niedziela, 27 grudnia 2015

2. Możesz się teraz przy mnie masturbować.

POV's Lee
Ten dzień na prawdę szedł nie po mojej myśli, ponieważ musiałam czekać godzinę jeszcze, abym mogła spędzić kolejną godzinę w areszcie, którego znowu pilnowała nauczycielka od wf'u pani O'Brian. Tak, jak wczoraj spojrzała tylko kto jest, a potem wyszła. Louis siedział na swoim miejscu, a ja na swoim. Teraz był bez swojej kurtki w zwykłym białym podkoszulku z jakimś czarnym napisem na nim.
- Zapomniałaś mi wczoraj odpowiedzieć, czy jesteś dziewicą. - zaczął przeciągle z chytrym uśmiechem.
- Zapomniałeś mi wczoraj odpowiedzieć, czy zawsze jesteś dupkiem. - zaironizowałam, a po chwili dodałam. - Może trudno Ci w to uwierzyć, ale są jeszcze dziewczyny w tej szkole, które są dziewicami i nie przeleciały się z Tobą w męskiej ubikacji lub kantorku woźnego.
- Zabawna jesteś sweetie. - zaśmiał się, a wokół jego niebieskich oczu powstało kilka zmarszczek. - Kto teraz pieprzy się w kantorku woźnego? Lepszy jest areszt. - dodał, a ja wiedziałam, że powiedział to celowo, aby zobaczyć moją reakcję, która za pewne była bardzo ciekawa, gdyż moje oczy wypadły na wierzch. - Spokojnie nie musisz się bać. - wiedziałam to. Nawet by nie podszedł, bo spójrzmy prawdzie w oczy. On to wow, a ja to uh, a teraz znowu on i ja. Jaki wniosek? Nigdy w życiu.
- Świetnie.
- Świetnie. - odpowiedział. Siedzieliśmy tak w niezręcznej ciszy. On chyba kochał wprowadzać ludzi w stan niepewności i zażenowania. Sam nie miał tego czegoś, co kazałoby mu przestać. Taki mały guziczek pod tytułem "zamknij się idioto." - Byłaś kiedyś na imprezie?
- Tak. - mruknęłam pod nosem wpatrując się w blat stołu. - Wbrew pozorom nie jestem, aż tak zacofana, Tomlinson. - dodałam lekko złośliwie.
- Po nazwisku? - spytał zaskoczony. - Niegrzecznie. Tatuś nie uczył Cię, aby do starszych zwracać się z szacunkiem.
- Skąd wiesz, że jesteś starszy? Może urodziłam się w styczniu?
- Cudownie, ale ja urodziłem się w grudniu i poszedłem rok później do przedszkola. - oznajmił mi z chytrym uśmieszkiem. Cieszył się z tego, że miał rację.
- Niemożliwe, taki geniusz? - spytałam z sarkazmem, którego nie umiałam powstrzymać.
- Chciałem być miły, a ty jesteś nadal taka irytująca. - oznajmił przewracając oczami. Nie rusza Cię to Lee.
- Proszę Cię. - sapnęłam z nutką śmiechu w głosie. - Ty nie masz w swoim aroganckim słowniku takiego słowa, jak "miły". - dodałam spoglądając na niego.
- Masz rację sweetie. - stwierdził po chwili. - Jestem dupkiem, bo mówię i robię to co chcę nie patrząc na normy społeczne. Wiesz, że z takich ludzi rodzą się autorytety?
- Wiem. Taki był Hitler, Stalin lub Mussolini. - odpowiedziałam z uprzejmym uśmiechem na twarzy.
- Fanka historii, huh? Nie cierpię historii. Mówi o czymś co było, a to nie jest ważne skoro to już było. - wyjaśnił, a ja myślałam, że go zaraz uderzę książką od historii w głową. Mocno. Bardzo mocno.
- Historia jest cudowna, ponieważ uświadamia nam jakich głupich błędów nie powinniśmy popełniać. - oznajmiłam mu, a gdyby moje oczy mogły ciskać pioruny to Louis pieprzony Tomlinson leżałby na ziemi martwy. Dostałabym za to pokojową nagrodę Nobla.
- Cokolwiek. Wracając do tematu robię imprezę w piątek. - zaczął.
- Wiem tak, jak cała szkoła. - mruknęłam pod nosem.
- Przyjdź. - rozkazał.
- Hmm kuszące... - zaczęłam podpierając brodę ręką. - ... ale jednak nie. - dodałam robiąc skwaszoną minę.- Moje życie opiera się na oglądaniu filmów i czytaniu fanfiction.
- Jesteś nudna i irytująca. - stwierdził wyjmując telefon na którym zaczął coś pisać.
- To czemu chcesz, żebym przyszła na imprezę? - spytałam nie rozumiejąc jego toku myślenia.
- Tak jakoś. W końcu czemu nie? - odparł patrząc na mnie za nim jego telefon nie za wibrował.
- Czemu nie. - mruknęłam do siebie, a ponieważ w moim brzuchu zaburczało to wyjęłam niedokończoną kanapkę, którą zaczęłam mielić. Przynajmniej o niczym nie rozmawialiśmy. Mimo to nadal było niezręcznie.
- Możesz przestać to tak gryźć? To wkurzające, jakbyś była chomikiem. - syknął do mnie z takim złowrogim nastawieniem, że każdemu odechciałoby się żyć.
- Nie. - odpowiedziałam biorąc kolejny gryz. Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie. - Czy jest coś czego nie nienawidzisz? - zadałam pytanie, które mimowolnie opuściło moje usta.
- Nie wiem. - odpowiedział po chwili milczenia. - Kocham skate park i swoich kumpli.
- Jesteś gejem?
- Zabawne Hailey. - zaśmiał się, a moje imię brzmiało tak dziwnie w jego ustach. - Przecież wiesz, że pieprzyłem kilka dziewczyn z tej szkoły. - dodał. Nawet nie zauważył, że nazwał mnie moim imieniem, a nie sweetie.
- Kilka? To chyba pojęcie względne. - stwierdziłam. Avery, CoCo, Dawn, Jackie, Jill, Kelsey, Molly, Nina, Olga z wymiany uczniowskiej, Ruby, Victoria, Zoey. To są tylko te dziewczyny o których wiem albo dowiedziałam się od Caitlin, która kochała plotki.
- Nie bądź zazdrosna sweetie. - parsknął. No i wracamy do początku.
- Chciałbyś. - przewróciłam oczami.
- Najwidoczniej nie muszę chcieć. - uśmiechnął się. Coś w tym uśmiechu było.
- Znowu się na mnie gapisz. - zauważył Louis spoglądając na mnie po kilku minutach. - Wiem, że jestem przystojny i nie możesz mi się oprzeć. Najwyżej zrób zdjęcie zostanie Ci na dłużej. - prychnął, a w jego oczach zatańczyły wesołe iskierki. Cały przypominał chochlika. Takiego niegrzecznego, który tylko myśli, co by tutaj zepsuć. Był złośliwy, chamski, niestosowny, a czasami nawet śmieszny, ale tylko czasami.
- Świetnie. - mruknęłam wyjmując telefon, którym zrobiłam mu zdjęcie, aby następnie schować go do kieszeni spodni. Wyglądał na trochę zaskoczonego i zdezorientowanego, ale szybko mu to minęło.
- Świetnie. - odpowiedział. - Możesz się teraz przy mnie masturbować. Nie ma za co. - dodał, a moje policzki naprawdę zrobiły się czerwone.
- Uhm ja nigdy nie ten, no wiesz. - jąkałam się, ponieważ trochę brzydziłam się wypowiedzieć tego słowa.
- Wiem. Widać po tobie. - stwierdził chichotając pod nosem. Drzwi do sali otworzyły się, a przez nie wszedł przyjaciel chłopaka, Niall Horan. Irlandczyk rozejrzał się i usiadł przede mną tak, że plecami opierał się o ławkę, a nie o oparcie krzesełka.
- Moje kochane gołąbeczki, co słychać? - spytał, a ja spojrzałam na niego troszeczkę zdziwiona.
- Umm co Ty tutaj robisz? - zadałam pytanie, które nasunęło mi się na myśli od razu, gdy chłopak wszedł do pomieszczenia.
- Historia? - odezwał się Louis.
- Tak. - przytaknął blondyn.
- Pani Laving?
- Tak.
- Niestosowne żarty o lizaku?
- Tak.
- Miałeś iść do dyrektora. - stwierdził Tomlinson z błąkającym się uśmiechem na ustach.
- Tak, ale po co skoro i tak każe mi zostać godzinę po lekcjach?
- Jak możecie? Pani Laving jest najmilszą nauczycielką w tej szkole. - obroniłam moją ulubioną nauczycielkę. Może to dlatego, że uczyła mojego ulubionego przedmiotu, ale to nieważne.
- Fanka historii, huh? - spytał Niall, a Louis zawył ze śmiechu.
- To samo mówiłem.
- Ty - wskazałam palcem w stronę Louis'a. - Jesteś niegrzeczny. - oskarżyłam go, a ręce zaplotłam w koszyczek.
- Ty jesteś wkurzająca. - odparł Tomlinson wzruszając ramionami bezproblemowo.
- Obydwoje jesteście fascynujący. - stwierdził Horan, a swoje zaplecione dłonie położył pod brodą, którą na nich oparł. Zatrzepotał swoimi rzęsami.
- Cokolwiek mówisz. - prychnęłam pod nosem.
- Panna sztywniara zawsze musi mieć ostatnie słowo. - westchnął szatyn.
- Panna sztywniara? - spytałam unosząc brwi.
- Nie wiem czy masz choć krzty zabawy w sobie. Dostałaś prawdopodobnie pierwszą jedynkę w swoim idealnym życiu i dlatego powiedziałaś o kilka słów za dużo i wylądowałaś tutaj ze mną. Z osobą, która nienawidzi takich poukładanych księżniczek, jak Ty. - wysyczał Louis w moim kierunku, a ja zamarłam. Nie umiałam zrozumieć tego, że potrafił tak szybko zmieniać swoje zachowanie.
- Looouuis. - zaczął jego przyjaciel, który chyba zauważył, że chłopak trochę przesadził. Jednak mnie teraz to nie obchodziło.
- Ty, ty, ty.. - próbowałam z siebie coś wykrztusić, ale na prawdę byłam trochę za bardzo oszołomiona.
- No weź wreszcie powiedz coś z sensem. - zakpił niebieskooki, a na jego ustach był ten cholernie irytujący uśmieszek.
- Proszę bardzo. - warknęłam, a we mnie przelała się czara goryczy. Właśnie wydobyłeś ze mnie najgorszą sukę, Louis'ie. - Ty jesteś największym dupkiem, jaki świat miał okazję oglądać! - krzyknęłam wstając z miejsca i podniosłam swój plecak. - Nigdy nie będziesz autorytetem, a wiesz czemu? - prychnęłam patrząc na niego z czystą odrazą. - Bo nie myślisz mózgiem tak, jak Hitler lub Stalin, ale swoim kutasem, który prawdopodobnie ma teraz każdą możliwą chorobę weneryczną. - dodałam odwracając się do niego plecami, aby następnie zrobić wielkie wyjście przy okazji mocno trzaskając drzwiami.
- Oouu stary. - usłyszałam tylko jeszcze jęk Niall'a. Stwierdzam właśnie, że Louis Tomlinson to największa kanalia Qummiby High School i nic nie ma szans go zmienić.
Nabuzowana wmieszałam się w uczniów, którzy wyszli z klas i czekali na następną już ostatnią lekcję lub szczęśliwi wychodzili ze szkoły, że ten koszmar wreszcie się skończył. Ja byłam w tej drugiej grupce. Potrzebowałam odreagować. Zobaczyłam Zayn'a, który stał z Harry'm Styles'em oraz Blue Gordon'em. Nie wiele myśląc, jak zwykle, podeszłam do nich i stanęłam na przeciwko Malik'a, który był chyba troszeczkę zdezorientowany.
- Co jest? - spytał wydmuchując dym. Musiał mnie poznać, bo lekko się uśmiechnął.
- Masz papierosa? - spytałam dobitnie patrząc na jego palce.
- Tak. - przytaknął i podał mi paczkę z zapalniczką.
- Co Cię tak wkurzyło sweetie? - zadał pytanie mulat chowając swoje rzeczy, a ja już wiedziałam, że może nie dlatego mnie poznał, że siedziałam przy stoliku z Caitlin.
- Wasz kolega. - odpowiedziałam ostrożnie zaciągając się papierosem, który smakował tak cholernie dobrze. Ostatnio paliłam w wakacje z moim bratem na dachu.
- Przyzwyczaisz się. On wszystkich denerwuje. - zaśmiał się Blue i przybił piątkę z Harry'm, który tylko lekko się uśmiechał.
- Nie chcę się przyzwyczajać. - stwierdziłam po chwili, gdy patrzyłam, jak papieros żarzy się pomału.
- Zrobisz to nieświadomie. - odezwał się Styles patrząc na mnie.
- Nie strasz dziewczynki. - zaśmiał się Blue i zarzucił swoją rękę na moje ramiona. - Tak w ogóle, jak masz na imię? - spytał po chwili marszcząc nos.
- Hailey. Lee. - przedstawiłam się. Nie wiedziałam, czy mogłam zrobić dobre wrażenie, gdy obraziłam ich przyjaciela w pewien sposób.
- Miło mi. - odpowiedział Gordon i pocałował moją dłoń.
- Nie odpierdalaj Romea, Blue. - usłyszałam cierpki głos za sobą i wiedziałam, że pora się zmywać.
- Looouuis. - jęknął Niall i trzepnął go w ramię.
- Ja będę już szła. - stwierdziłam. - Dziękuję za papierosa Zayn. - podziękowałam, gdyż uważałam to za słuszne.
- Cześć Lee. - powiedział przyjaźnie Harry i pomachał mi na pożegnanie. Podczas, gdy Zayn tylko się uśmiechał i skinął mi głową na pożegnanie. Jedynie Blue mnie przytulił na pożegnanie, co było trochę niezręcznie zwłaszcza pod ostrym spojrzeniem Louis'a, które cały czas na sobie czułam.
Powlekłam się w stronę przystanku autobusowego. Tym razem cudem nie spóźniłam się na busa, co było jednym z lepszych wydarzeń tego dnia. Autentycznie całe dwadzieścia minut myślałam nad tym, czy nie powinnam pomyśleć nad tym, aby stać się troszeczkę wredniejszą i pewną siebie osobą tak, jak na przykład CoCo, która wiedziała czego chce i nikt nie mógł zaważyć na jej samoocenie. Coraz bardziej nad tym myślałam tym bardziej uważałam, że to jest dobry pomysł. Takie osoby zawsze mają łatwiej w życiu.
- Wróciłam! - krzyknęłam codzienną rutynę na przywitanie, aby oznajmić swoje przybycie. Tym razem nie zastałam swojego nieco denerwującego brata, ale moja babcia siedziała przed telewizorem z kieliszkiem czerwonego wina i oglądała jakąś hiszpańską telenowelę, która prawdopodobnie miała już z pięć tysięcy odcinków.
- Cześć Lee. - machnęła mi szklanym naczyniem na przywitanie, a następnie jego zawartość znalazł się w jej gardle.
- Jesteś sama? - spytałam zdziwiona. - Gdzie tata?
- Oznajmił mi, że idzie do pracy, bo inaczej będzie musiał zrobić jakieś remonty w ogródku. Chyba chodziło o jakieś wykopy czy coś. - westchnęła. Mogę się założyć, że mój ojciec pomyślał, o wykopaniu jej grobu. Nienawiść do teściowej u nas w rodzinie mogłaby wskoczyć na wyższy poziom.
- Rozumiem. - przytaknęłam. - Jak coś to będę u siebie. - dodałam i pobiegłam do swojego pokoju, gdzie prawie zabiłam się na schodach. Wpadłam do mojego królestwa, gdzie był w miarę nieudany porządek za który biorę się od tygodni, ale podobno liczą się chęci.
Wyjęłam paczkę papierosów zza łóżka, gdzie była schowana na czarną godzinę, a teraz właśnie taka jest. Odsłoniłam roletę, która zawsze zasłaniała okno od mojego pokoju i otworzyłam okno tak, aby dym mógł się ulotnić. Puściłam na youtube piosenkę Lany del Rey i przelotnie spojrzałam na godzinę na laptopie. Szesnasta dziesięć. Usiadłam na parapecie, który tak naprawdę był kanapą i odpaliłam papierosa. Moje szczęście długo nie trwało, ponieważ pukanie do drzwi szybko mnie obudziło.
- Twoje koleżanki przyszły. - powiedziała babcia uchylając drzwi obok których zobaczyłam Jenny i Cat. - Jak coś to ja o niczym nie wiem. - uśmiechnęła się wskazując na papierosa w mojej dłoni. Odpowiedziałam jej również bladym uśmiechem, a dziewczyny weszły do pokoju. Gdzie Jenny usiadła na łóżku, a Catlin obok mnie.
- Co się stało, że wróciłaś do tego cudeńka? - spytała Morgan. Ta mała blondynka lubiła zapach papierosów.
- Trochę nerwów. - oznajmiłam im, a Parker spojrzała na mnie tylko z uniesionymi brwiami do góry. - Próbowałam być miła i taktowna, ale wyszło to tak, jak wyszło. Będę troszeczkę wredniejsza.
- Pewna jesteś? - spytała Cat. - Nie umiem sobie tego wyobrazić.
- Przyzwyczaisz na nowo. - wzruszyłam ramionami.
- Chodzi o Tomlinson'a. - wykrzyknęła Jennifer wskazując na mnie oskarżycielsko palcem.
- Być może. - zaśmiałam się.
- Co zrobił, że zdecydowałaś się być okropną suką? - spytała blondynka biorąc do ręki paczkę papierosów i ją wąchając. - Chwila. Wytargasz CoCo za te rude kudły skoro jesteś teraz niegrzeczna?
- Nic mi nie zrobiła. - oznajmiłam, a potem opowiedziałam im całą historię z aresztu szkolnego, a Morgan prawie zaczęła płakać ze śmiechu, gdy usłyszała jakimi epitetami zostałam ochrzczona. Nie jestem idealna, ani perfekcyjna, więc jej reakcja była poprawna.
- Zastanawiam się tylko, jakim cudem obraziłaś go przy okazji używając historii?
- Oh, wiesz Jen tak jakoś wyszło. - mruknęłam wzruszając ramionami, ponieważ nie wiedziałam, jak mogłabym na to odpowiedzieć.
- Nie wiem czy bardziej uraziła jego męskie, cholernie duże ego, czy jego kutasa. - powiedziała Catlin śmiertelnie poważnym głosem, ale po chwili nie wytrzymała i po prostu się zaśmiała. Zapaliłam drugiego papierosa, a okno w domu na przeciwko rozbłysło światło.
- O ja cię pierdolę. - wyjąkałam. - Nie wiedziałam, że on ma tutaj pokój. - dodałam patrząc na Louis'a, który obecnie rzucił torbę i plecak koło biurka, a zaraz po ty ściągnął swoją koszulkę.
- Po pierwsze nie wiedziałaś o tym przez osiemnaście lat, serio? Po drugie mam chyba orgazm właśnie. - oznajmiła nam Jennifer na co zrobiłam zdegustowaną minę.
- Ja mam na pewno orgazm. - podsumowała Morgan zachłannie patrząc na tatuaże chłopaka.
- Pierwszy raz odsunęłam tą roletę. - zaczęłam się bronić. - Myślałam, że tutaj ma pokój jego siostra. Tak przynajmniej było jeszcze dwa lata temu. - przypomniałam sobie lekko marszcząc brwi.
- Nie dość, że spędzasz z nim codziennie godzinę to jeszcze masz takie widoczki. Nie chcesz mieć współlokatorki? - spytała blondynka zmieniając temat.
- Nie, dziękuje. - mruknęłam wywracając oczami. - Nie wytrzymałabym z Tobą tyle czasu. Zaczęłabyś chodzić nago czy coś.. - dodałam patrząc bardziej na Jenny, która chyba mnie słuchała.
- Nie chcę wyjść na dziwkę, ale mogłabym być przez niego pieprzona. - westchnęła Catlin ignorując moją wypowiedź i patrząc tęsknie na chłopaka za oknem, który teraz zdejmował spodnie. Zaciągnęłam się papierosem, a on uniósł głowę do góry. Spojrzał na mnie, a ja na niego. Był zdziwiony to na pewno.
- Gapisz się na niego Hailey. - zwróciła mi uwagę Parker, ale właśnie o to chodziło. Będę go stawiać w niezręcznych sytuacjach.
- Zobaczymy czy nadal będę taką sztywniarą. - zaśmiałam się patrząc na chłopaka, który teraz przejechał swoją ręką po nieujarzmionych włosach. Natomiast ja zamknęłam okno i zsunęłam roletę.
&
Piątek jest wyczekiwanym dniem dla każdego ucznia, jak i nauczyciela. Dla mnie był to dzień, kiedy miałam zmienić swój wizerunek. Prawdopodobnie większość osób nawet nie zwróci na to uwagi, ale może wreszcie powinnam być kimś kto samą siebie akceptuje?
Wysiadłam z samochodu mojego ojca, który widząc mój dzisiejszy makijaż i strój stwierdził, że zaczyna się o mnie bać. Przeważnie ubierałam się w delikatne i nierzucające się kolory. Natomiast dzisiaj miałam podarte czarne spodnie i szarą zwykłą podkoszulkę na którą narzuciłam czerwoną koszulę, którą było widać z drugiej części szkoły. Na ustach miałam ciemną szminkę z kredki, aby się nie świeciły i zrobiłam dodatkowo czarne kreski na oczach, które nie rzucały się, aż tak na widok. Czarne, ciężkie buty dopełniały wszystko,a gdy mój ojciec tylko odjechał to do swoich ust włożyłam papierosa, którego od razu zapaliłam. Podeszłam do murku szkolnego, gdzie była już Catlin, a Jennifer miała pojawić się za niedługo.
- Wyglądasz cudownie i buntowniczo. - pisnęła Morgan na przywitanie. - Każdy się na Ciebie patrzy. - dodała. Oparłam się plecami o mur i podniosłam jedną nogę tak, aby również była położona na murze. Faktycznie większość osób szeptało do siebie i wskazywało na mnie. Co dziwne nie przeszkadzało mi to, a nawet mi się podobało. Czułam się dobrze dopóki nie zobaczyłam lodowatych, niebieskich tęczówek, które wywołały ścisk żołądka, a moją pewność siebie zastąpiła niezręczność.
- Opanuj się dziewczyno. - usłyszałam przy swoim uchu szept Jennifer. - Pamiętaj, że chcesz mu pokazać kto tu rządzi.
- Uwierz nie mogłabym zapomnieć. - uśmiechnęłam się, a z moich ust wyleciał dym.
- Nie wierzę, że dobrze się czujesz, gdy jesteś taka wredna.
- Uwierz Cat to jest naprawdę dobre uczucie. - stwierdziłam. - Pierwszą mam matematykę, więc lecę na nią. Widzimy się na historii Catlin. - dodałam i wyrzucając papierosa przygniotłam go butem, a następnie zniknęłam w korytarzu szkolnym. Wyróżniałam się, a większość osób z pierwszych i drugich klas myśleli, że jestem nowa. Nie wiem, czy dobrze postanowiłam, że chcę się zmienić, ale zawsze byłam przeważnie pokojowa i jak to się skończyło? Tak, że nikt nawet nie znam mojego imienia, które składa się z sześciu liter.
Usiadłam w swojej ławce, a Evy jeszcze nie było. Gdy dzwonek był coraz bliżej to mój stres narastał. Do klasy zaczęli wchodzić ludzie, którzy patrzyli na mnie z lekkim szokiem. Tak, ja chodzę na te zajęcia i nie pomyliłam sali!
- W co Ty się zamieniłaś? - spytał mnie Harry, który wyrósł przede mną. Nawet nie wiem, jak tutaj podszedł. Zwłaszcza, że siedział na drugim końcu klasy. Przeważnie.
- Trochę zmieniłam ubrania. - odpowiedziałam wzruszając ramionami. Pamiętaj teraz jesteś wredna.
- Chyba nie tylko to. - stwierdził lekko się uśmiechając. - Zrobiłaś to nieświadomie. - dodał i odszedł, aby usiąść do swojej ławki. O co mu chodzi? Co zrobiłam? Zmieniłam tylko styl. Na razie tylko to. Pan Richard wszedł do klasy zamykając nogą drzwi. Nawet nie pofatygował się, aby tym razem użyć klucza. Usiadł za biurkiem z kubkiem kawy.
- Boże jak ja was nienawidzę. - rozpoczął załamując ręce. - Marnujemy tutaj swoje życie, a wy nadal nic się nie nauczycie. Może poza kilkoma wyjątkami. - stwierdził unosząc głową, a jego oczy padły na Violet, którą lubił i Carlos'a, który się podlizywał nauczycielom. Jego wzrok zatrzymał się na mnie, a brwi powędrowały do góry. - Hailey, czy Ty masz makijaż? - spytał zdziwiony przecierając dłońmi twarz.
- Może. - mruknęłam spuszczając wzrok na swoje dłonie, które leżały na blacie ławki. Drzwi do klasy zaskrzypiały.
- Przepraszam za spóźnienie. - powiadomił Louis przychodząc, jak zwykle spóźniony.
- Chociaż wiem, że nie śnię, bo w jakim to świecie szanowny pan Tomlinson przyszedłby na moją lekcję niespóźniony? - prychnął pod nosem pan Richard.
- W świecie idealnym. - dopowiedziałam sobie pod nosem, a nauczyciel chyba to wyłapał, bo lekko się uśmiechnął. Szkoda, że nie uśmiechał się, gdy wysyłał mnie do aresztu szkolnego.
- Zluzuj się Dicks. - westchnął Louis lekko się śmiejąc. Cała klasa zachichotała. Tak, haha
- Masz rację. - stwierdził pan Richard na co większość klasy zamarło. Oh, czyli nie tylko ja wyczuwałam podstęp. - Miałem dzisiaj nie pytać, ponieważ jest piątek, ale Tomlisnon chodź do tablicy. - dodał i zaczął pisać równanie, które było takie strasznie długie.
- Nie umiem. - oznajmił szatyn stojąc przed tablicą, a w prawej ręce obracał białą kredę.
- Zluzuj się Tommo. - parsknął sarkastycznie nauczyciel, a ja zmarszczyłam lekko brwi. Serio, Tommo?
- Spierdalaj. - syknął chłopak. Rzucił kredą w nauczyciela i potrącając jego ramię od tak wyszedł po prostu z klasy trzaskając mocno drzwiami.
- Ile czasu minęło?
- Wytrzymał minutę dwadzieścia sekund. - odpowiedział Harry, a ja naprawdę nie miałam bladego pojęcia o co chodzi. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że pan Richard sprawdzał Tomlinsona to znaczy denerwował go specjalnie, co każdy piątek. Chciał się wreszcie doczekać tego dnia, kiedy chłopak nie wybuchnie.
- Widzicie, jak szybko można kogoś zdenerwować. - uśmiechnął się pan Dickson. - Hailey bądź tak uprzejma, aby iść i mu powiedzieć, żeby wrócił na lekcję. - dodał, a ja posłusznie to zrobiłam, bo powiedzmy sobie szczerze. Wszystko jest lepsze od matematyki z tym porąbanym profesorem.
- Dobrze. - przytaknęłam i wyszłam z klasy. Nie musiałam daleko iść, ponieważ chłopak siedział na parapecie przed salą kilka metrów dalej. W dłoni obracał zapalniczkę. Był taki spokojny.
- Czego chcesz? - spytał najwyraźniej wyczuwając moją obecność.
- Dickson kazał wrócić Ci do klasy. - powiedziałam silącym się na najbardziej oziębły ton głosu, jaki uda mi się wydobyć. Chyba nie poszło tak źle, ponieważ Louis uniósł na mnie swoje niebieskie oczy, które bez żadnych oporów przebiegły po moim ciele oraz mojej twarzy. Jednak nadal nie można było z nich nic wyczytać.
- Spierdalaj. - powtórzył mi to samo, co nauczycielowi matematyki. Wyczekująco oczekiwał mojej reakcji. Pewnie myślał, że zacznę mu mówić, że jest niegrzeczny. Oh, nie. Po co mam tępić język. Uśmiechnęłam się tylko i wróciłam do klasy.
- Kazał mi spierdalać. - oznajmiłam, gdy weszłam do pomieszczenia.
- Wiem. - powiedział tylko lekko się uśmiechając. Uważał, że go rozgryzł, ale mi Louis wydawał się troszeczkę bardziej skomplikowany i złożony. Najwidoczniej miałam rację, bo chłopak wrócił do klasy, co spotkało się tylko ze zdziwionym spojrzeniem pana Dicksona na co dostał tylko groźne spojrzenie od chłopaka, którego obserwowałam. Mi za to posłał tylko puste spojrzenie, które nie wiedziałam co oznacza i pewnie szybko się nie dowiem, bo przecież on to istna zagadka. Czemu wróciłeś?
- Zaczynajmy. - dodał nauczyciel, który był zdezorientowany. Do końca lekcji nie zwracałam na nic uwagi. Czekałam tylko na lunch, który oznajmiałby mi, że już coraz bliżej weekendu.
Na szczęście na następnej lekcji była historia, którą kochałam i siedziałam z Caitlin. Pani Laving jak zwykle chwilę się spóźniła, a następnie przeszła do tematu, którym były czasy drugiej wojny światowej. Czułam się niekomfortowe, kiedy Louis usiadł obok naszej ławki razem z Harry'm. Nie patrzył na tablicę. Tylko na mnie. Kazał spierdalać sztywniarze, a teraz o co mu chodzi?
- Na początku to było fajne, że się patrzył, ale teraz mnie przeraża. - szepnęła mi na ucho Morgan i wychyliła się tak, aby spojrzeć na Tomlinsona. - Czy on w ogóle mruga? - spytała marszcząc lekko brwi. Cicho zaśmiałam się na jej wyraz twarzy, a w tym momencie Louis odwrócił głowę, dzięki czemu mogłam spokojnie odetchnąć i nie bać się, że zrobię coś nie tak.
- Nie rozumiem go, ale chyba nawet nie chcę tego zrozumieć. - powiadomiłam moją przyjaciółkę, która otworzyła szeroko usta, a po chwili przykryła je dłonią.
- Kim Ty jesteś Hailey Wiliams? Dociekliwość i ciekawość to twój znak rozpoznawczy. - szepnęła w moją stronę, gdy pani Laving rozejrzała się po klasie w poszukiwaniu osób, które rozmawiają.
- Zmieniłam się. - oznajmiłam jej z wyższością.
- Tak, tak oczywiście. - machnęła lekceważąco ręką. - Pragniesz poznać prawdę. - stwierdziła po chwili ciszy. Oh, oczywiście, że miała rację. Za wszelką cenę chciałam poznać prawdziwego Louis'a i jego prawdziwe problemy, ale wiedziałam, że jest to niemożliwe choćbym chciała. Powiedzmy sobie szczerze niebieskooki mnie nie znosił i uważał, że jestem irytującą sztywniarą.
- Nawet gdyby to i tak jej nie poznam. - uświadomiłam blondynce, która tylko przewróciła oczami.
- Jesteś taka głupiutka. - uśmiechnęła się lekko pokazując swoje proste i białe zęby.
- Przynajmniej nie jestem blondynką. - odpyskowałam, ponieważ wiedziałam, że Catlin nienawidzi, gdy wypomina się jej kolor włosów w przełożeniu na inteligencję.
- Nienawidzę Cię. - stwierdziła robiąc kwaśną minę.
- Kochasz mnie. - odpowiedziałam i posłałam jej całuska w powietrzu. Morgan tylko cicho się zaśmiała, co spotkało się z krytykującym wzrokiem nauczycielki, ale mimo to nas nie upomniała tylko dalej prowadziła swoją lekcję.
- Jest dzisiaj impreza u naszego, słodkiego bad boy'a. Idziesz? - spytała blondynka z nadzieją, która malowała się w jej niebieskich oczach. On nie jest niegrzecznym chłopcem. On tylko takiego udaje.
- Znasz odpowiedź. - mruknęłam pod nosem tracąc dobry humor. - Nie. - uświadomiłam ją. Tak tylko na wszelki wypadek.
- No proszę Cię chodź. Będzie fajnie. - stękała mi nad uchem starając się zmienić moje nastawienie. - Nawet go nie spotkasz. Przecież będzie tam kilkadziesiąt osób. - dodała chcąc mnie przekonać.
- Zastanowię się. - odpowiedziałam lekko się uśmiechając choć wiedziałam już, że szykuję się świetny wieczór w moim domu z filmami, popcorn'em oraz kłótnią rodzinną pomiędzy moim ojcem, a teściową.
- Wiesz, że nie będę mieć daleko, aby podejść do twojego domu i wyciągnąć Cię z niego siłą i nie ma żadnego "zastanowię się". - stwierdziła ostro Cat. - Jeżeli moja mowa nie poskutkowała to będę u Ciebie chociaż nocować, gdy wypiję więcej niż ważę. - dodała cicho się śmiejąc.
- Oczywiście. - zaśmiałam się bo to było takie prawdziwe. Niby taka mała blondyneczka, a potrafiła wypić więcej, niż nie jeden mężczyzna. - Przyszłabym, ale on mnie nienawidzi, a ja nie zamierzam tego zmieniać. - powiedziałam, a Morgan tylko skinęła głową w stronę ławki obok mnie, gdzie patrzył się Louis. Jego niebieskie tęczówki wpatrywały się we mnie z piękną obojętnością. Wywróciłam tylko oczami.
- On chyba to słyszał. - szepnęła mi na ucho Caitlin, a ja już wiedziałam o czym będziemy rozmawiać w areszcie szkolnym. - Wiesz, że jestem dziewczyną Jordan'a Kingston'a to takie cudowne. - zmieniła temat ekscytując się tym chłopakiem, który był jakiś dziwny. Razem z Jen i tak jej tego nie powiemy, bo ona to zignoruje.

###
Hej miśki :)
Cieszę się, że niektórym ta historia się spodobała. Nie zamierzam jej usuwać, bo się w nią wkręciłam i wreszcie wytrwam w niej do końca. Tak trochę dziwnie, bo to pierwsza rzecz, jaką piszę autentycznie sama, ale pewnie się przyzwyczaję.
Zaktualizowałam bohaterów w zakładce, więc odsyłam tam :)
Miłego xx

2 komentarze:

  1. Super rozdział! Tylko czemu tu nie ma komentarzy, ludzie weźcie się w garść i komentujcie 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Meegaaa czekam na next 😁😁

    OdpowiedzUsuń