niedziela, 17 stycznia 2016

5. Czyżby niegrzeczny chłopiec się czegoś bał?

POV's Lee
Z Louis'em przestaliśmy się odzywać do siebie. Często po prostu patrzyliśmy na siebie w naszych domach, gdy ja siedziałam w oknie i paliłam, a on robił to samo tylko, że na balkonie. W szkole patrzyliśmy się na zegarek marząc o tym, żeby przetrwać tą godzinę i tyle.
W sobotę byliśmy umówieni na pójście do baru. Uznałam, że to dobry pomysł, więc ubrałam się w ciemne dżinsy i białą bluzę. Pomalowałam usta i oczy, tak jak zwykle, czyli ciemną szminka i mascarą. Dostałam nagle dwa powiadomienia na telefon. Jedno było od Louis'a, że jest już pod domem, więc mam wyjść, a drugie od nieznanego numeru.
Nieznany: Hej Lee :)
Lee: Kim jesteś?
Nieznany: Lu
Lee: Znamy się?
Lu: Możemy się poznać?
Lee: Wybacz, ale teraz wychodzę ze znajomymi.
Wyszłam przed dom wkładając na szybko swoje trampki, a potem podbiegłam do samochodu, gdzie otworzyłam tylne drzwi i usiadłam obok Zayn'a, który palił papierosa. Przywitałam się z nim, CoCo, która siedziała na kolanach Liam'a oraz Louis'em oraz El, którzy siedzieli na przodzie.
Siedziałam z tyłu cicho podczas, gdy Louis wesoło rozmawiał z Ellą. Jej nie obraził, ani razu. Był nią zainteresowany, a ja czułam się z tym dziwnie. Wydawało mi się, że ze mną nigdy nie będzie chciał tak swobodnie porozmawiać, a ja tego chciałam. Pragnęłam go poznać tak bardzo, ale jak zwykle zostawaliśmy tylko przy powitaniu i tyle. Zawsze mogę poznać Lu do którego postanowiłam napisać.
Lee: Chodzisz do mojej szkoły?
Czekałam na odpowiedź, ale nikt nie odpisał.
Lee: Lu, odpisz.
Lee: LuLu
Lee: Chciałeś się chyba poznać.
To była moja ostatnia wiadomość. Jak zwykle.
- Ktoś próbuję się do Ciebie dobić. - usłyszałam głos El McClair, która z zainteresowaniem patrzyła na telefon szatyna, który był w jego dłoni.
- To tylko Harry, który grozi mi, że dupa mu zamarznie i mamy być w tej chwili. - zaśmiał się Louis. Ten śmiech był miły i przyjazny. Ja słyszę tylko ten drwiący. Drażniło mnie to.
Dojechaliśmy pod pub, więc od razu wysiadłam  samochodu i podbiegłam do reszty ekipy, żeby się przywitać. Zwłaszcza z Blue i Jen. Ku mojemu zaskoczeniu była też Caitlin z Jordan'em. Nasza przyjaciółka trochę za bardzo się zmieniła, a była to wina tego idioty i dobrze o tym wiedziałam.
Weszliśmy do środka, gdzie zajęliśmy jedną z największych lóż. Louis od razu poszedł zamówić kufle z piwem i kilkadziesiąt shootów. Siedziałam koło Harry'ego, który palił elektrycznego papierosa.
- Chcesz? - spytał podsuwając mi urządzenie pod nos. Wzięłam to do ręki i próbowałam się zaciągnąć, ale mi bardzo nie wyszło. - Umiesz palić zwykłe, ale elektrycznego już nie? - zaśmiał się.
- Jestem unikatem. - stwierdziłam, gdy już przestało mnie tak bardzo kaszleć.
- Zmieniłaś się, wiesz? - spytał, a ja lekko zmarszczyłam czoło. - Nieświadomie dostosowałaś się do Louis'a. - wyjaśnił mi na ucho, ponieważ Tomlinson wrócił już do stolika i usiadł koło El. Był na przeciwko mnie.
- To był błąd. - odszepnęłam Styles'owi, a jego trochę rozprostowanie loki lekko mnie łaskotały w twarz. - Czasami są takie znajomości, którym zawsze będzie czegoś brakować. - dodałam biorąc do ręki kufel piwa. - Choćby nie wiesz, jak się będziesz starać to i tak ta druga osoba będzie mieć to w bardzo dalekim poważaniu. - westchnęłam. - Mimo że będziesz się starać to zmienić to i tak będziesz tą drugą, zawsze trochę gorszą wersją.
