piątek, 22 maja 2015

Rozdział 24

" Dwa słowa - Kocham Cię."

Katie

Siedziałyśmy w małej kawiarence w której pracowała Libby. Popijałam razem z Brie kubek gorącej czekolady z piankami oraz jadłyśmy szarlotkę na ciepło z lodami, ale bez lodów. Wyszłam już ze szpitala, gdy moje dziecko zabiła kuzynka Madelaine - Cindy. Pierwszy raz w życiu odbiła prawidłowo piłkę. 
" Wiem o Tobie wszystko. Plotkara " Kolejny sms od dzieciaków, które się nudzą i wysyłają nam jakieś denne wiadomości. Do lokalu weszła Zoey w kurtce i szaliku. Cóż grudzień to był to bardzo nieprzyjemny czas w Londynie. Wszędzie zimno i piździ śniegiem. 
- Cześć. - mruknęła i usiadła obok nas. Podeszła do nas również Libbs, która postawiła kubek gorącej czekolady z piankami przed brunetką.
- Wierzycie, że to już naprawdę najprawdziwszy koniec tych wszystkich problemów i tajemnic? - spytała Star zajmując miejsce obok nas. - W końcu minął już prawie miesiąc od tego wszystkiego, ale Courtney nadal nie znaleziono.
- Suka umie się kamuflować. - wzruszyła ramionami Green i upiła łyk czekolady.
- Mam dość! - jęknęła głośno Gabrielle. - Chodźmy wreszcie do jakiegoś klubu na porządną imprezę. Co wy na to?
- Może być. - powiedziałam pierwsza. - W końcu należy nam się.
- Dzisiaj sobota, więc wszyscy widzimy się pod Apple Club o 20. - zarządziła Brie.
- Spoko. Ja już muszę iść. - westchnęłam po czym ubrałam płaszczyk i czapkę po czym wyszłam na pole, gdzie było tak cholernie zimno. Szłam ulicą i praktycznie szczękałam zębami, bo było mi tak bardzo zimno. Nagle obok mnie zatrzymał się samochód, a drzwi się otworzyły i zobaczyłam Niall'a. Wsiadłam do auta bez zawahania i jechaliśmy w milczeniu. Nie rozmawiałam z nim odkąd niby zaprosił mnie na randkę, która nie doszła do skutku, nigdy nie dojdzie.
- Do domu Cię podwieźć?
- Tak. - potwierdziłam.
- Jak się w ogóle czujesz? - spytał. Jego głos był drżący, a nasza rozmowa bez sensu. Atmosfera była napięta i powiedzmy szczerze, że nie miałam ochoty prowadzić tej sztucznej rozmowy.
- Jakoś. Poroniłam ostatnio, a chłopak, którego ... lubiłam ma mnie gdzieś. - odparowałam niemiło i mocniej otuliłam się płaszczem. Blondyn zatrzymał się na czerwonym świetle i westchnął lekko.
- Katie to nie tak. - zaczął się tłumaczyć. - Naprawdę.
- Jest zielone. - warknęłam pod nosem, a Niall na nowo ruszył z miejsca. - Chwila, a jak jest? Nie odzywałeś się do mnie przez dobre dwa tygodnie.
- No właśnie i to był błąd. - jęknął lekko.
- Błędem było to, że poszłam z Tobą do łóżka. - powiedziałam, gdy wjeżdżaliśmy już na naszą ulicę. Horan zatrzymał się przed moim domem i otworzył mi drzwi na co ja wywróciłam oczami i wyszłam z samochodu.
- Przynajmniej zrobiłaś to z kimś kto Cię kocha.
Zatrzasnęłam wtedy drzwi, ale chyba otworzyłam serce.

