na oglądaniu filmów i czytaniu
fanfiction.
- Jesteś nudna i irytująca. - stwierdził wyjmując telefon na którym zaczął coś pisać.
- To czemu chcesz, żebym przyszła na imprezę? - spytałam nie rozumiejąc jego toku myślenia.
- Tak jakoś. W końcu czemu nie? - odparł patrząc na mnie za nim jego telefon nie za wibrował.
- Czemu nie. - mruknęłam
do siebie, a ponieważ w moim brzuchu zaburczało to wyjęłam
niedokończoną kanapkę, którą zaczęłam mielić. Przynajmniej o niczym nie
rozmawialiśmy. Mimo to nadal było niezręcznie.
- Możesz przestać to tak
gryźć? To wkurzające, jakbyś była chomikiem. - syknął do mnie z takim
złowrogim nastawieniem, że każdemu odechciałoby się żyć.
- Nie. - odpowiedziałam
biorąc kolejny gryz. Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie. - Czy jest coś czego
nie nienawidzisz? - zadałam pytanie, które mimowolnie opuściło moje
usta.
- Nie wiem. - odpowiedział po chwili milczenia. - Kocham skate park i swoich kumpli.
- Jesteś gejem?
- Zabawne Hailey. -
zaśmiał się, a moje imię brzmiało tak dziwnie w jego ustach. - Przecież
wiesz, że pieprzyłem kilka dziewczyn z tej szkoły. - dodał. Nawet nie
zauważył, że nazwał mnie moim imieniem, a nie sweetie.
- Kilka? To chyba
pojęcie względne. - stwierdziłam. Avery, CoCo, Dawn, Jackie, Jill,
Kelsey, Molly, Nina, Olga z wymiany uczniowskiej, Ruby, Victoria, Zoey.
To są tylko te dziewczyny o których wiem albo dowiedziałam się od
Caitlin, która kochała plotki.
- Nie bądź zazdrosna sweetie. - parsknął. No i wracamy do początku.
- Chciałbyś. - przewróciłam oczami.
- Najwidoczniej nie muszę chcieć. - uśmiechnął się. Coś w tym uśmiechu było.
- Znowu się na mnie
gapisz. - zauważył Louis spoglądając na mnie po kilku minutach. - Wiem,
że jestem przystojny i nie możesz mi się oprzeć. Najwyżej zrób zdjęcie
zostanie Ci na dłużej. - prychnął, a w jego oczach zatańczyły wesołe
iskierki. Cały przypominał chochlika. Takiego niegrzecznego, który tylko
myśli, co by tutaj zepsuć. Był złośliwy, chamski, niestosowny, a
czasami nawet śmieszny, ale tylko czasami.
- Świetnie. - mruknęłam
wyjmując telefon, którym zrobiłam mu zdjęcie, aby następnie schować go
do kieszeni spodni. Wyglądał na trochę zaskoczonego i zdezorientowanego,
ale szybko mu to minęło.
- Świetnie. -
odpowiedział. - Możesz się teraz przy mnie masturbować. Nie ma za co. -
dodał, a moje policzki naprawdę zrobiły się czerwone.
- Uhm ja nigdy nie ten, no wiesz. - jąkałam się, ponieważ trochę brzydziłam się wypowiedzieć tego słowa.
- Wiem. Widać po tobie. -
stwierdził chichotając pod nosem. Drzwi do sali otworzyły się, a przez
nie wszedł przyjaciel chłopaka, Niall Horan. Irlandczyk rozejrzał się i
usiadł przede mną tak, że plecami opierał się o ławkę, a nie o oparcie
krzesełka.
- Moje kochane gołąbeczki, co słychać? - spytał, a ja spojrzałam na niego troszeczkę zdziwiona.
- Umm co Ty tutaj robisz? - zadałam pytanie, które nasunęło mi się na myśli od razu, gdy chłopak wszedł do pomieszczenia.
- Historia? - odezwał się Louis.
- Tak. - przytaknął blondyn.
- Pani Laving?
- Tak.
- Niestosowne żarty o lizaku?
- Tak.
- Miałeś iść do dyrektora. - stwierdził Tomlinson z błąkającym się uśmiechem na ustach.
- Tak, ale po co skoro i tak każe mi zostać godzinę po lekcjach?
- Jak możecie? Pani
Laving jest najmilszą nauczycielką w tej szkole. - obroniłam moją
ulubioną nauczycielkę. Może to dlatego, że uczyła mojego ulubionego
przedmiotu, ale to nieważne.
- Fanka historii, huh? - spytał Niall, a Louis zawył ze śmiechu.
- To samo mówiłem.
- Ty - wskazałam palcem w stronę Louis'a. - Jesteś niegrzeczny. - oskarżyłam go, a ręce zaplotłam w koszyczek.
- Ty jesteś wkurzająca. - odparł Tomlinson wzruszając ramionami bezproblemowo.
- Obydwoje jesteście
fascynujący. - stwierdził Horan, a swoje zaplecione dłonie położył pod
brodą, którą na nich oparł. Zatrzepotał swoimi rzęsami.
- Cokolwiek mówisz. - prychnęłam pod nosem.
- Panna sztywniara zawsze musi mieć ostatnie słowo. - westchnął szatyn.
- Panna sztywniara? - spytałam unosząc brwi.
- Nie wiem czy masz choć
krzty zabawy w sobie. Dostałaś prawdopodobnie pierwszą jedynkę w swoim
idealnym życiu i dlatego powiedziałaś o kilka słów za dużo i wylądowałaś
tutaj ze mną. Z osobą, która nienawidzi takich poukładanych
księżniczek, jak Ty. - wysyczał Louis w moim kierunku, a ja zamarłam.
Nie umiałam zrozumieć tego, że potrafił tak szybko zmieniać swoje
zachowanie.
- Looouuis. - zaczął jego przyjaciel, który chyba zauważył, że chłopak trochę przesadził. Jednak mnie teraz to nie obchodziło.
- Ty, ty, ty.. - próbowałam z siebie coś wykrztusić, ale na prawdę byłam trochę za bardzo oszołomiona.
- No weź wreszcie powiedz coś z sensem. - zakpił niebieskooki, a na jego ustach był ten cholernie irytujący uśmieszek.
- Proszę bardzo. -
warknęłam, a we mnie przelała się czara goryczy. Właśnie wydobyłeś ze
mnie najgorszą sukę, Louis'ie. - Ty jesteś największym dupkiem, jaki
świat miał okazję oglądać! - krzyknęłam wstając z miejsca i podniosłam
swój plecak. - Nigdy nie będziesz autorytetem, a wiesz czemu? -
prychnęłam patrząc na niego z czystą odrazą. - Bo nie myślisz mózgiem
tak, jak Hitler lub Stalin, ale swoim kutasem, który prawdopodobnie ma
teraz każdą możliwą chorobę weneryczną. - dodałam odwracając się do
niego plecami, aby następnie zrobić wielkie wyjście przy okazji mocno
trzaskając drzwiami.
- Oouu stary. -
usłyszałam tylko jeszcze jęk Niall'a. Stwierdzam właśnie, że Louis
Tomlinson to największa kanalia Qummiby High School i nic nie ma szans
go zmienić.
Nabuzowana wmieszałam
się w uczniów, którzy wyszli z klas i czekali na następną już ostatnią
lekcję lub szczęśliwi wychodzili ze szkoły, że ten koszmar wreszcie się
skończył. Ja byłam w tej drugiej grupce. Potrzebowałam odreagować.
Zobaczyłam Zayn'a, który stał z Harry'm Styles'em oraz Blue Gordon'em.
Nie wiele myśląc, jak zwykle, podeszłam do nich i stanęłam na przeciwko
Malik'a, który był chyba troszeczkę zdezorientowany.
- Co jest? - spytał wydmuchując dym. Musiał mnie poznać, bo lekko się uśmiechnął.
- Masz papierosa? - spytałam dobitnie patrząc na jego palce.
