wtorek, 10 maja 2016

15. Pokochałam Cię, jako dupka nie gentelmen'a.

POV's Lee

O Włochach dowiedziałam się jednego. Mają naprawdę dobre śniadania, które dosłownie rozpływają się w ustach. Wepchnęłam kolejny kawałek crousianta z dżemem i popiłam herbatą. Za kilka minut mieliśmy jechać wraz z Costanzą do Watykanu na audiencję u papieża. To był obowiązkowy punkt wycieczki. Moi rodzice uznali, że przed egzaminami już nic mi nie pomoże oprócz modlitwy.
Nałożyłam okulary przeciwsłoneczne na głowę. Spojrzałam w lustro, aby skontrolować swój strój. Jasne obcisłe dżinsy i czarna bluza z Adidasa. Włożyłam nowe superstary, które kupiłam specjalnie przed wycieczką. Wyglądałam dobrze i tak się czułam. Możliwe, iż dlatego, że przed wyjazdem zważyłam się i podobno mam tą niską wagę.
W samochodzie na tylnym siedzeniu patrzyłam cały czas za okno. W uszach miałam białe słuchawki, które zagłuszały Jennifer rozmawiającą z Blue przez telefon. Byłam bardzo pewna, że oni w końcu będą razem. Jedynie to kwestia czasu. Wyszłam z auta, gdy tylko się zatrzymał na odpowiednim miejscu.
- Chodźcie! - krzyknęła do nas Costanza. - Przejdziemy się, bo nie wolno tam wjeżdżać samochodami. Wiecie święte miejsce. - uśmiechnęła się.
Szłyśmy drogą, która była wyłożona ładną, marmurową kostką. W okół było niesamowicie dużo sklepów, jak i turystów, którzy kupowali całe reklamówki różnych pamiątek. Z daleka dostrzegłam Louis'a siedzącego na barierce koło schodów. W ustach miał papierosa mimo wyraźnego zakazu palenia. Na oczach czarne Raybany i rozwalone włosy. Kochałam go w takim wydaniu. Cóż kochałam go w każdym wydaniu. Był ubrany w czarne spodnie, szary podkoszulek i swoją dżinsową katanę.
- Kto to jest? - spytała Costanza kiwając lekko głową w stronę Louis'a.
- To ten Louis Hailey. - zaakcentowała dokładnie Jennifer, a ja z uśmiechem mocno wbiłam jej łokieć w żebra.
- On nie jest mój. - fuknęłam pod nosem, bo byłyśmy już bardzo blisko nich. - Hej. - przywitałam się przytulając z Harry'm i podając dłoń tak zwanemu Francissco.
- Hej. - odpowiedział Louis rozsuwając swoje nogi, abym mogła podejść bliżej. Stanęłam trochę na palcach i musnęłam go ustami w policzek.
- Mamy jeszcze dobre dwadzieścia minut. - westchnął Harry zarzucając rękę na ramiona Jennifer, która w zamian pstryknęła go palcami w nos.
- Możemy iść pooglądać pamiątki. - zaproponowałam odwracając się do Louis'a plecami. Chłopak objął moją szyję rękami, a swój podbródek oparł na mojej głowie. Niedopałek wyrzucił na ziemię ignorując kosz stojący obok.
Weszliśmy już do drugiego sklepu. Jennifer razem z Costanzą rozmawiały na temat koszulek, które wisiały na wystawie z napisem Kocham Rzym. Natomiast ja przechodziłam pomiędzy półkami z różnymi różańcami, pierścionkami i wisiorkami. Nałożyłam jeden z pierścieni na mój palec i go podziwiałam. Był ładny z łacińskim napisem i niebieskim małym serduszkiem pośrodku. Odłożyłam go szybko na swoje miejsce, gdy zaraz miała być zbiórka.
Na miejscu byli już wszyscy wraz z nauczycielami, gdzie między innymi była pani od literatury z dużymi okularami przeciwsłonecznymi na nosie i pan Richard Dickson z kubkiem kawy w dłoni, którą co chwila popijał.
