środa, 2 marca 2016

10. Jesteśmy przyjaciółmi, którzy nie zachowują się, jak przyjaciele.

POV's Lee

Przez trzy tygodnie nie działo się nic ciekawego. Moje życie kręciło się głównie pomiędzy bezsennością i sprawdzianami. Jedną sobotę spędziłam z Louis'em, kiedy znowu ukradł drabinę i zapukał w moje okno, żebym wyszła przed dom. Potem pojechaliśmy do gabinetu jego ojca i po prostu siedzieliśmy tam i rozmawialiśmy, ewentualnie milczeliśmy.
Teraz był jeden z nielicznych piątków, kiedy po prostu chcieliśmy się dobrze zabawić i odprężyć po dużym nakładzie nauki, który już zaliczyliśmy na lepszą lub gorszą ocenę. Właśnie dlatego pojechaliśmy na domek nad jeziorem na całe dwa dni do Liam'a, który sam to zaproponował kilka dni wcześniej.
Po uproszeniu rodziców i zapewnieniu Liam'a, że będzie tam jego wujek mogłam również jechać. Obecnie siedziałam na miejscu pasażera w samochodzie Louis'a. Na tyle był Zayn z Blue i Jennifer, która kłóciła się z nim na temat książki, którą przeczytali dla zakładu. W uchu miałam jedną słuchawkę, a głowę oparłam o zimną szybę, aby przyglądać się temu, jak pojedyncze płatki śniegu spadały z niebo. Co z tego, że nawet dobrze nie zaczął się jeszcze grudzień skoro temperatura była już kilka stopni na minusie.
Jechaliśmy dopiero jakieś czterdzieści minut, a mnie już bolał tyłek i najchętniej to wstałabym z tego fotela. W samochodzie za nami jechał kierowca Niall wraz z CoCo, Ella, Harry'm i Caitlin. Natomiast Liam był już na miejscu i żegnał właśnie swojego wujka, który wyjeżdża z powodu jakiegoś wyjazdu służbowego. Ściągnęłam swoje buty i podciągnęłam nogi pod brodę ignorując srogie spojrzenie Louis'a, który kochał swój samochód. Gdybym miała takie cacko też bym je kochała. Niestety w moim świecie nie mam nawet prawa jazdy, które już dawno powinnam zrobić.
Przygryzłam wnętrze policzka, gdy zauważyłam, że Louis pisze wiadomość do Elli. Od pewnego czasu piszemy do siebie bez konkretnego powodu, spędzamy więcej czasu niż to konieczne i może czasami robimy rzeczy, które raczej nie robią przyjaciele. Wiem, że się do niego przywiązuję, bo poświęcił mi swoją pieprzoną uwagę, której niesamowicie od kogoś potrzebowałam. Nadal potrzebuję, a on zainteresował się mną i czuję się z tym bardzo w porządku. Boję się, że się po pewnym czasie po prostu mu się znudzę. Z ogromną siłą woli odwróciłam wzrok od jego telefonu na swoje paznokcie pomalowane ciemnym różowym kolorem, który wzięłam od mojej matki.
Jedyne co było dla mnie ostatnio cudowne to to, że przez cały ten stres zrzuciłam kolejne kilogramy i teraz podziwiałam piękną piątkę z przodu. Jednak to nadal było trochę za dużo, jak na mój wzrost, więc nadal będę się trzymać tej diety, aż w końcu osiągnę swój cel. Zaledwie kilka kilogramów. To niewiele.
Dwadzieścia minut później zaparkowaliśmy pod ładnym piętrowym domem, który wyglądał na nowoczesny pomimo tego, że był zrobiony z drewna. Duże lampy oświetlały posiadłość, a obok drzwi stał Liam z palącym się papierosem w ustach. Pisał coś na telefonie, ale zaraz schował go do tylnej kieszeni swoich dżinsów. Ponieważ mam pęcherz nie większy od wiewiórki to rzuciłam mu tylko szybkie przywitanie i od razu spytałam się, gdzie jest toaleta.
