" Zawsze wygrywam."
Zoey
Siedziałam na chemii obok Louis'a, który ku mojemu zdziwieniu był dzisiaj spokojny. Nawet bardzo spokojny. Pani wyszła zostawiając naszą klasę samą. Spojrzałam ukradkiem na szatyna, który rysował coś w zeszycie.
- Zrób zdjęcie. Zostanie na dłużej. - warknął ostro. Wyjęłam z kieszeni telefon i zrobiłam mu zdjęcie, a Louis się uśmiechnął pod nosem. Schowałam telefon i rozłożyłam się na ławce. Jak mi się nudzi. - Masz ten szlaban? - spytał Tomlinson nawet na mnie nie patrząc.
- Niah. - wymamrotałam. - Babcia zdziałała cuda. - dodałam wstając z krzesła i pakując się, ponieważ zadzwonił dzwonek. To była nasza ostatnia lekcja. Cała drużyna piłkarska szła na boisko, gdzie miał się odbyć mecz za godzinę. Razem z Katie podeszłam jeszcze do biblioteki szkolnej, gdzie wypożyczyłam "Szkarłatną literę." Książkę przerabialiśmy teraz na zajęciach z angielskiego. Poszłam w kierunku swojej szafki i ją otwarłam. Ze środka wyleciała jakaś papierowa lekko pomięta karteczka. Ubrałam swoją czarną skórzaną kurtkę oraz zmieniłam jedne trampki na drugie. Podniosłam karteczkę i ją rozwinęłam. " Jeśli wygram to spotkamy się dziś. Lou xx" Wywróciłam oczami po czym zgniotłam kartkę i wrzuciłam ją do wnętrza szafki. Razem z Libby, Gabrielle, Katie oraz Allison udałyśmy się na stadion, gdzie usiadłyśmy w trzeciej ławce od boiska. Courtney nie mogła dzisiaj z nami być, ponieważ musiała iść na zajęcia z gry na fortepianie. Podszedł do nas Louis w swoim stroju i kurwa muszę powiedzieć, że wyglądał dobrze. Wyciągnął w moim kierunku dłoń, a Lib i Gabi zagwizdały. Wstałam z miejsca i poszłam kawałek dalej za trybuny, a szatyn za mną. Oparłam się plecami o szarą ścianę. Chłopak podszedł do mnie.
- Dostałaś wiadomość? - spytał, a jego niebieskie oczy zaczęły wpatrywać się w moje. Skinęłam głową i lekko przygryzłam dolną wargę. Szatyn spojrzał na moje usta i przybliżył się o jeden krok. - To co Ty na to? - dodał Louis opierając swoje dłonie po obu stronach mojej głowy.
- Najpierw wygraj. - oznajmiłam po czym wyszłam z jego "pułapki" i wróciłam do dziewczyn. Stadion był cały zapełniony. Na boisku wyszły obydwie drużyny. Zauważyłam, że Louis patrzył w swoje buty. Czemu? Przecież uwielbia być w centrum uwagi. Niall stanął na bramce, a reszta rozproszyła się po boisku. Louis podszedł do kapitana przeciwnej drużyny. Patrzyli na siebie z niesmakiem, a potem nasza drużyna zaczęła mecz. Wynik meczu zakończył się trzy do dwóch dla nas. Pierwszego gola strzelił Louis, drugiego Zayn, a ostatniego znowu Louis. Wróciłam razem z Kat do domu. Położyłam torbę przy biurku i usiadłam na łóżku. Podskoczyłam w miejscu, gdy usłyszałam pukanie do okna. Odsunęłam zasłonę i zobaczyłam Tomlinsona. Otworzyłam okno i wpuściłam chłopaka.
- Co Ty tutaj robisz? - syknęłam z wyrzutem odwracając się w stronę szatyna. - Czemu w ogóle wszedłeś przez okno?
- Wszedłem przez okno, ponieważ twój tata jest w domu. Przyszedłem po to, żeby powiadomić Cię o tym, że dzisiaj wychodzimy.
- Mój tata jest w domu? - spytałam panikując. - Niemożliwe. - dodałam.
- Zoey z kim rozmawiasz? - usłyszałam krzyk ojca.
- Do szafy. Już. - syknęłam cicho. Louis z rozbawieniem wszedł do szafy, a mój tata do pokoju.
- Rozmawiałam z Katie przez telefon o tym, że dzisiaj wychodzimy. - od powiedziałam wstrzymując powietrze.
- Dobrze. Ja jadę do restauracji. Babcia jest w domu. - oznajmił i spojrzał przez moje okno, które wychodziło wprost na na pokój Louis'a. Mój ojciec westchnął i wyszedł z mojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a z szafy wyszedł Tomlinson z moim stanikiem i uśmiechem na twarzy.
- Chyba zacznę je kolekcjonować. - powiedział i zaczął wymachiwać biustonoszem na wszystkie strony świata.
- Louis, przestań. - jęknęłam.