Wtopiliśmy się pomiędzy tłum i podeszliśmy, aż do kolumny. Osób było bardzo dużo. Wszyscy byli turystami z aparatami, którzy patrzyli na balkon, gdzie miał się pojawić papież. Tak też było. Wygłosił długie dwugodzinne przemówienie, aż w końcu się urwaliśmy. Mieliśmy umówione spotkanie z przewodnikiem, więc weszliśmy do środka Bazyliki. To było piękne miejsce.
Spędziliśmy dobrą godzinę chodząc i modląc się. Nauczyciel matematyki zrobił nam grupowe zdjęcie, gdy plac był trochę opustoszały, ponieważ nie miało już być kolejnej audiencji dzisiaj.
Potem zaczęliśmy zwiedzać chyba wszystkie możliwe Bazyliki i Kościoły. Autentycznie pomodliłam się za wszystkie czasy. Koło godziny szesnastej pojechaliśmy na obiad. Ja z Cat, CoCo, Costanzą, Rozalią, Harry'm, Niall'em, Louis'em, Francisco i Alessandro poszliśmy do restauracji, gdzie podawali typowo włoską kuchnię. Zamówiłam spaghetti, ponieważ uznałam, że to dobry pomysł zjeść coś z czego dany kraj słynie. Czekaliśmy czterdzieści minut na nasze dania.
- Bądźcie u mnie dzisiaj około dwudziestej. - ogłosił Francisco zacierając dłonie, gdy dostał swoją małą pizzę. - Moich rodziców nie będzie w domu, więc powinno być fajnie. - dodał łakomie patrząc w stronę swojego talerza.
- My szykownie się spóźnimy. - zaśmiała się Costanza zarzucając swoją chudą dłoń na moje ramię. - Muszę pokazać dziewczynom co to znaczy Rzym nocą.
- Cossy zrobisz to jutro. - wywrócił oczami Alessandro. Poprawił swoje kręcone włosy, które opadały mu na oczy. - Dzisiaj mamy się dobrze bawić wraz z ogniem i wódką.
- Wydaję mi się to kiepskim połączeniem. - zasugerowała CoCo przyglądając się swoim różowym paznokciom, które wyglądały ładnie i schludnie.
- Shhh... ruda. - uciszył ją kładąc swój palec na swoich dużych, pełnych ustach.
- Ruda? - spytała CoCo mrużąc oczy. Prychnęła pod nosem i przysunęła sobie bliżej swój talerz.
Chyba jako jedyna milczałam po prostu jedząc, bo naprawdę byłam głodna, ale zobaczyłam wzrok Louis'a na sobie, a mój żołądek się ścisnął, ponieważ pewnie myślał, że jem za dużo i za szybko. Zaczęłam powoli dłubać widelcem w talerzu starając się ignorować jego natarczywy wzrok.
- Lee możesz na słówko? - spytał, gdy wszyscy już skończyli jeść. Przełknęłam głośno ślinę i lekko się uśmiechnęłam. Wstałam od stołu i poszłam za Louis'em do łazienek.
- Co jest? - rzuciłam luźno opierając się o ścianę.
- Czemu nie skończyłaś jeść? - wyrzucił z siebie prosto z mostu wszystko an jednym wdechu.
- Nie byłam już głodna. - skłamałam uciekając wzrokiem od jego twarzy.
- Kłamiesz. - stwierdził wdychając cicho.
- Choćby nawet to nie twoja sprawa. - warknęłam przybierając obronną pozycję.
- Po prostu mar... interesuję się. - oświadczył, a ja zmrużyłam oczy, bo wychwyciłam jego zawahanie w głosie.
- Oh. - wymsknęło mi się mimowolnie. - Po prostu nie byłam głodna. - dodałam przeczesując ręką włosy. Chciałam jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
- Schudłaś. - zignorował mnie, ale mimo to lekko się uśmiechnęłam. - I to nie jest komplement Lee.
Odszedł zostawiając mnie samą w korytarzu. Przetarłam twarz dłońmi po czym wróciłam do stolika udając, że wszystko jest okej. Nadal nie byłam dla niego wystarczająca. Byłam za gruba. Chociaż zauważył, że schudłam jednak dobitnie zaznaczył, że to nie jest komplement.