-  Mądre słowa. - przyznał po chwili chłopak odbierając mi kufel z rąk. - Jednak nie zawsze się sprawdzają. - dodał to takim tonem, który musiał mieć ukryte drugie dno, a jego wzrok świadomie wylądował na chłopaku, który teraz szeptał coś w szyję blondynki.
- Jestem za trzeźwa, żeby próbować przyjąć do świadomości twoje aluzje. - stwierdziłam z uśmiechem na ustach, gdy chłopak odstawił piwo an stolik. Za to wziął z tacy dwa kieliszki wódki.
- To twoje zdrowie. - zaśmiał się podając mi jednego shoot'a. Wywróciłam tylko oczami, ale szybko wlałam w siebie alkohol. Odstawiłam kieliszek na stół i mimowolnie rzuciłam okiem na Louis'a, który patrzył na swoje nogi.
- Nie dajesz mi szansy, żebym Cię poznała. - westchnęłam cicho do siebie i wzięłam kolejny kieliszek. Kilka shootów i piw później wyszłam z Harry'm na papierosa. Strasznie go polubiłam. Opierałam się o ścianę z czerwonych cegieł, a z moich ust wylatywał dym. Lubiłam to widzieć.
- Jesteś już wystarczająco nie trzeźwa? - spytał się mnie Styles odbierając mi papierosa.
- Tak, chyba tak. - wymamrotałam przymykając oczy.
- On daje się poznać w tylko najdziwniejszych momentach. - oznajmił, a ja od razu na niego spojrzałam. - Tak słyszałem co mówiłaś.
W tym momencie drzwi się otworzyły i wyszedł z nich Louis, który mocował się z zapalniczką. Harry poklepał mnie po ramieniu i oddał mi papierosa, a potem najzwyczajniej w świecie wszedł na nowo do lokalu. Oh, nie podoba mi się to za bardzo.
- Cześć. - przywitałam się wyjmując mój telefon na którym było kilak nowych wiadomości.
Lu: Przepraszam musiałem pomóc mamie.
Lu: Chodzimy do tej samej szkoły.
Lu: Nie gniewaj się.
Lu: Nie chcesz się na mnie gniewać, prawda?
Lee: Prawda.
Lee: Więc Lu to skrót od jakiego imienia?
- Cześć. - odpowiedział. Oczywiście ta głupia niezręczność nadal krążyła wokół nas. Czasami po prostu nie powinniśmy o niektórych tematach, bo kończy się to właśnie o tak. - Lee?
- Tak? - spytałam rzucając papierosa na ziemie i przydepnęłam go butem. 
- Pożycz mi zapalniczkę? 
Podałam mu tylko przedmiot i zaczęłam kierować się w stronę wejścia do klubu. 
- Możesz zaczekać? - usłyszałam głos chłopaka, a gdy się odwróciłam jego ręka była wyciągnięta wraz z zapalniczką w moją stronę. Podeszłam i ją odebrałam.
- Wiesz, zimno mi trochę. - powiedziałam niepewnie. Chciałam stamtąd uciec. Jednak Louis przytrzymał papierosa w ustach, a potem zdjął swoją dżinsową kurtkę i mi ją podał. Blado się uśmiechnęłam, gdy ubierałam jego katanę, która pachniała tak dobrze.
- Dziękuję. Więc? - przeciągnęłam ostatnie słowo, gdyż nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Więc czemu mnie unikasz?
Wracamy do niezręczności.
- Nie unikam Cię. Nie, nie, nie. Może trochę. - wymamrotałam patrząc się na chłopaka, który miał na sobie szarą bluzę. Czarne spodnie, jak zwykle opinały się na jego udach.  Cały wyglądał, jak świetny i kosztowny model z Ameryki.
- Można wiedzieć dlaczego?
- Nie można. - odpowiedziałam natychmiast. 
- Zapytam się Harry'ego. - wzruszył ramionami. - On mi powie.
- Nie powie. - stwierdziłam pewna swego. Styles nie wyglądał na osobę, która rozgaduje wszystko na prawo i lewo. - Poznałam go wystarczająco, aby to wiedzieć.
- Czyżby? - spytał, a sarkazm był wyczuwalny. 
