sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 12

" To nie tak jak myślisz tato!"

Allison

Moja biedna głowa pęka. Podniosłam się z łóżka na którym obok leżał jakiś facet. Goły facet z resztą co się dziwić ja też jestem goła i upita. Ciekawe czy Courtney wróciła jakoś do domu. Ubrałam się w wczorajsze ubrania i wyszłam z domu tego kolesia. Wróciłam do swojego domu, który był pusty. Rodzice w pracy są pewnie. Zmyłam makijaż, związałam włosy w kucyka i przebrałam się w o wiele wygodniejsze ciuchy. Wczorajsza impreza była super co prawda widziałam jak Libby kłóci się z Harry'm, ale teraz to standard. Co ja mam robić w sobotę rano? Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi więc powlekłam się w tym kierunku. Za drzwiami stała Courtney z wodą i torbą różnych rzeczy.
- Po prostu Cię kocham Cou. - powiedziałam odbierając od niej wodę.
- Wiem Alli. - zachichotała rudowłosa marszcząc nos i wchodząc do środka.
- Jak tam impreza? - spytałam siadając na kanapie w salonie.
- Wspaniale. Niczego nie pamiętam i przespałam się z jakimś chłopakiem, a Tobie jak się podobała? - od powiedziałam połykając tabletki na ból głowy.
- Widziałam rzeczy, które przerosły by nawet Diabła. - oznajmiła McCoy z poważnym wyrazem twarzy. Zaśmiałam się z żartu Cortney. Rudowłosa uciekła pewnie z imprezy po dwóch minutach.

Courtney

Ali jak zawsze mi nie wierzy, ale można się już przyzwyczaić. Choć ja na prawdę widziałam jak Niall i Katie się całują, ale pewnie to tylko alkohol, który wypili, przecież Black jest z Tony'm. Blondynka zrobiła tosty, którymi mnie poczęstowała. Z miłą chęcią je przyjęłam, ponieważ nie zdążyłam zjeść w domu, gdyż mój ojciec mógłby się obudzić, a wtedy byłoby nie ciekawie.Zjadłyśmy pyszne tosty z serem i udałyśmy się na zakupy do centrum. W końcu już tak dawno nie kupiłam sobie żadnych ubrań. Po całym dniu na zakupach postanowiłyśmy iść do blondynki, aby obejrzeć jakiś film. W końcu zostałam u niej na noc, ale najpierw zadzwoniłam do ojca, żeby się o mnie nie martwił i nie wpadł w szał, Oczywiście i tak usłyszałam jego komentarze na temat tego, że nie powinnam włóczyć się z " wywłoką bez zasad" tylko powinnam trenować grę na skrzypcach i fortepianie, bo inaczej nie dostanę się do szkoły muzycznej. Tą śpiewkę słyszałam już chyba tysiąc razy, ale nigdy nie zaakceptuję tego, że on nie lubi Alison. To jedyna osoba, która mnie zna.

Daisy

Siedziałam w kuchni przy stole i jadłam płatki na śniadanie. Tata krzątał się po kuchni, a mama szkicowała pewien obraz na zamówienie. Anthony siedział na przeciwko mnie i robił głupie miny. Natomiast moja siostra staczała się właśnie po schodach.
- Więcej nie piję. - wymamrotała pod nosem, gdy doczołgała się do stołka, który stał obok mnie.
- Istny chaos w tym domu. - skomentował tata widząc mamę, która gdy usłyszała dźwięk telefonu włożyła ołówek we włosy i odebrała. Zoey ukradła plasterek bekonu z talerza blondyna na co ten pokazał jej język.
- Kochanie.. - zaczęła mówić mama, gdy wróciła do kuchni. Słuchawkę telefonu ściskała w dłoni. Tatuś odwrócił się w jej kierunku. W dłoniach miał talerz, który wycierał ściereczką. - Moja mama przyjedzie na dwa tygodnie. - oznajmiła mama. Talerz upadł na podłogę i roztrzaskał w drobny mak.
- Nie tylko ja będę musiała wytrzymać dwa tygodnie katuszy. - westchnęła Zoey biorąc kolejny plasterek bekonu. Spojrzałam na nią zdziwiona. Ona coś ukrywa jestem tego pewna.
- Mogę iść dziś do Rachel? - spytałam.
- Do kogo? - mój tata ocknął się wreszcie z szoku jakim była Luiza Red czyli moja babcia.
- Do Rachel. Naszej sąsiadki obok. - wyjaśniłam.
- Oczywiście. - westchnął ojciec i zaczął sprzątać pozostałości po talerzu.

Grace

Skończyłam swój obraz i odłożyłam pędzle. Daisy wyszła do naszej sąsiadki, a Tony do restauracji. Zadzwonił dzwonek do drzwi więc poszłam otworzyć. Za nimi stała jakaś blondynka.
- Dzień dobry. Jest Zoey? - spytała, a ja skinęłam głową.
- Zoey ktoś do Ciebie! - krzyknęłam, a moja córka zeszła na dół w dresach i starym podkoszulku. Westchnęłam na jej strój. Mogłaby czasem się jakoś ogarnąć.
- Cześć Brie. Chodź na górę. - oznajmiła, więc blondynka poszła za moją córką, a ja zamknęłam drzwi. Poszłam do kuchni, gdzie siedział mój mąż i dopijał kawę.
- Kochanie dasz radę wytrzymać z nią jakiś miesiąc? - spytałam siadając mu na kolanach.
- Mam inny wybór? Tak w ogóle to czemu przyjeżdża? - westchnął odkładając biały kubek na stół.
- Pokłóciła się z moim ojcem o coś, więc mam nadzieję, że wytrzymasz tak około miesiąc. - uśmiechnęłam się do niego.
- Miesiąc? - jęknął Johnny.
- Też Cię kocham. - mruknęłam i pocałowałam go w policzek.