W autobusie siedziałam na przedostatnim siedzeniu razem z Rozalią, która była bardzo miła, ale nie mogłam się w ogóle skupić na rozmowie, bo mój wzrok uciekał na osobę, która nigdy mnie nie będzie chciała. Paradoks polegał na tym, że gdy nasze spojrzenia się spotykały to ja od razu patrzyłam w inną stronę.
Jechaliśmy teraz do Rzymu, aby mieć czas wolny i po prostu pochodzić po  mieście zaraz po tym, gdy zobaczymy Forum Romanum. To miejsce było niesamowite. Miało przypominać o potędze Rzymu. Razem z Caitlin, CoCo i Jennifer robiłyśmy miliony zdjęć na Snapchata lub po prostu od tak na pamiątkę. Louis siedział na murku, który możliwe, iż był zabytkowy, ale on nadal miał to gdzieś.
- Idź do niego. - szepnęła mi do ucha CoCo.
- Czy ja...
- Idź. - rozkazała. - Zaufaj mi.
Westchnęłam i zrobiłam to co mi powiedziała po prostu do niego podeszłam i położyłam mu rękę na ramieniu. Zaraz po tym usiadłam obok niego w taki sposób, aby nasze nogi i ramiona się stykały. Spojrzał na mnie swoimi przenikliwymi, cyjanowymi tęczówkami, które naprawdę kochałam.
Nienawidziłam tego, że wystarczyło mi tak nie dużo czasu, aby się do niego przywiązać.
- Jesteśmy dziwni. - odezwał się nagle patrząc na kolumny, które majestatycznie stały na podstawkach i górowały nad wszystkim.
- Tak. - przytaknęłam kładąc swoje dłonie na udach.
- Świetnie.
- Świetnie.
Nastąpiła dłuższa chwila ciszy, gdy po prostu patrzyliśmy na ruiny imperium, które kiedyś było niesamowite. Louis delikatnie chwycił moją dłoń i splótł nasze palce. Miał zimne dłonie, jak zwykle. Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Muszę Ci coś... - zaczęłam jednak nie dokończyłam, ponieważ nauczyciele zarządzili zbiórkę.
Szliśmy obok siebie, a nasze dłonie nadal były ze sobą splecione. Po dobrych dwudziestu minutach znaleźliśmy się pod Koloseum. Wyglądało to niesamowicie imponująco. Na szczęście cudem załatwiliśmy to, że mogliśmy wejść do środka. Nauczyciele pozwolili nam chodzić po całym obiekcie tylko w wyznaczonych miejscach i bez zbytnich zniszczeń.
Od razu pociągnęłam Louis'a za rękę wprost na środek areny, aż do barierki przez którą mocno wychyliłam się do przodu, aby móc widzieć jak najwięcej. Kochałam Rzym za jedno. Za historię, która była niesamowita. Podziwiałam każdą cegiełkę z dokładnością obserwując wszystkie szczegóły. Po przejściu tego wszystkiego z dwa razy co najmniej Louis siłą zaciągnął mnie na jakiś murek, abyśmy usiedli. Podał mi butelkę wody, abym się napiła, co od razu uczyniłam.
- Nie rozumiem czemu tak bardzo kochasz historię. - oznajmił, gdy zakręcał butelkę.
- Nie rozumiem czemu ty nie kochasz historii. - prychnęłam oburzona. - To jest coś niesamowitego. Możesz się dowiedzieć tak wiele i zobaczyć starożytną kulturę, poznać obyczaje. - opowiadałam coraz bardziej się ekscytując. Po minie chłopaka, mogę stwierdzić, że aż trochę za bardzo. - Nie ważne. - dodałam ciszej przenosząc wzrok na otoczenie w okół mnie.
Louis zaśmiał się tylko z mojej reakcji i zarzucił swoje ramię na moje barki. Zdjęłam jego rękę wciąż urażona tym, że krytykuje historię. Mógłby chociaż udawać, że ją toleruje.
- Hailey. - warknął, ale najzwyczajniej w świecie go zignorowałam nadal patrząc na konstrukcję budowli.
