03.05.2033 r. Londyn,
Droga Hailey,
Pisałem miliony wersji jednego listu, którego nadal nie wysłałem. Prawdopodobnie ten też do Ciebie nie dotrze, jeśli szybciej go nie spalę. Pisząc to dłonie drżą mi, jakbym był na odwyku, więc wybacz moje niechlujne pismo i zdenerwowanie, które mi towarzyszy.
Wiele razy zastanawiałem się nad tym co we mnie widziałaś i co ja ujrzałem w Tobie? Powtarzałaś mi kilka razy, że ujrzałaś jakiś skrawek dobra, a nie otoczkę, którą chciałem się zamaskować. Nawet w to uwierzyłem, że może jest dla mnie nadzieja. Właśnie tym sposobem utwierdziłem się w przekonaniu, że nadzieja to moja zguba. Zaprzepaściłem wszystko dla jednej nocy, której nienawidzę za to co wyrządziła. Siebie za to nienawidzę.
Nigdy nie planowałem Cię poznać, a tym bardziej nigdy nie planowałem byś Ty poznała mnie. Nie planowałem Cię pocałować pierwszy raz. Nie planowałem dopuścić do drugiego pocałunku. Jednak stało się. Reszta to była formalność. Byłem skazany na porażkę i swoją głupotę. Za to, że dopuściłem Cię do swojej głowy, a gdy chciałem to zakończyć wtedy znalazłaś sposób, by wedrzeć się do mojego serca. Było w Tobie światło, które nie przygaszało mimo trudności, a mi się to podobało. Czułem, że zmieniasz mnie na lepsze. Na mężczyznę, którym powinienem być, a nie nastolatkiem, który zawsze miał problemy i wyładowywał się na innych.
Ostatnio słyszałem od Niall'a, że masz już dorosłą córkę. Mógłbym nazwać ironią to, że ma na imię Hope. Nie umiem Ci powiedzieć, co wtedy czułem. Siedziałem w jednym z barów w centrum przy oknie. Zauważyłem Cię na ulicy, a przy Tobie prawdopodobnie była Twoja córka. Oh, nawet nie wiesz, jak żałowałem, że nie mogę do Ciebie podbiec, przytulić i pocałować, ale wiem, że to nie złamałoby tylko mnie, ale również Ciebie. Wyglądałaś wspaniale, a Twoje usta podkreślone tą ciemną szminką, jak dawniej wyglądały idealnie.
Czasami mam jeszcze koszmary w których znów jesteśmy razem. Siedzimy w gabinecie mojego ojca przy oknie i jesteśmy szczęśliwi. Potem się budzę i nienawidzę tego, że koszmar się skończył. Wiesz czemu jest to dla mnie koszmarem? Bo za każdym razem, kiedy otwieram oczy nie mogę oddychać chociaż chcę krzyczeć, zamykam oczy chcąc wrócić do czegoś, co rozrywa moją duszę, którą jako jedyna poznałaś.
Popełniłem wiele błędów, ale najbardziej żałuję tej jednej nocy przez którą straciłem jedyną wartościową osobę, której na mnie zależało. Żałuję, że nie byłem na Twoim ślubie, gdy mogłem powiedzieć "nie", ale byłbym wtedy hipokrytą. Żałuję, że to ze mną nie masz córki. Żałuję, że to nie mnie kochasz. Żałuję, że nie mogę mieć Cię na wyłączność, jak kiedyś. Żałuję, że Cię straciłem Hailey Williams.
Z poważaniem
Twój na zawsze Louis.P.S. Byłaś tą która nauczyła mnie kochać i tą której nigdy nie przestanę darzyć tym uczuciem.
Starannie złożyłam kartkę. Dłonią otarłam z policzków łzy, które lały się strumieniami. Czekałam tyle lat, ile mieliśmy, gdy się w sobie zakochaliśmy, aż wreszcie się odezwie. Siedziałam w kuchni na krześle patrząc bezmyślnie w okno na nasz ogród.
Najżałośniejsze w tym wszystkim było chyba to, że po rozmowie z Harry'm i Jennifer również postanowiłam napisać do niego list, który może nawet teraz czyta. Podali mi jego obecny adres. Byłam ciekawa, jak on teraz wygląda. Pewnie nienagannie, jak zwykle. Pociągnęłam głośno nosem i chciałam schować kartkę do koperty, ale tam było jakieś zdjęcie. Wyjęłam je, żeby dokładniej się przyjrzeć.
- Nienawidzę go! - usłyszałam wrzask mojej córki, a potem gwałtowny trzask drzwi, który rozniósł się po domu. Hope weszła z furią do kuchni rzucając plecak koło stołu.
- Coś się stało córciu? - spytałam zostawiając fotografię na stole i odwróciłam się w stronę szesnastoletniej dziewczyny.
- Kaleb się stał. - warknęła wspinając się na szafkę po słoik czekoladowej masy. Wraz z nim usiadła obok mnie rozkoszując się łyżeczką włożoną do ust. - Kto to? - spytała niewyraźnie siadając obok mnie.
- Oh, to ja i Louis. - odpowiedziałam na nowo biorąc w palce naszą fotografię, która była szczególna.
- Twój były chłopak?
- Tak jakby. - przyznałam, ponieważ nigdy nie określiliśmy naszych relacji. One były dla nas zrozumiałe i to się liczyło. - Był on moją pierwszą miłością. - zaśmiałam się żenująco, bo zaraz będę spowiadała się własnej córce.
- Opowiedz mi. - poprosiła podciągając nogi na stołek, a w jej dłoni nadal był słoik z czekoladą. Popatrzyłam w jej brązowe oczy, które tak bardzo przypominały moje.
- Dawno, dawno temu, a dokładniej osiemnaście lat temu żyła sobie denerwująca dziewczyna, która może nie była taka denerwująca i zły chłopiec, który może nie był taki zły. - zaczęłam z cieniem uśmiechu patrząc na zdezorientowaną, ale zaciekawioną minę Hope.
POV's Louis
03.05.2033 r. Londyn,Drogi Louis'ie,Minęło już tyle czasu, a ja nadal nie wiem czy dobrze dobrałam słowa do tego co chce Ci przekazać? Czy czasami o mnie myślisz? Czy nadal tęsknisz ? Ja o tobie myślę częściej niż czasami i tęsknię więcej niż powinnam. Zwłaszcza w te wieczory, kiedy nie mogę spać, więc wychodzę na balkon w Twojej szarej bluzie na papierosa. Patrzę przed siebie na świecące się miasto, co bardzo przypomina mi gabinet Twojego ojca lub plac zabaw na Twoim starym osiedlu.
Jeśli brzmię, jak nieco przerażająca i zdesperowana osoba to wybacz mi. Po prostu dziwnie coś takiego pisać niż mówić Ci to w twarz. Byłam przyzwyczajona tak bardzo do naszych wieczornych rozmów i do tych niezręcznych z aresztu szkolnego. Mimo że wiele razy mówiłam, że nienawidziłam tego, że wtedy powiedziałam to co myślałam o Dickson'ie to uwierz, że teraz naprawdę cieszę się, że byłam denerwującą dziewczyną z czasami niewyparzonym językiem, bo dzięki temu poznałam Ciebie.
Wiele razy mówiłeś, że nie ma w Tobie nic dobrego. Nie wierzyłam w to, bo Ty byłeś najlepszym co mnie spotkało. Cóż teraz jest jeszcze moja córka, Hope. Pewnie śmiejesz się teraz do siebie, bo wiem, że nie cierpiałeś nadziei i obietnic. W tym trochę mi Cię przypomina mimo że nigdy Cię nie poznała. Ona też nienawidzi nadziei bez powodu, chociaż to może przez jej imię, którego też nienawidzi. Teraz przechodzi okres dojrzewania, więc wszystkiego nienawidzi i to takie okropne, bo tak bardzo mi Cię przypomina.
Mam męża Lucas'a, jak na ironię. Kocham go. Jest wspaniałym mężczyzną, który daje mi szczęście. Można powiedzieć, że jest ideałem. Jak na złość on też jest trochę podobny do Ciebie, ale według mojej rodziny lubię wybierać nieodpowiednich i złych mężczyzn. Pamiętasz, jak pisałeś do mnie wiadomości jako Lu? Lubiłam go. Wydawał się być prawdziwy, chociaż, jak na ironię był zakłamany.
Czytałam ostatnio, że pierwsza miłość jest najsilniejsza i może faktycznie jest w tym ziarenko prawdy, bo świadomość tego, że nadal jesteś w moim serca zabija mnie codziennie na nowo. W nocy mam koszmary o tym momencie w którym mówisz mi, że będziesz mieć dziecko z Jessicą.
Załamałam się po tym tak bardzo, bo to była ona. Nienawidziłam jej już wtedy, gdy zaczęła mówić mi te wszystkie rzeczy, a potem gdy widziałam ją u Ciebie w domu, ale wtedy zazdrościłam jej, że będzie Cię miała na wyłączność już do samego końca. Czasami tak bardzo chciałam, żebyś okazał się tym legendarnym okropnym dupkiem, który nie będzie jej wspierał, ale przecież to byłoby nie sprawiedliwe w stosunku do twego dziecka.
Żałuję wtedy, że nie mogłam być wcześniej na imprezie. Może by się to nie wydarzyło? Gdybym mogła cofnąć czas to zrobiłabym to ze wszelkimi skutkami, ale nie żyjemy w głupim filmie, a ja muszę żyć ze świadomością, że nigdy nie będziesz mój w taki sposób jaki bym chciała. Obiecaj mi tylko, że co roku bez względu na wszystko będziemy wysyłać sobie taki list, dobrze? Trochę późno o takie obietnice, ale... proszę. Żałuję, że nie umiem i nie chcę zapominać o Tobie Louis'ie Tomlinson'ie.
Z poważeniemTwoja na zawsze Hailey.P.S. Byłeś tym, którego pierwszego pokochałam i na zawsze pozostaniesz w moim sercu.
Trzęsącą ręką odłożyłem kartkę na mahoniowe biurko. Nalałem do szklanki burbonu chcąc zlikwidować mętlik w mojej głowie. Zaciskałem oczy, aby nie dać się ponieść chwili i uronić łzę na kobietę, która była dla mnie na prawdę ważna. Potarłem ręką policzek przyrzekając, że na pewno dotrzymam jej obietnicy i napiszę za rok, bo chociaż to mogę dla niej zrobić.
Nie znałem Lucas'a, ale chciałem być na jego miejscu. Jessica była dla mnie, jak znajoma, a po tylu latach może przyjaciółka, ale nigdy nic więcej. Po prostu nie mogłem się przełamać po tym co zrobiła Hailey. Żyłem przeszłością, byłem niepoprawnym marzycielem ze ślepą nadzieją, która zawodziła mnie miliony razy, ale za każdym razem chciałem, aby tym razem odmieniła bieg zdarzeń.
Otrząsnąłem się dopiero, gdy usłyszałem trzask drzwi do naszego apartamentu. Ostatni raz rzuciłem okiem na miasto za oknem, aby następnie przenieść go na mojego osiemnastoletniego syna Blake'a, który trochę za bardzo przypominał mnie z młodości. Już na swoim ciele miał wiele tatuaży, ale nie przeszkadzało mi to, a nawet ułatwiało to nasze kontakty.
- Coś nie tak w szkole? - spytałem z przyzwyczajenia.
- Kaleb znowu sprzeczał się z pierwszoklasistką. - mruknął pod nosem oblizując usta i rzucając plecak obok mojego biurka. Zajął miejsce na moim wygodnym fotelu.
- Rozumiem. - przyznałem podając mu szklankę burbonu, bo w końcu był już pełnoletni.
- Co to za list? - spytał Blake rozwijając kartkę, którą szybko wyrwałem mu z dłoni.
- To od Hailey. Była moją pierwszą dziewczyną. - skłamałem nie chcąc mówić, że moją pierwszą miłością. Dodatkowo nigdy nie spytałem jej czy będzie moją dziewczyną to po prostu było oczywiste.
- Tylko? - zakpił mieszając napojem w szklance. Uśmiechnąłem się lekko wzruszając ramionami.
- Opowiedz mi. - poprosił schodząc z mojego miejsca na kanapę. Upił łyk whisky, a ja spojrzałem w jego oczy, które wyglądały jak lustrzane odbicie moich.
- Posłuchaj, więc ballady o bad boy'u, który zakochał się w denerwującej dziewczynie. - zacząłem z cieniem uśmiechu patrząc na zdezorientowaną, ale zaciekawioną minę Blake'a.#######
Cześć kochani ❤👑
W ten oto sposób siedzę w busie i publikuję epilog AMID, aby ładnie zacząć ten długi weekend.
Cóż to było wspaniałe 10 miesięcy wypełnionych mnóstwem pomysłów.
Dziękuję każdej osobie, która zostawiła u mnie komentar. To naprawdę dla mnie wiele znaczyło.
Do zobaczenia w dysfunctional highway to never z Panem Niebiezpiecznym i Tajemniczym Tomlinson'em w roli głównej.
Kocham Was ❤
P.S. Nie ważne w którym roku przrczytacie epilog po prostu go skomentujcie. Chociażby zwykłą kropką.
SUPER :-)
OdpowiedzUsuń★★★
No cóż nie zbyt podoba mi się do zakończenia ale pozdro
OdpowiedzUsuńCzytam chyba od samego początk to opowiadanie, jest chyba jedynym którego adres strony znam na pamięć 😂 Przy każdej dłuższej przerwie nie mogłam się doczekać następnego rozdziału. Opowiadanie, fabuła świetna. Świetnie piszesz i nadal nie mogę uwierzyć, że to już koniec historii Hailey i Louis'a. Mam nadzieję, że może będziesz kontynuowała, ale tym razem historię Hope i Blake'a ☺☺
OdpowiedzUsuńOjej
OdpowiedzUsuńKoniec
A miałam nadzieję że mu wybaczy :/
No ale cóż, gdyby każda książka miała się kończyć happy endem... Pewnie bym zgłupiała.
A no i pamiętam, że dodałaś motyw z Szybkich i wcieklych... To był taki one shot?
Pozdro, pisz dalej
To opowiadanie jest genialne <3
OdpowiedzUsuńBlog był wspaniały szkoda że opowiadanie nie skończyło się inaczej. Ale cudowne opowiadanie i bardzo fajnie mi się go czytało i pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńPS. Przepraszam, że dopiero teraz odktyłam tego bloga ale cóż -życie-