- Deja vu z soboty. - od parł z uśmiechem. - Jest godzina 18, więc za godzinę bądź gotowa. - oznajmił po czym wyszedł przez okno. Zamknęłam je za nim i zeszłam na dół, gdzie moja babcia siedziała przed telewizorem z różnymi przekąskami. Zajęłam miejsce obok niej i wpakowałam sobie do buzi garść żelków.
- Co masz w szafie, że twój ojciec chce ją wyrzucić? - spytała mnie Luiza.
- Był Louis. - wzruszyłam ramionami.
- Chłopak z łazienki. - stwierdziła babcia z uśmiechem na twarzy.
- Taa.
- Twój ojciec go nie toleruje. - oznajmiła mi Luiza.
- Bywa. Mam z nim pewien zakład, ale uwierz jest bardzo irytujący. - westchnęłam. Babcia przytaknęła głową i zamilkła. Gdy na zegarze godzina wskazywała za piętnaście dziewiętnasta poszłam na górę. Ubrałam jasne dżinsy, miętowy sweter i dżinsową kurtkę. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a usta przejechałam nawilżającą pomadką. Ubrałam swoje czarne trampki i już miałam wychodzić, gdy w przedpokoju pojawiła się babcia z kubkiem herbaty.
- Wyjdź tylnymi drzwiami, bo właśnie przyjechał twój ojciec. - poradziła mi babcia, więc tak zrobiłam. Gdy ojciec wszedł do domu to przebiegłam pod drzwi Tomlinsona, który właśnie wyszedł z domu.
- Cześć. - przywitałam się uśmiechając lekko, a chłopak skinął głową i poszedł do swojego samochodu, a ja za nim. Chłopak wyjechał z podjazdu i ruszył gdzieś. Obserwowałam jak chłopak wjeżdża na teren nielegalnych wyścigów. Uśmiechnęłam się pod nosem. Dawno tutaj nie byłam. Jakieś dwa tygodnie. Wysiadłam z samochodu i poszłam razem z Louis'em w stronę zapisów, gdzie zobaczyłam Cris'a. Tomlinson wpisał się na listę i poszedł w stronę jednej z wielu ścieżek. Nie pewnie poszłam za nim. Chłopak siedział na drewnianej belce i patrzył przez siebie paląc papierosa. Szary dym wychodził z jego ust i unosił się w powietrzu. Usiadłam obok niego i przeszły mnie ciarki.
- Czemu się zgodziłaś wyjść ze mną skoro wiesz, że chcę Cię tylko przelecieć? - spytał po chwili milczenia. Strzepnął nerwowo popiół z papierosa i ponownie się zaciągnął.
- Ponieważ jestem lekkomyślna. - wzruszyłam bez problemowo ramionami. Louis spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami i z cynicznym uśmieszkiem wypuścił dym w moją twarz. Omiótł mnie zapach papierosów i miętowej gumy. Usłyszeliśmy komunikat, że zaczyna się wyścig. Chłopak zgniótł skręta butem i wstał. Spojrzał na mnie wyczekująco, a po chwili wróciliśmy na plac główny.
- Najniebezpieczniejszy i ostatni wyścig w tym sezonie. Trasa obejmuje cały Londyn. Uważajcie na policję i powodzenia! - wykrzyknął Chris przez megafon. Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął, ale widząc Louis'a zmrużył lekko oczy. Pomachałam mu, a Chris odmachał nadal przyglądając się szatynowi, który wchodził już do lamborghini. - Widzę, że są już chyba wszyscy, więc zaczynajmy. - dodał chłopak, a ja wsiadłam na miejsce pasażera do samochodu Louis'a. Na sam środek wyszła skąpo ubrana blondynka z flagą. Gdy dany przedmiot poleciał w dół Tomlinson wystartował.
- Uważasz, że wygrasz? - spytałam obserwując obrazy przesuwające się za oknem. Odwróciłam głowę w kierunku chłopaka i zauważyłam jego chytry uśmieszek. Louis zmienił bieg i trochę przyspieszył. Zauważyłam, ze mimo całego rozgłosu uwielbiał zostawiać mnie w niepewności i bawić się w różne gierki. Był taki jak ... Plotkara. Właśnie muszę się dowiedzieć kim ona jest. Przecież to chore, że ona wie wszystko.
- Zawsze wygrywam. - od powiedział odpalając papierosa. Kolanem przytrzymywał kierownicę, a jego wzrok był skupiony na drodze. Otworzył okno przez które strzepywał popiół.
- Chodziło mi o nasz zakład. - wyjaśniłam po czym odwróciłam głowę do szyby przy okazji przyciskając nos do szyby. Cóż trochę bałam się tego pytania, a bardziej odpowiedzi.
- Zawsze wygrywam. - powtórzył, a ja zacisnęłam mocno powieki. Nie. Tym razem nie możesz wygrać. Mruknęłam coś pod nosem co miało służyć jako odpowiedź. Nagle zaświeciły się czerwono niebieskie światła, a Louis przeklął głośno.