Chwycił mnie za policzki i obrócił twarz w swoją stronę bardzo szybko. Przybliżył się w taki sposób, że jego nos prawie stykał się z moim. Poczułam miętowy oddech pomieszany z zapachem papierosów. Pomimo wszystko naprawdę mi to nie przeszkadzało.
- Nie nabijam się z Ciebie. - powiedział powoli, jakby naprawdę chciał, abym zrozumiała. - Jeśli lubisz historię to fajnie. Po prostu to nie dla mnie. Ja kocham bieganie za piłką, a nie kulturę. Mogę być całkowitym zaprzeczeniem kultury. - dodał dobitnie, a ja się lekko uśmiechnęłam.
- Mam to gdzieś. - wzruszyłam ramionami. - Pokochałam Cię, jako dupka nie gentelmen'a. - dodałam i szybko cmoknęłam go w usta. Odwróciłam się od niego od razu, gdy skojarzyłam co powiedziałam.
- Pokochałaś? - spytał, a ja czułam na sobie jego natarczywe spojrzenie, które żądało odpowiedzi.
- Ja... - panicznie bałam się powiedzieć cokolwiek więcej. - Wiesz to nie tak... Po prostu zapomnij.
Wstałam z murku i od razu poszłam szukać Caitlin, a gdy wreszcie ją znalazłam z Francisco i Costanzą to palili papierosy, więc od razu wzięłam go z jej palców i zaciągnęłam się mocno.
- Co jest? - spytała dziewczyna u której mieszkałyśmy razem z Jen.
- Muszę na chwilę porozmawiać z Caitlin. - oznajmiłam patrząc na blondynkę.
Panna Morgan od razu wyrzuciła papierosa i oddaliłyśmy się do miejsca w którym nie było nikogo nie znajomego. Cat wyczekująco patrzyła na moje usta, abym wreszcie się odezwała.
- Powiedziałam mu, że go pokochałam. - wystrzeliłam w końcu nie wytrzymując jej wzroku.
- O kurwa. - pisnęła dziewczyna przykładając sobie dłoń do ust. - Jak zareagował?
- Cóż uciekłam, więc nie wiem. - wzruszyłam ramionami. Przeczesałam jedną dłonią włosy i głęboko odetchnęłam.
- Będzie teraz ta niezręczna atmosfera, wiesz o tym? - spytała patrząc na mnie.
- Wiem, niestety. - przyznałam przytakując głową. - Zjebałam to.
- Tak, odrobinkę.
Po tym, gdy zrobiliśmy grupowe zdjęcie pod Koloseum i Łukiem Triumfu, który znajdował się obok mogliśmy wreszcie wrócić do rodzinnego domu Martinez, gdzie pierwsze co zrobiłam to położyłam się na łóżku.
Byłam trochę załamana, ponieważ widziałam, że Louis patrzył na mnie i najwidoczniej chciał wyjaśnić tą sprawę. Jednak ja uznałam, że lepiej będzie unikać konfrontacji i o wszystkim zapomnieć. Byłam zła na samą siebie, że mój za długi język mu to powiedział.
- Szykujcie się moje drogie. Macie półtorej godziny. - oznajmiła Cossy wchodząc do naszego tymczasowego pokoju.
- Ja nigdzie nie idę. - wymamrotałam w poduszkę.
- Co jej jest? - spytała niezbyt dyskretnie.
- Louis. - odszepnęła Jennifer.
- Zamknij się. - warknęłam wystawiając gdzieś w przestrzeń środkowego palca. W odpowiedzi otrzymałam tylko cichy śmiech.
- Idziemy! - usłyszałam wrzask Caitlin na schodach.
Po chwili drzwi się otworzyły, a ja poczułam, jak ktoś na mnie wskakuje, aż jęknęłam ponieważ było mi ciężko i niewygodnie. Podniosłam się z trudem i zobaczyłam Cat i CoCo. Zmrużyłam lekko oczy nie wiedząc co się dzieję.
- Czuję się zdezorientowana. - przyznałam szczerze.