Jake

Usiadłem na łóżku i pomasowałem swoją głowę. Cholera jak boli. Ku mojemu zdziwieniu obok mnie leżał nagi Zayn. Zaraz. Nagi? O kurwa. Złapałem się za głowę, a po chwili postanowiłem obudzić Malika.
- Co jest Jakey? - spytał mulat zachrypniętym głosem.
- Chyba się ze sobą przespaliśmy. - mruknąłem cicho pod nosem. 
- Co Ty pierdolisz? - powiedział Zayn i spojrzał na mnie z miną, która wyrażała nieogarnięcie tematu czyli wyglądał tak jak na matmie przy tablicy.
- Chyba Ciebie pierdoliłem. - warknąłem dobitnie, a Zayn'owi powiększyły się oczy co najmniej dziesięć razy.
- O kurwa. Oby mój ojciec nas nie słyszał, bo mam przesrane w takim razie. - jęknął Malik i wstał z łóżka po czym ubrał bokserki, dżinsy oraz biały podkoszulek. Poszedłem w jego ślady i także się ubrałem. Razem zeszliśmy na dół do kuchni, gdzie siedział ojciec Zayn'a. Przełknąłem ślinę i niepewnie usiadłem przy stole. 
- Dzień dobry. - powiedziałem z gulą w gardle.
- Dobry. Kim on jest? - spytał ojciec Zayn'a i spojrzał na mnie spod uniesionych brwi.
- Mój kolega Jake. Przenocował u mnie po imprezie u Cindy. - od powiedział bez problemowo mulat i podał mi czarną kawę z mlekiem. Natomiast on sam zaczął pić kawę z trzema łyżeczkami cukru.
- Impreza była udana? - zapytał się ojciec chłopak wstając z krzesła i odstawiając kubek do zlewu.
- Tak. Było ciekawie. - od parł Zayn i usiadł przy stole.
- Cieszy mnie to. Przy okazji był dziś rano Harry i powiedział, ze macie trening o 14 na boisku przy szkole. 
- Jasne. - odrzekł Zayn, a jego ojciec wyszedł z domu.
- Chyba nam się upiekło. - westchnąłem.
- Chyba tak. - powiedział Malik i dotknął mojej dłoni z uśmiechem na ustach.

Libby

Stałam za ladą w kawiarni i prawie padałam na twarz. Ta impreza to nie był chyba dobry pomysł. Tak mimo, iż mam pieniądze to moi rodzice uznali, ze powinnam sama poznać wartość pieniędzy. Ich kolejny świetny pomysł. Nagle do lokalu wszedł Harry, a mi serce padło na zawał. Cholera. Nie ukryję się już teraz. Styles podszedł do lady i zamówił kawę oraz babeczkę po czym jak gdyby nigdy nic usiadł na fotelu. Nie tknął kawy, ani babeczki tylko się na mnie patrzył, ponieważ nie było ruchu to podeszłam do jego stolika i nie pewnie przy nim usiadłam.
- Cześć Harry. - powiedziałam cicho.
- Cześć skarbie. - przywitał się, a ja lekko zagryzłam wargę.
- Po co tu tak na prawdę przyszedłeś? Bo nie wydaje mi się, ze chodzi o kawę. - westchnęłam i skinęłam głową w stronę napoju. Chłopak przytaknął.
- Masz rację. chcę, żebyś dała nam drugą szansę.- powiedział pewny siebie. Dziwne. Co w niego wstąpiło, przecież ostatnio był taki jak zawsze czyli uroczy i słodki, a nie taki dominujący.
- Co Ci się stało? - spytałam zaniepokojona.
- Nic. Przecież jestem dawnym Harry'm.
- Nie powiedziałabym. Dawny Harry był normalny i uczuciowy, a nie zachowywał się jak Louis. - stwierdziłam
- Nie bądź przewrażliwiona kotku. - od powiedział Loczek przy okazji przewracając oczami. Przyjrzałam mu się dokładnie i po chwili zrozumiałam co jest grane. W jego uchu była słuchawka. Louis ten dupek mówił mu co ma mi powiedzieć.
- Po pierwsze Harry nie mówi do mnie kotku, a po drugie Harry nigdy nie przewraca oczami, Louis. - oznajmiłam i wyjęłam słuchawkę z ucha chłopaka. Styles zrobił się cały czerwony .
- Skąd wiedziałaś? - spytał jąkając się.
- Bo z Tobą byłam i znam Cię na wylot, Harry. - westchnęłam po czym wstałam i wróciłam za ladę.