Pomijając fakt, że prawie się zgubiłam i przeżyłam mini zawał, gdy nie mogłam znaleźć papieru to wróciłam szybko na dół do salonu. Był już położony mały głośnik na stole pomiędzy jedzeniem oraz alkoholem, który zakupił Louis z Zayn'em. Reszta zrzuciła się po trochę pieniędzy na ten szczytny cel. Zajęłam miejsce na jednym z wolnych foteli, które wyglądały na miękkie i wygodne. Wzięłam kieliszek podany mi przez Blue i po tym, gdy powiedział jakiś durny wierszyk wlaliśmy napój do gardła. Nieprzyjemny zapach uderzył w mój nos, jak i kubki smakowe, ale tylko lekko się skrzywiłam.
Razem z Caitlin i CoCo tańczyłyśmy do piosenki na środku salonu z papierosami w palcach. Cudem nie parząc się przy tym. Byłam najtrzeźwiejsza biorąc pod uwagę towarzystwo, ponieważ nie chciałam dużo pić. Liam siedział zjarany wraz z Zayn'em. Razem śmiali się co jakiś czas bez znacznego powodu. Natomiast Jennifer poszła razem z Blue do kuchni po coś do jedzenia.
- Pójdę zobaczyć co oni tak długo robią. - oświadczyłam dziewczynom, które tylko kiwnęły potwierdzająco głową. Skierowałam się do kuchni, gdzie ich znalazłam. Najdziwniejsze chyba było to, że Jen siedziała na blacie, a pomiędzy jej nogami stał Blue, który ją całował dosyć namiętnie. Tak chyba nie robią przyjaciele, ale kim ja jestem, żeby ich osądzać.
Po cichu wycofałam się do tyłu uderzając plecami w kogoś. Odwróciłam się przez ramię. To był Louis, który położył palec na swoich ustach, a potem pociągnął mnie za rękę na górę po schodach.
- Blue ma chyba dziewczynę. - powiedział chłopak marszcząc brwi, gdy zatrzasnął za nami drzwi.
- Podobno ma. - przytaknęłam. - Po co mnie tu przyprowadziłeś?
- Nie mam pojęcia. - wzruszył ramionami siadając na łóżku.
Usiadłam obok niego wiedząc, że to ja powinnam zacząć temat, co właściwie robimy. Jednak nie miałam pojęcia jak. Nie chciałam powiedzieć czegoś nie właściwego, a to, że zaczęłam postrzegać go w nieco inny sposób, to wydało mi się jeszcze nieco trudniejsze.
- Louis. - szepnęłam niepewnie.
- Tak?
- Co my robimy?
- Siedzimy. - odpowiedział, jakby to była najbardziej jasna rzecz pod słońcem.
- Nie o to mi chodzi. - jęknęłam lekko przeciągając ostatnie słowo.
- Wiem. Ale naprawdę nie mam pojęcia. - westchnął kładąc się na łóżku.
- To ustalmy to jakoś. - powiedziałam zdeterminowana nie chcąc żyć w tym czymś.
Niezręczna cisza napłynęła do pokoju. Tak, jak czasami bywało to w areszcie szkolnym. Minęło kilka minut zanim Louis zdecydował się odezwać.
- Jesteśmy przyjaciółmi, którzy nie zachowują się, jak przyjaciele.
- Brawo Sherlock'u. - ironia sama wypłynęła z moich ust.
- Przeszkadza Ci to? - spytał podnosząc się z łóżka.
Wstał, aby następnie kucnąć przede mną. Uniosłam na niego moje oczy nadal nie wiedząc co odpowiedzieć, bo nie wiedziałam czy mi to przeszkadza. Lubiłam robić z nim rzeczy takie, które nie robi się tylko z przyjacielem. Nieodpowiednie było to, że najbardziej lubiłam to w jaki sposób on mnie całuję. Znałam jego usta na pamięć.
- Nie. - przyznałam. - Chyba, że robisz te wszystkie rzeczy z kimś innym.
- Nie robię. - odpowiedział natychmiastowo. - Powinnaś to wiedzieć skoro jako jedyna znasz moją historię. I lubię to.
- Co? - zmarszczyłam czoło i lekko otwierając usta nie wiedząc co dokładnie lubi.
- Lubię to, że znasz moją historię. Lubię to, że byłaś dociekliwa, żeby poznać czemu taki jestem.
- Uważałam, że jest w Tobie coś, co jeszcze można odratować. Nadal tak uważam. - powiedziałam nieco wstydliwie. Naprawdę tak myślałam. On po prostu potrzebował kogoś kto będzie w niego wierzyć. Jak na ironię ja chciałam w niego wierzyć od samego początku chociaż o tym wtedy nie wiedziałam.
- Bawi mnie to, że widzisz jakiekolwiek dobro we mnie. - zaśmiał się.
- Bawi mnie to, że widzisz w sobie niegrzecznego chłopca. - odpowiedziałam z wrednym uśmieszkiem. Louis przewrócił oczami, a po chwili podniósł się trochę do góry i musnął moje usta swoimi.
- Chodźmy na dół. - poprosiłam nie chcąc, aby to zaszło teraz za daleko. Myślałam ostatnio o tym, żeby to właśnie Louis był moim pierwszym, ale trochę się jeszcze tego obawiałam. Nie chciałam stracić dziewictwa z kimś kto kompletnie nic do mnie, by nie czuł.
- Możemy tu zostać. - zaproponował siadając na łóżku obok mnie.
- Czemu?
- Bo lubię twoje towarzystwo. - wzruszył ramionami patrząc się przed siebie na szarą ścianę.
- Czemu? - spytałam ponownie, prawie automatycznie.
- Cholera. Po prostu tak.
- Okej.
Louis spojrzał na mnie z ukosa tym złym, karcącym spojrzeniem. Zrobiłam minę typu "No co?" Chłopak wywrócił oczami. Ja siedziałam cicho. Z nudów zaczęłam bawić się palcami we wszystkie strony, żeby strzyknęły kości. Jednak Louis'owi się to nie podobało, więc chwycił swoją dłonią moją.
Było to cholernie przyjemne i ugryzłam się w policzek, aby się nie uśmiechnąć. Gładził swoim kciukiem moją skórę. Zaczęłam szybciej oddychać, bo trzymał mnie za rękę i moglibyśmy wyglądać, jak para. Trochę dziwna i niezrozumiana dla innych. On wyglądał jak typowy chłopiec, który jest przykładem grzechu. Ja wyglądałam, jak Ewa, która chciała zjeść grzeszne jabłko.
- O czym myślisz? - odezwał się pierwszy niepewnie chrząkając, aby pozbyć się chrypki. Spojrzałam na niego, a potem na nasze dłonie, ponieważ bałam się odezwać.
- Oh.
Wymsknęło mu się mimowolnie z ust, a po chwili wyjął swoją dłoń z mojej. Zażenowana szybko wstałam i ruszyłam w kierunku drzwi.
- Gdzie idziesz? - usłyszałam jego głos za plecami, ale nie mogłam się odwrócić, bo mógłby zobaczyć, że zabolał mnie ten mały nic nieznaczący gest.
- Porozmawiać z Jennifer. - odpowiedziałam wystarczająco głośno, a potem wyszłam zamykając delikatnie drzwi. Przy schodach zatrzymałam się opierając rękę na barierce. Zrobiło mi się trochę słabo, ale za chwilę wszystko wróciło do normy, więc zbiegłam po schodkach najszybciej, jak mogłam.
Trafiłam na Jen w kuchni, ale tym razem była sama i piła sok prosto z kartonu. Podeszłam do niej odbierając jej napój. Nic nie powiedziała tylko z kieszeni spodni wyjęła paczkę papierosów podając mi jednego. Obydwie usiadłyśmy na blacie wyspy kuchennej. Pomiędzy nami leżała popielniczka.
- Widziałam Cię z Blue. - oznajmiłam prosto z mostu oglądając się przez ramię czy przypadkiem ktoś nie idzie.
- Cholera.
- Pytać, czy sama mówisz?
Jennifer wypuściła głośno powietrze z ust. Przeczesała wolną dłonią swoje długie, ładne włosy. Do ust włożyła papierosa chcąc odwlec chwilę w której odkrywa swoje wszystkie karty przede mną. Wahała się co chwilę, czy mi odpowiedzieć, czy może skłamać jakimś gównianym kłamstwem?
- Oglądałaś kiedyś film lub czytałaś fanfiction w którym dwójka osób się nienawidzi? - spytała powoli ważąc dokładnie swoje słowa. Przytaknęłam jej. - Nie znosiłam go, a teraz jestem prawdopodobnie trochę wstawiona i prawdopodobnie czuję więcej niż na trzeźwo, więc to się stało.
- Rozumiem. Co na to Blue?
- Jest tak zjarany, że jutro nic nie będzie pamiętać. - wzruszyła ramionami lekko się garbiąc. - Co robiłaś z Louis'em na górze?
- Oh. Bawiliśmy się w grę pod tytułem, kto pierwszy zacznie rozmowę. - westchnęłam wypuszczając ustami szary dym.
- Shippuję was. - oświadczyła kilka sekund później. - Nie wiem tylko czy lepsze jest Loulee, czy może Hais?
- Nie próbuj łączyć naszych imion. - zaśmiałam się z Parker, która zrobiła zamyśloną minę.
- Masz rację. Lepsze będzie Loulee. - powiedziała ignorując moje zdanie na ten temat.
- Idiotka.
- Tak. Chodźmy się napić. - przytaknęła gasząc peta i zeskakując z blatu. Poszłam w jej ślady, a chwilę potem zepchnęłyśmy Niall'a z fotelu i go zajęłyśmy.Siedziałyśmy na podłokietnikach na przeciwko siebie ze szklanką wypełnioną tequilą. Śmiałyśmy się do końca z niewiadomego powodu, a po chwili wraz z Caitlin zaczęłyśmy śpiewać tekst piosenki Spice Girls.
- If you wanna be my lover... [Jeśli chcesz być moim kochankiem] * - zanuciłam, a mój wzrok mimowolnie uciekł w stronę Louis'a, który teraz rozmawiał z Ellą, a jego dłoń była bardzo blisko jej uda.
Potem włączyliśmy jakąś piosenkę, której beat był niesamowity, więc tańczyłam wygłupiając się z Harry'm, któremu również udzielił się nadmiar napoju wysokoprocentowego. Wziął mnie na ręce i rzucił na kanapę z której prawie spadłam na podłogę.
- Robię przerwę! - krzyknęłam śmiejąc się z chłopaka, który tańczył własny autorski układ, który był tak bardzo kiepski, że aż komiczny. Wzięłam butelkę wody z której się napiłam.
- Chyba Tobie już wystarczy. - wtrącił się Louis siedząc na kanapie z butelką piwa w dłoni.
- Nie, dziękuję za troskę. - odpowiedziałam najmilej, jak mogłam widząc, że jego dłoń spoczywa już prawie pomiędzy nogami Elli. Nie zrozumcie mnie źle. Bardzo ją lubiłam, ale mimo wszystko w takich sytuacjach wolałabym, żeby się nie wtrącała tam, gdzie jej nie potrzeba. Mimo, że brzmię, jak wyrafinowana suka to uważam to za słuszne.
- Wezmę Cię na górę. - zadecydował nie pytając się o moją zgodę.
- Nie. Chcę zostać. - zaprotestowałam, ale Louis odłożył butelkę na stół. Wstał pomagając mi zrobić to samo i bardzo powoli zaczął prowadzić mnie po schodach. Jednak w pewnym momencie się potknęłam upadając na tyłek.
- Wstawaj. - ponaglił mnie, gdy usiadłam na jednym ze schodków plecami opierając się o barierkę.
- Nie. - oświadczyłam dobitnie. - Wygodnie mi tutaj. - zaśmiałam się pod nosem.
Louis głęboko westchnął, a po chwili usiadł naprzeciwko mnie trochę się krzywiąc. Odchyliłam głowę do góry patrząc na granatowy sufit nad nami. W mojej głowie zaczęło szumieć. Spojrzałam na chłopaka przede mną, który obserwował mnie w milczeniu.
- Niedobrze mi. - wyjawiłam szybko wstając na nogi rujnując przy okazji tą piękną chwilę. Weszłam do pokoju, który zaproponował szatyn, a potem odnalazłam łazienkę. Kucnęłam obok ubikacji czekając, aż zwymiotuję albo poczuję się lepiej.
&
Rano obudziłam się z bólem głowy. Otworzyłam powieki i odetchnęłam, gdy zauważyłam, że jestem sama w pokoju. Uniosłam kołdrę chcąc zobaczyć w co jestem ubrana, a gdy zobaczyłam koszulkę Louis'a to zaczęłam panikować.
Podniosłam się do pozycji siedząc i oparłam się o zagłówek łóżka. podciągając bliżej siebie puchatą kołdrę. Byłam na lewej stronie łóżka. Drzwi skrzypnęły, więc od razu spojrzałam w ich stronę.
- Dzień dobry rzygająca królewno. - przywitał się Louis wchodząc przez drzwi do pokoju z tacą na której była szklanka soku, tosty i dwie tabletki. - Przeciwbólowe. - naprostował widząc moją minę.
- Dziękuję. Autentycznie umieram. - jęknęłam i od razu połknęłam tabletki popijając je sokiem jabłkowym. - Czemu jestem ubrana w twoją koszulkę?
- No wiesz sama chciałaś to zrobić. - powiedział, a mój żołądek ścisnął się w supeł. Natomiast głowa zaczęła boleć bardziej niż przed chwilą. - Żartuję. Zwymiotowałaś na swoje ubrania, a ja nie mogłem znaleźć twojej torebki, gdzie byłaby piżama. - wytłumaczył śmiejąc się pod nosem z mojej reakcji.
- Dziękuję. - odetchnęłam z prawdziwą ulgą. - Znowu.
- Pierwszy raz zajmowałem się pijaną osobą, która co chwilę każe mi się odsunąć. - oznajmił rzucając się na łóżko obok mnie prawie rozlewając sok.
- Louis mimo wszystko pamiętam naszą wczorajszą rozmowę. - zaczęłam spokojnie chcąc to wyjaśnić. - Nie chcę żyć w pieprzonym trójkącie, więc lepiej jeśli będziemy tylko przyjaciółmi.
Zapadła niezręczna cisza, a ja zaczęłam się zastanawiać czy dobrze zrobiłam. Louis od razu spoważniał zastanawiając się zapewne nad dobrą, chamską odzywką w moją stronę. Im dłużej czekałam tym bardziej się stresowałam. Odłożyłam tackę na komodę obok.
- Nie ma żadnego trójkąta. - zmarszczył brwi.
- A Ella?
- Oh.
- Więc rozumiesz? - spytałam dla upewnienia.
- Lubisz, gdy nie zachowujemy się jak zwykli przyjaciele? - spojrzał na mnie przeszywają moją osobę na wylot. - Tylko nie kłam.
- Tak. - wyszeptałam spuszczając głowę na dół wraz ze swoim wzrokiem na białą pościel.
- W takim razie nie rozumiem. - wzruszył ramionami wstając z łóżka. Zebrał z komody papierosy i wyszedł z pokoju. Westchnęłam kładąc się na wznak na materacu. Patrzyłam w szary sufit i nienawidziłam się za to, że w ogóle zaczęłam ten temat.
Wstałam kilka minut później ubierając na siebie swoje, czarne i o dziwo czyste spodnie. Białą koszulkę z napisem Brooklyn zostawiłam na sobie z dwóch względów. Pierwszy ponieważ moja bluzka faktycznie była troszeczkę ubrudzona, a drugi fakt dotyczył tego, że to był podkoszulek Louis'a, który nadal pachniał nieziemsko.
Przeczesałam włosy szczotką, umyłam zęby szczoteczką, która byłą jeszcze zapakowana, a potem zrobiłam siusiu. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze i wyszłam z pokoju. Nie byłam przekonana co do mojego nowego pomysłu. Idąc więc po schodach co chwilę dopingowałam się w myślach, aby nie uciec.
Weszłam do kuchni w której, jak na mój pech byli wszyscy oprócz CoCo, która kochała długo spać. Odszukałam wzrokiem Louis'a, który siedział na krześle przy długim blacie i jadł płatki z mlekiem. Wyglądał uroczo w roztrzepanych włosach i skoncentrowanym wzrokiem utkwionym w misce. Dobre było to, że Ella siedziała na drugim końcu pomieszczenia przy stole.
- Dzień dobry. - przywitałam się głośno i podeszłam do chłopaka biorąc jego ręce z blatu, abym mogła usiąść na jego kolanach. Gdybym powiedziała, że był zdziwiony to skłamałabym, bo był kurewsko zaskoczony co ja robię.
- Hailey...- wymruczał, a ja po prostu pochyliłam się stykając nasze wargi ze sobą pomijając głośne "ouuu" Harry'ego i Niall'a. Oddał pocałunek, więc moje serce podskoczyło do gardła i z powrotem. Naprawdę lubiłam go całować. Oderwałam się od niego zarzucając swoje ręce na jego szyję.
- Po prostu nie chcę być drugą opcją, Louis. - wyszeptałam mu do ucha tak cicho, jak to tylko możliwe.
- Nie jesteś drugą opcją. - odpowiedział mi szeptem.
- Jesteście tak uroczy, że aż rzygać się chce. - zakpiła Caitlin, która nie była zadowolona z tego, że sama nie miała nikogo do obściskiwania.
Jednak razem z Louis'em umiejętnie ją zignorowaliśmy patrząc się na siebie. I cholera, podobało mi się to może trochę za bardzo, ale nie chciałam od niego się uwalniać, bo kochałam być w jakiś sposób jego. Chciałam być dla niego, jak Bonnie dla Clyde'a, jak Lydia dla Stiles'a, jak Robyn dla Barney'a.
Nie przeszkadzało mi to, że blat wbija się w moje plecy, a Louis prawdopodobnie uważa, że jestem trochę za ciężka. Nawet nie reagowałam na to, że mieliśmy widownię, która co jakiś czas posyłała nam te spojrzenia do nierozszyfrowania. Patrzyłam w jego oczy chcąc mu powiedzieć to wszystko bez użycia słów.
Po prostu przywiązałam się do niego przez ten krótki czas i możliwe, że była to moja zguba, ale bardzo chętnie sprawdzę co się stanie, jeśli zaryzykuję. Dodatkowo z czystą premedytacją chciałam go wykorzystać do mojego pierwszego razu. Mimo wszystko wiedziałam, że to dobry pomysł, a Louis prawdopodobnie się w końcu zgodzi.
Chłopak przyciągnął mnie bliżej siebie i na nowo zaczął jeść śniadanie przez moje ramię. Byłam do niego przyklejona, jak miś koala. Ale dopóki Louis'owi to nie przeszkadzało, to mi tym bardziej. Przymknęłam oczy opierając się o jego ramię. Patrzyłam na jego szyję, a ponieważ nie mogłam się powstrzymać to ją lekko pocałowałam, potem polizałam zostawiając mokry pasek. Dmuchnęłam w to miejsce czując, jak Tomlinson drży.
- Oh proszę was nie z rana. - jęknęła CoCo przeciągając się w przejściu do drzwi. Pierwszy raz widziałam ją bez makijażu w roztrzepanych włosach. Była ubrana w koszulę i krótkie szare spodenki. Na jej nogach były puszyste, białe kapcie. Usiadłam koło nas i zabrała Louis'owi miskę płatków wraz z łyżką.
- Jadłem to. - warknął na nią ostrzegawczo.
- Bóg nakazał się dzielić. - wymamrotała z pełnymi ustami. Louis tylko przewrócił na nią oczami.
Dokładnie o godzinie jedenastej wyjechaliśmy z domku wujka Liam'a. Jechaliśmy samochodem Louis'a taką ekipą, jak wcześniej. Może z małym wyczuwalnym napięciem pomiędzy Jennifer i Blue tak, jak moim udem, a ręką Louis'a która na nim leżała. Zayn wyczuwając to wszystkich nas olał słuchając muzyki na słuchawkach i gapiąc się za okno.
Gdy byliśmy już w Londynie to wstąpiliśmy jeszcze do Subway'a, ponieważ jak to Louis ujął jest niedożywiony przez CoCo, która ukradła mu najważniejszy posiłek dnia. Bzdura. Zamówiłam sobie kanapkę, ponieważ zaburczało mi w brzuchu, a Jennifer to usłyszała. Zajęliśmy jeden z wolnych stolików.
- Nie wierzę, że jeszcze tylko nie całe pół roku dzieli nas od wolności. - westchnął Zayn z uśmiechem na ustach. - Gdzie zamierzacie iść na studia? - spytałam, a ja się zamyśliłam, bo tak naprawdę to nie wiedziałam do końca co chciałabym robić w przyszłości.
- Wyjadę do Manchesteru i spróbuję dostać się tam na studia sportowe lub biznes, i może do drużyny piłkarskiej. - wzruszył lekko ramionami Louis, jakby mówił o niczym ważnym. - Po świętach mamy mieć mecz na stadionie, gdzie mają przyjechać łowcy głów, więc może ktoś mnie zauważy. - dodał patrząc na swoją kanapkę.
- Ja też chciałbym wyjechać do Manchester. - powiedział Blue rozmyślając nad czymś. - Na dział informatyczny. Ewentualnie pójdę na jakiś uniwerek w Londynie.
- Ja myślałam nad Oxford'em. - przyznała Jennifer. Cóż nie dziwiłam się miała genialne oceny i mnóstwo osiągnięć. Prawdopodobnie się dostanie.
- Śmieszne. - zaśmiał się Malik. - Ja też nas sztukami pięknymi. Słyszałem, że mają tam świetnego nauczyciela. - dodał.
- A ty Lee? - spytał Blue. Wzruszyłam jedynie ramionami.
- Nie wiem. Mam nadzieję na King's College w Londynie. - odpowiedziałam patrząc na Louis'a, który z całą pewnością przetwarzał sobie w głowie, że będzie to duża odległość.
- Jaki kierunek? - spytał widocznie zaciekawiony Zayn.
- Prawo albo sztuka i humanistyczne przedmioty. - uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.
Pół godziny później, gdy wszyscy byli już odwiezieni to siedziałam w samochodzie Louis'a przed moim domem. Zgasił silnik i przez chwilę patrzył się przed siebie.
- Więc Londyn, tak?
- Więc Manchester, tak? - naśladowałam go chcąc rozładować trochę atmosferę. - Możemy teraz o tym nie rozmawiać?
- Tak. - przytaknął.
- Do jutra. - pożegnałam się wysiadając z samochodu.
- Do jutra. - odpowiedział machając mi, a potem odjechał na swój podjazd.
###
Cześć miśki,

JEŚLI SZANUJESZ MOJĄ PRACĘ = ZOSTAW KOMENTARZ :)

Rozdziały prawdopodobnie nie będą się pojawiać w niedziele tylko wtedy, kiedy je dodam co przeważnie będzie co jakieś półtora tygodnia.
Druga sprawa jestem niesamowicie szczęśliwa, że to opowiadanie przypadło Wam do gustu i oznajmiam, że nie zmieniam adresu bloga, bo za dużo z tym zachodu, a nie chce stracić czytelników.
Dodatkowo zamierzam tu publikować wszystkie moje opowiadania, więc jeśli to się skończy to mam już pomysł na następny fanfiction.
#Lucky.

7 komentarzy:

  1. JESTEM PRZE PRZE PRZE szczęśliwa nareszcie :). Coś się schrzani? Błagam nie XD. Podtrzymaj trochę stan mojej euforii pozdrawiam i do następnego/Sky

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć!
    Blog został nominowany do Bloga Miesiąca Luty. Po więcej informacji zapraszam tutaj: http://spis1d.blogspot.com/
    Pozdrawiamy, Spis 1D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :))) czekam na następny ♥♥♥
    A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem co powiedzieć. Co będzie z nim? Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniałe opowiadania. Czekam na kolejne części

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na nexta O.o

    OdpowiedzUsuń