- Jego przynajmniej miałam możliwość poznać. - odpyskowałam obracając się na pięcie od razu wróciłam do środka i zajęłam miejsce koło Hazzy. 
- Masz jego kurtkę. - oznajmił popijając kolejne piwo. Mi jakoś przeszła ochota na alkohol. - Mogę pytać?
- Nie wiem czy chcesz wiedzieć. - westchnęłam z wyjątkową szczerością. - Mam tylko prośbę. Ne mów mu nic z naszych rozmów, dobrze?
- Lee to mój najlepszy przyjaciel. - powiedział niepewnie patrząc na mnie z lekko zmarszczonymi brwiami.
- Proszę Cię Harry. Mogę nawet błagać.
- Dobrze. - wyszeptał przymykając lekko oczy.
- Mam u Ciebie dług wdzięczności. - stwierdziłam kładąc swoją dłoń na ramieniu chłopaka.
- Oh i to nawet nie wiesz jaki. - zaśmiał się, ale zaraz przerwał, gdy Tomlinson wrócił do stolika. Nie chciałam, aby byli na siebie źli, więc tylko uścisnęłam ramię Harry'ego i odwróciłam się w stronę Niall'a, który obserwował, jak z piwa idą bąbelki do góry.
- Patrz Lee. Lecą do góry, jakby miały marzenia, a potem rozpryskują się na drobinki. - powiedział z ekscytacją w głosie. Dłonie miał położone na stole, a na nich opartą głowę. Oczywiście, że się zjarali razem z Zayn'em, który teraz był dziwnie spokojny.
- Tak bardzo się zjarałeś Niall, tak bardzo. - zaśmiałam się patrząc na minę blondyna, który odwrócił wzrok od kufla w moją stronę.
 - Chyba masz rację. - przyznał mi rację. - Bo widzę na tobie kurtkę Lou.
- Oh, to akurat dobrze widzisz. - zmieszałam się trochę, bo może faktycznie to było za bardzo nierealne.
- Kurwa, ile mnie ominęło? - szepnął tak cicho, żebym tylko ja słyszała.
- Niewiele Ni.
Gdy dochodziła dwudziesta druga postanowiliśmy przenieść się z baru na imprezę kilkanaście budynków dalej, gdzie najpierw zaczęliśmy tańczyć, a potem umieraliśmy na białych fotelach, które wydawały się być takie wygodne.
Z Jennifer przetańczyłam na prawdę bardzo dużo piosenek. Tak, jak i z Harry'm. Jednak najgorszy był Niall, który trochę wydobrzał i uznał, że rusza się bardzo dobrze i każdy za nim nadąży. Dodatkowo, gdy chciałam przestać to wtedy znowu pytał o kurtkę Louis'a, która teraz wisiała na oparciu fotelu na którym siedział jej właściciel wraz z Ellą na kolanach, która robiła mu malinkę na obojczyku.
Potem, gdy zmyli się od stolika to dopiero wtedy zdecydowałam się wrócić na swoje miejsce i sprawdzić swój telefon.
Lu: Lucas.
Lu: Jak się bawisz?
Lee: Średnio. Zaraz będę spadać do domu.
Rozejrzałam się w koło i zauważyłam tylko, jak Caitlin połyka Jordan'a i na odwrót, Zayn'a, który zasypiał prawie na kanapie oraz Blue idącego w moją stronę.
- Co tam mała? - spytał niezdarnie siadając obok mnie.
- Będę się zbierać do domu chyba już. - oznajmiłam dosyć głośno, gdyż DJ puścił jakąś naprawdę skoczną piosenkę.
- Czemu? Jesteśmy tu dopiero dwie godziny? - zdziwił się Gordon.
- Źle się trochę czuję. - skłamałam, a on to połknął. Pożegnałam się z tymi osobami, które były w loży, a gdy chciałam już wyjść z niej natknęłam się na Louis'a i El.
- Gdzie idziesz? - spytał się Tomlinson patrząc na mnie swoimi dziwnie niezwykłymi dla mnie tęczówkami.
- Do domu. - pożegnałam się szybko z El, a jego po prostu ominęłam i wyszłam z klubu.
Szłam przez chwile sama, a potem obok mnie zmaterializował się Louis, który miał dłonie wciśnięte w kieszenie swojej kurtki.
- Nie idź tak szybko. - zaskomlał.
- Czego tak naprawdę ode mnie chcesz!? - wybuchnęłam przystając natychmiastowo. - Litujesz się nade mną, czy jak? - warknęłam. W mojej głowie nadal odbijała się echem rozmowa dziewczyn z toalety.
