niedziela, 3 stycznia 2016

3. Bądź moją motywacją, Lee.

POV's Lee

Siedziałam na tym samym miejscu, co zwykle na stołówce, ale tym razem wzięłam kawałek pizzy, ponieważ zmienili kucharza i teraz są o wiele lepsze i o wiele tańsze rzeczy. Jenny zajadała się swoją sałatką grecką, a przed nią leżała piłka do siatkówki. Parker kochała ten sport całym sercem, może właśnie dlatego grała w szkolnej drużynie. Natomiast Caitlin pisała z Jordan'em smsy. Jej chichot zaczynał być denerwujący dla mnie i szatynki obok, która wywracała oczami za każdym razem, gdy słyszałyśmy dźwięk nowej wiadomości.
- Cześć Lee. - rozpoznałam głos Niall'a, a po chwili jego postura pojawiła się przede mną. Usiadł obok i wziął mój kawałek pizzy, który ugryzł. - Jesteś gotowa na areszt szkolny?
- Nie. - mruknęłam pod nosem i odebrałam mu pizzę. - Czemu się pytasz? Też będziesz? - spytałam unosząc zaciekawiona brwi do góry. Błagam niech też będzie. To byłoby takie genialne. Nie musiałabym być tam sama z Louis'em.
- Niestety mnie nie będzie, a nie chcę, żebyście się tam zabili lub żebyś traktowała jego słowa zbyt dosłownie. - oznajmił mi Horan, a ja zaczęłam się zastanawiać o co chodzi.
- Czemu mielibyśmy się zabić? Poza tym Louis powiedział wszystko już, co miał powiedzieć. - wzruszyłam obojętnie ramionami, a w tym samym czasie do pomieszczenia wszedł Tomlinson, który dosłownie staranował dwie pierwszoklasistki. Jedna z nich upuściła tacę, a druga nawet upadła na podłogę.
- Mogłybyście uważać, a nie zastawiać cały korytarz swoimi, dużymi tyłkami. - usłyszałam wściekły głos chłopaka, który obecnie ciskał oczami błyskawice na każdą osobę, na którą spojrzał.
- Oh, rozumiem. - przytaknęłam.
- Jest zdenerwowany, bo trener kazał mu poprawić ocenę z historii, bo obecnie może nawet nie zdać. - wyjaśnił mi blondyn. - Wiesz, jak on nienawidzi tego przedmiotu.
- Jest dopiero początek roku szkolnego. - zmarszczyłam lekko brwi, ale widząc minę blondyna potrząsnęłam lekko głową. - Tak. Coś mi się obiło o uszy. - mruknęłam pod nosem patrząc na chłopaka, który podszedł do nowego kucharza, który wydawał mu hamburgera. Jego szczęka była tak mocno zaciśnięta, a biały bezrękawnik odsłaniał jego ręce, które były napięte. Było widać kolejne tatuaże, których było na prawdę dużo. Czarne rurki opinały się na jego nogach, a na stopach miał białe vansy.
- Nie powiem Ci abyś go ignorowała, bo to go tylko bardziej rozwścieczy, ale podejdź do tego co powie z dystansem. - poprosił mnie. To było słodkie, że martwił się o swojego przyjaciela mimo, iż jest on totalną kanalią naszej szkoły.
- Mam dosyć. - żachnęła się Jennifer mocno rzucając plastikowy widelczyk do sałatki. - Uświadom temu dupkowi, żeby wreszcie zaczął się kontrolować. - warknęła Parker i wiedziałam, że zaczęła się o mnie martwić.
- Jennifer ma rację. - poparłam przyjaciółkę. Widziałam szok wymalowany na twarzy blondyna.
- Myślałem, że zrozumiesz. - wytknął mi Horan wstając z miejsca naprzeciwko.
- Oh, rozumiem. - powiedziałam z ironią, która przyszła mi niewymuszenie. - Tylko każdy powinien brać odpowiedzialność za własne czyny. - dodałam już ze spokojem, który szybko mnie opanował.
- Uprzedzałem. - oznajmił unosząc ręce w geście poddania.
- Wiem. - lekko się uśmiechnęłam, ponieważ nie chciałam być wredna dla Niall'a, który był całkiem dobry. - Idę na papierosa. - powiedziałam do Jenny i Cat biorąc swój plecak i nadgryziony kawałek pizzy.
- Potowarzyszę Ci. - stwierdził chłopak odbierając mi kawałek pizzy, aby wziąć kolejny gryz.
- Ja też. - mruknęła Jennifer patrząc ze zdegustowaną miną na Cat, która była zupełnie w innym świecie. Machnęła na nas tylko ręką. Wyszliśmy przed szkołę i poszliśmy w stronę miejsca za wielkim drzewem, gdzie pali większość osób. Stał tam Zayn z Blue, którzy już palili.
- Cześć mała. - przywitał się Gordon przytulając mnie. - A ta piękna dziewczynka to kto?
- Jennifer. - przedstawiła się szatynka i wyciągnęła swoją dłoń, aby się przywitać. W tym czasie wyciągnęłam paczkę czerwonych malboro, a ognia dostałam od Zayn'a. Z uśmiechem go przyjęłam. Niall również wziął do ust jednego z papierosów i go odpalił.
- Nie chcesz spróbować? - spytałam się przyjaciółki podając jej papierosa. Wzruszyła tylko ramionami biorąc do ręki i zaciągając się. Lekko się zakrztusiła, ale nie zraziła się i spróbowała jeszcze raz. Efekt był podobny, ale dziewczyna nie poddawała się i za trzecim razem nawet nie stęknęła.
- Nie najgorzej. - mruknął Zayn lekko się uśmiechając.
- Dzięki. - odpowiedziała Jen oddając mi papierosa.
- Przychodzicie dzisiaj na imprezę do Louis'a? - spytał Blue. Ugh, cała szkoła żyję tylko tą imprezą.
- Wątpię. - wyraziłam swoją opinię.
- Prawdopodobnie przyjdę z Cat i Jordan'em. - westchnęła Jennifer wywracając oczami.
- Zawsze możesz do nas podejść. - zaproponował Blue zarzucając rękę na ramiona Parker, która tylko szeroko i wdzięcznie się uśmiechnęła.
- Przyjdź Lee. - oznajmił mi Malik. - Będzie fajnie. - dodał.
- Spokojnie. - zaśmiała się Jennifer. - Lee mieszka obok Louis'a, więc będzie można po nią przejść i już się nie wymiga.
- Dzięki Jenny. - warknęłam wywracając oczami.
- Nie ma za co. - uśmiechnęła się szatynka i w tym samym czasie zadzwonił dzwonek. Czas na areszt szkolny. - Będę na Ciebie tutaj czekać o piętnastej czterdzieści to razem wrócimy.
- Jasne. - przytaknęłam jej i przydeptując papierosa pobiegłam do szkoły. Oczywiście spóźniłam się, ale pani O'Brian miała to i tak gdzieś, więc poszła oglądać coś w pokoju obok. Louis siedział na swoim normalnym miejscu, więc ja usiadłam pod ścianą na samym końcu, aby nie mógł patrzyć się na moje plecy i mnie tym denerwować. Posłucham Niall'a i nie będę go ignorować, ale nie dam też siebie obrażać.
- Więc Cię nienawidzę, tak? - odezwał się lekko kpiącym tonem głosu odwracając w moją stronę.
- Więc nie zamierzam tego zmieniać. - dokończyłam wzruszając ramionami. Zaśmiał się tylko i wstał podchodząc do drzwi przez które wyjrzał. Pod klamkę położył krzesło i dodatkowo zamknął drzwi na klucz, aby podejść do okna, które otworzył. Nawet nie wiem, kiedy w jego ustach znalazł się papieros, którego zapalił. Patrzyłam spod włosów na to, jak wypuszcza swoimi malinowymi ustami szary dym na niebieskie niebo. Ten kontrast był taki niezwykły, że mogłabym się w niego wgapiać cały czas. Wstałam niepewnie i biorąc jedną fajkę z mojego plecaka podeszłam do niego, gdzie usiadłam na przeciwko. Podał mi ogień, a gdy chciałam go wziąć to cofnął rękę. Westchnęłam tylko cicho i włożyłam papierosa do ust, a Louis pochylił się tak, jak i ja, aby przejechać kciukiem po metalowym kółeczku. Po chwili przed moimi oczami pojawił się jasny płomyk, który musnął końcówkę fajki. - Dzięki. - mruknęłam zaciągając się papierosem.
- Księżniczka wyszła z bajki i zapaliła fajki. - zakpił, a na jego ustach pojawił się leniwy uśmiech.
- A Ty bawisz się w rymowanki? - spytałam wydmuchując w jego stronę dym, dlatego lekko zmrużył swoje niebieskie oczy, które do końca nie były niebieskie. Były, jak dym z papierosa i niebo. Podobało mi się to.
- Może. - wzruszył lekceważąco ramionami. - A Ty nie chcesz przyjść na moją imprezę. Ała. - dodał, a jego uśmiech powiększył się na jego wrednej, chochlikowej twarzy.
- Może. - odpowiedziałam starając się grać w jego grę. - Nie udawaj, że się tym przejmujesz.
- Nie wiesz czym się przejmuję. - warknął, a mnie przeszły nieprzyjemne dreszcze po plecach. Mogłam zrobić lekko skwaszoną minę.
- Nie wiem. - przyznałam mu rację. Prawdopodobnie nigdy się nie dowiem. Louis Tomlinson był dla mnie tajemnicą, którą niby chciałabym rozwikłać, ale wiesz, że gdy tylko zbliżysz się na krok to się sparzysz.
- Chciałabyś się dowiedzieć. - stwierdził.
- Nie wiesz czego chciałabym się dowiedzieć. - odpowiedziałam. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że gdy walczę jego bronią to jestem bezpieczniejsza. Oh, gdybym wiedziała jak się mylę, co do tej teorii.
- Jesteś przewidywalną osobą. - zaśmiał się. - Chcesz tego, co nie jest dla Ciebie dobre. A ja zdecydowanie nie jestem dobry.
- Nie chcę Cię. - zaczęłam się bronić wyrzucając niedopałek za okno. - Jesteś dla mnie niegrzeczny. - przełknęłam głośno ślinę i mogę się założyć, że on to usłyszał i zauważył.
- I właśnie, dlatego mnie chcesz. - uśmiechnął się wydmuchując w moją twarz dym, a następnie również wyrzucił papierosa za okno, które zamknął.
- Chciałbyś. - prychnęłam pod nosem i wstałam z parapetu. Wróciłam do swojej ławki, a na swoich policzkach wyczułam rumieńce, które na pewno pojawiły się na mojej skórze. Chłopak odstawił krzesło spod klamki od drzwi, które od kluczył. Podszedł powoli do mnie. Każdy jego krok sprawiał, że jego zarysy mięśni lekko się poruszały, co wyglądało tak dobrze. Usiadł na stoliku przede mną.
- Nie muszę chcieć. Każda chce mnie tu przelecieć, a ja o tym dobrze wiem i może, a może nie czasami to wykorzystuje. - oznajmił przejeżdżając językiem po dolnej wardze. Poczułam się niezręcznie, a jego język dodatkowo mnie zdekoncentrował.
- Czemu dzielisz się tą informacją ze mną? - wydukałam po chwili, gdy już się otrząsnęłam z tego chwilowego zamroczenia.
- Szczerze? - spytał unosząc brwi do góry.
- Nie, okłam mnie. - mruknęłam pod nosem używając sarkazmu. Szatyn tylko na to uśmiechnął się pod nosem.
- Nie wiem. Być może dlatego, że dawno nie przeleciałem dziewicy. - odpowiedział szeroko się uśmiechając. Obecnie nie wiedziałam, czy mnie okłamał, czy też nie. Spuściłam głowę w dół. - Lub dlatego, że może się nudzę. - dodał po chwili oczekując mojej reakcji.
- Świetnie. - zdołałam tylko wykrztusić.
- Świetnie. - powtórzył za mną Louis, chłopak który ma tyle tatuaży na swoim ciele, które nie wiadomo co oznaczają. Nie wiem czy nawet Bóg to wie. Chłopak, który ma kolczyk w języku i brwi, który tak się błyszczy. Chłopak, który kocha szybką jazdę na swoim motocyklu. Chłopak, który był, jest i będzie problemem. Chłopak do którego nawet nie powinnam się zbliżać. Siedzieliśmy tak przez jakiś czas. Nikt nie chciał przerwać tej uciążliwej ciszy. On siedział na stoliku i wpatrywał się od czasu do czasu to we mnie, to w swój telefon. Ja wpatrywałam się tylko w niego.
- Słyszałam, że możesz nie zdać z historii. - oznajmiłam obserwując jego reakcję. Chciałam wreszcie zacząć jakiś temat, ponieważ moje uszy miały dosyć już tej dziwnej i spokojnej atmosfery.
- Śledzisz mnie sweetie? - spytał lekko chichotając, a jego szczęka się rozluźniła po tym, gdy przed chwilą miał ją mocno zaciśniętą.
- Niall mi powiedział. - wzruszyłam ramionami.
- Ta blondynka nie wie, kiedy się zamknąć. - westchnął wywracając swoimi oczami. - Ta mogę nie zdać. Cieszysz się z tego, czyż nie?
- W sumie to jest mi to obojętne. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Ty umiesz historię. - stwierdził po chwili oczywistość.
- Brawo Sherlocku.
- Naucz mnie tego nudziarstwa. - bardziej rozkazał niż poprosił, ale czego można się spodziewać po złym chłopcu, prawda?
- To nie jest nudne. - odpowiedziałam pod nosem, co zignorował. - Tutaj? - spytałam.
- Nah. To miejsce już wystarczająco mi się źle kojarzy. - oznajmił z odrazą, dzięki czemu na jego ustach pojawił się grymas. - U mnie w domu, może? - zaproponował, a ja nie byłam do tego przekonana, co chyba zauważył. - Spokojnie, nie zgwałcę Cię. - dodał lekko prychając. Słyszałam to już od niego kilka razy.
- Nie jestem pewna, co do tego pomysłu. Jakoś nie uśmiecha mi się, aby spędzać z Tobą więcej czasu.
- Każda by o tym marzyła. - zdenerwował się marszcząc brwi.
- To znajdź każdą inną, która Ci pomoże i nie będzie chciała Cię przelecieć przy okazji.
- To nie byłoby takie złe. - stwierdził unosząc brwi do góry i oblizując swoje usta. - Można mieć korzyści. Wiesz takie dwa w jednym.
- Tak, zrozumiałam. - powiedziałam dobitnie. Nie jestem jakaś niepełnosprawna.
- Podobno CoCo umie historię.
- Jedyne co umie to, jak zrobić komuś dobrze i nie popsuć sobie przy tym makijażu. - zacytowałam jakąś dziewczynę, która mówiła to w szkolnej ubikacji.
- A jednak umiesz mówić nieodpowiednie rzeczy. - zaśmiał się. - Brawo. - dodał klaskając w dłonie. Wywróciłam oczami. Po prostu nie mogłam się powstrzymać.
- Mam to uznać za komplement, czy co? - prychnęłam patrząc się na chłopaka, który ze śmiechu odchylił tylko głowę do tyłu. Spod koszulki było widać trochę jego klatki piersiowej na której był tatuaż.
- Czy co. - odpowiedział schodząc z ławki, aby podejść do mnie bliżej. - Komplementów nie daję. - wyszeptał mi do ucha, a potem najzwyczajniej w świecie podszedł do swojej ławki przy której usiadł, a jego nogi wylądowały na blacie stołu. Oh, ok. Zaczynałam nie lubić siebie za to, że nie umiałam go wprowadzić w stan zażenowania. - Nauczysz mnie tak to tego nudnego przedmiotu?
- To jest banalny przedmiot. Każdy sam się go nauczy.
- Bez motywacji nikomu się nie chce. - jęknął lekko się przeciągając na swoim miejscu. - Bądź moją motywacją, Lee. - dodał spoglądając na mnie. W szoku lekko otworzyłam usta i kiwnęłam nieznacznie głową. Powiedział do mnie Lee, a nie sweetie. Nie wiem czy to już jest przełom, ale ucieszyłoby mnie to.
- Uznajmy, że jest to rekompensata za moje wczorajsze słowa. - wypowiedziałam te słowa uważnie obserwując jego twarz, która z zrelaksowanej zmieniła się w pełną niezadowolenia.
- Na nowo zrobiłaś się nudna. - prychnął w moim kierunku z lekką odrazą. - Zrobiłaś to pod wpływem chwili i to było fajne, a teraz znowu wracasz do swojej postawy idealnej księżniczki. Chcesz się zmienić. Każdy to widzi, ale nie wyjdzie Ci to, bo cały czas musisz mieć minimalną kontrolę nad sobą. - westchnął. Dzwonek rozbrzmiał w moich uszach. Louis wstał i zabrał swój plecak podchodząc do drzwi. - Przyjdź dzisiaj do mnie. Może stracisz kontrolę. - rzucił na pożegnanie, gdy przekraczał już próg klasy. Pierwszy raz wyszedł pierwszy z klasy. Zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z pomieszczenia, a następnie biorąc rzeczy ze swojej szafki wybiegłam przed szkołę, gdzie czekała już Jennifer oraz Catlin z Jordan'em. Jego widok sprawił, że lekko się skrzywiłam, co nie uszło uwadze Jenny, która uśmiechnęła się.
- Żyjesz to bardzo dobry znak. - stwierdziła Cat, która stała przytulona do brunetaa patrzącego na swój telefon. - Co z Louis'em? Pogodziliście się, czy nadal jest zły?
- Lubił mnie bardziej, kiedy go obraziłam. - odpowiedziałam wywracając oczami. - Kazał mi przyjść dzisiaj do niego na imprezę, bo może wtedy stracę kontrolę. - dodałam siadając na murku przed szkołą.
- On to ma opanowane do perfekcji. - prychnęła Jennifer. - Nie wiem czy choć raz w swoim życiu miał nad czymkolwiek kontrolę. Takie dziecko, które tylko umie stwarzać kłopoty.
- Sama nie wiem. - westchnęłam. - Gdzie idziemy?
- My idziemy na zakupy. - oznajmiła nam blondynka i machając na ręką na pożegnanie odeszła wraz ze swoim debilnym chłopakiem w stronę parkingu na którym stał samochód Jordan'a.
- My? - spytałam patrząc na Parker z uniesionymi brwiami.
- Idziemy? - powiedziała Jen naśladując mój ton głosu. - Przepadła nam raz na zawsze. - dodała załamując się. - My idziemy do mnie, a potem do Ciebie, ponieważ jest bliżej do domu Louis'a.
- My? - powtórzyłam nie spuszczając wzroku z przyjaciółki.
- Nie zostawisz mnie z tą słodką parką. Proszę Cię to tylko impreza, a nie orgia. - jęknęła dziewczyna ciągnąc mnie za rękę, abym wstała z murku.
- Skąd Ty masz takie porównania? - spytałam wstając ze swojego miejsca. Szatynka wzruszyła tylko ramionami odgarniając swoje włosy na bok, aby mieć lepszą widoczność.
Idąc przez parking zauważyłam Tomlinson'a z jego kolegami, którzy stali przy motocyklu szatyna. Chłopak odprowadził mnie czujnym spojrzeniem, dlatego lekko się skuliłam pod jego wzrokiem. Nie lubiłam tego.
- Wyprostuj plecy i wypchnij tyłek, bo się patrzy. - zaśmiała się Jen, a ja tylko wywróciłam oczami unosząc kąciki ust ku górze. - Zrób to albo zacznę krzyczeć.
- Nie zrobisz tego. - syknęłam na nią, a ona tylko chytrze się uśmiechnęła.
- Jeden.
- Jen.
- Dwa.
- Jenny.
- Trzy.
- Wygrałaś! - krzyknęłam szybko i zrobiłam to, co mi kazała.
- Grzeczna dziewczynka. - pogłaskałam mnie po ramieniu.
- Pierdol się Jennifer. - warknęłam starając się, aby nie zgarbić pleców, ani nie kręcić tyłkiem, jak zawodowa prostytutka.
- I tak mnie kochasz. - prychnęła zarzucając swoją rękę na moje ramię i musnęła mnie ustami w policzek.
- Teraz będą myśleć, że jesteśmy lesbijkami. - zaśmiałam się, gdy wychodziłyśmy z posesji szkoły.
- No i bardzo dobrze. - stwierdziła Jen. - Catlin musi się teraz użerać z takim Jordan'em, a Ty masz mnie. - dodała wskazując dłońmi na siebie lekko przy tym gnąc swe ciało.
- Jordan przynajmniej ma auto. - wzruszyłam ramionami lekko się krzywiąc, gdy łokieć brunetki wylądował w moich żebrach.
- Chodź bezczelna kobieta.

&

Trzy godziny później byłyśmy już u mnie. Ja byłam w samym ręczniku tak, jak i moje włosy, które były zawinięte w przysłowiowy turban, a przynajmniej ja to tak nazywam. Natomiast Jennifer suszyła włosy suszarką, a na jej ciele również był biały ręcznik. Zaczęłam przeszukiwać swoją szafę, aby znaleźć coś, co będzie odpowiednie i wygodne dla mnie. W końcu zdecydowałam na zwykłe, czarne rurki, a Jen dała mi białą bluzkę z czarnym napisem, która miała krótkie rękawki, ale była do pępka. Uznała, że przynajmniej nie będę wyglądać, jak zakonnica. Włosy wysuszyłam, a one lekko się pofalowały. Nałożyłam mascarę i czerwoną szminkę oraz Parker zakryła mi niektóre niedoskonałości. Można było powiedzieć, że wyglądam dobrze.
- Pospiesz się. - jęknęłam patrząc na dziewczynę, która grzebie w tej wielkiej torebce do której spakowała kilka ciuchów. Natomiast ja wzięłam sobie czarną bluzę z kapturem.
- No już. - powiedziała wyciągając jasną bluzkę na ramiączkach w kwiatki i białą spódniczkę. Z mojej szafy wyjęła szarą narzutkę, a następnie szybko się przebrała dodatkowo wiążąc włosy w wysokiego kucyka. Makijaż już na sobie miała, a ja nie wiedziałam czego nawet ona użyła. Szatynka nałożyła białe szpilki, a mi pożyczyła czarne koturny.
- Teraz cicho. - syknęłam wychodząc z mojego pokoju. Starałam się zejść najciszej, jak mogłam na dół. Niestety Jen na mnie wpadła, a ja spadłam ze schodów wraz z przyjaciółką.
- Nie musicie się wykradać. Rodziców nie ma. - usłyszałam głos mojej babci. - A Ty jesteś w tym zaskakująco kiepska. - dodała kobieta stając nad nami. Podczas, gdy ja wraz z Jennifer zbierałam swoje pozostałości z podłogi.
- Zero wprawy. - jęknęłam rozprostowując swoje obolałe plecy.
- Widzę. To smutne. Ja w twoim wieku byłam bardziej pomysłowa. - skarciła mnie moja własna babcia na temat wymykania się z domu. Osiągnęłam nowy poziom żenady. - Zostawię Wam otwarte tylne drzwi i na wszelki wypadek Twoje okno.
- Twoja babcia jest cudowna. - pisnęła Jennifer, gdy kobieta zniknęła już w salonie, gdzie pewnie piła lampkę czerwonego wina, które podobno ją relaksuje.
- Zrobi wszystko, aby zdenerwować mojego ojca, a jeśli ja działam przeciw niemu to ona zdecydowanie mi pomoże. - wyjaśniłam jej wychodząc z domu. Przeszłyśmy kilkanaście metrów dalej.
- To tak śmiesznie wygląda, gdy Twój dom jest taki malutki, a jego dom wygląda, jak z pieprzonego filmu o milionerach. - oznajmiła Jenny pokazując na dom. Faktycznie był ogromnie imponujący. Dziwne było to, że Louis miał pokój w części domu, która była najbardziej odseparowana od reszty, a przynajmniej tak się wydawało. Była to taka bardziej dobudówka zrobiona kilka lat temu. Na początku myśleliśmy z rodzicami i Coll'em, że to będzie garaż.
- Gdzie ta Caitlin? - jęknęłam, a z kieszeni spodni wyjęłam papierosa, którego zapaliłam. Drugiego wzięła Jennifer, która teraz nie zakrztusiła się, ani jednego razu. Najwidoczniej przypadło jej to do gustu. Paląc tak rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, a tej blondynki nadal nie było. Nie mówiąc już o jej głupim chłopaku.
- Poczekajmy w środku. - stwierdziła szatynka, gdy skończyłyśmy palić, a tej parki nadal nie było. Skinęłam głową i skierowałyśmy się w stronę drzwi, które były otwarte, ponieważ kilka osób stało przed domem paląc lub rzygając ewentualnie okazując swoje uczucia, które mogą być spowodowane magią alkoholu. Środek domu okazał się być imponujący o wiele bardziej niż przypuszczałam. Wszystko było urządzone w biało czarnych kolorach. Jednak duże dwie kanapy stały na samym środku, a na przeciwko nich był ogromny telewizora do którego teraz zostały podłączone duże głośniki.
- Chodź do kuchni tam powinno być coś do picia. - krzyknęłam do przyjaciółki, która tylko skinęła głową i chwytając mnie za rękę zaczęła przeciskać się w kierunku wspomnianego pomieszczenia.
- Cześć mała! - usłyszałam wesoły głos Blue, a po chwili byłam przez niego przytulana.
- Cześć wszystkim. - przywitałam się patrząc na Gordona oraz Zayn'a i Harry'ego, którzy stali nieopodal, a w ich rękach były słynne czerwone kubeczki.
- Co chcecie do picia? - spytał Harry zwracając swoją uwagę na Jennifer, która stała przy blacie na którym stały rozłożone butelki najróżniejszego alkoholu.
- Kilka shotów. - oznajmiła dobitnie Jennifer, a Zayn tylko uśmiechnął się i rozłożył dwadzieścia kieliszków do których wlał wódkę. Blue gdzieś zniknął, więc wyszło po pięć dla każdego. Pan Richard Dickson powinien być ze mnie dumny, że tak dobrze umiem matematykę. Pierwsze dwa kieliszki były ohydne zwłaszcza, że poczułam zapach alkoholu, co spowodowało zmarszczenie mojego nosa. Pozostałe trzy jakoś szybko weszły.
- Demoralizacja po całości. - parsknął śmiechem Styles patrząc na Jen, która nalewała sobie do kubeczka jakąś kolorową wódkę.
- Jak będziesz rzygać to Cię zabiję. - syknęłam zwracając jej uwagę. Parker wzruszyła tylko ramionami i wypiła zawartość.
- Nie okłamuj sama siebie Lee. - uśmiechnęła się lekko odkładając plastikowy kubeczek na blat.
Następnie wzięła mnie za rękę. - Zobaczymy się później, a teraz chodź tańczyć. - dodała dziewczyna i pociągnęła mnie na parkiet w salonie, gdzie było naprawdę dużo osób. Przyszła prawie cała szkoła tak, jak i osoby, które musiały znać Louis'a. Razem z Jen zaczęłyśmy tańczyć do jakiegoś skocznego remixu.
- Jest Cat! - krzyknęłam patrząc na blondynkę, która była ubrana w krótkie, różowe szorty i biały top, który odkrywał jej płaski brzuch. Na nogach miała białe sandałki. Na swoich ramionach miała narzucony, również jasnego koloru katankę, która miała gdzieniegdzie czarne trójkąty.
- Zaraz do niej pójdziemy. - powiedziała Jen na tyle głośno, abym ją usłyszała. - Ma towarzystwo. - dodała wrogo patrząc na chłopaka, który stał u lewego boku blondynki. Obydwoje poszli w środek pokoju do czerwonych kanap.
- Chodź teraz. Pić mi się chcę. - pociągnęłam ją za ramię, gdy piosenka się skończyła, a ja poczułam się spragniona i spocona, ponieważ miałam swoją ciepłą bluzę, którą postanowiłam zdjąć, gdy znalazłyśmy się w kuchni. Podeszłyśmy do baru, gdzie nalałam sobie coli i dodałam kostki lodu, które stały w metalowym pojemniku. Widząc zmęczoną Jennifer, zrobiłam jej to samo.
- Jednak przyszłaś. - usłyszałam szorstki głos Louis'a, który wszedł do kuchni, a w jego dłoni znajdowała się butelka z piwem. - Czuję się zaszczycony. - dodał uśmiechając się sarkastycznie.
- Nie ma za co. - uśmiechnęłam się sztucznie i wywróciłam oczami nie mogąc się powstrzymać, aby tego nie zrobić. - Gdzie mogę zostawić bluzę?
- W szafie. - powiedział wskazując palcem w kierunku ogromnej szafy przy drzwiach wejściowych, które nadal były otwarte. - Chodź. - dodał wychodząc z kuchni i przepychając się przez kilkanaście osób dotarliśmy do szafy, którą otworzył. Gdy powiesiłam bluzę na jednym z wieszaków to on ją zamknął. - Jak się bawisz?
- Uhm, chyba jest okej. - stwierdziłam wzruszając ramionami. Nie miałam zbytniego porównania, bo nie byłam na tysiącach imprez. Byłam absolutną amatorką i chciałam to zmienić. Louis skinął tylko głową, a gdy chciał się odezwać to jakaś dziewczyna podeszła do niego z pięknym uśmiechem, więc ja poszłam do kuchni, ale tam nie zobaczyłam nigdzie Jen. Stał tylko Blue z czerwonymi oczami.
- Mała Lee. - uśmiechnął się rozkładając ramiona, którymi mnie objął.
- Mam sto siedemdziesiąt pięć centymetrów. - oburzyłam się. Nie byłam niska. W żadnym razie, ale mi to nie przeszkadzało. - Teraz w tych butach więcej.
- Jestem wyższy od Ciebie o dziesięć centymetrów. - zaśmiał się.
- Paliłeś coś? - spytałam, gdy chłopak cały czas się śmiał lub chichotał pokazując na coś palcem.
- Zayn mi dał. - uśmiechnął się, znowu.
- Okej, chodź usiądziemy. - oznajmiłam idąc z Blue w stronę kanap na których było dosyć dużo osób, ale tylko niektóre znałam osobiście, a resztę tylko kojarzyłam z widzenia. Caitlin, Jordan, Harry, jakaś dziewczyna, CoCo, Louis, Liam, Jennifer, Zayn oraz Niall obok którego posadziłam wręcz siłą Blue. Sama usiadłam na brzegu kanapy.
- Gdzie zniknęłaś? - spytała Jenny odkładając szklankę na ławę.
- Znalazłam go w kuchni. - westchnęłam wskazując ręką na Blue, który teraz leżał głową na kolanach Niall'a. Chyba zasnął, ale nie miałam pewności.
- Dobra, pijemy! - krzyknął głośno Louis dzięki czemu wiwatowali mu prawie wszyscy, którzy to słyszeli. Po chwili obserwowałam, jak oni wlewają w siebie kolejne kieliszki prawie się nie krzywiąc. W międzyczasie dowiedziałam się, że ta blondynka, która siedziała między Harry'm, a CoCo to Ella, ale lubi jak mówi się do niej po prostu El. Wydaję się być bardzo miła. CoCo też nie kłóciła się specjalnie z Caitlin. Może ta ruda królewna nie była taka zła, jak głosiły plotki.
Dwie godziny później, gdy większość z nich była upita w znaczącym stopniu, a na moim telefonie pojawiła się godzina bliska północy to Louis przyniósł ze sobą jakieś metalowe pudełeczko, które otworzył i podał Liam'owi oraz Harry'emu i Niall'owi po skręcie, które podpalili.
- To trawka? - spytała CoCo przeczesując swoimi palcami swoje włosy. Tomlinson kiwnął tylko głową.
- Na trójkę po skręcie. - oznajmił wypuszczając dym i podając biały papierek rudej Charming, która od razu wzięła go do ręki i wsadziła do ust.
- Chcesz? - spytał się mnie Niall podstawiając pod mój nos joint'a. Zmarszczyłam nos i pokręciłam przecząco głową, a zamiast tego wzięłam do dłoni szklankę z wódką i colą, którą sączyłam po woli czując na moim języku gorzkawy smak alkoholu i słodki napoju gazowanego.
- Bracie wracasz dzisiaj do domu? - spytał się Jordan Harry'ego, a ja uniosłam brwi ze zdziwienia. Nie wiedziałam, że są rodziną, bo Harry ma na nazwisko Styles, a Jordan Kingston.
- Tak. - zaśmiał się chłopak w kręconych włosach. - Nici z pieprzenia. - dodał patrząc na Caitlin, która opierała się o pierś swojego chłopaka, który był takim idiotą.
- Mama Harry'ego i tata Jordan'a pobrali się cztery lata temu. - szepnął mi na ucho Blue, który odpuścił sobie już alkohol i zioło po tym, gdy zwymiotował swoje wnętrzności w ubikacji dla gości. Ohyda.
- Oh. - wykrztusiłam tylko nie wiedząc co więcej dodać.
- Mamy podobno niedługo grać jakiś mecz. - oznajmił Louis patrząc na pojedyncze osoby, które były w drużynie. Dokładniej on, Zayn i Niall. CoCo była jedną z cheerleaderek, więc tylko kiwnęła głową, że wie i dodała, że przygotowały niesamowity układ na tą okazję.
- Ściągniesz majtki? - spytała cicho się śmiejąc Cat.
- Twój chłopak by się ucieszył. - odgryzła się rudowłosa, a Morgan po prostu zamilkła ciskając w stronę dziewczyny błyskawice. Oh, tak bardzo jej nie lubiła. Cóż ze wzajemnością. - Chodźmy tańczyć. Wszyscy. - dodała ciągnąc Ellę na parkiet. Jen spojrzała na mnie prosząco, a ja od razu wstałam ze swojego miejsca i poszłam za dziewczynami, które już gięły się na parkiecie. Wyglądało to dobrze nie to, co w moim wykonaniu. Mimo to niepewnie tańczyłam z dziewczynami. Chwilę później dołączyli do nas chłopcy skacząc i krzycząc cały czas. Po kilku piosenkach postanowiłam iść do toalety, więc oddaliłam się od El, Cat, Jordan'a, Zayn'a, Jen i Blue. Reszta również się gdzieś zmyła.
Błądziłam po domu wchodząc do nieodpowiednich pomieszczeń w których było zadziwiająco dużo osób, które po prostu dobrze się bawiły. Niektóre pokoje omijałam. Wyszłam na najwyższe piętro, gdzie było chyba najspokojniej. Otworzyłam pierwsze lepsze drzwi i znalazłam toaletę na całe moje szczęście. Załatwiłam swoją potrzebę i podeszłam do umywalki, która stała pod lustrem myjąc ręce. Zakręciłam krany, ale nadal słyszałam szum wody, więc odwróciłam się do tyłu, gdzie zauważyłam Louis'a, który gwałtownie podnosił się z wanny, gdzie również zakręcił kran.
- Co Ty tu robisz? - spytałam przyciskając ręcznik do swojej klatki piersiowej.
- Leżę i chyba zasnąłem. - westchnął wychodząc z wanny. Ściągnął swój podkoszulek, a potem podszedł do mnie, aby wziąć ręcznik. Wytarł nim twarz, włosy oraz swoją klatkę piersiową, która dla mnie była naprawdę ładna. Widać było jego tatuaże, które tak ładnie się prezentowały na jego ciele. - A Ty?
- Cóż chyba wiesz co się robi w łazience. - mruknęłam czując się niezręcznie.
- Rozumiem.
Wyszliśmy z łazienki napotykając za drzwiami zdziwione spojrzenie koleżanki CoCo, El.
- Szukałam Cię. - oznajmiła patrząc na szatyna, który spojrzał na nią. Uznałam, że to czas, aby zmyć się z ich pola widzenia. Spojrzałam na telefon, który wskazywał kilka minut po drugiej w nocy. Zeszłam na dół, gdzie było już tylko kilka osób. Jennifer leżała na Harry'm, a Cat zbierała się wraz z Jo, który trzymał rękę u dole jej pleców.
- Idziemy Jen? - spytałam siadając obok dziewczyny i szturchnęłam ją w ramię.
- Zaraz. - jęknęła. - On jest taki wygodny. - dodała klepiąc swoją ręką klatkę piersiową Styles'a, który wybuchnął tylko śmiechem. Wywróciłam oczami i podeszłam do szafy przy drzwiach skąd wzięłam swoją bluzę. W tym czasie Jen zebrała się z chłopaka i wzięła moją, szarą katanę, którą się szybko okryła. Ze schodów zszedł Louis z Ellą, która miała trochę rozwalone włosy.
- My już się będziemy zbierać. Dzięki za zaproszenie. Cześć wszystkim. - powiedziałam otwierając drzwi dla Parker, która prawie wywaliła się na schodku i wpadła na framugę drzwi. Szatyn tylko skinął głową, a reszta odpowiedziała tylko jakieś niemrawym pożegnaniem. Wyszłyśmy przed dom, a kilka metrów dalej zobaczyłyśmy śliniących się Caitlin i Jordan'a.
- Puszczę pawia. - powiedziała z odrazą Jennifer, a ja się zaśmiałam. Jednak nie na długo, bo moja przyjaciółka spełniła swoje zamiary i zostawiła niespodziankę na chodniku przed domem Tomlinsona. - Nie żartowałam. - dodała, gdy już trochę lepiej się poczuła.
- Zauważyłam. Chodźmy już do mnie. - westchnęłam ciągnąc ją za rękę do tylnych drzwi mojego domu, które tak, jak babcia mówiła były otwarte. Wejście do mojego pokoju po schodach okazało się nie być nawet specjalnie trudne, więc od razu gdy zamknęłam za nami drzwi obydwie opadłyśmy na łóżko.
- Idę spać. Dobranoc Lee. - oznajmiła mi Jen i przewróciwszy się na drugi bok po chwili zasnęła twierdząc to po jej spokojnym oddechu.  Natomiast ja przebrałam się w zwykł biały podkoszulek i szare dresy, aby było mi wygodniej. Dodatkowo zmyłam makijaż, a z kuchni wzięłam tabletki przeciwbólowe i dużą wodę mineralną, bo jutro prawdopodobnie się przydarzą.

###
Cześć miśki ♥
Tutaj ja, jeśli szanujecie moją pracę to zostawcie jakiś ślad po sobie. Teraz jest trochę nudno [chyba], ale wszystko zacznie przyspieszać w późniejszych rozdziałach, więc spokojnie.
Na Twitterze możecie pisać po #AMIDff moje konto to @cute_brunette33
Trzymajcie się ;)
Lucky.

3 komentarze:

  1. Moim zdaniem nie jest nudny!
    Czekam na następny! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ! ;) czekam na następny :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie. Czytałam przedtem Katy-Zoey a ostatnio z ciekawości tu zaglądnełam i zobaczyłam że to piszesz i jestem bardzo ciekawa co będzie potem.

    OdpowiedzUsuń