POV's Lee
Z Louis'em przestaliśmy
się odzywać do siebie. Często po prostu patrzyliśmy na siebie w naszych
domach, gdy ja siedziałam w oknie i paliłam, a on robił to samo tylko,
że na balkonie. W szkole patrzyliśmy się na zegarek marząc o tym, żeby
przetrwać tą godzinę i tyle.
W sobotę byliśmy
umówieni na pójście do baru. Uznałam, że to dobry pomysł, więc ubrałam
się w ciemne dżinsy i białą bluzę. Pomalowałam usta i oczy, tak jak
zwykle, czyli ciemną szminka i mascarą. Dostałam nagle dwa powiadomienia
na telefon. Jedno było od Louis'a, że jest już pod domem, więc mam
wyjść, a drugie od nieznanego numeru.
Nieznany: Hej Lee :)
Lee: Kim jesteś?
Nieznany: Lu
Lee: Znamy się?
Lu: Możemy się poznać?
Lee: Wybacz, ale teraz wychodzę ze znajomymi.
Wyszłam przed dom
wkładając na szybko swoje trampki, a potem podbiegłam do samochodu,
gdzie otworzyłam tylne drzwi i usiadłam obok Zayn'a, który palił
papierosa. Przywitałam się z nim, CoCo, która siedziała na kolanach
Liam'a oraz Louis'em oraz El, którzy siedzieli na przodzie.
Siedziałam z tyłu cicho
podczas, gdy Louis wesoło rozmawiał z Ellą. Jej nie obraził, ani razu.
Był nią zainteresowany, a ja czułam się z tym dziwnie. Wydawało mi się,
że ze mną nigdy nie będzie chciał tak swobodnie porozmawiać, a ja tego
chciałam. Pragnęłam go poznać tak bardzo, ale jak zwykle zostawaliśmy
tylko przy powitaniu i tyle. Zawsze mogę poznać Lu do którego
postanowiłam napisać.
Lee: Chodzisz do mojej szkoły?
Czekałam na odpowiedź, ale nikt nie odpisał.
Lee: Lu, odpisz.
Lee: LuLu
Lee: Chciałeś się chyba poznać.
To była moja ostatnia wiadomość. Jak zwykle.
- Ktoś próbuję się do
Ciebie dobić. - usłyszałam głos El McClair, która z zainteresowaniem
patrzyła na telefon szatyna, który był w jego dłoni.
- To tylko Harry, który
grozi mi, że dupa mu zamarznie i mamy być w tej chwili. - zaśmiał się
Louis. Ten śmiech był miły i przyjazny. Ja słyszę tylko ten drwiący.
Drażniło mnie to.
Dojechaliśmy pod pub,
więc od razu wysiadłam samochodu i podbiegłam do reszty ekipy, żeby się
przywitać. Zwłaszcza z Blue i Jen. Ku mojemu zaskoczeniu była też
Caitlin z Jordan'em. Nasza przyjaciółka trochę za bardzo się zmieniła, a
była to wina tego idioty i dobrze o tym wiedziałam.
Weszliśmy do środka,
gdzie zajęliśmy jedną z największych lóż. Louis od razu poszedł zamówić
kufle z piwem i kilkadziesiąt shootów. Siedziałam koło Harry'ego, który
palił elektrycznego papierosa.
- Chcesz? - spytał
podsuwając mi urządzenie pod nos. Wzięłam to do ręki i próbowałam się
zaciągnąć, ale mi bardzo nie wyszło. - Umiesz palić zwykłe, ale
elektrycznego już nie? - zaśmiał się.
- Jestem unikatem. - stwierdziłam, gdy już przestało mnie tak bardzo kaszleć.
- Zmieniłaś się, wiesz? -
spytał, a ja lekko zmarszczyłam czoło. - Nieświadomie dostosowałaś się
do Louis'a. - wyjaśnił mi na ucho, ponieważ Tomlinson wrócił już do
stolika i usiadł koło El. Był na przeciwko mnie.
- To był błąd. -
odszepnęłam Styles'owi, a jego trochę rozprostowanie loki lekko mnie
łaskotały w twarz. - Czasami są takie znajomości, którym zawsze będzie
czegoś brakować. - dodałam biorąc do ręki kufel piwa. - Choćby nie
wiesz, jak się będziesz starać to i tak ta druga osoba będzie mieć to w
bardzo dalekim poważaniu. - westchnęłam. - Mimo że będziesz się starać
to zmienić to i tak będziesz tą drugą, zawsze trochę gorszą wersją.
- Mądre słowa. -
przyznał po chwili chłopak odbierając mi kufel z rąk. - Jednak nie
zawsze się sprawdzają. - dodał to takim tonem, który musiał mieć ukryte
drugie dno, a jego wzrok świadomie wylądował na chłopaku, który teraz
szeptał coś w szyję blondynki.
- Jestem za trzeźwa,
żeby próbować przyjąć do świadomości twoje aluzje. - stwierdziłam z
uśmiechem na ustach, gdy chłopak odstawił piwo an stolik. Za to wziął z
tacy dwa kieliszki wódki.
- To twoje zdrowie. -
zaśmiał się podając mi jednego shoot'a. Wywróciłam tylko oczami, ale
szybko wlałam w siebie alkohol. Odstawiłam kieliszek na stół i
mimowolnie rzuciłam okiem na Louis'a, który patrzył na swoje nogi.
- Nie dajesz mi szansy,
żebym Cię poznała. - westchnęłam cicho do siebie i wzięłam kolejny
kieliszek. Kilka shootów i piw później wyszłam z Harry'm na papierosa.
Strasznie go polubiłam. Opierałam się o ścianę z czerwonych cegieł, a z
moich ust wylatywał dym. Lubiłam to widzieć.
- Jesteś już wystarczająco nie trzeźwa? - spytał się mnie Styles odbierając mi papierosa.
- Tak, chyba tak. - wymamrotałam przymykając oczy.
- On daje się poznać w
tylko najdziwniejszych momentach. - oznajmił, a ja od razu na niego
spojrzałam. - Tak słyszałem co mówiłaś.
W tym momencie drzwi się
otworzyły i wyszedł z nich Louis, który mocował się z zapalniczką.
Harry poklepał mnie po ramieniu i oddał mi papierosa, a potem
najzwyczajniej w świecie wszedł na nowo do lokalu. Oh, nie podoba mi się
to za bardzo.
- Cześć. - przywitałam się wyjmując mój telefon na którym było kilak nowych wiadomości.
Lu: Przepraszam musiałem pomóc mamie.
Lu: Chodzimy do tej samej szkoły.
Lu: Nie gniewaj się.
Lu: Nie chcesz się na mnie gniewać, prawda?
Lee: Prawda.
Lee: Więc Lu to skrót od jakiego imienia?
- Cześć. - odpowiedział.
Oczywiście ta głupia niezręczność nadal krążyła wokół nas. Czasami po
prostu nie powinniśmy o niektórych tematach, bo kończy się to właśnie o
tak. - Lee?
- Tak? - spytałam rzucając papierosa na ziemie i przydepnęłam go butem.
- Pożycz mi zapalniczkę?
Podałam mu tylko przedmiot i zaczęłam kierować się w stronę wejścia do klubu.
- Możesz zaczekać? -
usłyszałam głos chłopaka, a gdy się odwróciłam jego ręka była
wyciągnięta wraz z zapalniczką w moją stronę. Podeszłam i ją odebrałam.
- Wiesz, zimno mi
trochę. - powiedziałam niepewnie. Chciałam stamtąd uciec. Jednak Louis
przytrzymał papierosa w ustach, a potem zdjął swoją dżinsową kurtkę i mi
ją podał. Blado się uśmiechnęłam, gdy ubierałam jego katanę, która
pachniała tak dobrze.
- Dziękuję. Więc? - przeciągnęłam ostatnie słowo, gdyż nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Więc czemu mnie unikasz?
Wracamy do niezręczności.
- Nie unikam Cię. Nie,
nie, nie. Może trochę. - wymamrotałam patrząc się na chłopaka, który
miał na sobie szarą bluzę. Czarne spodnie, jak zwykle opinały się na
jego udach. Cały wyglądał, jak świetny i kosztowny model z Ameryki.
- Można wiedzieć dlaczego?
- Nie można. - odpowiedziałam natychmiast.
- Zapytam się Harry'ego. - wzruszył ramionami. - On mi powie.
- Nie powie. -
stwierdziłam pewna swego. Styles nie wyglądał na osobę, która rozgaduje
wszystko na prawo i lewo. - Poznałam go wystarczająco, aby to wiedzieć.
- Czyżby? - spytał, a sarkazm był wyczuwalny.
- Jego przynajmniej
miałam możliwość poznać. - odpyskowałam obracając się na pięcie od razu
wróciłam do środka i zajęłam miejsce koło Hazzy.
- Masz jego kurtkę. - oznajmił popijając kolejne piwo. Mi jakoś przeszła ochota na alkohol. - Mogę pytać?
- Nie wiem czy chcesz
wiedzieć. - westchnęłam z wyjątkową szczerością. - Mam tylko prośbę. Ne
mów mu nic z naszych rozmów, dobrze?
- Lee to mój najlepszy przyjaciel. - powiedział niepewnie patrząc na mnie z lekko zmarszczonymi brwiami.
- Proszę Cię Harry. Mogę nawet błagać.
- Dobrze. - wyszeptał przymykając lekko oczy.
- Mam u Ciebie dług wdzięczności. - stwierdziłam kładąc swoją dłoń na ramieniu chłopaka.
- Oh i to nawet nie
wiesz jaki. - zaśmiał się, ale zaraz przerwał, gdy Tomlinson wrócił do
stolika. Nie chciałam, aby byli na siebie źli, więc tylko uścisnęłam
ramię Harry'ego i odwróciłam się w stronę Niall'a, który obserwował, jak
z piwa idą bąbelki do góry.
- Patrz Lee. Lecą do
góry, jakby miały marzenia, a potem rozpryskują się na drobinki. -
powiedział z ekscytacją w głosie. Dłonie miał położone na stole, a na
nich opartą głowę. Oczywiście, że się zjarali razem z Zayn'em, który
teraz był dziwnie spokojny.
- Tak bardzo się
zjarałeś Niall, tak bardzo. - zaśmiałam się patrząc na minę blondyna,
który odwrócił wzrok od kufla w moją stronę.
- Chyba masz rację. - przyznał mi rację. - Bo widzę na tobie kurtkę Lou.
- Oh, to akurat dobrze widzisz. - zmieszałam się trochę, bo może faktycznie to było za bardzo nierealne.
- Kurwa, ile mnie ominęło? - szepnął tak cicho, żebym tylko ja słyszała.
- Niewiele Ni.
Gdy dochodziła
dwudziesta druga postanowiliśmy przenieść się z baru na imprezę
kilkanaście budynków dalej, gdzie najpierw zaczęliśmy tańczyć, a potem
umieraliśmy na białych fotelach, które wydawały się być takie wygodne.
Z Jennifer przetańczyłam
na prawdę bardzo dużo piosenek. Tak, jak i z Harry'm. Jednak najgorszy
był Niall, który trochę wydobrzał i uznał, że rusza się bardzo dobrze i
każdy za nim nadąży. Dodatkowo, gdy chciałam przestać to wtedy znowu
pytał o kurtkę Louis'a, która teraz wisiała na oparciu fotelu na którym
siedział jej właściciel wraz z Ellą na kolanach, która robiła mu malinkę
na obojczyku.
Potem, gdy zmyli się od stolika to dopiero wtedy zdecydowałam się wrócić na swoje miejsce i sprawdzić swój telefon.
Lu: Lucas.
Lu: Jak się bawisz?
Lee: Średnio. Zaraz będę spadać do domu.
Rozejrzałam się w koło i
zauważyłam tylko, jak Caitlin połyka Jordan'a i na odwrót, Zayn'a,
który zasypiał prawie na kanapie oraz Blue idącego w moją stronę.
- Co tam mała? - spytał niezdarnie siadając obok mnie.
- Będę się zbierać do domu chyba już. - oznajmiłam dosyć głośno, gdyż DJ puścił jakąś naprawdę skoczną piosenkę.
- Czemu? Jesteśmy tu dopiero dwie godziny? - zdziwił się Gordon.
- Źle się trochę czuję. -
skłamałam, a on to połknął. Pożegnałam się z tymi osobami, które były w
loży, a gdy chciałam już wyjść z niej natknęłam się na Louis'a i El.
- Gdzie idziesz? - spytał się Tomlinson patrząc na mnie swoimi dziwnie niezwykłymi dla mnie tęczówkami.
- Do domu. - pożegnałam się szybko z El, a jego po prostu ominęłam i wyszłam z klubu.
Szłam przez chwile sama, a potem obok mnie zmaterializował się Louis, który miał dłonie wciśnięte w kieszenie swojej kurtki.
- Nie idź tak szybko. - zaskomlał.
- Czego tak naprawdę ode
mnie chcesz!? - wybuchnęłam przystając natychmiastowo. - Litujesz się
nade mną, czy jak? - warknęłam. W mojej głowie nadal odbijała się echem
rozmowa dziewczyn z toalety.
- Nie umiem być sztucznie miły. - oświadczył lekko zdziwiony moim tonem głosu.
- To odpuść, dobra? - spytałam. - Po prostu odpuść. - dodałam odchodząc od niego.
- Chciałem, żebyś mi
pomogła w końcu z tą historią. Dostałem kolejną jedynkę! - krzyknął za
mną, a ja przystanęłam w miejscu nie odwracając się do niego twarzą.
- Bo jesteś idiotą. - warknęłam pod nosem, bo w przeciwieństwie do niego nie chciałam krzyczeć na całą ulicę.
- Lee!
- Kurwa. - jęknęłam. -
Będę tego żałować. - powiedziałam pod nosem, a moje dłonie zacisnęły się
w pięści tak, że moje paznokcie wbiły się w moją wewnętrzną skórę na
rękach. - Jutro u Ciebie o siedemnastej!
&
Siedząc u Louis'a po
połowie godziny miałam już dość, bo chłopak miał gdzieś moje próby
nauczenia go chociaż na ładną trójkę, bo z jego ambicją na lepszą ocenę
to bardzo w ciemnych kolorach to widzę.
- Skup się. - rzuciłam w niego poduszką na co uniósł urażony głowę z nad telefonu.
- To jest nudne. Zróbmy przerwę. - zaproponował chowając urządzenie do kieszeni spodni.
- Nie mam czasu. Muszę potem coś załatwić.
- Co? - spytał najwidoczniej zainteresowany.
- Nie twój interes Louis. - skarciłam go starając się być poważna.
- Ranisz. - burknął pod nosem i chociaż było to nieszczere poczułam się dziwnie.
- Tak, jak ty. -
opowiedziałam, a po chwili zakryłam usta dłońmi. - Zróbmy przerwę. -
dodałam chcąc zachować jakąkolwiek twarz. - Masz może jakiś sok czy coś?
- spytałam chcąc, aby wyszedł. Chciałam na chwile zostać sama i
spróbować unormować oddech tak, jak robiła to moja matka, gdy ćwiczyła
jogę.
Louis skinął
niezauważalnie głową i wyszedł z pokoju. Słyszałam tylko jego kroki, jak
zbiegał po schodach. Nie wiem czemu, ale od tych kilku dni czuję się,
jakbym miała wybuchnąć, a brakuje do tego tylko małej iskierki. Nie
podoba mi się to.
Wstałam z obrotowego
krzesła i położyłam się na łóżku chłopaka przymykając oczy. Pachniało
lawendą i może papierosami. Było tak cholernie miękkie. Poprawiłam sobie
poduszkę i chciałam zostać tak już na zawsze. Nigdy nie leżałam na
lepszym łóżku.
- Nie za wygodnie? -
usłyszałam śmiech chłopaka za plecami, a na swoim biurku położył dwie
szklanki z napojem, który przypominał sok wiśniowy.
- Masz bardzo wygodne
łóżko. - wymruczałam w pościel, a po chwili podniosłam się i biorąc
książkę od historii oparłam się o oparcie mebla. Louis usiadł w tej
samej pozycji co ja tak, że nasze ramiona się dotykały. Był ciepły.
- Naucz mnie Lee. - wyszeptał opierając głowę o zagłówek łóżka, a jego oczy zatrzymały się na mojej twarzy.
- Ostatnia próba. -
westchnęłam ze zrezygnowaniem i zaczęłam na nowo czytać temat co chwilą
mówiąc mu, że to powinien zapamiętać. Louis po chwili zjechał tak, że
leżał na wznak na materacu, a jego wzrok utkwiony był w suficie. Jednak
odpowiadał mi na wszystkie pytania, co dziwne, na wszystkie bezbłędnie.
Potem przekręcił się
tak, że jego głowa leżała na moim brzuchu. Czułam się niedorzecznie, a
jego niebieskie oczy nie pomagały mi w skupieniu się na literkach, które
chyba się specjalnie przekręcały. W końcu całkowicie pochłonęłam się w
czytaniu i nawet zapomniałam o pytaniach, więc chwilę później Louis
najzwyczajniej w świecie zasnął.
Odłożyłam książkę i
wzięłam do ręki telefon robiąc mu zdjęcie, które wysłałam do Jen, Blue i
Lu z którym pisze cały czas. Właśnie zauważyłam, że miałam od niego
wiadomość na którą nie odpisałam. Pytał się, jak idą korepetycje.
Lee: Jak widzisz, zasnął. Na mnie.
Lee: Co powinnam zrobić?
Lee: Lu mógłbyś być chociaż raz, gdy Cię potrzebuję *rozpaczliwa emoji* *wkurzona emoji*
Po prostu nie umieliśmy
zgrać się w czasie. Całą noc z nim pisałam i to był jedyny moment, kiedy
odpisywał na czas. Telefon szatyna zaczął wibrować i wydać dźwięk
powiadomienia, ale on tylko coś mruknął i nadal spał.
Wyglądał idealnie z
roztrzepanymi włosami i przymkniętymi oczami, które i tak zasłaniały
czarne rzęsy. Miał lekko rozchylone usta, a jego szczęka nadal tak
dobrze była zarysowana. Niepewnie włożyłam palce w jego miękkie włosy i
zaczęłam bawić się jego jasnymi kosmykami, które tak przyjemnie gładziły
moje palce. Postanowiłam napisać jeszcze jedną wiadomość do Lu.
Lee: Chyba mi odbija, bo bawię się jego włosami. Ratunku.
Tym razem również nie
było odpowiedzi poza tym, że Louis'a telefon tym razem go obudził, a on
spojrzał automatycznie w górę, gdzie moje palce obecnie zaplotły mu
warkoczyka.
- Co ty robisz? - spytał lekko zachrypniętym, ale nadal wysokim głosem.
- Um, zaplotłam Ci warkoczyka. - oznajmiłam szybko rozplątując kosmyki włosów. - Przepraszam. Nudziłam się, a Ty zasnąłeś i...
- Nie tłumacz się. -
wymruczał nadal leżąc na moich nogach. - Rób tak dalej. - dodał
przymykając oczy, a ja niepewnie zaczęłam przeczesywać pojedyncze pasma,
które były takie miękkie w dotyku. - Nie jesteś już na mnie wściekła
bez powodu?
- Mam powód. -
odpowiedziałam natychmiastowo. - Z każdym umiesz pogadać od tak o
czymkolwiek i jesteś w miarę miły, a dla mnie jesteś taki...
- Oschły, arogancki,
sarkastyczny, niegrzeczny, nieodpowiedni? Tak wiem. - wyrzucił z siebie
nawet nie otwierając oczu. - Nie wiem czemu, więc mnie nawet o to nie
pytaj.
Pokiwałam głową, ale on tego nie mógł widzieć.
- Gdzie masz kolczyki? -
spytałam przejeżdżając palcem po jego prawej brwi. Otworzył usta i
pokazał mi język, a w nim małą, metalową kuleczkę. - Bolało?
- Na początku zwłaszcza
przy całowaniu, ale potem już przywykłem. - odpowiedział otwierając
oczy, które wylądowały na mojej twarzy.
- Nie umiesz ostatniego tematu z historii, bo zasnąłeś. - zmieniłam temat. - A miałeś się zgłosić.
- Zgłoszę się. Sam się
pouczę, ale nie teraz. Jestem zmęczony. - powiedział odchylając głowę do
tyłu tak, że moja ręka zsunęła się z brwi na policzek, który nawet nie
był dokładnie dogolony. Od razu cofnęłam rękę.
- W takim razie wrócę już do domu. - oznajmiłam wiercąc biodrami trochę, aby się podniósł.
- Zostań. - spojrzał w górę wprost na moje oczy. - Nikogo nie ma w domu. Będę się nudzić.
- To zaproś Harry'ego,
Niall'a, Zayn'a, Liam'a czy El . - zaproponowałam pomijając Blue, który
teraz podobno był na randce marzeń z tajemniczą szczęściarą.
- Nie mów, że jesteś
zazdrosna? - zakpił na co ja przewróciłam oczami. - To raczej ja
powinienem być zazdrosny o Hazzę. Nawet nie chce mi wypaplać o czym
gadacie. - dodał, a ja się lekko uśmiechnęłam, bo Styles nic nie
wygadał, a poza tym Louis może trochę brzmiał, jakby miał z tym problem.
- To moja psiapsi
Harriet. - zaśmiałam się przypominając sobie minę chłopak, kiedy go tak
nazwałam, gdy tańczyliśmy na parkiecie w klubie, a Louis pieprzył się z
El, która zrobiła mu malinkę. W tym momencie zsunęłam wzrok na jego
wystające obojczyki na których nie było widać żadnych śladów. Przecież
to widziałam. Chyba, że Louis używa pudru czy czegoś.
- To jak zostaniesz? - spytał przyglądając się mojej twarzy.
- Może innym razem. -
blado się uśmiechnęłam i czekałam, aż szatyn się podniesie. Jednak
Tomlinson nic takiego nie zamierzał chyba robić.
Nagle Louis podniósł
barki z mojego brzucha, a jego twarz przybliżyła się do mojej. Jedną
ręką chwycił mnie za szyję tak, że kciuk został na moim policzku, który
od razu zareagował na zimno, które pochodziło właśnie od jego rąk.
Musnął swoimi ustami moje, a potem coraz mocniej na nie napierał.
Odwzajemniłam pocałunek
niepewnie, ponieważ nie chciałam zrobić czegoś głupiego z czego Louis
mógłby mnie wyśmiać. Moja ręka powędrowała na jego włosy. Spodobało mi
się połączenie papierosów, miętowej gumy do żucia i jego perfum, które
drażniły mój nos.
Mimo tego, że starałam
odsunąć od siebie tą myśl to wiedziałam już, że specjalnie zapamiętuję
smak jego ust, ich kształt czy odpowiednią miękkość. Nie mogłam
powiedzieć, że nasze usta pasowały do siebie idealnie, bo tak nie było,
ale bardzo dobrze było czuć to, jak jego wargi się poruszają.
To zbliżenie nie trwało
długo, bo zaraz po tym chłopak odsunął się uwalniając tym samym całe
moje ciało spod jego ciężaru, który nie był, aż taki zły. Wstałam z
łóżka biorąc książkę i zeszłam po schodach odprowadzona przez
Tomlinson'a.
- No to cześć. -
pożegnałam się wychodząc już za próg domu. To nic takiego, że mnie
pocałował, prawda? To nic takiego, że oddałam pocałunek, prawda? Milion
nastolatków całuje się bez powodów, prawda?
- Lee, jestem dla Ciebie
oschły, bo uwierz mi, że nie chcesz mnie poznać. - oświadczył, a ja
zmarszczyłam lekko brwi, bo jak to brzmiało. - Nie wnikaj, bo sam nie
wiem. Po prostu może kiedyś.
- Nie okłamuj mnie
Louis. - poprosiłam lekko unosząc kąciki ust do góry. Niech myśli, że to
nic. - To kiedyś nigdy nie nastąpi, a ja chcę Cię poznać, ale to Ty
tego nie chcesz. - dodałam odchodząc od drzwi. Nie przejmując się
trawnikiem po prostu po nim przeszłam. Zatrzasnęłam drzwi mojego już
domu i zdejmując buty chciałam przebiec do swojego pokoju.
- Gdzie byłaś? - zadał mi pytanie ojciec, który właśnie przechodził z kuchni w kierunku salonu.
- U Louis'a.
- Tak, ten gówniarz. -
burknął mój ojciec. - Zapłaci mi za lakier od samochodu. - dodał
wchodząc do salonu. Nawet nie chciałam wiedzieć. Od razu poszłam do
swojego pokoju, a gdy zamknęłam drzwi dostałam nową wiadomość.
Lu: Przepraszam, coś mnie ominęło?
Lee: Pocałował mnie.
*wiadomość usunięta*
Lee: Nic nowego.
Lee: Dalej zachowuje się tak, jakby za wszelką cenę nie chciał, abym go poznała.
Lu: Oh, rozumiem.
Lee: Chyba tylko Ty to rozumiesz, bo ja nie widzę w tym żadnego sensu.
Lu: Jakiś na pewno jest.
Właśnie po tej
wiadomości zeszłam na dół do kuchni skąd wzięłam pianki i wychodząc z
domu w moich tenisówkach wróciła, do domu Tomlinson'a. Po drugim dzwonku
otworzył, a gdy mnie zobaczył był zdziwiony.
- Zapomniałaś czegoś? - spytał unosząc brew do góry.
- Chyba nie chciałeś się nudzić, prawda?
- Prawda. - odpowiedział niewiele rozumiejąc. Szczerze mówiąc sama wiele nie rozumiałam.
- Przyniosłam pianki. - uniosłam w górę opakowanie białych, pulchnych kuleczek.
Kilka minut później
ponownie siedzieliśmy w jego pokoju grając w karty w pokera. Wygrany je
jedną piankę, a przegrany mówi o sobie jakąś ciekawostkę. Tak tą drugą
część praktycznie wymusiłam na chłopaku, ale poskutkowało.
Właśnie tym sposobem
opowiedziałam mu o moim rodzeństwie, o uciążliwym gimnazjum, o moim
zamiłowaniu do seriali i o tym, że za każdym razem muszę dowiedzieć się
prawdy. On tylko powiedział mi o tym, że ma młodsze dwie siostry i to by
było na tyle.
- Ostatnia pianka. - powiedział patrząc w opakowanie.
- Teraz ten kto wygra ma
jedno życzenie, a druga osoba musi je wykonać, idziesz na to? -
spytałam tasując karty. Spojrzałam na Louis'a, który przygryzał wnętrze
policzka. - Czyżby niegrzeczny chłopiec się czegoś bał? - spytałam z
przekąsem chcąc go zdenerwować, aby się zgodził i chyba mi się to udało.
- Niech Ci będzie
Williams. - westchnął. Los nade mną musiał czuwać bardzo, ale to bardzo,
aż za bardzo bo miałam kolor, a to oznaczało możliwość wygrania
życzenia.
Jednak, jak to mówią
fortuna kołem się toczy, a Louis miał karetę, więc to on wygrał i zjadł
połowę pianki, bo drugą połowę mi oddał. Wepchnęłam ją sobie absolutnie
nieseksownie do ust. Chłopak zrobił zamyśloną minę, a ja czekałam na
wyrok. Miałam nadzieję, że wymyśli coś względnie łatwego.
- Mogę zachować to życzenie na później?
- Tak. - wzruszyłam ramionami. Nigdzie się nie spieszy.
- Jakie miałabyś Ty życzenie? - spytał obracając kartę w palcach.
- Żebyś dał się poznać i nie był taki oschły. - odpowiedziałam niemal natychmiast. - Fajnie by było serio. - dodałam.
- Postaram się. -
oznajmił po chwili ciszy, a ja się lekko uśmiechnęłam, bo zabrzmiało to
prawie, jak obietnica. - Nie jest to obietnica. - dodał, jakby czytał mi
w myślach.
- Czemu? - spytałam.
- Obietnic nigdy się nie
dotrzymuje. - oznajmił ze wzrokiem wbitym w swoje dłonie, a ja już
miałam przeczucie, że to właśnie przez obietnice nikomu nie chce dać się
poznać. Jednak nie chciałam go o to teraz pytać. Wiedziałam już, że to
byłby bardzo zły pomysł.
- Masz fifę? - zmieniłam
temat patrząc na konsole, która leżała na komodzie zaraz obok
telewizora. Louis skinął głową. - Zagramy? Dobra, a raczej pytanie brzmi
czy nauczysz mnie grać? Potem jeśli będę się orientować zagramy.
- Jasne. - przytaknął.
Właśnie tak spędziliśmy
wieczór wśród kocu owiniętego wokół naszych nóg, gdy opieraliśmy się o
łóżko, a ja próbowałam strzelić bramkę, a gdy to zrobiłam wiedziałam, że
Louis specjalnie przepuścił, bo na jego usta wpłynął prawie
niezauważalny uśmiech.
- Jestem głodny,
jedziemy do McDonald'a? - spytał odrzucając konsolę na łóżko, a swoje
plecy wygiął w łuk powodując strzyknięcie kości w kręgosłupie.
- Nie wiem czy to dobry
pomysł, bo jest już prawie dwudziesta druga. - stwierdziłam patrząc na
godzinę, która wyświetliła mi się na telefonie.
- Nie bądź nudna. -
fuknął na mnie wstając z miejsca i podał mi rękę, abym mogła wstać.
Jednak zrobiłam to bez jego pomocy. - Ubieraj się. - dodał wychodząc z
pokoju.
Włożyłam swoje tenisówki
i czekałam przy drzwiach patrząc, jak chłopak szuka kluczy po całym
salonie. W końcu znalazł je w kieszeni spodni. Ubrał swoją czarną
kurtkę, która wyglądała jak skórzana lub taka była.
- Idziemy?
- Gdzie masz kurtkę? - zmarszczył lekko czoło patrząc na moje ramiona, które okrywała niebieska bluza z białym napisem.
- W domu. - wzruszyłam
ramionami chwytając za klamkę od drzwi. Chwilę potem usłyszałam ciche
westchnięcie, a na swoich barkach poczułam kurtkę.
- Dzięki. - przygryzłam wargę ubierając feralną, dżinsową kurtkę.
Chłopak wziął jeden z
samochodów, które należały do jego ojca i ruszył, jak typowy kierowca
Formuły z kurzem, piskiem i szybkością, dzięki której mój żołądek się
skurczył. Po około dwudziestu paru minutach podjechał do okienka, gdzie
zamówił sobie dwa hamburgery z frytkami i colą, a dla mnie nuggetsy z
colą.
- Serio to ta świetna
restauracja? - spytałam nie dowierzając temu, ze patrzyłam na plac
zabaw, które teraz był pusty. Wyjechaliśmy na jakieś osiedle, gdzie było
strasznie cicho.
- Nie oceniaj mnie. -
zaśmiał się i poszedł w kierunku huśtawek. Poszłam w jego ślady i
zajęłam miejsce obok niego, a po chwili już wiedziałam czemu akurat
tutaj jesteśmy.
Zaraz za placem była
ulica, która kierowała w dół, dzięki czemu było widać większość Londynu,
który teraz wyglądał, jak choinka. Wszędzie były światełka, które
ładnie komponowały się z granatowym niebem, które jeszcze nie zaciemniło
się całkowicie.
- Ładnie tutaj. -
przyznałam mu rozglądają się po blokach, które były za nami. Wpakowałam
sobie kurczaka do ust i mieliłam go patrząc na światełka. Zawsze lubiłam
się w nie wpatrywać bezmyślnie. - Więc czemu akurat tutaj?
Louis specjalnie wziął
chyba największy gryz hamburgera na jaki mógł sobie pozwolić, a
przełknięcie tego zajęło chyba godziny. Widać było, że sam do końca nie
wie czy chce mi to powiedzieć. Więc, żeby rozładować napięcie siorbnęłam
colą i czekałam na jakąkolwiek odpowiedź, która nie nadchodziła.
- Mieszkaliśmy tutaj,
kiedy byłem jeszcze mały. - odpowiedział powoli, jakby ważył każde
słowo. Nie chciał powiedzieć za dużo. - Zawsze siadaliśmy na tych
huśtawkach i byliśmy szczęśliwi. - dodał lekko się uśmiechając, a jego
wzrok zatrzymał się na światełkach. - Potem dorosłem.
Milczeliśmy wpatrując
się w krajobraz przed nami, ale byłam prawie pewna, że tym razem ta
cisza była inna. Na pewno mniej uciążliwa. Na moich ustach błąkał się
cień uśmiechu, ponieważ czułam, że moja dociekliwość nie poszła na
marne, a to jest dopiero początek jego historii.
- Dziękuję.
- Nie dziękuj. -
westchnął wyrzucając torebkę do śmietnika. - To jest dopiero mała kropla
wszystkiego. A ja nie wiem, czy Ci to powiem.
- Rozumiem. - przytaknęłam z uśmiechem, który już mimo moich starań wpłynął na moje usta.
Nie pomyślałam tylko o
tym, że on też może zrobi się ciekawy i dowie się rzeczy, których nigdy
nie powinien. Bo czasami słowa są gorsze niż czyny, a odwaga jest
bardziej potrzebna niż powietrze.
###
Cześć miśki,
Nawet nie wiecie, jak jestem szczęśliwa gdy pytacie się kiedy kolejny rozdział. To chyba oznacza, że to opowiadanie Wam się podoba. Podoba?
Wasze opinie nad wyraz sobie cenię, więc jeśli ktoś zostawiłby komentarz to uwierzcie dziękuję wam za to ♥
Trzymajcie się i do następnego kochani!
#Lucky.
Cześć miśki,
Nawet nie wiecie, jak jestem szczęśliwa gdy pytacie się kiedy kolejny rozdział. To chyba oznacza, że to opowiadanie Wam się podoba. Podoba?
Wasze opinie nad wyraz sobie cenię, więc jeśli ktoś zostawiłby komentarz to uwierzcie dziękuję wam za to ♥
Trzymajcie się i do następnego kochani!
#Lucky.
Świetny rozdział. Mam pytanie. Czemu nie piszesz baby I'm asschole? Bardzo mi się ono podobało a ty przestałaś pisać...
OdpowiedzUsuńwena padła wraz z całą koncepcją na to opowiadanie zajęłam się tym i mam kilka pomysłów na inne, ale najpierw skończę to xd
UsuńO jezu świetny rozdział serioooo wszystko jest super :)) bardzo wciągająca fabuła i czekam na next :3
OdpowiedzUsuńPo pierwsze rozdział jak zawsze mega XDD. Czy tylko ja sądzę, że "tajemniczy" Lu to Luis? Za każdym razem jak dodajesz rozdział to strzelam facepalma bo przecież muszę przeżyć cały tydzień do nexta... Pocałował ją... uroczo... Albo nie, jednak nie. Bo pytanie raczej brzmi której on nie całował -,-. Nie ważne. Ważne jest że Lee tak bardzo się nie przejęła ;). I ta gra w fifę :'). Ale mam nadzieję, że w krótce się pokłócą nie może być aż tak różowo. Czekam na nexta. Może uda się szybciej? Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńSuper ♥
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowaną do LBA więcej informacji znajdziesz tutaj <3 :)
OdpowiedzUsuńhttp://czy-to-koniec-maleca.blogspot.com/