- Nie umiem być sztucznie miły. - oświadczył lekko zdziwiony moim tonem głosu.
- To odpuść, dobra? - spytałam. - Po prostu odpuść. - dodałam odchodząc od niego.
- Chciałem, żebyś mi pomogła w końcu z tą historią. Dostałem kolejną jedynkę! - krzyknął za mną, a ja przystanęłam w miejscu nie odwracając się do niego twarzą.
- Bo jesteś idiotą. - warknęłam pod nosem, bo w przeciwieństwie do niego nie chciałam krzyczeć na całą ulicę.
- Lee!
- Kurwa. - jęknęłam. - Będę tego żałować. - powiedziałam pod nosem, a moje dłonie zacisnęły się w pięści tak, że moje paznokcie wbiły się w moją wewnętrzną skórę na rękach. - Jutro u Ciebie o siedemnastej!
&
Siedząc u Louis'a po połowie godziny miałam już dość, bo chłopak miał gdzieś moje próby nauczenia go chociaż na ładną trójkę, bo z jego ambicją na lepszą ocenę to bardzo w ciemnych kolorach to widzę.
- Skup się. - rzuciłam w niego poduszką na co uniósł urażony głowę z nad telefonu.
- To jest nudne. Zróbmy przerwę. - zaproponował chowając urządzenie do kieszeni spodni.
- Nie mam czasu. Muszę potem coś załatwić.
- Co? - spytał najwidoczniej zainteresowany.
- Nie twój interes Louis. - skarciłam go starając się być poważna.
- Ranisz. - burknął pod nosem i chociaż było to nieszczere poczułam się dziwnie.
- Tak, jak ty. - opowiedziałam, a po chwili zakryłam usta dłońmi. - Zróbmy przerwę. - dodałam chcąc zachować jakąkolwiek twarz. - Masz może jakiś sok czy coś? - spytałam chcąc, aby wyszedł. Chciałam na chwile zostać sama i spróbować unormować oddech tak, jak robiła to moja matka, gdy ćwiczyła jogę.
Louis skinął niezauważalnie głową i wyszedł z pokoju. Słyszałam tylko jego kroki, jak zbiegał po schodach. Nie wiem czemu, ale od tych kilku dni czuję się, jakbym miała wybuchnąć, a brakuje do tego tylko małej iskierki. Nie podoba mi się to.
Wstałam z obrotowego krzesła i położyłam się na łóżku chłopaka przymykając oczy. Pachniało lawendą i może papierosami. Było tak cholernie miękkie. Poprawiłam sobie poduszkę i chciałam zostać tak już na zawsze. Nigdy nie leżałam na lepszym łóżku.
- Nie za wygodnie? - usłyszałam śmiech chłopaka za plecami, a na swoim biurku położył dwie szklanki z napojem, który przypominał sok wiśniowy.
- Masz bardzo wygodne łóżko. - wymruczałam w pościel, a po chwili podniosłam się i biorąc książkę od historii oparłam się o oparcie mebla. Louis usiadł w tej samej pozycji co ja tak, że nasze ramiona się dotykały. Był ciepły.
- Naucz mnie Lee. - wyszeptał opierając  głowę o zagłówek łóżka, a jego oczy zatrzymały się na mojej twarzy.
- Ostatnia próba. - westchnęłam ze zrezygnowaniem i zaczęłam na nowo czytać temat co chwilą mówiąc mu, że to powinien zapamiętać. Louis po chwili zjechał tak, że leżał na wznak na materacu, a jego wzrok utkwiony był w suficie. Jednak odpowiadał mi na wszystkie pytania, co dziwne, na wszystkie bezbłędnie.
Potem przekręcił się tak, że jego głowa leżała na moim brzuchu. Czułam się niedorzecznie, a jego niebieskie oczy nie pomagały mi w skupieniu się na literkach, które chyba się specjalnie przekręcały. W końcu całkowicie pochłonęłam się w czytaniu i nawet zapomniałam o pytaniach, więc chwilę później Louis najzwyczajniej w świecie zasnął.
Odłożyłam książkę i wzięłam do ręki telefon robiąc mu zdjęcie, które wysłałam do Jen, Blue i Lu z którym pisze cały czas. Właśnie zauważyłam, że miałam od niego wiadomość na którą nie odpisałam. Pytał się, jak idą korepetycje.