- Policja. - stwierdziłam bardziej niż zapytałam. Tomlinson skinął głową i spojrzał w moja stronę. Jego oczy były czarne. Całe czarne jak dwa węgle.
- Zapnij pas. - warknął ostro tak, że aż mnie ciarki przeszły po kręgosłupie. Zrobiłam to co kazał. Chłopak skupił się na drodze i zaczął jeździć jakimiś wąskimi uliczkami. Nagle wjechał w jakąś bramę i wyjechał na normalną ulicę przyspieszając. Po kilku minutach zauważyłam, że wracamy na główny plac. Louis przejechał linię mety i z uśmiechem an ustach odetchnął. - Chodź. - rozkazał wychodząc z samochodu. Wywróciłam oczami i wyszłam z samochodu. Blondyna, która na początku miała flagę szła teraz z kopertą i pucharem. Przykleiła swoje usta do ust Louis'a po czym podała mu obydwie rzeczy. Lekko się skrzywiłam, a po chwili potrząsnęłam głową.
- Czemu tak długo? - zakpił Cris z lekkim uśmiechem.
- Gliny.- warknął Tomlinson wzruszając ramionami. Stałam z boku i wszystkiemu się przyglądałam. Wtedy zdałam sobie sprawę z tego jak tęsknię za wyścigami i tą adrenalina, a co najważniejszą za słodkim smakiem zwycięstwa. Tęsknię za Liverpool'em. Oparłam się o samochód chłopaka i go obserwowałam. Był uśmiechnięty z tego powodu, iż wszystkie dziewczyny się do niego kleiły. Westchnęłam i postanowiłam iść w stronę swojego domu. Nagle ktoś chwycił mnie za ramię.
- Demon w ciele anioła.- oznajmił Chris po czym odszedł jak gdyby nigdy nic. Zamknęłam usta po czym wyszłam z terenu wyścigów. Szłam tak drogą dosyć długo. Wyjęłam swój telefon i spojrzałam na ekran. 3 nieodebrane od Kat, 2 od Gabi i Lib oraz jedno do Louis'a. Zignorowałam to i włożyłam słuchawki do uszu po czym puściłam pierwszą lepszą piosenkę. Wyjęłam również paczkę papierosów. Jednego zapaliłam i szłam tak słuchając muzyki i paląc fajkę. Ku mojemu zdziwieniu na granatowym niebie
były jasne gwiazdy. Rozdrażniona kopnęłam kamyk. Louis ten dupek najzwyczajniej w świecie mnie olał. Ciekawe jeszcze po co dzwonił. Czyżby chciał się pochwalić jaki to on nie jest przystojny i słodki, ze wszystkie do niego lgną. Pieprzony idiota. Nagle obok mnie zatrzymał się samochód, a szyba od strony kierowcy się odsunęła. Wyłączyłam muzykę i wyjęłam słuchawki z uszu chowając je do kieszeni. Z okna wychylił się Louis i spojrzał na mnie z irytacją.
- Musisz uciekać? - spytał unosząc jedną brew do góry. Wzruszyłam ramionami i nadal szłam przed siebie. Ku mojemu zdziwieniu Tomlinson nie odpuścił i wolno jechał koło mnie. - Odpowiedz. - warknął ostro, a ja prychnełam pod nosem. Jeszcze czego. Najpierw mnie zabiera na wyścigi, a potem olewa. Miałabym to gdzieś gdyby nie to, ze przypomniał sobie o mnie dopiero po 48 minutach. W sumie jeśli nadal będę szła w takim tempie to do domu wrócę około czwartej nad ranem. - Kurwa, Zoey!
- Czego chcesz Louis? - spytałam rozdrażniona.
- Żebyś wsiadła do tego pieprzonego samochodu, bo musimy jeszcze gdzieś jechać. - od powiedział zaciskając ręce na kierownicy. Stanęłam na chwilę i spojrzałam na niego zdziwiona. Jednak po chwili nadal szłam przed siebie.
- Nie, dzięki.
- Zoey wsiadaj i to już. - warknął.
- Nie, dzięki. - powtórzyłam. - Zostawiłeś mnie dla blond cizi. - dodałam.
- Jesteś zazdrosna? - spytał parskając śmiechem.
- Nie. Czemu to zawsze są blond cizie. - mruczałam do siebie pod nosem
- Chodź.
- Nie.
- Proszę Cię Zoy. - jęknął błagalnie, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Serio? Zoy? - spytałam unosząc brwi.
- Oj no chodź. - powiedział delikatnie. Westchnęłam i po chwili zajęłam miejsce pasażera. Już mnie nogi bolały. Tomlinson z uśmiechem na ustach pojechał przed siebie, a po kilku minutach wychodziliśmy już z samochodu i staliśmy pod jakąś knajpką. Louis wszedł do środka, a ja za nim. Usiedliśmy w wygodnych kanapach pod oknem i zamówiliśmy pizzę i frytki z colą. Po chwili jedliśmy w ciszy. Louis nie spuszczał ze mnie oka co było niekomfortowe i irytujące, więc również zaczęłam się na niego patrzyć. Tą jakże uroczą chwilę przerwał dźwięk mojego telefonu. Znalazłam telefon na którym znajdowała się nowa wiadomość od numeru nieznanego. " Pizza i niespuszczanie z siebie wzroku. Oh, jak urocze. Nawet bym się wzruszyła, ale wiesz, ze ona robi te maślane oczka do wszystkich. Całuję Plotka :* P.S. Zdrobnienia są urocze nieprawdaż Zoy?"
- Dobrze się czujesz? Dziwnie wyglądasz. - skomentowała Louis. Skinęłam głową po czym schowałam telefon i potarłam twarz. Dobra to jest chore. Po pierwsze skąd ona wie, że mówił do mnie ze zdrobnieniem, a po drugie ona nas obserwuje. Po chwili wyjęłam telefon i drżącymi palcami wystukałam wiadomość. " Skąd to wszystko wiesz?" Odpowiedź przyszła natychmiast. " Pluskwa z podsłuchem w samochodzie moja droga Zoy." Przyznała się? Od tak! To chore. " Jechanie za Wami trudne nie jest." Super pewnie nas obserwuje.
- Czemu chciałeś w ogóle ze mną gdzieś wyjść? Mogłeś świętować swoje zwycięstwa z blondyną. - mruknęłam wpychając sobie frytkę do ust.
- Jesteś zazdrosna. - zaśmiał się wygodniej siadając na krześle.
- Chciałbyś. - warknęłam wywracając oczami.
- Nie muszę chcieć. Ty się już zakochujesz. - uśmiechnął się cwanie. Oddałam uśmiech, a moja noga powędrowała do nogi chłopaka. Tomlinson spojrzał na mnie zdziwiony. Przygryzłam wargę i puściłam mu oczko. Szatyn podniósł rękę przywołując kelnerkę. Gdy blondyna (znowu blondyna!) była prawie przy naszym stoliku to moja noga gwałtownie nacisnęła na penisa szatyna. Louis prawie pisnął i posłał mi rozdrażnione spojrzenie.
- Słucham? - zaszczebiotała kelnerka patrząc na niebieskookiego, gdy chciał coś powiedzieć to zaczęłam delikatnie ruszać nogą więc Tomlinson zagryzł mocno wargę.
- Poprosimy rachunek i lody. Śmietankowe. - uśmiechnęłam się, a kelnerka odeszła. W tym momencie Louis chwycił moją nogę.
- Jeśli chciałaś loda to trzeba było powiedzieć. - zasugerował chłopak. Wywróciłam oczami i mocniej nacisnęłam stopą na kroczę Louis'a. Chłopak jęknął, a po chwili zrobił się czerwony. Zaczęłam na nowo ruszać nogą, a niebieskooki zagryzł policzki od środka i lekko przymknął oczy. Blondyna przyniosła lody i rachunek kiedy Louis prawie jęczał i zwijał się na przeciwko mnie. Dziwne, że jeszcze nie odepchnął mojej nogi. Gdy zobaczyłam danie to zostawiłam chłopaka w spokoju i zaczęłam jeść. Louis poprawił się na krześle oraz swoje włosy. Policzki miał zaróżowione, a oczy błyszczące. Gdy wyszliśmy na zewnątrz to chłopak przyparł mnie do maski samochodu i zaczął całować po szyi. Moje ręce powędrowały na jego biodra, a potem włosy, które zaczęłam tarmosić. Gdy chłopak z szyi zsunął się na dekolt to się opamiętałam i go odepchnęłam.
- Wracajmy. - wewestchnęłam. Louis skinął głową i po pół godzinie byliśmy w domu. Tomlinson pocałował mnie w usta, a ja go odepchnęłam i sprzedałam mu uderzenie z policzka po czym sama go pocałowałam i wyszłam z samochodu trzaskając drzwiami. Weszłam po cichu do domu i gdy już miałam wchodzić po schodach na górę to zaświeciło się światło. Na fotelu siedział ojciec z kijem bejsbolowym, a moja mama stała przy włączniku od światła. No to po mnie.
- Dostałaś wiadomość? - spytał, a jego niebieskie oczy zaczęły wpatrywać się w moje. Skinęłam głową i lekko przygryzłam dolną wargę. Szatyn spojrzał na moje usta i przybliżył się o jeden krok. - To co Ty na to? - dodał Louis opierając swoje dłonie po obu stronach mojej głowy.
- Najpierw wygraj. - oznajmiłam po czym wyszłam z jego "pułapki" i wróciłam do dziewczyn. Stadion był cały zapełniony. Na boisku wyszły obydwie drużyny. Zauważyłam, że Louis patrzył w swoje buty. Czemu? Przecież uwielbia być w centrum uwagi. Niall stanął na bramce, a reszta rozproszyła się po boisku. Louis podszedł do kapitana przeciwnej drużyny. Patrzyli na siebie z niesmakiem, a potem nasza drużyna zaczęła mecz. Wynik meczu zakończył się trzy do dwóch dla nas. Pierwszego gola strzelił Louis, drugiego Zayn, a ostatniego znowu Louis. Wróciłam razem z Kat do domu. Położyłam torbę przy biurku i usiadłam na łóżku. Podskoczyłam w miejscu, gdy usłyszałam pukanie do okna. Odsunęłam zasłonę i zobaczyłam Tomlinsona. Otworzyłam okno i wpuściłam chłopaka.
- Co Ty tutaj robisz? - syknęłam z wyrzutem odwracając się w stronę szatyna. - Czemu w ogóle wszedłeś przez okno?
- Wszedłem przez okno, ponieważ twój tata jest w domu. Przyszedłem po to, żeby powiadomić Cię o tym, że dzisiaj wychodzimy.
- Mój tata jest w domu? - spytałam panikując. - Niemożliwe. - dodałam.
- Zoey z kim rozmawiasz? - usłyszałam krzyk ojca.
- Do szafy. Już. - syknęłam cicho. Louis z rozbawieniem wszedł do szafy, a mój tata do pokoju.
- Rozmawiałam z Katie przez telefon o tym, że dzisiaj wychodzimy. - od powiedziałam wstrzymując powietrze.
- Dobrze. Ja jadę do restauracji. Babcia jest w domu. - oznajmił i spojrzał przez moje okno, które wychodziło wprost na na pokój Louis'a. Mój ojciec westchnął i wyszedł z mojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a z szafy wyszedł Tomlinson z moim stanikiem i uśmiechem na twarzy.
- Chyba zacznę je kolekcjonować. - powiedział i zaczął wymachiwać biustonoszem na wszystkie strony świata.
- Louis, przestań. - jęknęłam.
- Deja vu z soboty. - od parł z uśmiechem. - Jest godzina 18, więc za godzinę bądź gotowa. - oznajmił po czym wyszedł przez okno. Zamknęłam je za nim i zeszłam na dół, gdzie moja babcia siedziała przed telewizorem z różnymi przekąskami. Zajęłam miejsce obok niej i wpakowałam sobie do buzi garść żelków.
- Co masz w szafie, że twój ojciec chce ją wyrzucić? - spytała mnie Luiza.
- Był Louis. - wzruszyłam ramionami.
- Chłopak z łazienki. - stwierdziła babcia z uśmiechem na twarzy.
- Taa.
- Twój ojciec go nie toleruje. - oznajmiła mi Luiza.
- Bywa. Mam z nim pewien zakład, ale uwierz jest bardzo irytujący. - westchnęłam. Babcia przytaknęła głową i zamilkła. Gdy na zegarze godzina wskazywała za piętnaście dziewiętnasta poszłam na górę. Ubrałam jasne dżinsy, miętowy sweter i dżinsową kurtkę. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a usta przejechałam nawilżającą pomadką. Ubrałam swoje czarne trampki i już miałam wychodzić, gdy w przedpokoju pojawiła się babcia z kubkiem herbaty.
- Wyjdź tylnymi drzwiami, bo właśnie przyjechał twój ojciec. - poradziła mi babcia, więc tak zrobiłam. Gdy ojciec wszedł do domu to przebiegłam pod drzwi Tomlinsona, który właśnie wyszedł z domu.
- Cześć. - przywitałam się uśmiechając lekko, a chłopak skinął głową i poszedł do swojego samochodu, a ja za nim. Chłopak wyjechał z podjazdu i ruszył gdzieś. Obserwowałam jak chłopak wjeżdża na teren nielegalnych wyścigów. Uśmiechnęłam się pod nosem. Dawno tutaj nie byłam. Jakieś dwa tygodnie. Wysiadłam z samochodu i poszłam razem z Louis'em w stronę zapisów, gdzie zobaczyłam Cris'a. Tomlinson wpisał się na listę i poszedł w stronę jednej z wielu ścieżek. Nie pewnie poszłam za nim. Chłopak siedział na drewnianej belce i patrzył przez siebie paląc papierosa. Szary dym wychodził z jego ust i unosił się w powietrzu. Usiadłam obok niego i przeszły mnie ciarki.
- Czemu się zgodziłaś wyjść ze mną skoro wiesz, że chcę Cię tylko przelecieć? - spytał po chwili milczenia. Strzepnął nerwowo popiół z papierosa i ponownie się zaciągnął.
- Ponieważ jestem lekkomyślna. - wzruszyłam bez problemowo ramionami. Louis spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami i z cynicznym uśmieszkiem wypuścił dym w moją twarz. Omiótł mnie zapach papierosów i miętowej gumy. Usłyszeliśmy komunikat, że zaczyna się wyścig. Chłopak zgniótł skręta butem i wstał. Spojrzał na mnie wyczekująco, a po chwili wróciliśmy na plac główny.
- Najniebezpieczniejszy i ostatni wyścig w tym sezonie. Trasa obejmuje cały Londyn. Uważajcie na policję i powodzenia! - wykrzyknął Chris przez megafon. Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął, ale widząc Louis'a zmrużył lekko oczy. Pomachałam mu, a Chris odmachał nadal przyglądając się szatynowi, który wchodził już do lamborghini. - Widzę, że są już chyba wszyscy, więc zaczynajmy. - dodał chłopak, a ja wsiadłam na miejsce pasażera do samochodu Louis'a. Na sam środek wyszła skąpo ubrana blondynka z flagą. Gdy dany przedmiot poleciał w dół Tomlinson wystartował.
- Uważasz, że wygrasz? - spytałam obserwując obrazy przesuwające się za oknem. Odwróciłam głowę w kierunku chłopaka i zauważyłam jego chytry uśmieszek. Louis zmienił bieg i trochę przyspieszył. Zauważyłam, ze mimo całego rozgłosu uwielbiał zostawiać mnie w niepewności i bawić się w różne gierki. Był taki jak ... Plotkara. Właśnie muszę się dowiedzieć kim ona jest. Przecież to chore, że ona wie wszystko.
- Zawsze wygrywam. - od powiedział odpalając papierosa. Kolanem przytrzymywał kierownicę, a jego wzrok był skupiony na drodze. Otworzył okno przez które strzepywał popiół.
- Chodziło mi o nasz zakład. - wyjaśniłam po czym odwróciłam głowę do szyby przy okazji przyciskając nos do szyby. Cóż trochę bałam się tego pytania, a bardziej odpowiedzi.
- Zawsze wygrywam. - powtórzył, a ja zacisnęłam mocno powieki. Nie. Tym razem nie możesz wygrać. Mruknęłam coś pod nosem co miało służyć jako odpowiedź. Nagle zaświeciły się czerwono niebieskie światła, a Louis przeklął głośno.
- Policja. - stwierdziłam bardziej niż zapytałam. Tomlinson skinął głową i spojrzał w moja stronę. Jego oczy były czarne. Całe czarne jak dwa węgle.
- Zapnij pas. - warknął ostro tak, że aż mnie ciarki przeszły po kręgosłupie. Zrobiłam to co kazał. Chłopak skupił się na drodze i zaczął jeździć jakimiś wąskimi uliczkami. Nagle wjechał w jakąś bramę i wyjechał na normalną ulicę przyspieszając. Po kilku minutach zauważyłam, że wracamy na główny plac. Louis przejechał linię mety i z uśmiechem an ustach odetchnął. - Chodź. - rozkazał wychodząc z samochodu. Wywróciłam oczami i wyszłam z samochodu. Blondyna, która na początku miała flagę szła teraz z kopertą i pucharem. Przykleiła swoje usta do ust Louis'a po czym podała mu obydwie rzeczy. Lekko się skrzywiłam, a po chwili potrząsnęłam głową.
- Czemu tak długo? - zakpił Cris z lekkim uśmiechem.
- Gliny.- warknął Tomlinson wzruszając ramionami. Stałam z boku i wszystkiemu się przyglądałam. Wtedy zdałam sobie sprawę z tego jak tęsknię za wyścigami i tą adrenalina, a co najważniejszą za słodkim smakiem zwycięstwa. Tęsknię za Liverpool'em. Oparłam się o samochód chłopaka i go obserwowałam. Był uśmiechnięty z tego powodu, iż wszystkie dziewczyny się do niego kleiły. Westchnęłam i postanowiłam iść w stronę swojego domu. Nagle ktoś chwycił mnie za ramię.
- Demon w ciele anioła.- oznajmił Chris po czym odszedł jak gdyby nigdy nic. Zamknęłam usta po czym wyszłam z terenu wyścigów. Szłam tak drogą dosyć długo. Wyjęłam swój telefon i spojrzałam na ekran. 3 nieodebrane od Kat, 2 od Gabi i Lib oraz jedno do Louis'a. Zignorowałam to i włożyłam słuchawki do uszu po czym puściłam pierwszą lepszą piosenkę. Wyjęłam również paczkę papierosów. Jednego zapaliłam i szłam tak słuchając muzyki i paląc fajkę. Ku mojemu zdziwieniu na granatowym niebie
były jasne gwiazdy. Rozdrażniona kopnęłam kamyk. Louis ten dupek najzwyczajniej w świecie mnie olał. Ciekawe jeszcze po co dzwonił. Czyżby chciał się pochwalić jaki to on nie jest przystojny i słodki, ze wszystkie do niego lgną. Pieprzony idiota. Nagle obok mnie zatrzymał się samochód, a szyba od strony kierowcy się odsunęła. Wyłączyłam muzykę i wyjęłam słuchawki z uszu chowając je do kieszeni. Z okna wychylił się Louis i spojrzał na mnie z irytacją.