Niall

Leżałem na łóżku i obserwowałem sufit. Czasem jak tak leżę to wydaje mi się, że sufit o wiele więcej rozumie niż podłoga. Przetarłem twarz dłońmi i podniosłem się do pionu. Mój telefon zadzwonił, więc łaskawie odebrałem.
- Cześć kutasie. - usłyszałem roześmiany głos Louis'a po drugiej stronie telefonu. Wywróciłem oczami. - Myślałem, że nie żyjesz. Czasem odbieraj telefon. - dodał.
- Czego chcesz Lou? - spytałem z westchnięciem, które samo z siebie opuściło moje usta.
- Aww jak uroczo Niall. Uważaj, bo się wzruszę. - jego sarkazm był wręcz niewyczuwalny. - Ruszaj swoją białą dupę z wyrka i na boisko za pięć minut.Wszyscy czekamy. - oznajmił i się rozłączył nie czekając na moje zdanie. Tomlinson ty pierdolony chamie. Do czarnej torby z logo pumy wrzuciłem strój piłkarski, korki oraz butelkę dwulitrowej wody. Z garażu wyjąłem rower i skierowałem się na boisko, które było koło szkoły. Zostawiłem rower koło furtki i pobiegłem do szatni, gdzie się przebrałem. Gdy zawiązałem drugiego buta ruszyłem do chłopaków, którzy podawali sobie piłkę i gadali o wczorajszej imprezie. Nagle usłyszeliśmy ryk samochodu, a po chwili Louis szedł w naszym kierunku z wrednym uśmieszkiem. Moje mięśnie już wiedziały, ze będą zmęczone.
- W szeregu zbiórka! Już! - warknął ostro. Ustawiliśmy się jeden obok drugiego i czekaliśmy co powie nasz kapitan. - Słuchajcie idioci. W poniedziałek gramy z Red Lions i mamy to wygrać. To jest nasz ostatni rok i zdobędziemy to mistrzostwo jak rok temu i jak pieprzone dwa lata temu, zrozumiano?- swój monolog wygłosił cały czas chodząc w tę i z powrotem. Odpowiedział mu tylko pomruki. - Zrozumiano, kurwa!? - wydarł się, a wszyscy zgodnie mu odkrzyknęli. - To do roboty łamagi. - dodał z cieniem uśmiechu na twarzy.

Katie

Zmęczona upiłam łyk kawy i spojrzałam w kierunku Libby, która napisała do mnie, abym wpadła do kawiarni, gdzie pracuje. Dzięki temu dostałam kawę na koszt firmy. Blondynka właśnie zdejmowała swój fartuszek i odwieszała go na swoje miejsce. Lib skończyła pracę i razem poszłyśmy na mały spacerek.
- Mam już dość tego całego cyrku z Harry'm. - westchnęła po chwili i kopnęła jakiś kamyk.
- Nie dziwię Ci się. Nie lubię cyrku. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Star zaśmiała się przez chwilę po czym spoważniała.
- Idziemy na papierosa? - spytała wyjmując z kieszeni zapalniczkę. Skinęłam głową na to, że się zgadzam. Może nałogowo nie palę, ale od czasu do czasu owszem. To takie ... relaksujące. Poszłyśmy na "kamienne ławki" przy Tamizie. Zauważyłam tam postać Zoey i Brie, które siedziały blisko rzeki. Green w swojej ręce trzymała papierosa, a była ubrana w szarą sukienkę do połowy uda i czarne botki. Natomiast Brie miała czerwone spodnie i białą koronkową bluzkę, która była przykryta czarną kurtką.
- Cześć. - przywitałyśmy się w jednym czasie co spowodowało wybuch śmiechu. Rozmawiałyśmy na różne tematy, aż wreszcie zaczęłyśmy gadać na temat meczu z Red Lions.
- Jak myślicie chłopcy wygrają? - spytała Monk wypuszczając dym z ust.
- Z kapitanem idiotą na czele? Marne szanse. - prychnęła Zoey. Wywróciłam oczami. Nasza kochana Rev ostatnio uwzięła się na kondycję Louis'a i jego możliwości. Chłopak mógłby się wspiąć nawet na Mount Everest, a ona uznałaby, że mógłby się lepiej postarać. Chociaż może lepsze to niż, żeby kolejna laska latała za nim z wywieszonym językiem.

Liam

Ubrałem spodnie i zapiąłem pasek po czym naciągnąłem na siebie koszulkę. Użyłem dezodorantu i mogłem wreszcie wyjść z szatni. Podszedłem do chłopaków, którzy czekali tylko na mnie i ruszyliśmy w stronę restauracji Revenge. Jestem w 85% pewny, ze Louis uwziął się na Zoey i nie odpuści pod żadnym pozorem do póki nie wygra, ale i tak się do tego nei przyzna choćby go torturowano. Spojrzałem na zegarek. Już siedemnasta trzydzieśći.
- Ja muszę lecieć. - oznajmiłem po czym poszedłem do najbliższego salonu gier. Rozmieniłem swoje pieniądze i zacząłem grać. Często przegrywam, ale jeśli już wygram to na prawdę duże sumy. Moja starsza siostra, która jest psychoterapeutką uważa, że jestem uzależniony, ale to bzdura. Tak na prawdę mogę przestać kiedy tylko chce. A to, że nie chcę to już zupełnie inna historia. Kolejne monety uciekały mi jak przez palce. Głowa zaczynała mi huczeć od hałasu, ale ja muszę coś wygrać. Gdy wychodziłem z salonu około dwudziestej drugiej nie miałem nic pieniędzy. Wszystko przegrałam. Czasem się tak zdarza, ale to muszą być gorsze dni, bo inaczej wygrywam. Czasami są gorsze dni, a czasem miesiące, czasami nawet lata, ale wystarcz jedna minuta szczęścia, żeby o tym wszystkim zapomnieć. Dla mnie tym szczęściem jest wygrana.

Zayn

Chłopcy odprowadzili mnie pod dom, ponieważ chcieli być mili i Horan chciał zostawić rower zanim pójdą do knajpki. Natomiast ja miałem randkę z Jak'iem. Chłopak sam ją zorganizował, więc nie było mowy o odmowie. Dobra nasza randka przeważnie wygląda tak, że jesteśmy u niego w pokoju z piwem. pizzą i kartami, a potem się obściskujemy. Obściskiwanie jest głównie przez Harris'a, ponieważ gdy moja panienka przegrywa to się obraża, a jedyny sposób, żeby się od braził to pocałunek. W sumie to nawet dobry sposób na przepraszanie. Ubrałem czarne spodnie oraz biały podkoszulek i wziąłem dwie butelki piwa po czym poszedłem do domu chłopaka. Jego rodziców nie było jak zawsze w sobotę. Wtedy jeżdżą do jego babci. Niech żyje sto lat, a przynajmniej jeszcze rok do puki nie będziemy pełnoletni. Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi, a po chwili otworzył mi Jake.- Cześć skarbie. - przywitałem się i wszedłem do środka lekko całując go w usta. Podałem mu dwie butelki piwa, a sam ściągnąłem swoje buty.
- Cześć. - westchnął wyczerpany. Spojrzałem na niego zdziwiony.
- Co jest? - spytałem nie pewnie. On jest wiecznym optymistą, więc coś musi być na rzeczy.

- Mamy problem. - oznajmił idąc po schodach do swojego pokoju.
- Jaki? - zdziwiłem się.
- Problem jest taki, że się wyprowadzam. - powiedział Jake ze łzami w oczach, a moje serce w tej chwili rozpadło się.



Gabrielle

Siedziałyśmy w czwórkę przy jednym stoliku i jadłyśmy frytki z serem i przyprawami. Dobra. One jadły, a ja zostałam zmuszona. Miłe, nieprawdaż? Wracając do lokalu wtargnęli z kopa Louis, Harry i Niall, którzy rozejrzeli się po całym lokalu, gdy wzrok Louis'a spoczął na naszym stoliku i zobaczyłam jego uśmieszek to już wiedziałam, że będą problemy.Natomiast gdy szatyn zaczął iść w naszą stronę to już wiedziałam, że będzie wojna. Zoey widząc moją minę odwróciła się i zobaczyła Tomlinsona wprost za sobą.
- Cholera. - syknęła brunetka po czym poderwała się ze swojego miejsca i pobiegła do toalety mamrocząc coś pod nosem. Jedna z dziwniejszych zdarzeń jakie ostatnio widziałam, ale dziwniej było, gdy Louis nawet nie zaszczycił nas spojrzeniem tylko po prostu poszedł za Green. Louis bez żadnych oporów wszedł do damskiej toalety. Natomiast reszta usiadła obok nas i ze swoimi głupimi uśmieszkami się z nami przywitała.
-  Tęskniłyście za takimi ciachami? - spytał Niall ruszając brwiami w górę i w dół. Zebrało mi się an wymioty. Nie wiem czy to od frytek, czy od Horan'a, ale obstawiam to drugie. Wywróciłam oczami tak samo jak Katie na co posłałyśmy sobie znaczące uśmieszki. Nagle do naszego stolika podszedł Anthony, a Kat się cała spięła. Natomiast Niall szeroko się uśmiechnął i zamówił kebaba.

Anthony

Gdy zauważyłem, jak nasz sąsiad leci za moją siostrą do damskiego kibla przez głowę przeszła mi myśl, że może powinienem zareagować, ale w końcu uznałem, że pójdę przywitać się z Katie i przy okazji odebrać zamówienia reszty. Podszedłem do ich stolika i zebrałem zamówienia po czym skinąłem głową, żeby panna Black ze mną poszła, co uczyniła. Zamówienie podałem szefowi kuchni Gustavo, a sam odwqróciłem sie do Kat i ją lekko pocałowałem w usta.
- Księżniczko już trochę minęło czasu od naszej ostatniej randki. Może jakaś powtórka wkrótce? - spytałem odrywając się od niej i opierając swoje czoło o jej. Szatynka chwilę się zastanowiła po czym skinęła głową i uśmiechnęła się. Gustavo wrzasnął, że to praca, a nie czas na randki więc uśmiechnąłem się tylko i wziąłem tacę z zamówieniem po czym podałem kebaba i odprowadziłem Kat do stolika. Moja mała księżniczka. Przez to wszystko zapomniałem o mojej siostrze, która od jakiś czterech minut tkwi w łazience z Tomlinson'em. Teraz boję się wejść do tej łazienki. Może jej nie zgwałci, a nawet gdyby niech Zoey się cieszy, że przynajmniej znajomy. Taaak, jestem świetnym bratem.


Rachel


Razem z Daisy postanowiłyśmy iść do restauracji na zapiekankę i tak też zrobiłyśmy. Siedziałyśmy przy stoliku z którego był widok na cały lokal i jedząc swoje zamówienie patrzyłam na telefon, który wskazywał równe  pięć minut odkąd mój brat wlazł za Green do łazienki. Jak na razie nie słyszę nic w stylu " Mocniej, Lou, Ooo taaak!", więc jest dobrze inaczej chyba bym zwymiotowała. Już muszę znosić to w domu, gdy mój brat sprowadza sobie jakieś panienki.
- Ty wiesz, ze twój brat i moja siostra nie wychodzą z tej łazienki jakieś sześć minut? - spytała Daisy kończąc swoją zapiekankę. 
- Jestem tego świadoma. - oznajmiłam brunetce. - Przynajmniej nie słychać żadnych niepokojących wrzasków. - dodałam z lekkim uśmiechem na twarzy. W tym momencie coś się roztrzaskało w łazience i wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku.
- Nie ma powodów do paniki to tylko nasze nowe lustro! - krzyknął Tony, a Didi przybiła sobie ręką w twarz.
- Że też jesteśmy spokrewnieni. - westchnęła. - Na domiar wszystkiego wprowadza się do nas babcie, a ona uwielbia się wtrącać we wszystkie możliwe sprawy. - mruknęła pod nosem Green upijając łyk soku ze szklanki.
- Nie może być, aż tak źle. - powiedziałam uśmiechając się.
- Żebyś się nie zdziwiła. - skomentowała to Daisy z tajemniczym uśmieszkiem na ustach.

Nick

Jakieś dwie minuty temu dostałem wiadomość od Gabi, żebym przyjeżdżał pod restaurację, bo będzie ciekawie.Gdy wszedłem do lokalu pierwsze co usłyszałem to tłuczone szkło, więc gdy zauważyłem brie szybko podszedłem do stolika i koło niej usiadłem.
- O co chodzi? - spytałem niepewnie po czym wziąłem łyk napoju, który stał na stole.
- Zoey poszła do łazienki, a za nią Louis, a teraz to lustro stłukli.- westchnął Niall wzruszając przy okazji ramionami.
- Ok mam jeszcze jedno pytanie. - powiedziałem marszcząc brwi.
- Jakie? - spytała Gabriele przechylając lekko głowę w bok.
- Mają gumki? - zadałem pytanie głupio się szczerząc, a Niall wybuchł śmiechem wypluwając prawie kebaba. 
- Miejmy nadzieję. - zachichotała Libby, a w tym momencie znowu coś się rozbiło.
- Siedzą już tam jakieś siedem minut. - oznajmił Harry zerkając na zegar, który wisiał na ścianie. - Libby, chodź porozmawiaj. - dodał i pociągnął blondynkę za rękę.
- Warto było przyjechać. - zaśmiałem się i zwinąłem frytkę z talerza.

Harry

Wyszedłem razem z Libby przed lokal i nie pewnie oparłem się o ścianę budynku. Przejechałem ręakmi po włosach, któe lekko pociągnęłam za końcówki. Spojrzałem na blondynkę, która była taka śliczna. Taka idealne. Dla mnie. Czarne rurki podkreślały jej szczupłe nogi, a crop top odsłaniał szczupły brzuch.
- O czym chciałeś rozmawiać Harry, znowu? - spytała zaplatając ręce w koszyczek na klatce piersiowej.
- O nas Libby. Cholera jasna. Tęsknię za Tobą. - wyszeptałem, a moje oczy lekko się zaszkliły.
- Podobno przespałeś się z jakąś laską. - warknęła unosząc jedną brew ku górze.
- Nie prawda. Znaczy miałem to zrobić, ale zaraz się ogarnąłem i zszedłem na dół, ale wtedy Ciebie.. - zatrzymałem się, bo gula zatamowała moje gardło. - Wtedy Ciebie już nie było, Libs. - dokończyłem,
- Harry dajmy sobie trochę czasu. tak będzie lepiej. - powiedziała kiwając delikatnie głową. Podszedłem do niej i chwyciłem jej policzki w dłonie po czym złożyłem na jej malinowych ustach, które smakują truskawkowym błyszczykiem lekki pocałunek.
- Będę czekał. - oznajmiłem, po czym obydwoje wróciliśmy do środka, do naszego stolika.
- Nie ma już ich z dziesięć minut! - oznajmił podekscytowany Tel. W tym momencie z toalety wyszła Zoey, a za nią Louis.
- Byłaś genialna Zoey! - krzyknął Louis z wrednym uśmieszkiem.
- Pierdol się Tomlinson! - od krzyknęła Revenge.
- Właśnie to robiłem. - powiedział przejeżdżając językiem po swoich ustach.
- Słucham!? - usłyszeliśmy głos, który dobiegał z kierunku wejścia do lokalu. Każdy spojrzał w tamtym kierunku.
- To nie tak jak myślisz tato! - powiedziała Zoey i przełknęła ślinę

Zoey
*dziesięć minut temu*

Gdy zauważyłam Louis'a to postanowiłam uciec do toalety. Jak postanowiłam tak też zrobiłam i po chwili stałam przed lustrem w łazience i przecierałam twarz dłońmi. Nagle drzwi się otworzyły, a do pomieszczenia wszedł Tomlinson z pewnym siebie uśmieszkiem an twarzy. Zjechał mnie wzrokiem z góry na dół przy okazji bezczelnie zatrzymując swój wzrok na moich piersiach i nogach. Cholerna sukienka! Nie będąc mu dłużna również mu się przyjrzałam. Czarne spodnie, granatowy podkoszulek w białe paski oraz dżinsowa kurtka. Na twarzy lekki zarost i wredny uśmiech.
- Czyżbyś przed kimś uciekała? - spytał przechylając delikatnie głowę w prawą stronę.
- Oh, zgadłeś. Uciekam przed irytującym dupkiem, który nie wie do której toalety wszedł. - odparłam ze sztucznym uśmiechem. Ku mojemu zdziwieniu szatyn tylko się zaśmiał.
- To urocze, że już się we mnie zakochujesz. - oznajmił zamykając drzwi na klucz i opierając się o ścianę.
- Co Ty pierdolisz? - pisnęłam unosząc brwi do góry. Louis odbił się od ściany i podszedł do mnie. Wstrzymałam oddech, gdy jego ręce znalazły się na mojej tali, a jego usta przy moim uchu.
- Chcę Ciebie pierdolić. - wymruczał cicho po czym się odsunął zahaczając swoim nosem o moje ucho oraz mój policzek. 
- W twoich snach chłopczyku. - skomentowałam klepiąc go po ramieniu i kierując się w stronę drzwi. Chłopak coś warknął pod nosem po czym chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie, aby potem przyprzeć moje plecy do zimnej ściany. Brutalne usta chłopaka od razu znalazły się na moich. Zaczęłam go bić pięściami po klatce piersiowej, ale to nic nie dało oprócz tego, ze jego pocałunek mi się zaczął podobać, więc zarzuciłam swoje ręce na jego szyję, przyciągając go lekko do siebie i tarmosząc jego włosy. Chłopak zsunął ramiączko mojej sukienki, a potem drugie, więc materiał opadł do moich kostek. Ja sama z ramion chłopaka zrzuciłam kurtkę i podkoszulek. Louis sam zdjął swoje spodnie i natarczywie zaczął całować moją szyję i nagie piersi. Kiedy on do cholery zdążył zdjąć mój stanik?  Nagle poczułam wybrzuszenie w bokserkach szatyna. Kurwa Zoey przerwij to, teraz. W tym momencie mój głos rozsądku został zagłuszony przez przyjemność, którą dostarczył mi Louis. Mianowicie Tomlinson przejechał po mojej łechtaczce palcem, a mnie przeszedł dreszcz. Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Odepchnęłam się od ściany. Jednak Louis przygwoździł mnie na nowo do ściany. Machnęłam ręką przy okazji zrzucając lustro, które pękło na kilka większych części. Szatyn zaczął doprowadzać mnie do szaleństwa.
- Louis. - jęknęłam cicho pod nosem. - Przestań. - dodałam zagryzając wargę, żeby nie krzyknąć. Tomlinson ku mojemu zdziwieniu posłuchał mnie. Posłałam mu zdziwione spojrzenie na, które wzruszył tylko ramionami.
- Nie zamierzam Cię gwałcić kotku. Mam swoją godność. - oznajmił, a ja parsknęłam śmiechem. Jednak zaraz po tym Louis znowu zaczął mnie całować. Swoje ręce umieścił na moim tyłku, który lekko podniósł i posadził na umywalce. Owinęłam swoimi nogami biodra chłopaka. Czułam jak palce chłopaka przyspieszają, więc swoją brodę schowałam w zagłębieniu jego szyi. Byliśmy siebie tak blisko. Nagle poczułam falę orgazmu, która rozeszła się po całym moim ciele. Gdy już trochę się ogarnęłam to zrozumiałam co się stało.

Louis

Patrzyłem na nagą Zoey, która zrobiła się cała czerwona na twarzy, a po chwili jej ręka spotkała się z moim policzkiem. Złapałem się za piekące miejsce i popatrzyłem na brunetkę z nienawiścią.
- Tak mi dziękujesz za ten cudowny orgazm? - zakpiłem. Dziewczyna zignorowała mnie i zaczęła się ubierać, więc poszedłem w jej ślady. Revenge nawet na mnie nie patrząc wyszła z toalety, a ja za nią. - Byłaś genialna Zoey! - krzyknąłem na całą restaurację wiedząc, że zdenerwuje to dziewczynę. Nie myliłem się. Green odwróciła się i spojrzała na mnie z chęcią mordu.
- Pierdol się Tomlinson! - wrzasnęła.
- Właśnie to robiłem. - od powiedziałem jej z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Zauważyłem, że przez jej twarz przebiega cień skrępowania.
- Słucham!? - usłyszałem wściekłe pytanie, które wykrzyknął jakiś mężczyzna z pod drzwi przez które właśnie wszedł.
- To nie tak jak myślisz tato! - krzyknęła zrozpaczona Zoey. Cholera to jej ojciec! Ojciec dziewczyny, którą muszę przelecieć! Ojciec dziewczyny, której przed chwilą zrobiłem palcówkę. Boże! Jestem w dupie! Pomóż mi z tego wyjść bez zbędnych problemów, a zacznę chodzić do kościoła. Nawet dam jakąś kasę na remont dachu czy kupno nowego samochodu.
- Czyżby!? - ryknął mężczyzna wiercąc mi dziurę w głowie. Spojrzałem na niego lekceważąco. Miałem nadzieję, że to odwróci choć trochę jego uwagę ode mnie, ale nadzieja matką głupców. - Do mojego gabinetu Tomlinson i moja córko. - warknął i skierował się w stronę drewnianych drzwi. Green podeszła do mnie i pociągnęła moje ramię z bara, po czym poszła za ojcem, a ja za nią.

Johnny

Usiadłem na swoim skórzanym, czarnym fotelu. Upiłem łyk zimnej kawy po czym potarłem lekko swoją skroń. Zoey niedługo przyprawi mnie o zawał serca. Do gabinetu weszła moja córka i nasz sąsiad - idiota.
- Po pierwsze nie toleruję Cię chłopcze. - westchnąłem i lekko zmrużyłem oczy. Mam swoje powody. - Po drugie na prawdę nie chce wiedzieć co Wy robiliście w tej łazience. - dodałem patrząc na moją córkę, która zrobiła się czerwona i z ukosa spojrzała na Louis'a, który miał irytujący uśmiech na ustach. Johnny pamiętaj, że morderstwo nawet w afekcie jest karalne. - Po trzecie Zoey masz szlaban. - warknąłem.
- Ale ja nic nie zrobiłam. - broniła się moja córka.
- Tato, trzeba kupić lustro, bo Rev je stłukła. - oznajmił mi mój syn wchodząc do gabinetu.
- Lustro stłukłaś. Za to masz szlaban. - zdecydowałem. Może jestem wredny, ale na prawdę lubię denerwować moje dzieci.
- Dzięki Anthony. - syknęła Zoey w stronę brata, który wzruszył ramionami i wyszedł.
- Mało tego. Cały tydzień masz zmianę w restauracji. - dodałem ze sztucznym uśmiechem mrużąc oczy.
- To nie fair! - zaprotestowała Zoe wymachując rękami.
- Życie jest nie fair. Trzeba było nie robić nie wiadomo czego w łazience. - westchnąłem wzruszając ramionami.
- My nic nie robiliśmy. - powiedział Louis przewracając oczami.
- Ty bądź cicho. Chyba, że chcesz mieć moją nogę w twoim tyłku. - warknąłem. Wtedy do gabinetu weszła moja śliczna żona, która nie wie co to pukanie do drzwi.
- Moja mama już przyjechała. Będzie tu za chwilkę. - oznajmiła Grace. Jęknąłem głośno i potarłem swoją skroń.
- Życie jest nie fair tato. Ciekawe co Ty robiłeś w łazience, że aż babcia przyjechała. - uśmiechnęła się Zoey dobrze wiedząc, że przyjazd mojej teściowej to najgorsza kara jaką Bóg wymyślił..
- Nie bądź taka mądra. - warknąłem.

Luiza

Weszłam do restauracji i nie patrząc na nic skierowałam się w stronę baru, gdzie był mój wnuczek. Spojrzałam na niego, a on tylko skinął głową w stronę drzwi za którymi ukrywał się nieudacznik mojej córki. Bez pukania weszłam przez drzwi.
- Cześć babciu. jak ja za Tobą tęskniłam. - usłyszałam głos Zoey, a chwilę potem byłam przez nią przytulana. Widziałam jak Jhonny wywraca oczami. - Wiesz, że tata chce mi dać szlaban? - spytała wypychając dolną wargę. Cóż Johnny najbardziej lubi Ton'ego, moja córka najbardziej lubi Daisy, bo według niej tak powinny zachowywać się dziewczyny, a ja najbardziej lubię Zoey. Tylko ona krytykuje swojego ojca i nie zgadza się z jego zdaniem.
- Czemuż to? - spytałam patrząc wrogo w kierunku mojego zięcia.
- Pochwal się babci co zrobiłaś. - syknął Johnny.
- Byłam w łazience i stłukłam lustro. - powiedziała słodko się uśmiechając. Oj aktorką to Ty dobrą jesteś.
- Byłaś w tej łazience z nim! - ryknął John wstając ze swojego miejsca i pokazując ręką chłopaka, który był bardzo podobny do John'a w młodości. Ten sam głupi błysk w oku, włosy we wszystkie strony świata i irytujący uśmiech na twarzy.
- Kogoś mi przypomina. - oznajmiłam unosząc wysoko brwi, a mój zięć spojrzał na mnie wzrokiem, który mówił "milcz!" Nie podoba mu się chłopak jego córki tak jak on nie podobał się mi. - Dajesz jej szlaban? Nie umiesz dzieci wychowywać czy jak? - spytałam wracając do pierwszego tematu.
- Zoey. Nie. Ma. Szlabanu. - wysyczał Johnny.
- Świetnie.- ucieszyła się Zoey. - To my już pójdziemy. - dodała i skinęła głową na chłopaka, który skinał mi głową ignorując ojca dziewczyny i wyszedł.
- Uroczy młodzieniec. Nieprawdaż? - spytałam denerwując męża mojej córki.

Plotkara

Siedziałam w kącie knajpki z książką w ręku i kawą w drugiej. Piłam ją rozkoszując się nowymi plotkami, które otaczały mnie z każdej strony. Harry jest taki uroczy, gdy stara się o Libby. Awww po prostu rzygać się chce. Urocze jest też to, że Nick jest taki ślepy i nie widzi, że Gabrielle zaczyna coś do niego czuć. Zapomniałam o Payn'ie, który wchodził do salonu gier. Biedaczek się uzależni.
Natomiast Katie zaczyna źle się czuć w towarzystwie Anthon'ego. Cóż zdrada czasem bywa bolesna, a uważam, że Niall chyba również lubi bawić się w zakłady tak samo jak Louis i Zoey. Oh, nie powiem, że mnie nie zaskoczyli. Coś mi się wydaje, że nasza urocza Reven przegrywa. Choć tatuś bardzo martwi się o swoją córeczkę, żeby jakiś niegrzeczny chłopczyk nie złamał jego księżniczce serduszka. Lubię obserwować ludzi to zawsze jest ciekawe. Powiem Wam w sekrecie, że trochę im współczuję. Przez jedną głupią osobę będzie płakać kilka osób, ale cóż ja też płakałam, a jego to nie obchodziło. Dodam też, że jestem ciekawa czy choć jedna osóbka dowie się z kim ma do czynienia. Wyjęłam telefon i z nieznanego numeru wysłałam im wiadomość. "Jestem bliżej niż myślicie. P.S. Jesteście zabawni. Pozdrawiam ~Plotkara." Poprawiłam swoje włosy, które przeważnie są ukryte, pod rękę wzięłam książkę i wyszłam z restauracji. Jeszcze muszę się z kimś spotkać.

*******************************
Witam Was tutaj Wasza Zoey, która właśnie skończyła rozdział 12
Co u mnie?
Jakoś sobie żyję pomiędzy moim życiem osobistym, które ku zdziwieniu wszystkich moich znajomych ożyło ( jak miło -.-), a obowiązkami szkolnymi, które mnie dobijają. W mojej szkole wystawiono już zagrożenia i uwaga moi drodzy: Nie mam pały z matmy!!!
Sukces :)
Dzisiaj są Mikołajki życzę więc Wam wszystkiego czego tylko chcecie i już
Każdy kto chce zemną pogadać o czym kolwiek ( uwielbiam gadać)
piszcie na e-mail'a:
mojaporytawyobraznia33@vp.pl

  ZAPRASZAM DO ZAKŁADKI ZAPYTAJ BOHATERA
Natomiast co do opowiadania to się troszkę porobiło c'nie?
Podoba mi się kilka wątków tutaj, które na pewno będę rozwijać. 
Na pewno babcia Luiza będzie jedną z ciekawszych postaci oraz zamierzam coś zrobić z relacjami Zayn'a oraz Jake'a. Nie zapomniałam o trójkąciku między Anthony'm, Kat oraz Horan'em. 
Sytuacja w łazience pomiędzy Zoe, a Lou cóż to dopiero początek ich skomplikowanej relacji.
Moim faworytem w tym rozdziale, jest na pewno perspektywa Plotkary, która dała jedną ważną wskazówkę kim może być. 
Byłoby mi bardzo miło, gdyby każdy kto przeczytał ten rozdział skomentował to.( NIE ZMUSZAM NIKOGO, ŻEBY NIE BYŁO)
Powiem Wam, że bardzo dziękuję Wam za wszystkie komentarze i za wszystkich obserwatorów.
Następny rozdział będzie w okolicy świąt ewentualnie Sylwestra
Pozdrawiam Was robaczki
# Zoey - Lucky.

17 komentarzy:

  1. świetny. czekam na kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na kolejny! Wiesz o tym, że zawsze tu jestem, i będę! :*
    Kocham i życzę weeny <3
    Buziaki :*
    xoxo
    @luv_my_hig

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest właśnie to na co czekałam.Super blog i rozdział . Naprawdę podziwiam kreatywność szacunek w Twoja stronę :D! Kiedy kolejny rodzial ?! ♥♡@Shoniaczek

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaa jakie to było....
    Śliczne ,boskie ,cudne
    Jeny to było genialne
    Ja chcę już więcej
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej
    Pożera mnie ciekawość
    Ściskam Mela
    :**
    Życzę weny,dużo dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny *.*.....zaczyna się ono powoli rozkręca.....kocham te opowiadanie..*.*...pisz, pisz, pisz!!!..czekam na nexta
    weny zycze..!
    //Kxx

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak się cieszę, że jest kolejny rozdział. Po ostatnim sprawdzałam codziennie czy jest kolejny bo nie mogłam się doczekać co się stanie dalej i nie zawiodłam się .Kochamm to opowiadanie i czekam na dalszy rozwój akcji❤ jejuuuu pisz bo nie mogę sie doczekać❤❤❤PS.♡ Pozdrawiam @Maliczeg ♡

    OdpowiedzUsuń
  7. No jest kolejny tak długo wyczekiwany rozdział. Ma nadzieję że następny będzie dłuższy bo gdy ja się rozkręcam to on się już kończy.❤❤ co do samego rozdziału to klasa sama w sobie❤.z niecierpliwością czekałam na ten rozdział! czy ty zawsze musisz tak się znęcać i kończyć w takich momentach? *.*♥♥♡

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja pierdole to jest genialne! Czemu tak świetnie piszesz? Przez to się uzależniłam! Hyhyhyh jestem ciekawa co będzie z babcią, Zoey i Louisem. Chyba najbardziej czekam na plotkarę bo jest tajemnicze i chce się dowiedzieć co będzie dalej! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezu! Jezu! Jezu!
    Przed chwilą skomentowałam poprzedni rozdział, a tu patrzę nowy.
    To jest chyba jeden z moich ulubionych, podoba mi się, że opisałaś to z perspektywy różnych bohaterów.
    Szczerze, to miałam nadzieję, że Louis ją już przeleci w tym kiblu xd. Ale nie, on musiał nagle się zrobić porządny xd. A ta akcja z ojcem i babcią mnie totalnie rozwaliła.
    Trochę mnie już wkurza Anthony, chciałabym żeby zerwali z Katie. O wieele bardziej wolę Nialla. Tylko, żeby on też się tak trochę najpierw pobawił z Katie jak Lou z Zoey xd.
    Jak czytałam perspektywę plotkary, to dosłownie czułam dreszcze. Nie wiem czemu, ale skojarzyła mi się trochę z "A" z Pretty Little Liars (tak wiem głupia jestem xd). Nie mam zielonego pojęcia, kim ona jest xd, ale chcę więcej jej perspektyw.
    Pozdrawiam!
    Kasia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Lou i Zoe. Razem. W łazience. Aww jakie to słodkieee <3 coś czuje że babunia Luiza, będzie jedną z mouch ulu. postaci ^^
    -Aqua Sena

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajebisty rozdział, mój ulubiony <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny... ;x Któryś z pięknisi ją porzucił... To jest pewne... xd

    OdpowiedzUsuń
  13. Fantastic! Kocham! Plotkara jest genialna. Bardzo podoba mi się każdy wątek. A tekst Rachel mnie rozwalił xD. Czekam!

    OdpowiedzUsuń
  14. W jeden dzień przeczytałam całe opowiadanie, teraz jestem na bieżąco... Wątek Zoey i Lou jest idealny, a co najważniejsze nasycony erotyzmem :D Smucę się tylko z faktu, że wątek Nialla i Katie jest pominięty :( chciałabym mieć większą możliwość zagłębienia się w ich relacje. Marzy mi się rozdział, który w całości będzie dotyczył tej dwójki. Jeśli chodzi o Tonniego jest słodki i uroczy, ale nie da się ukryć, ze troszkę mi zawadza... Shippuje Nialtine :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo ciekawy wpis. Jestem pod wrażeniem !

    OdpowiedzUsuń