Lee: Jak widzisz, zasnął. Na mnie.
Lee: Co powinnam zrobić?
Lee: Lu mógłbyś być chociaż raz, gdy Cię potrzebuję *rozpaczliwa emoji* *wkurzona emoji*
Po prostu nie umieliśmy zgrać się w czasie. Całą noc z nim pisałam i to był jedyny moment, kiedy odpisywał na czas. Telefon szatyna zaczął wibrować i wydać dźwięk powiadomienia, ale on tylko coś mruknął i nadal spał.
Wyglądał idealnie z roztrzepanymi włosami i przymkniętymi oczami, które i tak zasłaniały czarne rzęsy. Miał lekko rozchylone usta, a jego szczęka nadal tak dobrze była zarysowana. Niepewnie włożyłam palce w jego miękkie włosy i zaczęłam bawić się jego jasnymi kosmykami, które tak przyjemnie gładziły moje palce. Postanowiłam napisać jeszcze jedną wiadomość do Lu.
Lee: Chyba mi odbija, bo bawię się jego włosami. Ratunku.
Tym razem również nie było odpowiedzi poza tym, że Louis'a telefon tym razem go obudził, a on spojrzał automatycznie w górę, gdzie moje palce obecnie zaplotły mu warkoczyka.
- Co ty robisz? - spytał lekko zachrypniętym, ale nadal wysokim głosem.
- Um, zaplotłam Ci warkoczyka. - oznajmiłam szybko rozplątując kosmyki włosów. - Przepraszam. Nudziłam się, a Ty zasnąłeś i...
- Nie tłumacz się. - wymruczał nadal leżąc na moich nogach. - Rób tak dalej. - dodał przymykając oczy, a ja niepewnie zaczęłam przeczesywać pojedyncze pasma, które były takie miękkie w dotyku. - Nie jesteś już na mnie wściekła bez powodu?
- Mam powód. - odpowiedziałam natychmiastowo. - Z każdym umiesz pogadać od tak o czymkolwiek i jesteś w miarę miły, a dla mnie jesteś taki...
- Oschły, arogancki, sarkastyczny, niegrzeczny, nieodpowiedni? Tak wiem. - wyrzucił z siebie nawet nie otwierając oczu. - Nie wiem czemu, więc mnie nawet o to nie pytaj.
Pokiwałam głową, ale on tego nie mógł widzieć.
- Gdzie masz kolczyki? - spytałam przejeżdżając palcem po jego prawej brwi. Otworzył usta i pokazał mi język, a w nim małą, metalową kuleczkę. - Bolało?
- Na początku zwłaszcza przy całowaniu, ale potem już przywykłem. - odpowiedział otwierając oczy, które wylądowały na mojej twarzy.
- Nie umiesz ostatniego tematu z historii, bo zasnąłeś. - zmieniłam temat. - A miałeś się zgłosić.
- Zgłoszę się. Sam się pouczę, ale nie teraz. Jestem zmęczony. - powiedział odchylając głowę do tyłu tak, że moja ręka zsunęła się z brwi na policzek, który nawet nie był dokładnie dogolony. Od razu cofnęłam rękę.
- W takim razie wrócę już do domu. - oznajmiłam wiercąc biodrami trochę, aby się podniósł.
- Zostań. - spojrzał w górę wprost na moje oczy. - Nikogo nie ma w domu. Będę się nudzić.
- To zaproś Harry'ego, Niall'a, Zayn'a, Liam'a czy El . - zaproponowałam pomijając Blue, który teraz podobno był na randce marzeń z tajemniczą szczęściarą.
- Nie mów, że jesteś zazdrosna? - zakpił na co ja przewróciłam oczami. - To raczej ja powinienem być zazdrosny o Hazzę. Nawet nie chce mi wypaplać o czym gadacie. - dodał, a ja się lekko uśmiechnęłam, bo Styles nic nie wygadał, a poza tym Louis może trochę brzmiał, jakby miał z tym problem.
- To moja psiapsi Harriet. - zaśmiałam się przypominając sobie minę chłopak, kiedy go tak nazwałam, gdy tańczyliśmy na parkiecie w klubie, a Louis pieprzył się z El, która zrobiła mu malinkę. W tym momencie zsunęłam wzrok na jego wystające obojczyki na których nie było widać żadnych śladów. Przecież to widziałam. Chyba, że Louis używa pudru czy czegoś.
- To jak zostaniesz? - spytał przyglądając się mojej twarzy.
- Może innym razem. - blado się uśmiechnęłam i czekałam, aż szatyn się podniesie. Jednak Tomlinson nic takiego nie zamierzał chyba robić.
Nagle Louis podniósł barki z mojego brzucha, a jego twarz przybliżyła się do mojej. Jedną ręką chwycił mnie za szyję tak, że kciuk został na moim policzku, który od razu zareagował na zimno, które pochodziło właśnie od jego rąk. Musnął swoimi ustami moje, a potem coraz mocniej na nie napierał.
Odwzajemniłam pocałunek niepewnie, ponieważ nie chciałam zrobić czegoś głupiego z czego Louis mógłby mnie wyśmiać. Moja ręka powędrowała na jego włosy. Spodobało mi się połączenie papierosów, miętowej gumy do żucia i jego perfum, które drażniły mój nos.
Mimo tego, że starałam odsunąć od siebie tą myśl to wiedziałam już, że specjalnie zapamiętuję smak jego ust, ich kształt czy odpowiednią miękkość. Nie mogłam powiedzieć, że nasze usta pasowały do siebie idealnie, bo tak nie było, ale bardzo dobrze było czuć to, jak jego wargi się poruszają.
To zbliżenie nie trwało długo, bo zaraz po tym chłopak odsunął się uwalniając tym samym całe moje ciało spod jego ciężaru, który nie był, aż taki zły. Wstałam z łóżka biorąc książkę i zeszłam po schodach odprowadzona przez Tomlinson'a.
- No to cześć. - pożegnałam się wychodząc już za próg domu. To nic takiego, że mnie pocałował, prawda? To nic takiego, że oddałam pocałunek, prawda? Milion nastolatków całuje się bez powodów, prawda?
- Lee, jestem dla Ciebie oschły, bo uwierz mi, że nie chcesz mnie poznać. - oświadczył, a ja zmarszczyłam lekko brwi, bo jak to brzmiało. - Nie wnikaj, bo sam nie wiem. Po prostu może kiedyś.
- Nie okłamuj mnie Louis. - poprosiłam lekko unosząc kąciki ust do góry. Niech myśli, że to nic. -  To kiedyś nigdy nie nastąpi, a ja chcę Cię poznać, ale to Ty tego nie chcesz. - dodałam odchodząc od drzwi. Nie przejmując się trawnikiem po prostu po nim przeszłam. Zatrzasnęłam drzwi mojego już domu i zdejmując buty chciałam przebiec do swojego pokoju.
- Gdzie byłaś? - zadał mi pytanie ojciec, który właśnie przechodził z kuchni w kierunku salonu.
- U Louis'a.
- Tak, ten gówniarz. - burknął mój ojciec. - Zapłaci mi za lakier od samochodu. - dodał wchodząc do salonu. Nawet nie chciałam wiedzieć. Od razu poszłam do swojego pokoju, a gdy zamknęłam drzwi dostałam nową wiadomość.
Lu: Przepraszam, coś mnie ominęło?
Lee: Pocałował mnie.
*wiadomość usunięta*
Lee: Nic nowego.
Lee: Dalej zachowuje się tak, jakby za wszelką cenę nie chciał, abym go poznała.
Lu: Oh, rozumiem.
Lee: Chyba tylko Ty to rozumiesz, bo ja nie widzę w tym żadnego sensu.
Lu: Jakiś na pewno jest.
Właśnie po tej wiadomości zeszłam na dół do kuchni skąd wzięłam pianki i wychodząc z domu w moich tenisówkach wróciła, do domu Tomlinson'a. Po drugim dzwonku otworzył, a gdy mnie zobaczył był zdziwiony.
- Zapomniałaś czegoś? - spytał unosząc brew do góry.
- Chyba nie chciałeś się nudzić, prawda?
- Prawda. - odpowiedział niewiele rozumiejąc. Szczerze mówiąc sama wiele nie rozumiałam.
- Przyniosłam pianki. - uniosłam w górę opakowanie białych, pulchnych kuleczek.
Kilka minut później ponownie siedzieliśmy w jego pokoju grając w karty w pokera. Wygrany je jedną piankę, a przegrany mówi o sobie jakąś ciekawostkę. Tak tą drugą część praktycznie wymusiłam na chłopaku, ale poskutkowało.
Właśnie tym sposobem opowiedziałam mu o moim rodzeństwie, o uciążliwym gimnazjum, o moim zamiłowaniu do seriali i o tym, że za każdym razem muszę dowiedzieć się prawdy. On tylko powiedział mi o tym, że ma młodsze dwie siostry i to by było na tyle.
- Ostatnia pianka. - powiedział patrząc w opakowanie.
- Teraz ten kto wygra ma jedno życzenie, a druga osoba musi je wykonać, idziesz na to? - spytałam tasując karty. Spojrzałam na Louis'a, który przygryzał wnętrze policzka. - Czyżby niegrzeczny chłopiec się czegoś bał? - spytałam z przekąsem chcąc go zdenerwować, aby się zgodził i chyba mi się to udało.
- Niech Ci będzie Williams. - westchnął. Los nade mną musiał czuwać bardzo, ale to bardzo, aż za bardzo bo miałam kolor, a to oznaczało możliwość wygrania życzenia.
Jednak, jak to mówią fortuna kołem się toczy, a Louis miał karetę, więc to on wygrał i zjadł połowę pianki, bo drugą połowę mi oddał. Wepchnęłam ją sobie absolutnie nieseksownie do ust. Chłopak zrobił zamyśloną minę, a ja czekałam na wyrok. Miałam nadzieję, że wymyśli coś względnie łatwego.
- Mogę zachować to życzenie na później?
- Tak. - wzruszyłam ramionami. Nigdzie się nie spieszy.
- Jakie miałabyś Ty życzenie? - spytał obracając kartę w palcach.
- Żebyś dał się poznać i nie był taki oschły. - odpowiedziałam niemal natychmiast. - Fajnie by było serio. - dodałam.
- Postaram się. - oznajmił po chwili ciszy, a ja się lekko uśmiechnęłam, bo zabrzmiało to prawie, jak obietnica. - Nie jest to obietnica. - dodał, jakby czytał mi w myślach.
- Czemu? - spytałam.
- Obietnic nigdy się nie dotrzymuje. - oznajmił ze wzrokiem wbitym w swoje dłonie, a ja już miałam przeczucie, że to właśnie przez obietnice nikomu nie chce dać się poznać. Jednak nie chciałam go o to teraz pytać. Wiedziałam już, że to byłby bardzo zły pomysł.
- Masz fifę? - zmieniłam temat patrząc na konsole, która leżała na komodzie zaraz obok telewizora. Louis skinął głową. - Zagramy? Dobra, a raczej pytanie brzmi czy nauczysz mnie grać? Potem jeśli będę się orientować zagramy.
- Jasne. - przytaknął.
Właśnie tak spędziliśmy wieczór wśród kocu owiniętego wokół naszych nóg, gdy opieraliśmy się o łóżko, a ja próbowałam strzelić bramkę, a gdy to zrobiłam wiedziałam, że Louis specjalnie przepuścił, bo na jego usta wpłynął prawie niezauważalny uśmiech.
- Jestem głodny, jedziemy do McDonald'a? - spytał odrzucając konsolę na łóżko, a swoje plecy wygiął w łuk powodując strzyknięcie kości w kręgosłupie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, bo jest już prawie dwudziesta druga. - stwierdziłam patrząc na godzinę, która wyświetliła mi się na telefonie.
- Nie bądź nudna. - fuknął na mnie wstając z miejsca i podał mi rękę, abym mogła wstać. Jednak zrobiłam to bez jego pomocy. - Ubieraj się. - dodał wychodząc z pokoju.
Włożyłam swoje tenisówki i czekałam przy drzwiach patrząc, jak chłopak szuka kluczy po całym salonie. W końcu znalazł je w kieszeni spodni. Ubrał swoją czarną kurtkę, która wyglądała jak skórzana lub taka była.
- Idziemy?
- Gdzie masz kurtkę? - zmarszczył lekko czoło patrząc na moje ramiona, które okrywała niebieska bluza z białym napisem.
- W domu. - wzruszyłam ramionami chwytając za klamkę od drzwi. Chwilę potem usłyszałam ciche westchnięcie, a na swoich barkach poczułam kurtkę.
- Dzięki. - przygryzłam wargę ubierając feralną, dżinsową kurtkę.
Chłopak wziął jeden z samochodów, które należały do jego ojca i ruszył, jak typowy kierowca Formuły z kurzem, piskiem i szybkością, dzięki której mój żołądek się skurczył. Po około dwudziestu paru minutach podjechał do okienka, gdzie zamówił sobie dwa hamburgery z frytkami i colą, a dla mnie nuggetsy z colą.
- Serio to ta świetna restauracja? - spytałam nie dowierzając temu, ze patrzyłam na plac zabaw, które teraz był pusty. Wyjechaliśmy na jakieś osiedle, gdzie było strasznie cicho.
- Nie oceniaj mnie. - zaśmiał się i poszedł w kierunku huśtawek. Poszłam w jego ślady i zajęłam miejsce obok niego, a po chwili już wiedziałam czemu akurat tutaj jesteśmy.
Zaraz za placem była ulica, która kierowała w dół, dzięki czemu było widać większość Londynu, który teraz wyglądał, jak choinka. Wszędzie były światełka, które ładnie komponowały się z granatowym niebem, które jeszcze nie zaciemniło się całkowicie.
- Ładnie tutaj. - przyznałam mu rozglądają się po blokach, które były za nami. Wpakowałam sobie kurczaka do ust i mieliłam go patrząc na światełka. Zawsze lubiłam się w nie wpatrywać bezmyślnie. - Więc czemu akurat tutaj?
Louis specjalnie wziął chyba największy gryz hamburgera na jaki mógł sobie pozwolić, a przełknięcie tego zajęło chyba godziny. Widać było, że sam do końca nie wie czy chce mi to powiedzieć. Więc, żeby rozładować napięcie siorbnęłam colą i czekałam na jakąkolwiek odpowiedź, która nie nadchodziła.
- Mieszkaliśmy tutaj, kiedy byłem jeszcze mały. - odpowiedział powoli, jakby ważył każde słowo. Nie chciał powiedzieć za dużo. - Zawsze siadaliśmy na tych huśtawkach i byliśmy szczęśliwi. - dodał lekko się uśmiechając, a jego wzrok zatrzymał się na światełkach. - Potem dorosłem.
Milczeliśmy wpatrując się w krajobraz przed nami, ale byłam prawie pewna, że tym razem ta cisza była inna. Na pewno mniej uciążliwa. Na moich ustach błąkał się cień uśmiechu, ponieważ czułam, że moja dociekliwość nie poszła na marne, a to jest dopiero początek jego historii.
- Dziękuję.
- Nie dziękuj. - westchnął wyrzucając torebkę do śmietnika. - To jest dopiero mała kropla wszystkiego. A ja nie wiem, czy Ci to powiem.
- Rozumiem. - przytaknęłam z uśmiechem, który już mimo moich starań wpłynął na moje usta.
Nie pomyślałam tylko o tym, że on też może zrobi się ciekawy i dowie się rzeczy, których nigdy nie powinien. Bo czasami słowa są gorsze niż czyny, a odwaga jest bardziej potrzebna niż powietrze.
###
Cześć miśki,
Nawet nie wiecie, jak jestem szczęśliwa gdy pytacie się kiedy kolejny rozdział. To chyba oznacza, że to opowiadanie Wam się podoba. Podoba?
Wasze opinie nad wyraz sobie cenię, więc jeśli ktoś zostawiłby komentarz to uwierzcie dziękuję wam za to ♥
Trzymajcie się i do następnego kochani!
#Lucky.

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Mam pytanie. Czemu nie piszesz baby I'm asschole? Bardzo mi się ono podobało a ty przestałaś pisać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wena padła wraz z całą koncepcją na to opowiadanie zajęłam się tym i mam kilka pomysłów na inne, ale najpierw skończę to xd

      Usuń
  2. O jezu świetny rozdział serioooo wszystko jest super :)) bardzo wciągająca fabuła i czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze rozdział jak zawsze mega XDD. Czy tylko ja sądzę, że "tajemniczy" Lu to Luis? Za każdym razem jak dodajesz rozdział to strzelam facepalma bo przecież muszę przeżyć cały tydzień do nexta... Pocałował ją... uroczo... Albo nie, jednak nie. Bo pytanie raczej brzmi której on nie całował -,-. Nie ważne. Ważne jest że Lee tak bardzo się nie przejęła ;). I ta gra w fifę :'). Ale mam nadzieję, że w krótce się pokłócą nie może być aż tak różowo. Czekam na nexta. Może uda się szybciej? Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowaną do LBA więcej informacji znajdziesz tutaj <3 :)
    http://czy-to-koniec-maleca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń