Sylwester to przeważnie jakaś skromna pijacka impreza w domu jednego z uczniów. Jednak w tym roku postanowiłyśmy razem z dziewczynami iść do klubu. Cała reszta naszej grupy uznała to za dobry pomysł, więc zamówiliśmy jedną, dużą lożę na dwanaście osób. Wręcz idealnie się zmieściliśmy, bo miałam być ja, Jennifer, Caitlin, Harry, Niall, Louis, Zayn, Liam, Ella, CoCo, Blue i jego dziewczyna, Savannah ku rozpaczy pani Parker.
Na tą okazję kupiłam nawet czarne szpilki na grubym obcasie i sukienkę, która była trochę ponad kolana. Czułam się dobrze, a włosy zrobione lokówką wyglądały naprawdę cudownie. Mój ojciec widząc mnie w takim wydaniu fuknął tylko, że ma nadzieję, że wiem co to jest prezerwatywa i jak jej używać. Był bardzo sceptycznie nastawiony do pomysłu spędzenia Nowego Roku w jakimś klubie z tym czystym złem znanym jako nasz sąsiad Tomlinson.
Przez ostatnie dni Louis był głównym tematem mojej rodziny, co mi się zbytnio nie podobało. Mój ojciec zrobił się nadopiekuńczy i dostałam godzinę policyjną. Dzisiaj zgodził się, żebym wróciła dopiero jutro rano do domu, ale tylko dlatego, że mam spać u Jennifer. To akurat było prawdą, bo od klubu do domu mojej przyjaciółki było pięć przecznic.
Gdy weszliśmy do pomieszczenia to od razu poszliśmy do baru, aby zamówić shooty, które miały wprawić nas w dobry nastrój. Louis zamówił dwie duże fajki wodne. Jedną czerwoną, a drugą niebieską. Jako jedyny nie pił dzisiaj alkoholu, bo uznał, że chce być trochę bardziej świadomy niż ostatnio. Siedział w loży w swoich czarnych opinających się spodniach, białej koszulce i koszuli w kratkę, którą miał rozpiętą. Wyglądał zupełnie inaczej niż na co dzień, ale nadal dobrze. Obok niego siedziała Ella w czerwonej sukience.
Poprawiłam swoją czarną ramoneskę, która chyba dobrze prezentowała się z białą, koronkową sukienką i razem z jakimś niebieskim drinkiem przecisnęłam się przez tłum w kierunku loży. Przywitałam się z ich dwójką siadając naprzeciwko. Nie byłam zazdrosna po prostu chciałam mieć lepszy widok na to co się dzieje.
- Śliczna sukienka. - uśmiechnęła się Ella poprawiając swoje włosy.
- Dziękuję. Ty również wyglądasz pięknie. - odpowiedziałam bez cienia obłudy, bo cóż wyglądała idealnie. Ella ogólnie wyglądała, jak ekskluzywna i idealna modelka z pierwszych stron gazet.
- Mnie nikt nie pochwali. - zrobił smutną minę Louis. - A specjalnie założyłem nowe skarpetki. - dodał wywracając oczami. Zignorowałam go. Najwidoczniej miał jeden ze swoich dni Jestem Louis Pieprzony Tomlinson I Chyba Wiesz, Że Obecnie Potrzebuję Być W Centrum Uwagi.
- Kto jest gotowy na najbardziej niesamowitą noc w twoim marnym życiu suko? - spytał Blue rzucając się obok mnie z butelką wódki w dłoni.
- Moje życie nie jest, aż takie marne. - broniłam się marszcząc brwi. Jednak Gordon machnął na mnie ręką. - Co się stało, że się już upijasz?
- Savannah nie mogła dzisiaj przyjść. - westchnął odkręcając butelkę. - Ten świat jest niesprawiedliwy.
- Oczywiście. - przytaknęłam wiedząc, że Jennifer jest bardziej niż niesamowicie szczęśliwa z tego faktu.
Bawiliśmy się świetnie. Co chwilę tańczyliśmy i piliśmy na zmianę. Dodatkowo rozmawialiśmy na luzie o błahostkach, które nie miały dla nas żadnego znaczenia. Jedyne co trochę mnie bolało to to, że Louis mnie autentycznie olewał. Nie wiedziałam co się zmieniło przez te kilka dni, ale nie podobało mi się to. Prawie tak samo, jak widok Elli przyklejonej do jego miękkich ust, które smakowały papierosami i miętową gumą. Właśnie dlatego wylądowałam na balkonie razem z Caitlin paląc fajki.
- Podoba Ci się. - stwierdziła wydmuchując dym i lekko się krzywiąc. Nie lubiła, jak zapach papierosów osiadał na niej. Zwłaszcza na włosach.
- Aż tak to widać? - spytałam opierając się plecami o ścianę.
- Odrobinę. - pokazała między palcami małą odległość. - Zawsze się śmiałyśmy z fanfiction, gdzie w roli głównej występował zły chłopak Luke Hemmings i biedna Mary Su niewydymka, a teraz co?
- Louis jest moim Hemmingsem. Jednak ja nie będę jego Mary Su. - powiedziałam wrzucając niedopałek do popielniczki, która stała obok.
- Pesymistka. - prychnęła Caitlin wyrzucając papierosa za barierkę balkonu ignorując moralne zasady. Panna Morgan zdecydowanie nie była za ekologią.
- Realistka. - poprawiłam ją otwierając drzwi balkonowe.
Poszłyśmy do ubikacji umyć ręce, aby nie pachniały tytoniem. Ponieważ minęło już trochę czasu oraz kilka drinków i piosenek to korytarz prowadzący do toalet był cały zastawiony osobami, które były tam za pilną potrzebą fizjologiczną. Ewentualnie za potrzebą zaspokojenia swojej chcicy. Chciałam najpierw skorzystać z ubikacji. Jedyne o czym zapomniałam wchodząc do kabiny to zapukać w drzwi. Więc gdy je otwarłam zauważyłam Louis'a ze spodniami przy kostkach i Ellę, która miała owinięte nogi wokół jego bioder.
Zatrzasnęłam drzwi i praktycznie cudem znalazłam nową toaletę do której zwymiotowałam. Caitlin usiadła obok mnie zamykając zasuwkę. Chwyciłam głowę w dłonie i oparłam się łokciami na kolanach. Blondynka głaskała mnie uspokajająco po piszczelu. Tępo wpatrywałam się w jej twarz, która patrzyła na mnie z grymasem współczucia i obrzydzenia.
- Patrz na plusy. - zaśmiała się Cat chcąc mnie pocieszyć. - Na pewno nie będziesz umiała oglądać porno.
- Zostanę Mary Su do śmierci. - prychnęłam. - Na moim nagrobku będzie wygrawerowane " Wciąż czeka na księcia, który ją przeleci."
Kilka sekund po wypowiedzeniu tych słów wybuchnęłyśmy śmiechem. Dla pewności zostały w toalecie jeszcze jakieś dobre dwadzieścia minut. Oczywiście Ella stała pod drzwiami pytając się czy wszystko jest w porządku. Caitlin jako mistrzyni kłamstwa wcisnęła jej kit, że pewnie się czymś zatrułam.
Do północy starałam się omijać szerokim łukiem parkę z toalety. Jednak trochę trudno było unikać natarczywego wzroku cyjanowych tęczówek, które błagały, żebym w nie spojrzała, a wtedy moja twarz wykrzywiłaby się w niezręczności.
Najgorsze w innych ludziach jest to, że ranią Cię od tak. Nie możesz się na to przygotować. Dodatkowo to Ty sama sobie to fundujesz, ponieważ pozwalasz sobie, aby taka szumowina zbliżyła się do Ciebie. Zaczynasz jej ufać, a potem gdy kupujesz jej czekoladki i kwiatki to ona wbija Ci sztylet w plecy. Może trochę wyolbrzymiałam sprawę, ale czułam się zdradzona i zazdrosna. Byłam przyzwyczajona, że Louis poświęca całą swoją uwagę mojej osobie. Możliwe, że mu się znudziłam albo jestem po prostu niewystarczalna.
Więc, gdy zostałam tylko z Louis'em w loży namiętnie mieszałam drinka czarną słomką patrząc, jak kostki lodu się ze sobą zderzają. Cóż miałam mieszane uczucia co do niego. Dodatkowo, gdy tylko pomyślałam o całej sytuacji to moje policzki z całą pewnością robiły się cholernie czerwone.
- Kto jest twoim noworocznym pocałunkiem? - spytał Tomlinson przerywając ciszę pomiędzy nami. Na pewno nie ty.
- Jeszcze nie wiem. - wzruszyłam ramionami starając się, aby brzmieć neutralnie. Rozejrzałam się po lokalu. - Może on. - pokazałam palcem w kierunku baru przy którym siedział, jakiś brunet. Pisał coś na swoim telefonie i był bez wątpienia gorący. Oczywiście, że blefowałam, ponieważ w życiu bym nie podeszła do niego pierwsza.
- Świetnie. - wypluł Louis biorąc ustnik sziszy do warg.
- Świetnie.
- Jesteś zła, ponieważ to nie Ciebie pieprzyłem w toalecie? - spytał, a ja zamarłam, ponieważ on nie miał żadnych oporów przed mówieniem tego czego chce.
- Nie o to chodzi.
- Nie?
- Nie do końca. - westchnęłam wstając z kanapy. - Wiem, że bawiłeś się dziewczynami, a potem byłeś dla mnie taki. - wskazałam na niego ręką nie wiedząc, jak go do końca określić. - Więc, gdy zobaczyłam Cię z El to może trochę zabolało, ale lepiej teraz niż później. - wyjaśniłam biorąc do ręki szklankę.
Poszłam w kierunku chłopców, którzy byli na balkonie. Palili zioło, a na drugim końcu barierki byli Jennifer i Blue, którzy okazywali sobie nadmierne czułości prawie połykając sobie twarze. Podeszłam do Niall'a patrząc na niego ze smutną minką. On tylko podał mi skręta twierdząc, że to pomoże.
- Chodzi o Louis'a? - wyszeptał cicho w moje ucho. Pokiwałam twierdząco głową oddając mu jointa. - Tak, widziałem, jak szedł z Ellą. Pokłóciliście się?
- Nie. Po prostu nie rozmawialiśmy przez tydzień. Może coś się zmieniło. Nie wiem. Nie chcę wiedzieć.
- Słusznie. - przyznał mi rację. - Czasami lepiej zostawić Louis'a z własnymi problemami.
- Niall. - chrząknął ostrzegająco Liam. - Przestań.
Spojrzałam na niego i już wiedziałam, że coś ukrywają, ale najwidoczniej ja mam o tym nie wiedzieć.
- Zmieńmy temat. - postanowiłam nie chcąc rozgrzebywać teraz problemów.
W ten sposób przegadaliśmy dobre pół godziny stojąc na balkonie i wyczekując nowego roku. Gdy została ostatnia minuta to wszyscy stali już na dachu budynku, który został specjalnie otwarty. Stanęłam koło Horan'a, który miał zostać moim noworocznym pocałunkiem, ponieważ on też nikogo nie znalazł, a ponieważ byliśmy tylko przyjaciółmi to wydawał się być to dobry układ.
Zaczęliśmy odliczanie patrząc na ciemne niebo, gdzie już wybuchło kilka fajerwerków żegnając stary rok. Niall odwrócił mnie do siebie twarzą. Uśmiechnął się pobłażliwie i przy liczbie trzy wyszeptał:
- Przepraszam Cię Hailey. On mnie zmusił.
Następnie poczułam szarpnięcie za łokieć. Odwróciłam się i nim zareagowałam to Louis już przyciągnął mnie za talię i wpił się w moje usta. Byłam na niego zła i mimo że powinnam go odepchnąć to tylko przyciągnęłam go za kark jedną dłonią, a drugą ułożyłam na jego policzku czując, że jest szorstki od zarostu.
Bez cienia wątpliwości kochałam jego idealne usta, które nie do końca pasowały do moich. Jednak to nie było problemem, ponieważ znajdowały wspólny rytm, a ja to kochałam jeszcze bardziej. Otworzyłam oczy chcąc widzieć jego twarz. Napotkałam jego cyjanowy odcień oczu, który już się we mnie wpatrywał.
Gdyby to był film to teraz leciałyby napisy końcowe, ale to jest życie, więc po prostu oderwaliśmy się od siebie. Nie powiedzieliśmy nic i zaczęliśmy wpatrywać się w błyszczące fajerwerki. Między nami była przestrzeń dwóch metrów, której nikt nie chciał pokonać. Duma była większa niż uczucia.
Gdy niebo przybrało swój normalny kolor my zostaliśmy we dwójkę na dachu nie odzywając się ani słowem. Wiedziałam, że tym razem ja muszę się pierwsza odezwać, bo Louis bawił się zapalniczką wpatrując się w miasto.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytałam przełykając nerwowo ślinę.
- Co?
- To wszystko. - wypuściłam głośno powietrze z ust.
- Cóż Ella była chętna, a ja nie do końca umiałem odmówić. - wzruszył ramionami, a ja poczułam ukłucie.
- A czemu mnie pocałowałeś? - spytałam drżącym głosem. Louis milczał i nadal wpatrywał się w dal.
- Powiedziałaś o tym chłopaku przy barze i ja się zdenerwowałem. Chociaż nie powinienem mieć nawet do tego najmniejszego prawa biorąc pod uwagę co robiłem wcześniej. - tłumaczył nie odrywając wzroku od krajobrazu. - Po prostu nie wiem co się dzieje.
- Ja też. - westchnęłam opierając łokcie na szarym murku.
- Nie mam nad tym kontroli. I może trochę mnie to przeraża. Czuję, że jak Cię odtrącę teraz to nie będziesz tak cierpieć później. - mówił powoli dokładnie dobierając swoje słowa. - Niszczę wszystko co daje mi nadzieję, więc to logiczne, że Ciebie też zniszczę. I to źle, bo jestem prawie pewien, że jesteś moją ostatnią deską ratunku, a to sprawia, że jestem jeszcze bardziej przerażony. Pierwszy raz czuję, że brak kontroli jest problemem.
- Louis, ja nie wiem co powiedzieć. - wykrztusiłam w końcu. Byłam oszołomiona jego szczerością.
- Nic nie mów. Po prostu słuchaj. - drżącymi dłońmi odpalił papierosa. - W tym wszystkim najgorsze jest to, że mam nadzieję. Nie wiem dokładnie na co, ale ją mam. - zaciągnął się mocno dymem nikotynowym. - I to mnie zabija. Jestem na przegranej pozycji, bo czuję, że kompletnie nie mam nad sobą żadnej kontroli i możliwe, że będę żałować, ale nie chcę tego zmieniać. Chcę żebyś była przy mnie. - ostatnie zdanie wyszeptał cicho pod nosem. - Nie wiem po co, dlaczego i w jakim celu. Chcę żebyś po prostu była tutaj ze mną całą sobą pod każdym względem.
Możliwe, że miałam łzy w kącikach oczu i otwarte usta ze zdziwienia. Podeszłam do niego bliżej i objęłam go w pasie rękami. Przytuliłam się najmocniej, jak mogłam i nie chciałam go puścić. Oparł swój podbródek na mojej głowie i po prostu staliśmy tak jakiś czas.
- Złóż mi po prostu jedną obietnicę. - wyszeptałam cicho z prośbą w głosie. Wiedziałam, jak Louis nienawidził obietnic.
- Co tylko zechcesz sweetie. - odpowiedział i mimo że nie widziałam jego twarzy to mogłam się założyć, że się uśmiechnął.
- Obiecaj mi, że mnie nie zranisz kolejny raz w taki sposób. - oznajmiłam na jednym wdechu. - Kolejnego razu nie będę umiała wybaczyć. Była już Jessica i Ella. Nie ma "do trzech razy sztuka" rozumiesz?
- Rozumiem, Lee. - przytaknął. - Zmywamy się stąd mała. - zarządził ciągnąc mnie za rękę w dół schodów, aż weszliśmy do sali, gdzie zabraliśmy swoje rzeczy. Nawet nie pożegnaliśmy się z resztą. Jedyne co zdążyłam zobaczyć to uśmiechniętego Niall'a, który uniósł szklankę w górę na pożegnanie.
Przed lokalem zaczekaliśmy na taksówkę, a gdy ktoś chciał do niej wejść to chamsko ją zajęliśmy. Prawdopodobnie zostaliśmy ochrzczeni kilkoma nieprzyjemnymi epitetami, ale to teraz nie było ważne. Louis podał adres kierowcy. Była to firma jego ojca.
- Czemu nie odzywałeś się do mnie od swoich urodzin? - spytałam, ponieważ naprawdę mnie to ciekawiło. Oparłam się głową o szybę patrząc na zewnątrz co się dzieje.
- Problemy. - wzruszył ramionami, jak to miał w zwyczaju.
- Każdy je ma. - dodałam, a szatyn spojrzał na mnie, jakbym naprawdę go zaintrygowała. - Więc jakie są twoje?
Louis automatycznie spojrzał przed siebie i w obronie zamilkł, aby nie powiedzieć czegoś czego będzie żałować. Przeczesał ręką włosy i cicho westchnął.
- Moim problemem jest rodzina, wybór studiów i Ty. - odpowiedział, a ja widziałam, jak ciekawski taksówkarz przygląda nam się we wstecznym lusterku, ale nie obwiniałam go za to. Byliśmy ciekawie popieprzonym przypadkiem.
- Ja? - spytałam dla upewnienia, bo nie wiedziałam czy dobrze usłyszałam.
- Tak. Od jakiś czterech miesięcy to właśnie Ty jesteś moim problemem, który nie daje mi spać po nocach. - wyjaśnił obejmując mnie ramieniem.
- A co z Ellą?
- To tylko koleżanka. - spojrzał na mnie i wydawałoby mi się, że mówi szczerze, ale nigdy nie umiałam tego rozróżniać.
- Którą pieprzyłeś. - dodałam nie mogąc się powstrzymać. Gruby łysiejący taksówkarz zaśmiał się pod nosem prawdopodobnie nie wytrzymując już naszej poważnej rozmowy.
- Nie do końca, ponieważ nam przerwałaś. - oświadczył, a mi zrobiło się gorąco przypominając sobie w jakiej pozycji ich zastałam i znowu poczułam to nieprzyjemne ukłucie, które mówiło mi, że będę tego jeszcze żałować.
- Cokolwiek. - wymamrotałam.
Gdy dojechaliśmy pod budynek to od razu zapłaciliśmy i pobiegliśmy do drzwi, które otworzył Louis. Dzisiaj ochroniarza nie było. Cóż najwidoczniej każdy ma prawo do Sylwestra. Siedzieliśmy w gabinecie jego ojca na obrotowym fotelu.
Rozmawialiśmy o wszystkim i wypiliśmy całe wino z barku, które było ohydne, ale po jakimś czasu nie czułam już nawet smaku. Obecnie siedziałam na kolanach Louis'a i bawiłam się jego miękkimi kosmykami włosów.
- Tam na dachu powiedziałeś, że... - nabrałam powietrza zastanawiając się, czy aby na pewno chcę o tym rozmawiać. - Chcesz, żebym przy Tobie była. Wytłumacz mi co to znaczy. Albo to, że nie masz nad tym kontroli. Mówiłeś, że brak kontroli jest cudowny.
- Wiesz z Tobą jest tak, jak z powietrzem. Im bardziej staram się Cię traktować, jak powietrze. Tym bardziej uświadamiam sobie, że bez powietrza nie wytrzyma żaden człowiek. - zaśmiał się, a ja poczułam, jak moje serce bije szybciej, bo wiedziałam, że ominął tą ważną część, którą chciał przekazać. - Nie mam kontroli nad swoimi uczuciami, które przez dłuższy czas były cicho, więc teraz to jest inne i nowe i jestem prawie pewien, że to zniszczę. - skończył swoją przemowę i przy okazji odgarnął mi pasmo włosów z czoła.
- Masz nadzieję, więc wierz, że tego nie zepsujesz. - powiedziałam dotykając palcami jego policzka. - Ja będę wierzyć w Ciebie, bo wiem, że warto.
Jesteś taka naiwna Hailey. Kilka godzin temu byłaś na niego obrażona i rozgoryczona tym, że zastąpił Cię inną. Wystarczyło kilka słów, kilka gestów i kilka spojrzeń, abym mu się bezgranicznie oddała i chciała przy nim być, bo on tak powiedział. Cóż prawda była taka, że ja naprawdę chciałam być przy Louis'ie całą sobą pod każdym względem. I co gorsza już mi to nie przeszkadzało. Naprawdę to zaakceptowałam.
- Trochę to oklepane. - zaśmiał się Louis chcąc rozładować atmosferę.
- Być może. - wzruszyłam ramionami. - Ale jakoś mi to nie przeszkadza.
- Dopóki jest dobrze, a ja nie tracę zmysłów to mi to również nie przeszkadza. - oznajmił chłopak wstając z fotela razem ze mną. Posadził mnie na dębowym biurku. Oparł swoje czoło o moje, a po chwili złączył nasze usta. Czułam, jak nasze biodra są blisko siebie, a gdy Louis zaczął się lekko o mnie ocierać to prawie jęknęłam w jego usta.
Oparłam swoje dłonie na jego klatce piersiowej. Odepchnęłam go lekko, aby przestał mnie całować. Louis spojrzał na mnie nie wiedząc co ja właśnie robię.
- Więc chcesz, żebym przy Tobie była? - spytałam chcąc, aby powiedział to jeszcze raz. Mogłam to sobie ustawić nawet jako dzwonek na telefon.
- Mówiłem Ci to już. - westchnął wywracając oczami. - Tak chcę.
- A ja chcę zrobić Ci malinkę na szyi. - oświadczyłam przyciągając Louis'a bliżej nim mógł stanowczo zaprotestować to przyssałam się do jego skóry. Jednak potem uznałam, że przyda się jeszcze jedna na obojczyku, a gdy skończyłam to podziwiałam swoje dzieło na jego idealnie opalonej skórze.
- Nienawidzę malinek. - przyznał Louis dotykając palcami swojej szyi.
- Przecież widziałam, jak Ella Ci je robiła. - powiedziałam marszcząc brwi.
- Musiałaś źle zobaczyć. Jesteś pierwszą osobą, której na to pozwoliłem. - wyznał, a moje serce podskoczyło do góry może z dwa razy.
- Mam się czuć zaszczycona? - spytałam z uśmiechem, którego nie umiałam powstrzymać.
- Powinnaś.
- Okej. - westchnęłam obejmując go dłońmi w pasie. - Jedziesz na tą dwutygodniową wycieczkę do Włoch i Francji?
- Tak. - przytaknął. - A co? Chcesz mnie wykorzystać?
- Zależy w jaki sposób. - odparłam wiedząc, że spodoba mu się ta gra słowna.
- Zamieniam się w słuch. - powiedziała patrząc mi w oczy, ale ja może trochę za bardzo wstydziłam się mu powiedzieć prosto w twarz, że chcę z nim przeżyć swój pierwszy raz.
- Nie powiem tego. - pokręciłam przecząco głową.
- No weź zaciekawiłaś mnie sztywniaro. - zaśmiał się nawiązuj do jednej z naszych rozmów w areszcie szkolnym.
- Tylko się nie śmiej. - poprosiłam cicho. - Chcę, żebyś ze mną uprawiał seks. - wyszeptałam możliwie najciszej, jak mogłam.
- Chyba nie dosłyszałem. - oznajmił marszcząc brwi, ale w jego oczach tańczyły złośliwe iskierki, które mówiły, że dokładnie usłyszał co mówiłam. Z premedytacją nastawił ucho w moim kierunku. Jednak uznałam, że nie dam mu tej satysfakcji.
- Chcę, żebyś mnie pieprzył. - oświadczyłam chwytając jego twarz w dłonie. Patrzyłam mu się prosto w oczy, które na chwilę zamarły.
- Jak sobie życzysz. - powiedział. - Jednak nie dzisiaj.
- Nie dzisiaj. - przytaknęłam całując go w usta. - Jednak może mogłabym Ci wynagrodzić to, że nie zaspokoiłeś swoich potrzeb w toalecie? - spytałam przygryzając swoją wargę. Spuściłam oczy na swoje uda nie chcąc do końca widzieć jego reakcji.
- Kurwa, jesteś pewna, Lee?
Pokiwałam wolno głową, a Louis podniósł mój podbródek do góry. Pocałował mnie delikatnie i tak jak kiedyś objął swoją dłonią moją. Ułożył ją na swoim penisie, który był już twardy. Delikatnie zaczęłam go pocierać. Byłam pewna, że moje policzki są teraz absolutnie i niezaprzeczalnie czerwone. Ścisnęłam go lekko przez spodnie.
- Czuć to tak dobrze. - jęknął odrywając się od moich ust.
Drżącymi dłońmi rozpięłam jego pasek i zamek od spodni. Obciągnęłam czarny materiał w dół, a Louis został w bokserkach. Wyglądał bardziej niż seksownie stojąc tak przede mną. Objęłam jego penisa i na nowo zaczęłam poruszać ręką w górę i w dół.
- Jest dobrze? - spytałam chcąc się upewnić, że robię to właściwie.
- Jest kurewsko dobrze. - westchnął Louis przymykając oczy.
Oparł swoje czoło o moje i otworzył swoje oczy, które teraz były takie hipnotyzujące. Oblizałam swoje suche wargi i kontynuowałam wykonywaną czynność. Louis jęknął gardłowo.
- Kurwa, jestem bli... - nie mógł dokończyć, ponieważ wtedy poczułam lepką substancję na jego bieliźnie. Po chwili doszedł do końca i przeprosił mnie na chwilę. Natomiast ja siedziałam na biurku nie do końca wierząc, że to zrobiłam, bo to tak bardzo nie w moim stylu. Louis wrócił do gabinetu kilka minut później mniej więcej doprowadzony do porządku.
- Jestem śpiąca. - wymamrotałam ziewając.
- Nie dziwie się jest już trzecia nad ranem. - przyznał szatyn. - Jedziemy do mnie? Chyba, że nie chcesz.
- Cóż miałam spać u Jennifer, ale ona teraz prawdopodobnie jest z Blue, więc jeśli mogłabym u Ciebie spać to...
- To byłoby okej. - przerwał mi w połowie zdania.
Wyszliśmy z gabinetu uprzednio go zamykając, a później z budynku, który Louis również zamknął i wpisał jakieś hasło na elektronicznym monitorze. Taksówkę złapaliśmy jakimś cudem i pojechaliśmy do niego.
Oczywiście, że Louis musiał zapłacić, ale ja nie miałam już pieniędzy. Weszliśmy do jego domu w którym było niesamowicie cicho. Tomlinson wyjaśnił mi, że to dlatego, iż nie ma nikogo. Każdy gdzieś pojechał na Sylwestra, aby spędzić go najlepiej, jak mógł.
W łazience umyliśmy zęby. Cóż pożyczyłam szczoteczkę Louis'a, ale na to pozwolił. Chłopak załatwił swoją potrzebę, a potem dął mi do spania jego koszulkę, która ledwo zasłaniała mi tyłek. Położyliśmy się w łóżku, a ja przerzuciłam nogę przez jego biodro, bo było mi tak wygodnie. Louis miał jedną rękę pod głową a drugą jeździł po moim boku, co było bardzo przyjemnym uczuciem.
- Było dobrze? - spytałam cicho. Odwrócił głowę w moją stronę.
- Tak. - powiedział, a moją twarz omiótł jego miętowy oddech. - Jednak chciałbym kiedyś zobaczyć, jak pieprzę twoje usta. - dodał chcąc wprowadzić mnie w niezręczny stan.
- Pieprz się. - fuknęłam przytulając się do jego klatki piersiowej.
- Do tego też dojdzie. Nie bądź taka niecierpliwa kochanie.
Kochanie? Kochanie? Kurwa, kochanie?
- Jesteś okropny. - walnęłam go z otwartej ręki w brzuch.
- Kochasz to.
- Chciałbyś. - okłamałam go. Już to kocham.
Leżeliśmy tak w ciszy i Louis chyba już zasnął, a ja po prostu nie umiałam, więc trochę się wierciłam. Jednak poczułam, jak szatyn mocniej się do mnie przytula, a ja nie chciałam go obudzić, więc leżałam już nie ruchomo.
- Lubię Cię Louis i to chyba nie dobrze. - wyszeptałam cicho przejeżdżając palcem po jego policzku. Umyślnie dotknęłam jego ust, a potem po prostu pocałowałam go w policzek i odwróciłam się do niego tyłem chcąc zasnąć, jak najszybciej.
###
Cześć miśki,
Ten rozdział jest inny i podoba mi się, więc mam nadzieję, że Wam też się spodoba. Zostawiajcie po sobie komentarze, bo to naprawdę mnie cholernie motywuje do dalszego pisania.
Oh, zagłosujcie w ankiecie, jeśli chcecie. Będę Wam niezmiernie wdzięczna xx
SZANUJESZ MOJĄ PRACĘ = ZOSTAW KOMENTARZ
Wesołych Świąt Wielkanocnych kochani ♥♥♥
#Lucky.
Świetny rozdział
OdpowiedzUsuńJejku uwielbiam twoje opowiadanie! ❤ Jejku uwielbiam Louis'a którego "stworzyłaś" i Lee. Jejku nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i mam nadzieję, że szybko go dodasz :*
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt! 🐣🐑🐰
CUDOWNY
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Zajebiste rozdział!:) Czekam na następny :* Pozdrawiam,życzę dużo weny na dalsze rozdziały oraz Wesołych świąt! :)
OdpowiedzUsuńRiDa
Świetny!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Wesołych świąt ����������
OdpowiedzUsuńPo prostu cudo!
OdpowiedzUsuńUlala wreszcie przeszli do rzeczy *.* No nieźle , nieźle. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na perspektywę Louis'a. Rozdział świetny. <3
Dodaj szybko kolejny rozdział. Proszę ��❤
OdpowiedzUsuń