- Tak. - przytaknął i podał mi paczkę z zapalniczką.
- Co Cię tak wkurzyło
sweetie? - zadał pytanie mulat chowając swoje rzeczy, a ja już
wiedziałam, że może nie dlatego mnie poznał, że siedziałam przy stoliku z
Caitlin.
- Wasz kolega. -
odpowiedziałam ostrożnie zaciągając się papierosem, który smakował tak
cholernie dobrze. Ostatnio paliłam w wakacje z moim bratem na dachu.
- Przyzwyczaisz się. On wszystkich denerwuje. - zaśmiał się Blue i przybił piątkę z Harry'm, który tylko lekko się uśmiechał.
- Nie chcę się przyzwyczajać. - stwierdziłam po chwili, gdy patrzyłam, jak papieros żarzy się pomału.
- Zrobisz to nieświadomie. - odezwał się Styles patrząc na mnie.
- Nie strasz
dziewczynki. - zaśmiał się Blue i zarzucił swoją rękę na moje ramiona. -
Tak w ogóle, jak masz na imię? - spytał po chwili marszcząc nos.
- Hailey. Lee. -
przedstawiłam się. Nie wiedziałam, czy mogłam zrobić dobre wrażenie, gdy
obraziłam ich przyjaciela w pewien sposób.
- Miło mi. - odpowiedział Gordon i pocałował moją dłoń.
- Nie odpierdalaj Romea, Blue. - usłyszałam cierpki głos za sobą i wiedziałam, że pora się zmywać.
- Looouuis. - jęknął Niall i trzepnął go w ramię.
- Ja będę już szła. - stwierdziłam. - Dziękuję za papierosa Zayn. - podziękowałam, gdyż uważałam to za słuszne.
- Cześć Lee. -
powiedział przyjaźnie Harry i pomachał mi na pożegnanie. Podczas, gdy
Zayn tylko się uśmiechał i skinął mi głową na pożegnanie. Jedynie Blue
mnie przytulił na pożegnanie, co było trochę niezręcznie zwłaszcza pod
ostrym spojrzeniem Louis'a, które cały czas na sobie czułam.
Powlekłam się w stronę
przystanku autobusowego. Tym razem cudem nie spóźniłam się na busa, co
było jednym z lepszych wydarzeń tego dnia. Autentycznie całe dwadzieścia
minut myślałam nad tym, czy nie powinnam pomyśleć nad tym, aby stać się
troszeczkę wredniejszą i pewną siebie osobą tak, jak na przykład CoCo,
która wiedziała czego chce i nikt nie mógł zaważyć na jej samoocenie.
Coraz bardziej nad tym myślałam tym bardziej uważałam, że to jest dobry
pomysł. Takie osoby zawsze mają łatwiej w życiu.
- Wróciłam! - krzyknęłam
codzienną rutynę na przywitanie, aby oznajmić swoje przybycie. Tym
razem nie zastałam swojego nieco denerwującego brata, ale moja babcia
siedziała przed telewizorem z kieliszkiem czerwonego wina i oglądała
jakąś hiszpańską telenowelę, która prawdopodobnie miała już z pięć
tysięcy odcinków.
- Cześć Lee. - machnęła mi szklanym naczyniem na przywitanie, a następnie jego zawartość znalazł się w jej gardle.
- Jesteś sama? - spytałam zdziwiona. - Gdzie tata?
- Oznajmił mi, że idzie
do pracy, bo inaczej będzie musiał zrobić jakieś remonty w ogródku.
Chyba chodziło o jakieś wykopy czy coś. - westchnęła. Mogę się założyć,
że mój ojciec pomyślał, o wykopaniu jej grobu. Nienawiść do teściowej u
nas w rodzinie mogłaby wskoczyć na wyższy poziom.
- Rozumiem. -
przytaknęłam. - Jak coś to będę u siebie. - dodałam i pobiegłam do
swojego pokoju, gdzie prawie zabiłam się na schodach. Wpadłam do mojego
królestwa, gdzie był w miarę nieudany porządek za który biorę się od
tygodni, ale podobno liczą się chęci.
Wyjęłam paczkę
papierosów zza łóżka, gdzie była schowana na czarną godzinę, a teraz
właśnie taka jest. Odsłoniłam roletę, która zawsze zasłaniała okno od
mojego pokoju i otworzyłam okno tak, aby dym mógł się ulotnić. Puściłam
na youtube piosenkę Lany del Rey i przelotnie spojrzałam na godzinę na
laptopie. Szesnasta dziesięć. Usiadłam na parapecie, który tak naprawdę
był kanapą i odpaliłam papierosa. Moje szczęście długo nie trwało,
ponieważ pukanie do drzwi szybko mnie obudziło.
- Twoje koleżanki
przyszły. - powiedziała babcia uchylając drzwi obok których zobaczyłam
Jenny i Cat. - Jak coś to ja o niczym nie wiem. - uśmiechnęła się
wskazując na papierosa w mojej dłoni. Odpowiedziałam jej również bladym
uśmiechem, a dziewczyny weszły do pokoju. Gdzie Jenny usiadła na łóżku, a
Catlin obok mnie.
- Co się stało, że wróciłaś do tego cudeńka? - spytała Morgan. Ta mała blondynka lubiła zapach papierosów.
- Trochę nerwów. -
oznajmiłam im, a Parker spojrzała na mnie tylko z uniesionymi brwiami do
góry. - Próbowałam być miła i taktowna, ale wyszło to tak, jak wyszło.
Będę troszeczkę wredniejsza.
- Pewna jesteś? - spytała Cat. - Nie umiem sobie tego wyobrazić.
- Przyzwyczaisz na nowo. - wzruszyłam ramionami.
- Chodzi o Tomlinson'a. - wykrzyknęła Jennifer wskazując na mnie oskarżycielsko palcem.
- Być może. - zaśmiałam się.
- Co zrobił, że
zdecydowałaś się być okropną suką? - spytała blondynka biorąc do ręki
paczkę papierosów i ją wąchając. - Chwila. Wytargasz CoCo za te rude
kudły skoro jesteś teraz niegrzeczna?
- Nic mi nie zrobiła. -
oznajmiłam, a potem opowiedziałam im całą historię z aresztu szkolnego, a
Morgan prawie zaczęła płakać ze śmiechu, gdy usłyszała jakimi epitetami
zostałam ochrzczona. Nie jestem idealna, ani perfekcyjna, więc jej
reakcja była poprawna.
- Zastanawiam się tylko, jakim cudem obraziłaś go przy okazji używając historii?
- Oh, wiesz Jen tak jakoś wyszło. - mruknęłam wzruszając ramionami, ponieważ nie wiedziałam, jak mogłabym na to odpowiedzieć.
- Nie wiem czy bardziej
uraziła jego męskie, cholernie duże ego, czy jego kutasa. - powiedziała
Catlin śmiertelnie poważnym głosem, ale po chwili nie wytrzymała i po
prostu się zaśmiała. Zapaliłam drugiego papierosa, a okno w domu na
przeciwko rozbłysło światło.
- O ja cię pierdolę. -
wyjąkałam. - Nie wiedziałam, że on ma tutaj pokój. - dodałam patrząc na
Louis'a, który obecnie rzucił torbę i plecak koło biurka, a zaraz po ty
ściągnął swoją koszulkę.
- Po pierwsze nie
wiedziałaś o tym przez osiemnaście lat, serio? Po drugie mam chyba
orgazm właśnie. - oznajmiła nam Jennifer na co zrobiłam zdegustowaną
minę.
- Ja mam na pewno orgazm. - podsumowała Morgan zachłannie patrząc na tatuaże chłopaka.
- Pierwszy raz odsunęłam
tą roletę. - zaczęłam się bronić. - Myślałam, że tutaj ma pokój jego
siostra. Tak przynajmniej było jeszcze dwa lata temu. - przypomniałam
sobie lekko marszcząc brwi.
- Nie dość, że spędzasz z
nim codziennie godzinę to jeszcze masz takie widoczki. Nie chcesz mieć
współlokatorki? - spytała blondynka zmieniając temat.
- Nie, dziękuje. -
mruknęłam wywracając oczami. - Nie wytrzymałabym z Tobą tyle czasu.
Zaczęłabyś chodzić nago czy coś.. - dodałam patrząc bardziej na Jenny,
która chyba mnie słuchała.
- Nie chcę wyjść na
dziwkę, ale mogłabym być przez niego pieprzona. - westchnęła Catlin
ignorując moją wypowiedź i patrząc tęsknie na chłopaka za oknem, który
teraz zdejmował spodnie. Zaciągnęłam się papierosem, a on uniósł głowę
do góry. Spojrzał na mnie, a ja na niego. Był zdziwiony to na pewno.
- Gapisz się na niego Hailey. - zwróciła mi uwagę Parker, ale właśnie o to chodziło. Będę go stawiać w niezręcznych sytuacjach.
- Zobaczymy czy nadal
będę taką sztywniarą. - zaśmiałam się patrząc na chłopaka, który teraz
przejechał swoją ręką po nieujarzmionych włosach. Natomiast ja zamknęłam
okno i zsunęłam roletę.
&
Piątek jest wyczekiwanym
dniem dla każdego ucznia, jak i nauczyciela. Dla mnie był to dzień,
kiedy miałam zmienić swój wizerunek. Prawdopodobnie większość osób nawet
nie zwróci na to uwagi, ale może wreszcie powinnam być kimś kto samą
siebie akceptuje?
Wysiadłam z samochodu
mojego ojca, który widząc mój dzisiejszy makijaż i strój stwierdził, że
zaczyna się o mnie bać. Przeważnie ubierałam się w delikatne i
nierzucające się kolory. Natomiast dzisiaj miałam podarte czarne spodnie
i szarą zwykłą podkoszulkę na którą narzuciłam czerwoną koszulę, którą
było widać z drugiej części szkoły. Na ustach miałam ciemną szminkę z
kredki, aby się nie świeciły i zrobiłam dodatkowo czarne kreski na
oczach, które nie rzucały się, aż tak na widok. Czarne, ciężkie buty
dopełniały wszystko,a gdy mój ojciec tylko odjechał to do swoich ust
włożyłam papierosa, którego od razu zapaliłam. Podeszłam do murku
szkolnego, gdzie była już Catlin, a Jennifer miała pojawić się za
niedługo.
- Wyglądasz cudownie i
buntowniczo. - pisnęła Morgan na przywitanie. - Każdy się na Ciebie
patrzy. - dodała. Oparłam się plecami o mur i podniosłam jedną nogę tak,
aby również była położona na murze. Faktycznie większość osób szeptało
do siebie i wskazywało na mnie. Co dziwne nie przeszkadzało mi to, a
nawet mi się podobało. Czułam się dobrze dopóki nie zobaczyłam
lodowatych, niebieskich tęczówek, które wywołały ścisk żołądka, a moją
pewność siebie zastąpiła niezręczność.
- Opanuj się dziewczyno. - usłyszałam przy swoim uchu szept Jennifer. - Pamiętaj, że chcesz mu pokazać kto tu rządzi.
- Uwierz nie mogłabym zapomnieć. - uśmiechnęłam się, a z moich ust wyleciał dym.
- Nie wierzę, że dobrze się czujesz, gdy jesteś taka wredna.
- Uwierz Cat to jest
naprawdę dobre uczucie. - stwierdziłam. - Pierwszą mam matematykę, więc
lecę na nią. Widzimy się na historii Catlin. - dodałam i wyrzucając
papierosa przygniotłam go butem, a następnie zniknęłam w korytarzu
szkolnym. Wyróżniałam się, a większość osób z pierwszych i drugich klas
myśleli, że jestem nowa. Nie wiem, czy dobrze postanowiłam, że chcę się
zmienić, ale zawsze byłam przeważnie pokojowa i jak to się skończyło?
Tak, że nikt nawet nie znam mojego imienia, które składa się z sześciu
liter.
Usiadłam w swojej ławce,
a Evy jeszcze nie było. Gdy dzwonek był coraz bliżej to mój stres
narastał. Do klasy zaczęli wchodzić ludzie, którzy patrzyli na mnie z
lekkim szokiem. Tak, ja chodzę na te zajęcia i nie pomyliłam sali!
- W co Ty się
zamieniłaś? - spytał mnie Harry, który wyrósł przede mną. Nawet nie
wiem, jak tutaj podszedł. Zwłaszcza, że siedział na drugim końcu klasy.
Przeważnie.
- Trochę zmieniłam ubrania. - odpowiedziałam wzruszając ramionami. Pamiętaj teraz jesteś wredna.
- Chyba nie tylko to. -
stwierdził lekko się uśmiechając. - Zrobiłaś to nieświadomie. - dodał i
odszedł, aby usiąść do swojej ławki. O co mu chodzi? Co zrobiłam?
Zmieniłam tylko styl. Na razie tylko to. Pan Richard wszedł do klasy
zamykając nogą drzwi. Nawet nie pofatygował się, aby tym razem użyć
klucza. Usiadł za biurkiem z kubkiem kawy.
- Boże jak ja was
nienawidzę. - rozpoczął załamując ręce. - Marnujemy tutaj swoje życie, a
wy nadal nic się nie nauczycie. Może poza kilkoma wyjątkami. -
stwierdził unosząc głową, a jego oczy padły na Violet, którą lubił i
Carlos'a, który się podlizywał nauczycielom. Jego wzrok zatrzymał się na
mnie, a brwi powędrowały do góry. - Hailey, czy Ty masz makijaż? -
spytał zdziwiony przecierając dłońmi twarz.
- Może. - mruknęłam spuszczając wzrok na swoje dłonie, które leżały na blacie ławki. Drzwi do klasy zaskrzypiały.
- Przepraszam za spóźnienie. - powiadomił Louis przychodząc, jak zwykle spóźniony.
- Chociaż wiem, że nie
śnię, bo w jakim to świecie szanowny pan Tomlinson przyszedłby na moją
lekcję niespóźniony? - prychnął pod nosem pan Richard.
- W świecie idealnym. -
dopowiedziałam sobie pod nosem, a nauczyciel chyba to wyłapał, bo lekko
się uśmiechnął. Szkoda, że nie uśmiechał się, gdy wysyłał mnie do
aresztu szkolnego.
- Zluzuj się Dicks. - westchnął Louis lekko się śmiejąc. Cała klasa zachichotała. Tak, haha
- Masz rację. -
stwierdził pan Richard na co większość klasy zamarło. Oh, czyli nie
tylko ja wyczuwałam podstęp. - Miałem dzisiaj nie pytać, ponieważ jest
piątek, ale Tomlisnon chodź do tablicy. - dodał i zaczął pisać równanie,
które było takie strasznie długie.
- Nie umiem. - oznajmił szatyn stojąc przed tablicą, a w prawej ręce obracał białą kredę.
- Zluzuj się Tommo. - parsknął sarkastycznie nauczyciel, a ja zmarszczyłam lekko brwi. Serio, Tommo?
- Spierdalaj. - syknął
chłopak. Rzucił kredą w nauczyciela i potrącając jego ramię od tak
wyszedł po prostu z klasy trzaskając mocno drzwiami.
- Ile czasu minęło?
- Wytrzymał minutę
dwadzieścia sekund. - odpowiedział Harry, a ja naprawdę nie miałam
bladego pojęcia o co chodzi. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że
pan Richard sprawdzał Tomlinsona to znaczy denerwował go specjalnie, co
każdy piątek. Chciał się wreszcie doczekać tego dnia, kiedy chłopak nie
wybuchnie.
- Widzicie, jak szybko
można kogoś zdenerwować. - uśmiechnął się pan Dickson. - Hailey bądź tak
uprzejma, aby iść i mu powiedzieć, żeby wrócił na lekcję. - dodał, a ja
posłusznie to zrobiłam, bo powiedzmy sobie szczerze. Wszystko jest
lepsze od matematyki z tym porąbanym profesorem.
- Dobrze. - przytaknęłam
i wyszłam z klasy. Nie musiałam daleko iść, ponieważ chłopak siedział
na parapecie przed salą kilka metrów dalej. W dłoni obracał zapalniczkę.
Był taki spokojny.
- Czego chcesz? - spytał najwyraźniej wyczuwając moją obecność.
- Dickson kazał wrócić
Ci do klasy. - powiedziałam silącym się na najbardziej oziębły ton
głosu, jaki uda mi się wydobyć. Chyba nie poszło tak źle, ponieważ Louis
uniósł na mnie swoje niebieskie oczy, które bez żadnych oporów
przebiegły po moim ciele oraz mojej twarzy. Jednak nadal nie można było z
nich nic wyczytać.
- Spierdalaj. -
powtórzył mi to samo, co nauczycielowi matematyki. Wyczekująco oczekiwał
mojej reakcji. Pewnie myślał, że zacznę mu mówić, że jest niegrzeczny.
Oh, nie. Po co mam tępić język. Uśmiechnęłam się tylko i wróciłam do
klasy.
- Kazał mi spierdalać. - oznajmiłam, gdy weszłam do pomieszczenia.
- Wiem. - powiedział
tylko lekko się uśmiechając. Uważał, że go rozgryzł, ale mi Louis
wydawał się troszeczkę bardziej skomplikowany i złożony. Najwidoczniej
miałam rację, bo chłopak wrócił do klasy, co spotkało się tylko ze
zdziwionym spojrzeniem pana Dicksona na co dostał tylko groźne
spojrzenie od chłopaka, którego obserwowałam. Mi za to posłał tylko
puste spojrzenie, które nie wiedziałam co oznacza i pewnie szybko się
nie dowiem, bo przecież on to istna zagadka. Czemu wróciłeś?
- Zaczynajmy. - dodał
nauczyciel, który był zdezorientowany. Do końca lekcji nie zwracałam na
nic uwagi. Czekałam tylko na lunch, który oznajmiałby mi, że już coraz
bliżej weekendu.
Na szczęście na
następnej lekcji była historia, którą kochałam i siedziałam z Caitlin.
Pani Laving jak zwykle chwilę się spóźniła, a następnie przeszła do
tematu, którym były czasy drugiej wojny światowej. Czułam się
niekomfortowe, kiedy Louis usiadł obok naszej ławki razem z Harry'm. Nie
patrzył na tablicę. Tylko na mnie. Kazał spierdalać sztywniarze, a
teraz o co mu chodzi?
- Na początku to było
fajne, że się patrzył, ale teraz mnie przeraża. - szepnęła mi na ucho
Morgan i wychyliła się tak, aby spojrzeć na Tomlinsona. - Czy on w ogóle
mruga? - spytała marszcząc lekko brwi. Cicho zaśmiałam się na jej wyraz
twarzy, a w tym momencie Louis odwrócił głowę, dzięki czemu mogłam
spokojnie odetchnąć i nie bać się, że zrobię coś nie tak.
- Nie rozumiem go, ale
chyba nawet nie chcę tego zrozumieć. - powiadomiłam moją przyjaciółkę,
która otworzyła szeroko usta, a po chwili przykryła je dłonią.
- Kim Ty jesteś Hailey
Wiliams? Dociekliwość i ciekawość to twój znak rozpoznawczy. - szepnęła w
moją stronę, gdy pani Laving rozejrzała się po klasie w poszukiwaniu
osób, które rozmawiają.
- Zmieniłam się. - oznajmiłam jej z wyższością.
- Tak, tak oczywiście. -
machnęła lekceważąco ręką. - Pragniesz poznać prawdę. - stwierdziła po
chwili ciszy. Oh, oczywiście, że miała rację. Za wszelką cenę chciałam
poznać prawdziwego Louis'a i jego prawdziwe problemy, ale wiedziałam, że
jest to niemożliwe choćbym chciała. Powiedzmy sobie szczerze
niebieskooki mnie nie znosił i uważał, że jestem irytującą sztywniarą.
- Nawet gdyby to i tak jej nie poznam. - uświadomiłam blondynce, która tylko przewróciła oczami.
- Jesteś taka głupiutka. - uśmiechnęła się lekko pokazując swoje proste i białe zęby.
- Przynajmniej nie
jestem blondynką. - odpyskowałam, ponieważ wiedziałam, że Catlin
nienawidzi, gdy wypomina się jej kolor włosów w przełożeniu na
inteligencję.
- Nienawidzę Cię. - stwierdziła robiąc kwaśną minę.
- Kochasz mnie. -
odpowiedziałam i posłałam jej całuska w powietrzu. Morgan tylko cicho
się zaśmiała, co spotkało się z krytykującym wzrokiem nauczycielki, ale
mimo to nas nie upomniała tylko dalej prowadziła swoją lekcję.
- Jest dzisiaj impreza u
naszego, słodkiego bad boy'a. Idziesz? - spytała blondynka z nadzieją,
która malowała się w jej niebieskich oczach. On nie jest niegrzecznym
chłopcem. On tylko takiego udaje.
- Znasz odpowiedź. - mruknęłam pod nosem tracąc dobry humor. - Nie. - uświadomiłam ją. Tak tylko na wszelki wypadek.
- No proszę Cię chodź.
Będzie fajnie. - stękała mi nad uchem starając się zmienić moje
nastawienie. - Nawet go nie spotkasz. Przecież będzie tam kilkadziesiąt
osób. - dodała chcąc mnie przekonać.
- Zastanowię się. -
odpowiedziałam lekko się uśmiechając choć wiedziałam już, że szykuję się
świetny wieczór w moim domu z filmami, popcorn'em oraz kłótnią rodzinną
pomiędzy moim ojcem, a teściową.
- Wiesz, że nie będę
mieć daleko, aby podejść do twojego domu i wyciągnąć Cię z niego siłą i
nie ma żadnego "zastanowię się". - stwierdziła ostro Cat. - Jeżeli moja
mowa nie poskutkowała to będę u Ciebie chociaż nocować, gdy wypiję
więcej niż ważę. - dodała cicho się śmiejąc.
- Oczywiście. -
zaśmiałam się bo to było takie prawdziwe. Niby taka mała blondyneczka, a
potrafiła wypić więcej, niż nie jeden mężczyzna. - Przyszłabym, ale on
mnie nienawidzi, a ja nie zamierzam tego zmieniać. - powiedziałam, a
Morgan tylko skinęła głową w stronę ławki obok mnie, gdzie patrzył się
Louis. Jego niebieskie tęczówki wpatrywały się we mnie z piękną
obojętnością. Wywróciłam tylko oczami.
- On chyba to słyszał. -
szepnęła mi na ucho Caitlin, a ja już wiedziałam o czym będziemy
rozmawiać w areszcie szkolnym. - Wiesz, że jestem dziewczyną Jordan'a
Kingston'a to takie cudowne. - zmieniła temat ekscytując się tym
chłopakiem, który był jakiś dziwny. Razem z Jen i tak jej tego nie
powiemy, bo ona to zignoruje.
###
Hej miśki :)
Cieszę się, że niektórym ta historia się spodobała. Nie zamierzam jej usuwać, bo się w nią wkręciłam i wreszcie wytrwam w niej do końca. Tak trochę dziwnie, bo to pierwsza rzecz, jaką piszę autentycznie sama, ale pewnie się przyzwyczaję.
Zaktualizowałam bohaterów w zakładce, więc odsyłam tam :)
Miłego xx
Super rozdział! Tylko czemu tu nie ma komentarzy, ludzie weźcie się w garść i komentujcie 😊
OdpowiedzUsuńMeegaaa czekam na next 😁😁
OdpowiedzUsuń