Zoey

Siedziałam w swoim pokoju na łóżku okryta kocem, gdzie paliłam papierosa, aby odstresować się od tego wszystkiego. W szkole byłam taktowana dziwnie. W domu byłam traktowana jak biedna mała dziewczynka. Lubiłam patrzeć, jak dym ulatuje z papierosa. Ewentualnie z moich ust.
Nagle usłyszałam pukanie do okna, które było zasłonięte żaluzją, ale prawdopodobnie to Louis albo Tony, który znowu zapomniał kluczy do domu i nie chciał narazić się zdenerwowanemu ojcu, który jest podenerwowany tym, że babcia Luiza nie za bardzo chce wrócić do swojego domu.
Podeszłam do okna i odsunęłam żaluzję za którą zobaczyłam dygocącego z zimna Louis'a. Otworzyłam okno i podeszłam do łóżka, gdzie znowu otuliłam się kocem. Natomiast Tomlinson wszedł do pokoju i zamknął okno. 
Był ubrany w czarne dresy i szary duży podkoszulek. Podszedł do mnie i usiadł za mną, gdzie również przykrył się kocem. Przycisnął moje ciało do jego klatki piersiowej i tak siedzieliśmy. Często to robił odkąd wróciłam ze szpitala. Po prostu przychodził i siedział ze mną w ciszy. Zgasiłam papierosa i skuliłam się w kulkę mocniej przytulając się do szatyna.
- Czemu Ty jeszcze do mnie w ogóle przychodzisz? - spytałam układając głowę na jego wyrzeźbionym torsie.
- To tajemnica. - odpowiedział i schował twarz w moich włosach. 
- Jeśli wąchasz moje włosy to jesteś psycholem. - zaśmiałam się cicho i przymknęłam delikatnie oczy.
- W takim razie jestem psycholem, a Twoje włosy pachną cynamonem. - odpowiedział, a ja lekko się uśmiechnęłam. Lubiłam go w takim uroczym wydaniu. Trochę psychopatycznym, ale uroczym. Podniosłam głowę lekko do góry, aby móc spojrzeć na jego twarz.
- Dzisiaj jest impreza w klubie, idziesz? - spytałam patrząc na jego mimikę.
- Chcesz iść? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Powiedziałabym, że wolę zostać w łóżku z Tobą, ale to nie będzie zgodne z moją postawą i maską wrednej suki, więc chcę iść. - mruknęłam układając normalnie głowę. Przy okazji zaciągnęłam się jego perfumami. Oboje jesteśmy psycholami. Ja wącham jego perfumy, a on moje włosy.
- Cóż ja wolę zostać z Tobą. - Louis zaczął nawijać na palce moje czarne włosy, co było tak cholernie miłe.
- Idźmy lepiej na tą imprezę. - powiedziałam powoli po czym usiadłam na łóżku, a następnie wstałam. To nie było w moim stylu, żeby być z nim tak blisko.  - Chcesz herbatę? - spytałam lekko zachrypniętym i drżącym głosem.
- Wolałbym, żebyś poleżała jeszcze ze mną, ale herbata też może być. - uśmiechnął się i wygodniej rozłożył na łóżku.
Zeszłam na dół do kuchni, gdzie nastawiłam wodę i wyjęłam dwa duże kubki. Gdy zalewałam saszetki wrzątkiem to trzasnęły drzwi, a po chwili obok mnie pojawił się mój tata.
- Coś Ty taki zły? - spytałam biorąc tackę na której postawiłam talerzyk z pokrojoną cytryną, cukierniczkę oraz dwa kubki herbaty.
- Babcia Luiza zaczyna kopać mi dołek i zbierać na trumnę, więc na chwilę przyszedłem do domu. - warknął ostro i wyjął z lodówki ciasto czekoladowe, które było słabością mojego ojca. - Po co Ci dwie herbaty?
- Wiesz... jak skończy mi się jedna to nie będę znowu schodzić robić drugą. - skłamałam lekko się uśmiechając.
- Są dwie opcje albo jesteś leniwa, albo jest u Ciebie ktoś kogo nie lubię na przykład nasz jakże szanowny sąsiad.
- Pa tato. - powiedziałam i uciekłam z tacką na górę do swojego pokoju, a drzwi zakluczyłam. Tak tylko na wszelki wypadek. - Mój ojciec przyszedł, więc ciii. - syknęłam i położyłam się obok chłopaka.
- To ja już może pójdę. - zaproponował chłopak.
- Zostań. - powiedziałam nie pewnie uciekając wzrokiem od szatyna, który wypalał we mnie swoimi niebieskimi oczami dziury.
- Oczywiście. - odpowiedział w końcu Louis po czym do herbaty wrzucił cytrynę i upił łyk herbaty. Prawdziwy Brytyjczyk. Było mi zimno, więc przykryłam kołderką oraz kocem. Szatyn zrobił to samo, a ja ułożyłam się na jego klatce piersiowej. Zawsze lubiłam zimę, ale teraz ją jeszcze bardziej polubiłam za to, że można siedzieć w domu z Louis'em.Spojrzałam za okno, gdzie padał śnieg i uznałam, że jest o wiele za zimno, aby wychodzić do klubu skoro obok mnie jest ludzki grzejnik oraz kołderka i ciepła herbatka.
- Louis? - spytałam cicho.
- Co jest? - wymruczał.
- Zostańmy w domu, proszę.
- Jesteś bardzo zmienna. - zaśmiał się, dzięki czemu w okół jego oczu powstały urocze zmarszczki.
- Za to mnie uwielbiasz. - wzruszyłam delikatnie ramionami.
- Nie. Ja za to Cię kocham.

Niall

Stałem przed klubem i tak szczerze to stoję w tym cholernym zimnie tylko dla Katie Black, żebym mógł tak, jak Louis siedzieć w domu swojej sąsiadki. Ah, nie przepraszam, Louis podobno wyrwał jakąś niesamowitą dziewczynę. Tak! Napisał "DZIEWCZYNĘ", a nie "LASKĘ". Natomiast biedna Zoey nie może nigdzie wyjść, bo biedactwo podobno źle się czuję. Pewnie orgazmy ją wyczerpały.
Dobra, jestem wredny, ale to dlatego, że Katie ma mnie gdzieś. Ooou już wiem, jak czują się dziewczyny, gdy ich książę ugania się za kimś zupełnie innym.
Żółta taksówka zatrzymała się przed klubem, a z niej wysiadła Kat w jasnych dopasowanych jeansach oraz w czarnym płaszczyku  z białym futerkiem przy szyi. Jej botki na obcasie stukały, gdy szła w moim kierunku. Włosy były rozwiewane przez wiatr, który mieszał się z płatkami śniegu. Gdy podchodziła do mnie był to najpiękniejszy widok.
- Dziewczyn jeszcze nie ma? - spytała, lekko dygocząc. Musiało być jej bardzo zimno, więc zdjąłem swoją szarą beanie i nałożyłem ją jej na mysie włosy. Niepewnie na mnie spojrzała i cicho podziękowała.
- Najwidoczniej. - odparłem wzruszając ramionami. Telefon szatynki zadzwonił, więc ta szybko go odebrała i zaczęła lekko marudzić i przeklinać w kierunku Libby. - Co jest? - spytałem, gdy zakończyła rozmowę.
- Gabrielle ma randkę z Natan'em, Libby pilnuje Harr'ego, który ma gorączkę, Liam uznał, że jemu się nie chce tak to iść, bo może spotkać się z jakąś laską od razu, a nie iść do klubu na drugi koniec miasta, Zayn ma zakaz wychodzenia z domu dopóki nie poprawi chemii w czym pomaga mu Nick.
- Czyli zostaliśmy razem? - spytałem dla upewnienia.
- Ja w takim razie wracam do domu. - od powiedziała pewnie i odwróciła się na pięcie i już chciała odejść, ale złapałem ją za rękę.
- Nie. Pójdziemy na obiecaną randkę, ale nie tutaj. - mruknąłem i pociągnąłem ją na pobliski parking, gdzie zostawiłem swoje auto.

Louis

Zoey milczała i odwróciła się do mnie plecami. Powiedziałem te słowa prawdziwie tylko trzy razy, z czego dwa razy usłyszała to Green. Raz usłyszała to moja mama, gdy miałem cztery lata i na urodziny dostałem samochodzik sterowany konsolą. 
- Zoe. - powiedziałem cicho lekko zachrypniętym głosem, a moja ręka dotknęła jej tali na co dziewczyna zadrżała. - Kurwa. - jęknąłem do siebie tak, aby dziewczyna nie usłyszała i odwróciłem się do niej plecami, aby ukryć to, że zostałem odrzucony. 
Zwinąłem się w kłębek i zagryzłem mocno wargę. Trzeba było się nie odzywać. Trzeba, ale nie, bo mam niewyparzony język. Może dlatego zostałem takim dupkiem, który nie lubi, a może nie lubił mówić o tym co czuje.
Zoey wstała z łóżka i obeszła je dookoła, a następnie stanęła przede mną. Podniosłem na nią swoje niebieskie oczy i nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Brunetka podniosła kołdrę, wzięła moją rękę i położyła się obok mnie. Następnie moją rękę położyła na swojej tali i przykryła nas kołdrą. 
- Lubię Cię. - powiedziała w końcu, a ja nie wiedziałem czy mam płakać, czy się śmiać. Nie będę bawić się w najlepszego przyjaciela na świecie i nie utknę w friendzonie. Nie ma takiej opcji. Wolę już, żebyśmy się nienawidziliśmy.
- Zoey ja Cię nie lubię. Słyszałaś już to. - zaśmiałem się kpiąco, a brunetka lekko drgnęła i odwróciła się do mnie twarzą.
- Ja Ciebie też nie tylko lubię, ale ... no wiesz. - powiedziała wtulając się w moje ramię.
- Nie właśnie kurwa nie wiem. - warknąłem ostro. - Widzisz mógłbym właśnie pieprzyć się z jakaś laską w kiblu w klubie, ale jednak od kilku tygodni uganiam się, ale za Tobą i jeżeli to jest bezcelowe to lepiej mi od razu powiedz, a nie wódź mnie za nos.
Zoey podniosła się na łokciu i nachyliła się nade mną, a następnie pocałowała mnie w nos, który lekko zmarszczyłem.
- Zawsze chciałam to zrobić. - zaśmiała się i odskoczyła ode mnie, gdzie usiadła na łóżku chichocząc. Przewróciłem się na brzuch i patrzyłem, jak Zoey śmieje się.
- Jesteś nienormalna. - jęknąłem i na nowo położyłam się na wznak, gdzie patrzyłem w sufit. 
- Chodzi o to, że to nie ma sensu, Louis. - powiedziała i usiadła na moich biodrach.
- Czemu niby to nie ma sensu?
- Ponieważ słyszałam, jak rodzice chcą, abym pojechała do babci, ponieważ rozwodzi się z moim dziadkiem. Poza tym po tej całej aferze, uważają, że Londyn to dla mnie nie za dobre miejsce. Tak, jak Liverpool. Myślą, że chociaż w Los Angeles zaznam wreszcie spokoju, a potem pójdę na studia i tak dalej, i tak dalej.
- Kiedy wyjeżdżasz? - spytałem uciekając wzrokiem od jej twarzy.
- Eh, nie wiem. Pewnie jeszcze przed świętami albo po Nowym Roku.Zależy o moich rodziców. - powiedziała wzruszając ramionami i przekręciła się na moich biodrach tak, że od razu miałem ochotę ją przelecieć.
- Szkoda. - jęknąłem powstrzymując się od moich myśli co bym z nią teraz zrobił.
- Czemu? - spytała Zoey marszcząc brwi.
- Bo chciałem od Ciebie usłyszeć dwa słowa. Tylko dwa słowa, ale wątpię, że je wypowiesz przed wyjazdem. - powiedziałem spychając ją z moich bioder. - Dwa słowa.

Katie


Razem z Niall'em poszliśmy do spokojniejszego baru w mieście, gdzie były różne maszyny do gier. Chłopak zamówił dla mnie drinka, a dla siebie piwo bezalkoholowe. Delikatnie dotknął mojej tali, abym usiadła w jednej z loży. Moje ciało zadrżała, a na rękach poczułam jak robi mi się gęsia skórka.
- Randka marzeń. - syknęłam wrednie i patrzyłam, jak ludzie śpiewają na karaoke. W pewnej chwili blondyn wstał od stołu i podszedł do DJ'a. Chwilę potem stał już na scenie z mikrofonem
- To dla mojej Katie. - powiedział i posłał mi ten jeden ze swoich typowych uśmieszków. Swojej?
Muzyka zaczęła powoli lecieć, a głos Niall'a, był taki idealny dla mnie. Może powinnam nie być, aż taka wredna. W końcu on też tak jakby stracił dziecko, prawda? Na zakończenie piosenki, każdy bił brawo i gwizdał, bo w końcu Horan wykonał naprawdę świetną robotę dla swojej Katie.Spodobało mi się to, jak to wypowiedział. Może mnie tak już nazywać zawsze. Dla mnie świetna opcja.
- I jak było? - spytał nieśmiało biorąc łyk bezalkoholowego piwa.
- Naprawdę ładnie śpiewasz. - przyznałam, a raczej stwierdziłam prawdę.
- Cieszę się, że spodobało się mojej Katie. - uśmiechnął się szeroko i usiadł obok mnie obejmując mnie ramieniem. Oparłam głowę o jego ramie i przytuliłam się. - Wybacz za tą imitację randki. - dodał drapiąc się po szyi.
- Jak już mówiłam dla mnie randka marzeń. - powtórzyłam. - Wiesz czemu?
- Czemu?
- Bo jesteś Ty. Tutaj. Właśnie obok mnie.
- Czyżby wróciła moja mała Katie? - spytał wyraźnie drocząc się ze mną. W odpowiedzi uniosłam głowę i pocałowałam go szybko i delikatnie w jego miękkie usta.
- Tak odpowiedź Ci pasuje? Bo twojej Katie nawet nawet. - odpowiedziałam uśmiechając się do Niall'a.
- Pasuje mi, ale chyba nie dosłyszałem i wolałbym się upewnić, czy dobrze powiedziałaś. - oznajmił mi Horan z poważną miną, a po chwili namiętnie mnie pocałował na co mój uśmiech jeszcze się powiększył.

Zoey

Gdy wstałam rano to zauważyłam, że Louis'a nie ma obok mnie. Widziałam tylko, że okno jest otwarte, jak najmniej może, aby zimno nie dostawało się do środka. Na poduszce obok mnie leżała kartka, a na biurku stała herbata z której parowało ciepło. 
Uśmiechnęłam się lekko, po czym wstałam i upiłam łyk herbaty oraz przeczytałam karteczkę.
" Musiałem już iść, bo słyszałem, jak Twój tata darł się z dołu, że ktoś rozlał wodę na kafelki (tak, mogłem to być ja, ale przypadkowo!). Poza tym muszę wziąć prysznic. Przyjdę później. 
Dwa słowa - Kocham Cię.
- Louis."
Zaśmiałam się z jego głupoty, po czym spojrzałam na okno, które było zamarznięte. Lodowe szlaczki zdobiły je i nic nie widziałam. Uchyliłam je szerzej i swoim paznokciem wyskrobałam napis. "Dwa słowa - Kocham Cię. - Zoey." Następnie zamknęłam okno i zeszłam na dół.
Usiadłam przy stole, gdzie siedzieli już wszyscy. Do miski nasypałam płatek kukurydzianych oraz dodałam ciepłego mleka i zaczęłam jeść, a dokładniej dłubać łyżką w jedzeniu.
- Wiesz Zoey, że bardzo Cię kochamy, ale będzie lepiej, jak wyjedziesz do babci do końca liceum, aby poukładać swoje życie. - powiedziała niepewnie moja mama.
- Wiem. Jeśli myślicie, że nigdy nic nie słyszę to się mylicie. - powiedziałam chłodno. - Ale hej, udawajmy dalej, że jestem idiotką. - dodałam i odeszłam od stołu i skierowałam się w stronę schodów. 
- Zoey! - usłyszałam wrzask mojego ojca, a następnie dzwonek. Stałam w połowie schodów i patrzyłam, jak mój ojciec otwiera drzwi. Z kuchni wyszła moja mama razem z babcią i moim rodzeństwem, które pewnie już się zakładają o to, jaką aferę zrobię. - Louis? - spytałam zdziwiony i zdenerwowany głos John'a.
Chłopak miał na sobie tylko dresy w których zawsze do mnie przychodził, gołe stopy i mokre włosy. Gdy odszukał mnie wzrokiem przepchnął się do środka i podbiegł do mnie. Chwycił w swoje dłonie moją twarz i cicho wyszeptał:
- Kocham Cię, Zoey Green.
Następnie mnie pocałował, a ja go objęłam dłońmi w pasie. Słyszałam, jak mój ojciec dostaje szału, a babcia na niego krzyczy, żeby przestał. Natomiast ja cieszyłam się tylko, że on jest blisko mnie. Oderwaliśmy się od siebie, ale moje dłonie nadal były objęte wokół jego, a jego dłonie objęły mnie.
- Kocham Cię, Louis'ie Tomlinson'ie.

*********************************
Cześć kochani.
Wybaczcie, że tak długo, ale :
a) jestem chora
b) nie mam za grosz czas
c) rozdział moim zdaniem jest naprawdę dopracowany pod względem głównych bohaterów.
Dziękuję Wam za tyle komentarzy i wyświetleń, bo kurde to jest niesamowite 
Cóż już muszę zacząć rozstawać się z tym ff i zaczynam nowe tylko nie wiem jeszcze, które xd
#Lucky.

23 komentarze:

  1. ♥ jaka słodka i urocza końcówka!! I randka Katie i Nialla ♥ normalnie kocham was za to opowiadanie ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww, jakie to piękne. Z takiego prawie kryminału w romans xd Uwielbiam to opowiadanie!!! �� �� ( nie mogę się zalogować na telefonie ) ~ Dolly

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta końcówka o Boże ona to powiedziała *ryczę* A Ni i Kat <3 me gusta :D

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG ^_^ czo ten louis wyprawia <3 Niall i Katie awwww... umrę ze szczęścia i liczę ze zostawisz tego bloga http://ihateyou-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. ideaaaalne ! <3 http://mysterious-love-of-evil.blogspot.com/2015/05/rozdzia-12-czesc-pierwsza.html?m=1 zapraszam do mnie ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeej <3 Ale sweet <3
    Kocham to :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Louis i Zoey <3
    Czekam na next'a... ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. JESTEM UZALEŻNIONA, tak jestem uzależniona od tego opowiadania. Brakuje mi przymiotników żeby je opisać, bo genialne to stanowczo za mało. To teraz postaw się w sytuacji UZALEŻNIONEJ mnie, która codziennie wchodzi na Twojego bloga z nadzieją na nowy rozdział, na który czasami trzeba sporo poczekać, ale nie ważne, bo jak mają one być takie to ja mogę poczekać, bo warto ! Ale jakby Ci się udało dodawać rozdziały trochę częściej to będzie mega. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. O boziu tyle czekałam na nowy rozdział i JEST!! Kocham to opowiadanie !! Pozdrowionka i weny rzycze :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ostatnio miałam przerwę w komentowaniu. Nie wiem czemu, ale chyba byłam zbyt leniwa. Już się poprawiam.
    Świetny rozdział. Było dla mnie szokiem. Zoey kogoś kocha. Rozdział strasznie romantyczny. Zazwyczaj nie przepadam za takimi, ale w twoim wykonaniu są świetne.
    Życze weny!
    Edzia :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny, wspaniały, zajebisty, świetny i jeszcze wiele określeń na ten rozdział. To jest coś pięknego po prostu. Niall i Kat tacy słodcy aww 😍 a Louis i Zoey o matko 😱 nie spodziewałam się że oni kiedyś to sobie powiedzą i jeszcze się pocałowali przy jej tacie 😂 Ten rozdział jest taki romantyczny ale nie taki jak większość tych dennych romantycznych ff od których chce się aż żygać tylko taki inny, nawet nie umiem tego określić żeby było dobrze sformułowane.
    Życzę dużo weny i czekam już chyba na epilog?

    OdpowiedzUsuń
  12. wow! genialne! czytam od wczoraj i nie mogę się oderwać! czekam na kolejną część! w wolnej chwili zapraszam do mnie :) dopiero zaczynam http://www.soml-ff.blogspot.com/
    pozdro xoxo

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten rozdział jest cudowny, najlepszy, niesamowity!!! Kocham go! Niall i Kat... Sama słodycz. A Lou i Zoey... Brak słów. Jeszcze tylko Zoey nie będzie musiała wyjeżdżać i będzie IDEALNIE! Weny. Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  14. Awwwww so cute :3 Nareszcie się doczekałam tego momentu :D Po prostu genialny rozdział ! Ps:Życzę jak najwięcej weny :*

    OdpowiedzUsuń
  15. OMG! Jakie to urocze! Ryczę! Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  16. LOVE IT!!! Tak ładnie proszę o następny!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Pisanie tak pięknych opowiadań powinno być zabronione. Dlatego dodaj next, bo grzeszysz nie dzieląc się takim talentem.

    OdpowiedzUsuń
  18. Dodaj next. Prooooooooszę.

    OdpowiedzUsuń
  19. genialny. prawie się połakałam...

    OdpowiedzUsuń
  20. Błagam, dodaj kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  21. Jest tu jeszcze autorka? Pamiętasz o nas? Wrócisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem. Wrócę. Próbuje pisać ale mi nie wychodzi i niestety ale mam poprawy ocen
      Postaram się dodać rozdział jak najszybciej tylko bardzo trudno mi się go piszę
      Przepraszam

      Usuń