- Poprosiłam je, żeby przyjechały. - wzruszyła ramionami Jen. - A teraz ogarniaj się! Mamy półtorej godziny, dwie łazienki i pięć osób, które muszą się wykąpać.
- Sama nie wiem. - skrzywiłam się widząc błagającą minę szczeniaczka w wykonaniu Caitlin.
- Zbieraj dupę suko! - krzyknęła CoCo otwierając naszą wspólną szafę z Parker.
- Pod warunkiem, że idę pierwsza do łazienki z prysznicem. - zastrzegłam wystawiając jeden palec do góry.
Dwie godziny później podjechałyśmy pod dom Francisco. Costanza od razu zaprowadziła nas do ogrodu, gdzie było ustawione duże półkole głównie w leżaków lub ławek. Drewniany stół stał zaraz obok, a w okół niego krzesełka ogrodowe. W samym środku było specjalne miejsce na ognisko, które już się paliło.
- Spóźniłyście się. - przywitał nas Francisco na samym początku.
- Przecież Cię ostrzegałam. - Costanza wzruszyła bezproblemowo ramionami.
Przywitałyśmy się z każdym, a potem zajęłam miejsce na ławce koło Harry'ego. Podał mi kijek na którym była kromka chleba. Uśmiechnął się lekko w moją stronę, a ja tylko westchnęłam i oparłam głowę na jego ramieniu.
- Co jest mała?
- Wszystko duży. - wystawiłam mu język, bo cóż, gdy rozmawiasz z Harry'm to musisz patrzeć w górę. Nie ma innej opcji.
- Brzmi depresyjnie.
- Bingo. - westchnęłam. - Oh, kurwa daj mi jakiegoś drinka w proporcjach dziewięćdziesiąt procent alkoholu i dziesięć procent soku jabłkowego. - dodałam lekko się uśmiechając.
- Już się robi. - oznajmił po czym zasalutował mi i zniknął gdzieś w domu.
W między czasie zjadłam kromkę pieczonego chleba, ponieważ nie chciałam żeby za szybko mi weszła alkoholowa faza. Harry nie wracał, a ja zaczynałam się niecierpliwić. Dodatkowo widok Louis'a z Marie nie był dla mnie korzystny. Wyszli z domu i szli w moją stronę.
Boże lubisz ze mnie kpić, prawda?
- Harry kazał Ci to podać. - odchrząknął chłopak podając mi jedną ze szklanek. Uśmiechnęłam się sztucznie w ramach podziękowania. Jednak ja już wspominałam Bóg lubi ze mnie kpić, więc tych dwoje usiadło obok mnie. Ignorowałam ich rozmowę oraz rękę Louis'a na jej kolanie co chwilę upijając łyk wyjątkowo mocnego drinka. - Jak się bawisz?
- Uhm. - zakrztusiłam się alkoholem, ponieważ on się do mnie dobrowolnie odezwał. - To zabawne! Właśnie myślałam nad tym, żeby znaleźć jakiegoś zajebistego chłopaka i zacząć obmacywać go po udach przed twoimi oczami.
- Lee...
- To wyjątkowo żałosne, że odwróciłeś się ode mnie wtedy, kiedy przez przypadek powiedziałam co czuję. - wtrąciłam się nie mając nawet zamiaru dopuścić go do więcej niż trzech słów. - Pierdolony tchórz!
Wstałam nabuzowana i poszłam do Francisco, który przyglądał się nam dłuższą chwilę paląc papierosa, którego wręcz wyrwałam mu z ręki. Tupałam nerwowo nogą wlewając do swojego gardła resztkę zawartości szklanki.
- Kłopoty w raju? - spytał odbierając fajkę z moich palców.
- Raj? Dobre sobie. - prychnęłam pod nosem.
Niall podpiął dwie duże kolumny z których zaczęła płynąć muzyka. Następnie usiadł na ramionach Harry'ego i wykręcił żarówkę oświetlającą skromne podwórko. Za to wpiął kolorową kulę dyskotekową, która cały czas się obracała. Wyglądało to całkiem nieźle.
- Mogę panią prosić? - spytał Zayn podchodząc do mnie i ukłonił się przede mną.
- Oczywiście, paniczu. - odpowiedziałam szybko mrugając rzęsami. - Chcesz mi pomóc wkurzyć Louis'a? - wyszeptałam ciszej rzucając okiem w stronę jakże uroczej dwójki siedzącej na ławce.
- Będę wtedy naprawdę kiepskim przyjacielem?
- Prawdopodobnie tak. - przytaknęłam wydymając wargi.
Zayn zaśmiał się tylko z mojej mimiki i wzruszył ramionami dając mi znak, że się zgadza. Zaczęliśmy tańczyć, a raczej się wygłupiać. Kilka osób zaczęło nas nagrywać na Snapchata. Zayn uznał, że zabawnie będzie, jeśli przechyli mnie do tyłu, aby zrobić efektowny koniec. Jednak coś poszło nie tak, ponieważ wylądowałam na ziemi.
- Jezu przepraszam Lee! - krzyknął podając mi rękę, abym mogła wstać.
- Spokojnie. - zaśmiałam się przyjmując jego pomoc. Otrzepałam swoje spodenki. - Naprawdę nic się nie stało.
- To dobrze. - odetchnął dramatycznie kładąc rękę na swojej klatce piersiowej. - Chodźmy się napić. - dodał idąc w stronę stoliku na którym stała wódka i kieliszki. Usiedliśmy obok siebie, a Malik nalał nam pełne kieliszki.
- Do dna! - zarządził Niall biorąc mój kieliszek, którego zawartość od razu zniknęła w jego gardle. Wydęłam wargi w geście niezadowolenia.
- To było moje.
- Ratuję Cię od alkoholizmu. - westchnął odkładając kubeczek z sokiem pomarańczowym, którym prawdopodobnie przepił wódkę. - Nie ma za co. - położył dłoń na moim ramieniu i puścił mi oczko.
Wywróciłam oczami wstając od stołu. Nigdy mi nie dadzą upić się w spokoju. Miałam cholerną ochotę pogadać z Louis'em, więc poszłam na jednoosobową huśtawkę zawieszoną na drzewie. Usiadłam od razu zapalając papierosa, który sprawił, że poczułam się lepiej.
To oczywiste, że będę musiała z nim pogadać. Zamiast udawać głupiej i obrażonej suki mogłabym się przełamać, ale wiem co usłyszę: " Jesteś spoko, ale sorry to nie moja bajka." Czy coś w tym stylu, a ja naprawdę chciałam to odwlekać, jak najdłużej.
Gdy na niego spojrzałam to ulżyło mi, że nie ma już Marie w jego przestrzeni osobistej. Siedział na ławce i palił jointa w samotności. Wyglądał idealnie, gdy poprawiał swoje włosy, a z jego ust zwisało zrulowane zioło. Pisał coś na telefonie bardzo ślamazarnie. Byliśmy jedynymi osobami, które siedziały z boku w ogóle się nie udzielając. Reszta zintegrowała się i gadała o jakiś głupotach lub grała w butelkę, jak to zazwyczaj było w gimnazjum.
Spaliłam papierosa przy okazji nie dyskretnie przyglądając się Louis'owi. Tak, to zdecydowanie mogłoby być moje ulubione zajęcie. Wreszcie schował swojego iPhone'a i może trochę się przeraziłam, gdy mój telefon wydał z siebie charakterystyczny dźwięk.
Louis: Możemy wreszcie porozmawiać skoro skończyłaś już mnie obserwować?
Niepewnie wystukałam odpowiedź i wysłałam.
Lee: Tak, chyba możemy
Louis: Spotkamy się przed domem Francisco
Louis: Zadzwoniłem już po taksówkę
Napisałam wiadomość do Jen, Caitlin i CoCo po czym stałam na chodniku czekając na Louis'a, który przyszedł po chwili. Nie chciałam nawet wiedzieć, gdzie jedziemy, więc po prostu milczałam. Przyjechała taksówka, a gdy do niej wsiadałam to dostałam małego zawału, ponieważ chłopak położył dłoń na dole moich pleców.
Jechaliśmy prawie godzinę, a ja nie narzekałam. Patrzyłam tylko, jak budynki migały za szybą. Wszystko wydawało się być takie wyrafinowane. Naprawdę uwielbiałam Rzym. Nie tylko jako miasto, ale także jako historię. Oh, będę to powtarzać naprawdę długo.
Wysiedliśmy koło Fontany di Trevi, ale nadal się nie odezwałam. Możliwe, że posłałam mu z dwa lub trzy zdezorientowane spojrzenia. Louis ruszył przed siebie do pobliskiej restauracji, która miała wystawione trzy stoliki przed lokalem. Usiadł przy jednym, a ja spojrzałam na niego z oburzeniem.
- Tutaj jest napisane, że zarezerwowane za pięć minut. - westchnęłam patrząc na swój telefon, aby sprawdzić godzinę.
- Oh, jak mogłem to przeoczyć. - zakrył teatralnie usta. Przewróciłam oczami i usiadłam na przeciwko niego.
- Możesz mi powiedzieć, co tutaj robimy? - spytałam widząc, że w naszym kierunku już podchodzi kelnerka, która była zadziwiająco elegancko ubrana. W sumie goście w restauracji również tacy byli, więc nasz ubiór był nie adekwatny.
- Zamawiamy jedzenie. - wzruszył ramionami.
- Buonasera* panie Tomlinson'ie. - przywitała się. - Co mogę podać?
- Poprosimy dwie lemoniady i do tego te dwa risotto. - oznajmił Louis pokazując jej coś w karcie. Czułam się dziwnie nie wiedząc co tutaj robimy.
- To wszystko?
- Na razie tak. - przytaknął, a kelnerka zabrała od nas jedno menu.
Patrzyłam na fontannę, która była niezwykłym elementem architektonicznym, jak i dekoracyjnym. Cóż prawda była taka, że nie chciałam spojrzeć na twarz Louis'a. Naprawdę zastanawiałam się po co odwala ten cały cyrk skoro szybko to wszystko się skończy.
- Możemy już pogadać i to zakończyć? - wystrzeliłam nie umiejąc utrzymać języka za zębami. Mój wzrok nadal był utkwiony w wodzie.
- Nie.
- Serio? Zamierzasz przeciągać to w nieskończoność?
- Nie.
- Louis.
- Powiedziałem nie. Najpierw zjemy.
- Świetnie.
- Świetnie.
Naburmuszona siedziałam na swoim miejscu, jak na szpilkach. Tak cholernie się bałam tej rozmowy. Wolałam udawać, że to nie robi na mnie żadnego wrażenia. Że jego odpowiedź wcale mnie nie zrani.

*buonasera - dobry wieczór

###
Cześć kochani!
Wróciłam po miesiącu. W cholerę długo, ale naprawdę nie mogłam tego napisać. Próbowałam wielokrotnie, ale zawsze coś mi nie pasowało, więc pisałam po kilka słów i kończyłam.
Kolejnym problemem był ciężki miesiąc w mojej szkole, który praktycznie mnie wykończył, ale teraz już jest lepiej, bo dużo nauczycieli nie ma przez matury. Jednak mi to wcale, a wcale nie przeszkadza.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się chociaż trochę podoba, bo mi tak średnio, ale to jak zwykle. Skomentujcie i czekajcie na odpowiedź Louis'a w 16'rozdziale :)
Oh im więcej komentarzy, tym szybciej pojawi się rozdział.
Miłego czytania!
#Lucky.

11 komentarzy:

  1. Cudo *.* Kocham to od początku <3 Dodaj jak najszybciej bo ja tu na zawał zejde ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. *,* Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDOWNY ♥
    Mam nadzieję, że oni będą razem.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    ♥ ♥ ♥
    A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny ���� czekam na kolejny *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty *.* <3 kiedy kolejny??? ^.^

    OdpowiedzUsuń
  6. ������������

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny! Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  8. Suuuuper :D całe przeczytałam w jeden dzień, czekam Na kolejne rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja chce next!!!!!! :D :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy następny? ;-;

    OdpowiedzUsuń
  11. Halum jesteś tam?? Żyjesz?? Czy cię jednorożece pożarły XD??

    OdpowiedzUsuń