- Musisz uciekać? - spytał unosząc jedną brew do góry. Wzruszyłam ramionami i nadal szłam przed siebie. Ku mojemu zdziwieniu Tomlinson nie odpuścił i wolno jechał koło mnie. - Odpowiedz. - warknął ostro, a ja prychnełam pod nosem. Jeszcze czego. Najpierw mnie zabiera na wyścigi, a potem olewa. Miałabym to gdzieś gdyby nie to, ze przypomniał sobie o mnie dopiero po 48 minutach. W sumie jeśli nadal będę szła w takim tempie to do domu wrócę około czwartej nad ranem. - Kurwa, Zoey!
- Czego chcesz Louis? - spytałam rozdrażniona.
- Żebyś wsiadła do tego pieprzonego samochodu, bo musimy jeszcze gdzieś jechać. - od powiedział zaciskając ręce na kierownicy. Stanęłam na chwilę i spojrzałam na niego zdziwiona. Jednak po chwili nadal szłam przed siebie.
- Nie, dzięki.
- Zoey wsiadaj i to już. - warknął.
- Nie, dzięki. - powtórzyłam. - Zostawiłeś mnie dla blond cizi. - dodałam.
- Jesteś zazdrosna? - spytał parskając śmiechem.
- Nie. Czemu to zawsze są blond cizie. - mruczałam do siebie pod nosem
- Chodź.
- Nie.
- Proszę Cię Zoy. - jęknął błagalnie, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Serio? Zoy? - spytałam unosząc brwi.
- Oj no chodź. - powiedział delikatnie. Westchnęłam i po chwili zajęłam miejsce pasażera. Już mnie nogi bolały. Tomlinson z uśmiechem na ustach pojechał przed siebie, a po kilku minutach wychodziliśmy już z samochodu i staliśmy pod jakąś knajpką. Louis wszedł do środka, a ja za nim. Usiedliśmy w wygodnych kanapach pod oknem i zamówiliśmy pizzę i frytki z colą. Po chwili jedliśmy w ciszy. Louis nie spuszczał ze mnie oka co było niekomfortowe i irytujące, więc również zaczęłam się na niego patrzyć. Tą jakże uroczą chwilę przerwał dźwięk mojego telefonu. Znalazłam telefon na którym znajdowała się nowa wiadomość od numeru nieznanego. " Pizza i niespuszczanie z siebie wzroku. Oh, jak urocze. Nawet bym się wzruszyła, ale wiesz, ze ona robi te maślane oczka do wszystkich. Całuję Plotka :* P.S. Zdrobnienia są urocze nieprawdaż Zoy?"
- Dobrze się czujesz? Dziwnie wyglądasz. - skomentowała Louis. Skinęłam głową po czym schowałam telefon i potarłam twarz. Dobra to jest chore. Po pierwsze skąd ona wie, że mówił do mnie ze zdrobnieniem, a po drugie ona nas obserwuje. Po chwili wyjęłam telefon i drżącymi palcami wystukałam wiadomość. " Skąd to wszystko wiesz?" Odpowiedź przyszła natychmiast. " Pluskwa z podsłuchem w samochodzie moja droga Zoy." Przyznała się? Od tak! To chore. " Jechanie za Wami trudne nie jest." Super pewnie nas obserwuje.
- Czemu chciałeś w ogóle ze mną gdzieś wyjść? Mogłeś świętować swoje zwycięstwa z blondyną. - mruknęłam wpychając sobie frytkę do ust.
- Jesteś zazdrosna. - zaśmiał się wygodniej siadając na krześle.
- Chciałbyś. - warknęłam wywracając oczami.
- Nie muszę chcieć. Ty się już zakochujesz. - uśmiechnął się cwanie. Oddałam uśmiech, a moja noga powędrowała do nogi chłopaka. Tomlinson spojrzał na mnie zdziwiony. Przygryzłam wargę i puściłam mu oczko. Szatyn podniósł rękę przywołując kelnerkę. Gdy blondyna (znowu blondyna!) była prawie przy naszym stoliku to moja noga gwałtownie nacisnęła na penisa szatyna. Louis prawie pisnął i posłał mi rozdrażnione spojrzenie.
- Słucham? - zaszczebiotała kelnerka patrząc na niebieskookiego, gdy chciał coś powiedzieć to zaczęłam delikatnie ruszać nogą więc Tomlinson zagryzł mocno wargę.
- Poprosimy rachunek i lody. Śmietankowe. - uśmiechnęłam się, a kelnerka odeszła. W tym momencie Louis chwycił moją nogę.
- Jeśli chciałaś loda to trzeba było powiedzieć. - zasugerował chłopak. Wywróciłam oczami i mocniej nacisnęłam stopą na kroczę Louis'a. Chłopak jęknął, a po chwili zrobił się czerwony. Zaczęłam na nowo ruszać nogą, a niebieskooki zagryzł policzki od środka i lekko przymknął oczy. Blondyna przyniosła lody i rachunek kiedy Louis prawie jęczał i zwijał się na przeciwko mnie. Dziwne, że jeszcze nie odepchnął mojej nogi. Gdy zobaczyłam danie to zostawiłam chłopaka w spokoju i zaczęłam jeść. Louis poprawił się na krześle oraz swoje włosy. Policzki miał zaróżowione, a oczy błyszczące. Gdy wyszliśmy na zewnątrz to chłopak przyparł mnie do maski samochodu i zaczął całować po szyi. Moje ręce powędrowały na jego biodra, a potem włosy, które zaczęłam tarmosić. Gdy chłopak z szyi zsunął się na dekolt to się opamiętałam i go odepchnęłam.
- Wracajmy. - wewestchnęłam. Louis skinął głową i po pół godzinie byliśmy w domu. Tomlinson pocałował mnie w usta, a ja go odepchnęłam i sprzedałam mu uderzenie z policzka po czym sama go pocałowałam i wyszłam z samochodu trzaskając drzwiami. Weszłam po cichu do domu i gdy już miałam wchodzić po schodach na górę to zaświeciło się światło. Na fotelu siedział ojciec z kijem bejsbolowym, a moja mama stała przy włączniku od światła. No to po mnie.
*****************************
Hei
Po pierwsze zawaliłam z tym rozdziałem i przyznaję się, ale postaram się bardziej przy 14, która będzie dla Was bombą ^^
Tutaj tak połowa rozdziału mi się podoba.
Zapraszam na mój nowy blog
http:://swiat-claudi.blogspot.com/
Jestem trochę zawiedziona komentarzami z tego powodu iż na 37 obserwatorów i ponad 200 wyświetleń nie przebijacie 20 komentarzy no, ale może kiedyś.
Na sam koniec.
Życzę Wam szczęśliwych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia. Dużo zdrówka, miłości, dobrych ocen i sukcesów. Spełnienia marzeń i wszystkiego najlepszego w nowym roku 2015 ❤
Po pierwsze zawaliłam z tym rozdziałem i przyznaję się, ale postaram się bardziej przy 14, która będzie dla Was bombą ^^
Tutaj tak połowa rozdziału mi się podoba.
Zapraszam na mój nowy blog
http:://swiat-claudi.blogspot.com/
Jestem trochę zawiedziona komentarzami z tego powodu iż na 37 obserwatorów i ponad 200 wyświetleń nie przebijacie 20 komentarzy no, ale może kiedyś.
Na sam koniec.
Życzę Wam szczęśliwych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia. Dużo zdrówka, miłości, dobrych ocen i sukcesów. Spełnienia marzeń i wszystkiego najlepszego w nowym roku 2015 ❤
Rozdział super! Szkoda że nie ma nic o Niallu i Katie..ale może w następnym :) również życzę wszystkim wesołych :D i Tb jeszcze weny. Karolina <3
OdpowiedzUsuńjejciu, ale zajebiaszczy rozdział ♥♥♥ ta plotkara trochę mnie przeraża taka psycholka o.O
OdpowiedzUsuńczekam na nexta weny i duuuużo buzioli ;**
http://rock-god-fanfiction.blogspot.com/
Świetny rozdział! Zoey i Louis są genialni, uwielbiam ich relacje.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie było Nialla i Kate, ale z tego co pamiętam to chyba następny rozdzial ma być im poświęcony, prawda?
Wesołych świąt!
Życzę weny!
Edzia :*
worth-it-13.blogspot.com
świetny. czekam na kolejny. :)
OdpowiedzUsuńSuper! Wesołych! :*
OdpowiedzUsuńHahaha o Boże jej ojciec siedzi z kijem bejsbolowym, ale będzie się działo :D <3
OdpowiedzUsuńHahaa o Boże. Ojciec z kijem bejsbolowym? Hahhaha.
OdpowiedzUsuńTa akcja w knajpie mnie rozwaliła hahha.
A ta plotkara to na serio jakaś psycholka, Jezu boję się jej xd.
Nadal czekam na rozdział Katie i Nialla xd.
Zapraszam do mnie, bo pojawił się nowy rozdział.
Pozdrawiam,
Kasia.
Świetny rozdział! Nigdy nie ogarnę rozumu Zoy xD
OdpowiedzUsuńKurde! Niesamowity! Plotka rozwala system. Czemu myślę że to Courtney jest Plotkarą? Louis mnie wkuuurza, noo! Zoey jest za miła xD. Ja strzeliłabym mu kopa między nogi, kretynowi jednemu! W sumie dobrze że na razie nie ma Nialla i Katie, mam dość tych przesłodzonych miłostek :) A jak tam u Ciebie, Lucky? Były prezenty pod choinką? Trafione czy raczej nie? Zoy rozwala system xD, haha. Swoją drogą fajne przezwisko. Dziewczyny powinny zacząć współpracować z Plotkarą jeśli chcą rozwalić One Direction, chyba że zmieniły cel? Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę zajebistego Sylwka
OdpowiedzUsuńMagda <3
Świetny rozdział :* spóźnione Wesołych Świat i szczęśliwego nowego roku :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń